czwartek, 10 października 2013

3. Why don't you like me


           Leżałam na łóżku i próbowałam dosłownie się z niego zwlec. Obiecałam Mirze, że pójdę z nią do tego klubu, ale tak szczerze? Rano ten pomysł był jakoś taki bardziej kuszący. W końcu wstałam i poszłam wziąć prysznic. Umyłam i wysuszyłam włosy, pomalowałam się i użyłam perfum. Ubrałam we w miarę imprezowy strój i spojrzałam w lustro. No! Godzina i wyglądam jak człowiek. Wzięłam małą torebkę i wyszłam z mieszkania. Poszłam do Miry. Zapukałam i cierpliwie czekałam aż otworzy. Gdy w końcu to zrobiła musiałam powstrzymać się od śmiechu.
            - Coś Ty zrobiła z włosami? - zapytałam przyglądając się wielkiej czerwonej masie na jej głowie. Zmrużyła oczy.
            - Tak właśnie wyglądają zanim potraktuję je pianką, żelem i lakierem Kate - mruknęła wpuszczając mnie do środka. - Ładnie wyglądasz.
            - Dzięki. Ty też - dodałam podziwiając jej krótką, czarną sukienkę.
            - Wiem - powiedziała skromnie wyginając czerwone jak zawsze usta w szerokim uśmiechu. - Za 20 minut będę gotowa, nie krępuj się i rób co chcesz.
            - Wszystko? A mogę coś przekąsić? Tamten chłopak wciąż ma moje zakupy.
            - Jasne! - krzyknęła wchodząc do łazienki.
            Poszłam do jej zagraconej kuchni. Wokół było mnóstwo porozwalanych wszędzie płócien. Obejrzałam kilka z nich. Nie wiedziałam, że Mira była artystką. I to cholernie dobrą. Zajrzałam do jej lodówki i znalazłam trochę sałatki w małej misce. Skoro pozwoliła... Chwilę później sałatka zniknęła za to na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
            - Jestem już gotowa! Idziemy? - zawołała.
            Poszłam do przedpokoju gdzie stała Mira, a jej króciutkie rudo-czerwone włosy wyglądały tym razem tak jak zawsze. Pokiwałam głową. Moment później pędziłyśmy już jej czarnym mercedesem ulicami nowego Londynu jak to mówiła moja towarzyszka. W końcu zajechałyśmy pod jakiś klub. Muzyka dudniła wokół pobrzmiewając mi w uszach mimo, że nie byłyśmy jeszcze nawet w środku. Wysiadłyśmy z auta. Spojrzałam na zegarek. 22:07.
            - Idziemy! - zawołała Mira.
            Dziewczyna pociągnęła mnie za rękę i wprowadziła bocznym wejściem przy którym stał barczysty ochroniarz. Na widok Miry jego ponura twarz lekko złagodniała i wpuścił nas obie bez słowa. W środku było niesamowicie. Kolorowe światła płynęły po całym pomieszczeniu rozświetlając na ułamki sekund twarze ludzi, muzyka była tak głośna, że czułam jak przenika całe moje ciało. Zadrżałam oszołomiona tym wszystkim. Mira pociągnęła mnie do góry po bocznych schodach. Weszłyśmy na coś w rodzaju ogromnego balkonu skąd miałyśmy widok na wszystkich ludzi w dole, w tym dj'a. U góry porozstawiane były kanapy, a przy nich małe stoliki. Podeszłyśmy do jednego z nich. Siedziało tam dwóch chłopaków i tyle samo dziewczyn. Mira usiadła na kolanach jednego z chłopaków i poklepała miejsce obok siebie. Nieśmiało usiadłam pomiędzy nią, a piękną blondynką.
            - To jest Kate! - Mira zaczęła przekrzykiwać hałas. - A to Jenna, Patricia, Zack i James!
            Uścisnęłam rękę blondynce obok mnie (Jenna), brunetce z zabójczymi nogami (Patricia), posłałam nerwowy zapewne uśmiech Zackowi oplecionemu Mirą i już miałam podać rękę ostatniej osobie kiedy coś mnie zatrzymało. Przyjrzałam się uważnie chłopakowi siedzącemu na przeciwko mnie. Miał okropny zarost i przydługie tłuste włosy, ale widać było, że gdyby się ogarnął to byłby całkiem przystojny. Coś nie dawało mi spokoju. Jego twarz wydawała mi się okropnie znajoma. Chłopak pochylił się, żeby postawić swoją pustą szklankę na stoliku. Mój wzrok powędrował na jego rękę.

Zamarłam. Serce zaczęło bić mi tak szybko, że jedyne co słyszałam to pulsowanie krwi. Oddech uwiązł mi w gardle, a oczy rozszerzyły się do nienaturalnego rozmiaru. To niemożliwe. Spojrzałam jeszcze raz na tatuaż na jego ręce. Nie. Nie myliłam się.

***

            Popijałam już chyba piątego drinka i nie potrafiłam się uspokoić. To niemożliwe. James to nie Liam Payne. Nie ma mowy, żeby ten flejtuch, który właśnie wylał na siebie piwo był tym samym Paynem, którego znałam z telewizji. Musiałam zapytać o to Mirę. Najgorsze było to, że z każdą chwilą coraz bardziej utwierdzałam się w fakcie, że to on. Te same piękne oczy. Ten sam głos. Punktem kulminacyjnym był dźwięk jego głosu, gdy zaczął śpiewać jakąś pijacką piosenkę. Przede mną siedział upity Liam Payne. Nie tak wyobrażałam sobie spotkanie z nim. Jasne, że byłam lekko podekscytowana, ale z drugiej strony... Przecież on wyglądał jak wrak! Cholera. Muszę natychmiast przestać o tym myśleć.
            - Idziesz tańczyć? - zapytałam Patrici, która wydawała się być wciąż w miarę trzeźwa.
            - Jasne - uśmiechnęła się i wstała.
            Poszłyśmy na dół i wmieszałyśmy się w tłum. Po chwili muzyka pochłonęła nas całkowicie, wręcz zahipnotyzowała. Moje ciało przejęło nade mną kontrolę i razem z Patricią szalałyśmy razem z niecałym tysiącem innych ludzi.

***

            - Kiedy wracamy? - zapytałam Miry siedząc mocno podpita obok Patricii, która leżała z głową opartą na moim ramieniu. Było coś koło 3 w nocy i zostaliśmy już tylko w czwórkę, bo Jenna i 'James' już poszli.
            - Nie chce mi się - westchnęła Mira.
            - Zaraz mi łeb rozjebie - mruknęła Patricia. Oj nie tylko Tobie kochanie.
            - Ja spadam - powiedział Zack.
            - No chyba sobie żartujesz! - wydarła się Mira.
            - Sory słonko, mam jutro...pewne sprawy do załatwienia - odparł uśmiechając się krzywo. Zostawił nas w trójkę.
            - Co za szmaciarz - prychnęła Patricia.
            - Dupek - burknęła Mira.
            - Czemu Ty z nim w ogóle chodzisz? - zapytałam próbując skupić wzrok w jednym miejscu.
            - Ja z nim nie chodzę. Ja się z nim spotykam. Jak mi się chce. To wygodniejsze - powiedziała mądrym tonem. Patricia zachichotała.
            - Napiszę do Homara, żeby mnie odwiózł do domu - powiedziała Pat. Byłam tak zamroczona, że owy 'Homar' nie wydał mi się w tamtej chwili dziwny.
            - Dobry pomysł.
            Wyszłyśmy z klubu ledwo trzymając się na nogach. By mnie teraz matka zobaczyła! Po Patricie od razu przyjechał jakiś chłopak, sądząc po podobieństwie między nimi pewnie jej brat. Cóż, nie wnikam dlaczego mówi na niego 'Homar'. Pożegnałyśmy się, a potem w dwójkę poszłyśmy poszukać samochodu Miry, bo jesteśmy takie genialne, że zapomniałyśmy, gdzie zaparkowałyśmy. Zorientowałyśmy się, że poszłyśmy w złym kierunku i już miałyśmy zawrócić kiedy coś przykuło moją uwagę. Przy wejściu do jakiejś kamienicy leżał skulony człowiek. Pokazałam go Mirze bez słowa. Ta wzniosła oczy do nieba, ale poszła za mną. Lekko dotknęłam ramienia tej osoby. Ten ktoś podniósł głowę i...kurwa zajebiście! Liam Payne we własnej skurwionej osobie!
            - James - prychnęła Mira.
            - Nie możemy go tutaj zostawić - mruknęłam.
            Jakaś część mnie jednak chciała. Za to, że zniszczył moje wyobrażenie z dawnych lat o cudownym Paynie. Jak się okazuję zespół nie istnieje już od prawie roku, a osoba, którą znały media...najwyraźniej też już nie.
            - Wiem Kate - westchnęła.
            Wspólnymi siłami podniosłyśmy go. Każda z nas owinęła sobie jego ramie wokół górnej partii pleców. 'James' ledwo kontaktował i wyglądał jakby miał zaraz zwrócić całe gówno, które dzisiaj wypił. Jebany frajer. Przeszliśmy kilka kroków, potem jeszcze kilka, aż w końcu z niemałym trudem znaleźliśmy się przy aucie. Przez chwilę tylko ja musiałam go trzymać, bo Mira musiała otworzyć tylne drzwi. Chłopak uwiesił się na mnie. Owionął mnie jego okropny oddech. Wzdrygnęłam się.
            - Ja - to sobie tak myszle...że Ty - to jesteś bardzo ładna. Ale naprawdę bardzo ładna - zaczął burczeć nietrzeźwo pod nosem. Zacisnęłam powieki.
            - Zamknij się - powiedziałam przez zęby.
            Wcisnęłyśmy go do środka i usiadłyśmy obie z przodu.
            - Wiesz gdzie on mieszka? - zapytałam zapinając pas.
            - Wiem. Mam cholerną nadzieję, że nie upaćka mojego samochodu, bo się wkurzę jeśli to zrobi - prychnęła uruchamiając silnik.
            - Właśnie... Nie chcę być wścibska, ale skąd masz ten samochód?
            - To długa historia i na pewno nie będę jej opowiadać, gdy jestem schlana i muszę odwieźć alkoholika oraz spitą koleżankę. Sory. Jak dojedziemy do domu to uznam to za cud.
            Wcisnęło mnie nieco w fotel po jej słowach. W tej chwili prawie rzygający Payne był moim najmniejszym problemem.

***
               Nie wiem jakim cudem udało nam się dotrzeć do domu tego debila, ale dzięki Ci Panie za to, że po drodze nie natrafiliśmy na policję. Mira jeździła tak, że równie dobrze moglibyśmy być teraz w rowie. Dosłownie. Zatrzymaliśmy się pod ozdobną bramą, za którą widać było zapierającą dech w piersiach willę. Chłopak na tylnym siedzeniu chrapał w najlepsze.
            - Mira... Muszę Cie o coś zapytać - powiedziałam poważnie.
            - Pytaj o co chcesz, ale szybko - odparła pocierając czoło.
            - Czy Ty i Twoi przyjaciele zdajecie sobie sprawę z tego kto to jest? - zapytałam wskazując na tyły samochodu. Mira westchnęła.
            - Ja znam go od niedawna. Zack zna go dłużej. Zorientowałam się dopiero 2 tygodnie temu, więc dla mnie też to jest dosyć świeże...
            - Powiesz to na głos? Bo w mojej głowie wciąż brzmi to zbyt niedorzecznie - mruknęłam.
            - Dobrze Kate. A więc... Za nami siedzi Liam Payne, teraz znany jako James - powiedziała.
            - Cholera. Miałam nadzieję, że to jednak nieprawda. Byłam kiedyś jego fanką . Boże, do teraz mam piosenki jego zespołu na telefonie - prychnęłam. - Zawsze wyobrażałam sobie jakoś inaczej spotkanie go.
            - Cóż. Rzeczywistość jest suką. A teraz musimy wnieść tego debila do jego własnego domu.
            Wyszłyśmy z auta i otworzyłyśmy tylne drzwi zastanawiając się jak niby mamy przetransportować ponad 180 centymetrów umięśnionego faceta bez niczyjej pomocy. W końcu Mira go spoliczkowała dzięki czemu trochę się wybudził. Wywlokłyśmy go z auta i w podobny sposób jak wcześniej doszliśmy do bramy.
            - I co teraz? - spytałam.
            - Trzeba wstukać kod - powiedziała Mira.
            - A znasz go? - Dziewczyna pokręciła przecząco głową.
            Cholera. Dobra, myśl Kate. Jaki kod mógłby mieć pieprzony Liam Payne? Spróbowałam pierwszą kombinację jaka przyszła mi do głowy. Na ekranie urządzenia pojawiła się odmowa, a także tekst głoszący, że mamy jeszcze tylko 2 szanse zanim włączy się alarm. Dobra... Może jego data urodzenia? Wstukałam kilka cyfr licząc na to, że moje rozumowanie jest dobre. Niestety. Znowu odmowa.
            - Masz jakiś pomysł? - zapytałam dziewczynę obok mnie.
            - Może nasza sierota da radę powiedzieć?
            Spojrzałyśmy wyczekująco na chłopaka. Miał zamknięte oczy i sprawiał wrażenie jakby był na granicy snu.
            - James - zaakcentowałam jego 'imię'. - Jaki jest kod?
            - Najlepszy dzień mojego życia - mruknął.
            - Twoje życie musi być gówniane skoro to był najlepszy dzień w Twoim życiu - prychnęłam.
            - Nie! Najlepszy dzień mojego życia! - powtórzył słabym głosem.
            Najlepszy... To podpowiedź! Jaki mógł być najlepszy dzień życia Liam Payne? Może kiedy poznał Danielle? Nie to bez sensu. Przecież rozstali się kilka lat temu. To może... Dobra zaryzykuję. Wstukałam datę do urządzenia i czekałam z niecierpliwością. Nagle zapaliła się zielona lampka i brama zaczęła się otwierać.
            - Jak to zrobiłaś? - zapytał Mira oszołomionym głosem. Zaśmiałam się ponuro.
            - Miałam dobre przeczucie - mruknęłam.
            Nagle zadzwonił telefon Miry. Kto dzwoni o 4 nad ranem do kogokolwiek? Dziewczyna spojrzała na wyświetlacz, a jej rysy stężały.
            - Pewnie będziesz mnie chciała teraz zabić, ale muszę to odebrać - powiedziała skruszona. Wzięłam głęboki wdech.
            - Dobra Payne, teraz grzecznie pójdziemy do Twojego domu, a Ty pomożesz mi ruszyć ten Twój cholerny tyłek z miejsca.
            Mira puściła chłopaka zostawiając go mnie. Chwyciłam go dodatkowo w talii i powoli zaczęłam iść po podjeździe. Czułam jak na moim czole zbiera się pot pod wpływem wysiłku. Chłopak był cholernie ciężki. Zaszliśmy pod drzwi.
            - Gdzie masz klucze? - zapytałam dysząc ciężko.
            - W tylnej kieszeni - mruknął.
            Wyjęłam stamtąd pęk kluczy i wypróbowałam kilka dopóki nie natrafiłam na ten właściwy. Otworzyłam drzwi i weszliśmy do środka. Światło zapaliło się automatycznie rozświetlając luksusowe wnętrze. W życiu nie widziałam tyle bogactwa i przepychu na raz. Z moich ust wydostało się niekontrolowane westchnienie.
            - Dobra, gdzie jest sypialnia?
            - U góry - mruknął średnio zrozumiale chłopak.
            Podróż na pierwsze piętro można by było porównać do piekła. W końcu położyłam go na jego własnym łóżku i usiadłam na chwilę, żeby złapać oddech. Pot zebrał mi się na czole z wysiłku. O niczym innym nie marzyłam w tej chwili tak bardzo jak o położeniu się we własnym łóżku.
            - Dlaczego mnie nie lubisz? - zapytał nagle chłopak przerywając ciszę. Spojrzałam na niego zaskoczona.
            - Po czym tak wnioskujesz?
            - Patrzysz na mnie z obrzydzeniem - szepnął.
            Chwilę później zasnął zostawiając mnie samą z oszołomioną miną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

1 komentarz = 1 uśmiech :))