piątek, 25 października 2013

7. Noah



            Kate.
            Kate.
            Kate.
            Gwałtownie się wybudziłam i omal nie walnęłam głową o sufit samochodu. Moje oczy rozszerzyły się na widok zupełnie nieznanego mi miasta. Na ulicach nie było praktycznie nikogo. Spojrzałam do tyłu gdzie spała Mira, a potem na Liama. Miał sińce pod oczami i w tym akurat momencie ziewał.
            - Mówiłeś coś do mnie? - spytałam odgarniając rozczochrane włosy z twarzy. Odwrócił się na sekundę w moją stronę zanim jego oczy nie zwróciły się z powrotem na drogę.
            - Tak, próbowałem Cie obudzić, bo telefon wibrował Ci bez przerwy przez jakieś 10 minut - mruknął zaspanym głosem.
            - Aha - mruknęłam i wyciągnęłam telefon z kieszeni. Uch, świetnie - 8 nieodebranych połączeń. - Gdzie jesteśmy? I która jest tak właściwie godzina?
            - Na przedmieściach Glasgow, 5:57 - powiedział po spojrzeniu na nawigację.
            Cóż, to wyjaśniało dlaczego na ulicach wiało pustkami. Nie bardzo rozumiałam jak ktoś mieszkający taki kawał od Londynu może nam pomóc. To wydawało się nie mieć najmniejszego sensu, ale ufałam Mirze i wierzyłam, że ten ktoś, kimkolwiek by nie był, nam pomoże. Przejrzałam połączenia. Niemal wszystkie były od Veronici, tylko jedno było od Chara. Po co mieliby do mnie dzwonić o tej porze? Otworzyłam szerzej oczy, gdy przeczytałam wiadomość od Veronici. Przez chwilę bałam się, że ona wie. Otrząsnęłam się szybko i jej odpisałam.

Wsunęłam telefon do kieszeni dżinsów i odchliłam do tyłu głowę tłumiąc wyrzuty sumienia, że skłamałam. Z napisaniem do Chara miałam o wiele większy problem. Bo szczerze mówiąc miałam wielką ochotę zapytać go czy to on postrzelił Zacka. Dreszcz mnie przeszedł na samą myśl o tym. Robiłam wszystko, aby te myśli nie zaśmiecały mojej głowy zbyt intensywnie.
            - Jak rozumiem Glasgow to cel naszej podróży? - Spojrzałam z ukosa na profil Liama. Chłopak potarł brodę i zamrugał parę razy oczami jakby chciał się wybudzić.
            - Tak, za jakieś 20 minut będziemy na miejscu. Wolałbym jednak, żebyśmy najpierw gdzieś się zatrzymali, żeby się przespać. Nie wiem kim jest znajomy Miry i wolałbym być w pełni sił kiedy go spotkamy - powiedział skupiając ciemne tęczówki na drodze podczas skomplikowanego manewru.
            - I tak nie możemy do niego przyjść o 6 rano - westchnęłam.
            Przetarłam dłońmi powieki i zaczęłam przyglądać się mijanym widokom. Sklep. Kamienica. Sklep. Bar. Kamienica. Otoczenie było monotonne, a odróżnienie ulic niemal niemożliwe. Miałam nadzieję, że w samym Glasgow będzie ciekawiej. Muszę uważać o co się proszę. Zanim przeprowadziłam się do Londynu także skarżyłam się na rutynę. A teraz? Teraz jestem w Szkocji, z dwoma ledwo poznanymi osobami, w tym jedna jest członkiem nieistniejącego już zespołu, byłam świadkiem postrzelenia kogoś kogo znałam i jechałam na poszukiwania tego kogoś nie mając praktycznie żadnych informacji na temat kto to zrobił, dlaczego i gdzie do cholery jest Zack. Teraz moje życie trudno byłoby nazwać nudnym.
            - Działo się coś kiedy spałam? - spytałam. Nie miałam ochoty rozmawiać, ale nie chciałam, żeby Liam zasnął podczas jazdy.
            - Mira trochę opowiadała o tym kogo możemy się spodziewać - powiedział z niezbyt wesołą miną.
            - I?
            - Nie będzie to raczej miły typ. To były więzień - mruknął. Westchnęłam. Świetnie. Jakbyśmy mieli za mało problemów. Niech nas jeszcze zabije jakiś gangster.
            - A wiesz jak ma nam pomóc? - zapytałam wpadając w coraz gorszy nastrój. W dodatku zaczęłam odczuwać skutki jazdy całą noc w aucie. Moje plecy i kark sprawiały wrażenie połamanych. Przymknęłam powieki marząc o masażu.
            - Mira twierdzi, że ten koleś zna wszystkich i wszystko i znajdzie stóg siana w igle  - burknął nieprzytomnym głosem.
            - Co? - Zmarszczyłam brwi. Na pewno dobrze usłyszałam?
            - To jej słowa, ja je tylko powtarzam. - Wzruszył ramionami, ale w kącikach jego ust czaił się kpiący uśmieszek. Przewróciłam oczami.
            - Cholera! - usłyszeliśmy piskliwy głosik z tyłu. Odwróciłam się, szturchając Liama w ramię, gdy odwrócił wzrok z jezdni. Mira miała oszołomioną minę i pochyliła się do przodu umieszczając głowę pomiędzy siedzeniami. - Gdzie my jesteśmy?
            - Dojeżdżamy do Glasgow - powiedział Liam ziewając chyba 10 raz podczas ostatnich 5 minut.
            - Już?!
            - Jest 6 rano. - Wzruszyłam ramionami. Jechaliśmy całą noc, a dzięki nawigacji nie musieliśmy się gubić tylko spokojnie dojechaliśmy najkrótszą drogą.
            - Szybko to zleciało - mruknęła.
            - Chyba wam - westchnął Liam.
            - Może zatrzymajmy się już, zaraz nam tu zaśniesz - stwierdziłam. To, że go nie lubiłam nie znaczy, że chcę patrzeć jak się męczy. Miałam wrażenie, że wszystkie swoje siły wkłada w utrzymywanie oczu otwartych.
            - Dobra - powiedział nonszalancko, ale widziałam jak cieszy się z tej propozycji.
            Liam skręcił w jakąś boczną uliczkę, na której był spory, 3-gwiazdkowy hotel. Zaparkował i sekundę później wyszliśmy na zewnątrz. Z radością powitałam chłodne, świeże powietrze i możliwość rozprostowania nóg. Zakwaterowaliśmy się w dwupokojowym apartamencie. Liam poszedł natychmiast spać, a ja i Mira usiadłyśmy na dużym łóżku i włączyłyśmy cicho telewizor. Wszystko tylko, żeby zagłuszyć nasze mocno pesymistyczne myśli. Nikt nie mówił tego na głos, ale wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że mamy nikłe szanse na to, że odnajdziemy Zacka. A nawet jeśli go odnajdziemy, nie jest pewne czy będzie on żywy. Moje życie stało się pieprzoną ruletką. Każda z możliwości byłaby zła. A w dodatku nikt nie powiedział, że to w co się pakujemy będzie bezpieczne. W końcu mówimy tu o próbie zabójstwa! Mimowolnie zaczęłam myśleć o tym jak moje życie wyglądałoby, gdybym została w domu. Pewnie jak Veronica zamartwiałabym się teraz pierwszym dniem studiów, a nie morderstwem! Ale nie żałowałam decyzji. Jeśli mogłam w jakikolwiek sposób pomóc Mirze, było to tego warte.
            Kiedy zapadał zmierzch wróciliśmy z obiadu do hotelu. Byliśmy podejrzanie cisi. W końcu od tego co powie nam znajomy Miry zależało wszystko. Nie mieliśmy niczego co mogłoby nam pomóc w znalezieniu Zacka. Wpakowaliśmy się do terenówki Liama. Mira powiedziała, że Noah mieszka przy starych magazynach, co nie dość, że było podejrzane to w dodatku mocno przerażające o tej porze. Gdy dojechaliśmy na miejsce było już ciemno, a na niebie widniał księżyc w pełni. Poczułam dreszcz adrenaliny na widok kilku mężczyzn siedzących na skrzynkach przy jednym z magazynów. Wokół nich unosił się dym papierosowy. Byli w większości potężnie zbudowani, przy nich nawet Liam wyglądał jak chucherko. Ich ciała były pokryte głownie czarnymi tatuażami i piercingiem. Gdy usłyszeli, że nadjeżdżamy ich oczy zwróciły się w naszym kierunku. Podświadomie zaczęłam kalkulować swoje szanse na ucieczkę. Ich było ośmiu na oko, a ja mogłabym liczyć jedynie na siłe swoich nóg, gdyby zechcieli mi coś zrobić. Poczułam, że ktoś ściska moją dłoń. Po szorstkości poznałam, że należy do Liama. Ten dotyk dodał mi trochę odwagi, nie byłam sama.
            - Proszę, proszę... Kogo my tu mamy? - Czarnoskóry mężczyzna o kpiącym spojrzeniu zlustrował nas spojrzeniem. Prawie zawróciłam, ale Liam ścisnął mocniej moją dłoń starając się mnie uspokoić.
            - Ja Ted widzę dwie piękne kobiety i jakiegoś nieudacznika - powiedział mulat, którego ręce pokrywały tatuaże tak gęsto, że czarny tusz zlewał się z otoczeniem. Zaciągnął się papierosem i rzucił wyzywające spojrzenie chłopakowi obok mnie.
            - Witaj Noanhel - odezwała się Mira pewnym siebie głosem. Odrobinę się rozluźniłam. Przynajmniej ona zdawała się panować nad sytuacją.
            - Witaj Mirabelle.
            Głos należał do chłopaka, który miał na oko 25 lat. Mimo swojego wieku to on wydawał się wzbudzać respekt pozostałych i być głową tej dziwnej grupy. Na jego twarzy malował się kilkudniowy zarost, a jego rysy były zaskakująco przystojne. Miał urodę typowego bad boya, jednak było w nim coś co kazało mi myśleć, że jest kimś o wiele więcej niż tylko niegrzecznym chłopcem. Chłopak wstał z ociąganiem i odłożył butelkę piwa na swoje poprzednie siedzenie. Pewnym siebie krokiem pokonał kilka kroków, które nas dzieliły. I wtedy nagle na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, który nadał jego twarzy niemal chłopięcego wyrazu. Podszedł do Miry i zamknął ją w niedźwiedzim uścisku. Spojrzałam zaskoczona na Liama, który powiedział bezgłośnie 'co się dzieje?'. Wzruszyłam ramionami. Chciałabym wiedzieć.
            - Dawno Cie nie widziałem siostrzyczko - powiedział odsuwając się od niej.  'Siostrzyczko'?! Zdecydowanie za dużo nie rozumiałam w tym wszystkim.
            - Poznaj moich przyjaciół, Kate i James - odparła dziewczyna wskazując na nas dłonią. Spięłam się, gdy jego spojrzenie powędrowało na mnie.
            - Spokojnie. Ja nie gryzę. Gorzej z nimi. - Kiwnął głową w stronę pozostałych mężczyzn, a jeden z nich o burzy loków odgarniętych bandaną zawył jak wilk. Reszta parsknęła śmiechem. - Domyślam się, że jest jakiś konkretny cel waszej wizyty tutaj. Zapraszam do mnie, powiecie mi na spokojnie co was do mie sprowadza.
            Poszliśmy za nim do starego budynku. Gdy weszliśmy do środka szok wypełnił moje ciało. Spodziewałam się speluny, ale rzeczywistość znacznie odbiegała od moich wyobrażeń. Wnętrze było...normalne. Nic szczególnego, po prostu zwykłe mieszkanie. Zdecydowanie nie tego oczekiwałam. Usiedliśmy przy stole. Miałam tego pecha, że na przeciwko mnie usadowił się właściciel tego miejsca.
            - Dobra... Więc jak mogę wam pomóc?

2 komentarze:

  1. Ojej nieźle ;D
    Jestem ciekawa co dalej ;>
    Pozdrawiam Bella♥

    zapraszam na:
    http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. No co mam napisać? Poza tym, że zauroczyłam sie tym rozdzialem to chyba nic albo wiem dlaczego nikt do uja nie komentuje? No ludzie taki talent takie opowiadanie ogar hahhhahaha pozdrawiam cieplutko xoxo

    OdpowiedzUsuń

1 komentarz = 1 uśmiech :))