poniedziałek, 25 listopada 2013

12. Sometimes, you just have to pretend that you're fearless



            Mimo że było już dawno po północy, żadne z nas nie poszło spać. W powietrzu wyczuwalne było napięcie, które doprowadzało nas wszystkich do szału. Prawdopodobnie najbardziej Liama. On był taki opiekuńczy... Po sposobie w jaki patrzył na Bonesa i innych nietrudno było wywnioskować, że brzydzi się przemocą. A teraz został praktycznie zmuszony do tego wszystkiego. A i tak najważniejszym dla niego było, żeby chronić mnie i Mirę. Postąpiłam okropnie wciągając go w to wszystko. Wtedy kierowałam się swoim egoizmem, nie chciałam być sama i potrzebowałam czyjejś pomocy. Żałowałam tym bardziej, że Liam z każdym dniem się zmieniał. Miałam nadzieję, że taki jak w noc kiedy go poznałam nie będzie już nigdy. Bones zamknął się w pokoju, do którego wstępu nie miał nikt z nas. Chodziłam po mieszkaniu bez wyraźnego celu. Mira siedziała na wytartej kanapie w salonie i co jakiś czas prosiła, żebym przestała się bez przerwy kręcić po domu. W końcu przestała widząc, że gdy siadam jest jeszcze gorzej, bo zaczynam wybijać stopami nerwowy rytm będący jeszcze bardziej irytujący. Zwiedziłam wszystkie zakątki tego miejsca. Wszystkie oprócz zamkniętego pokoju, w którym był Bones. Wróciłam do jego sypialni i usiadłam na ziemi. Zaczęłam przeglądać jego płyty dziwiąc się trochę nad jego gustem. Kto by pomyślał, że ktoś tak brutalny może być fanem klasyki lat '80 i '90? Spodziewałam się raczej ogłuszającego metalu. Coraz więcej zagadek dotyczących tego chłopaka. Inaczej wyobrażałam sobie osoby należące do gangu. Tymczasem Noah był w gruncie rzeczy nawet miły, Malik zabawny i nie do końca groźny, a Bones... Jego nie potrafiłam jeszcze zaszufladkować. Czułam, że coś ukrywa. Cóż, póki był z nami nie potrzebowałam wiedzieć o nim nic więcej. Odkąd zobaczyłam tamtych martwych mężczyzn czułam, że coś się we mnie zmieniło. Nie czułam się już tą samą Kate co kiedyś. Usłyszałam krótki dźwięk sygnalizujący nową wiadomość, który przerwał moje rozmyślania.


            Wzięłam głęboki wdech i przygotowałam się psychicznie na to co mnie czeka. Nie. Cofam to. Na ukrycie przed osobami, które się kocha czegoś takiego, nie da się przygotować. Odpisałam i już po chwili w pokoju rozbrzmiał dzwonek mojego telefonu. Z sekundowym opóźnieniem dotarło do mnie jaką piosenkę miałam na niego ustawioną. 'Story of my life'. Dobrze, że nie ma tu Liama, bo to byłoby więcej niż krępujące.
            - Kate? Kochanie w końcu się odezwałaś! Wydzwaniamy do Ciebie od tak dawna, aż w końcu wysłałam Ci wiadomość co w końcu poskutkowało! Dlaczego się z nami nie kontaktujesz? - usłyszałam jej nerwowy głos. Westchnęłam czując jak poczucie winy niszczy mnie od środka.
            - Miałam jakieś problemy z telefonem. - Wyłączyłam go. - Dopiero co odebrałam go z naprawy.
            - Och... Rozumiem. Ale teraz już działa bez problemów? Martwimy się o Ciebie.
            - Tak. Wszystko jest w porządku. Poznałam wspaniałych ludzi, którzy...
            Do pokoju wszedł Bones wytrącając mnie z równowagi tym, że znowu był bez koszulki. Spojrzał na mnie z kpiącym uśmieszkiem po czym rozszerzył oczy na widok telefonu w mojej dłoni. Pokonał szybko dzielącą nas odległość i wyrwał mi komórkę z ręki.
            - Oddzwoni - warknął.
            Spojrzałam na niego zszokowana nie wiedząc co mu odbiło. Jego nozdrza się rozszerzyły od gwałtowności branych wdechów i wydechów. Wyjął kartę ze środka i złamał ją sprawnym ruchem.
            - Co to kurwa miało znaczyć?! - krzyknęłam podnosząc się gwałtownie do pionu. Bones przymknął powieki jakby chciał się uspokoić. Zaczął mówić nie otwierając oczu.
            - Kate, chce Ci uświadomić, że nie tylko my możemy namierzyć czyjś telefon. Oni też mogą. A skoro Cie sprawdzili to zapewniam Cie, że jesteś teraz na ich celowniku. Szczególnie jeśli dowiedzieli się już, co stało się w jednej z ich przybocznych siedzib - odparł, a każde kolejne słowo wywoływało coraz intensywniejszą gęsią skórkę na moim ciele. Otworzyłam szeroko oczy patrząc na jego potężną sylwetkę z dołu.
            - Myślisz, że...
            - Nie mogę być pewny, ale możliwość wystarczy. Świetnie, pewnie zdemolują mi mieszkanie! - burknął przeczesując dłonią swoje loki do góry. - Musimy się stąd wynieść. Poinformuj resztę. W drodze do... gdziekolwiek pojedziemy powiem wam to co wiem. Albo raczej to co mogę wam powiedzieć.
            Informację o tym, że znowu gdzieś jedziemy przyjęłam spokojnie. Zdążyłam przyzwyczaić się do tego, że nie zostajemy nigdzie dłużej niż 3 dni. Gorszy był sam fakt, że uciekanie i ściganie innych powoli stawało się dla mnie rutyną.
            - Przepraszam...nie wiedziałam - mruknęłam zawstydzona, że ściągnęłam na nas kłopoty. Bones uśmiechnął się lekko i podniósł palcem moją brodę do góry.
            - Żałuję tylko, że nie zdążyliśmy wypróbować łóżka, Kate - odparł.
            Specjalnie zniżył swój głos do etapu kiedy jego chrypka osiągała prawdopodobnie najbardziej seksowny poziom. Odepchnęłam go od siebie z irytacją i wyszłam z pokoju słysząc za sobą jego śmiech. Kretyn.
            - Mira! Liam!
            - W kuchni! - zawołał Liam.
            Podążyłam za jego głosem i znalazłam się w małym przytulnym pomieszczeniu. Mówiłam już, że Bones jest skomplikowany? Pokój był urządzony zupełnie inaczej niż reszta. Nad blatem z ciemnego drewna wisiały małe półki zapełnione przyprawami, których rozpoznanie zajęłoby mi chyba wieczność. W rogu stał pleciony kosz pełen owoców, które wyglądały zaskakująco świeżo. Kiedy zdążył pójść do sklepu? Przecież nigdzie nie wychodził... Zmarszczyłam brwi, ale postanowiłam się nad tym nie głowić. Zapytam go później. Usiadłam na blacie, w duchu przeklinając Bonesa za to, że były takie wysokie. Niedługo naprawdę popadnę w depresję przez swój wzrost. Przy nim i Liamie czułam się jak jakiś pieprzony krasnal ogrodowy. Liam i Mira patrzyli na mnie wyczekująco. Trochę zirytowało mnie to, że stali tak blisko siebie. Boże o czym ja myślę?! Brak snu daje mi się naprawde porządnie we znaki. Wyglądali jakby przed chwilą przeprowadzili jakąś ważną rozmowę. Jeszcze bardziej mnie to wkurzyło. To pewne, że coś przede mną ukrywają.
            - Mamy problem - zaczęłam. Mira przewróciła oczami.
            - No co Ty? Fajnie, że zauważyłaś - zakpiła. Spojrzałam na nią zmrużonymi oczami.
            - Rozumiem, że cierpisz, ale nie musisz się wyżywać na mnie. Jakbyś nie zauważyła to jestem tutaj dla Ciebie, robiąc mnóstwo rzeczy wbrew sobie, żeby odnaleźć Twojego głupiego chłopaka! Więc doceń to - burknęłam wkurzona.
            - Robisz to, bo jesteś mu to winna - mruknęła. Spojrzałam na nią zaskoczona.
            - Po części masz rację. Ale gdyby to był jedyny powód to już dawno by mnie tu nie było. Więc nie prowokuj mnie, bo i tak nie odejdę - powiedziałam stanowczo. W jej zielonych oczach pojawił się dziwny błysk. Zaskoczyło ją to, że się zorientowałam.
            - Skąd...
            - Nie jesteś z natury wredna Mira. Nie jesteś też zbyt dobrą aktorką - stwierdziłam machając nogami w powietrzu.
            - Próbowałam. - Wzruszyła ramionami uśmiechając się przy tym smutno.
            - Wiem, że chciałaś sprawić, żeby odeszła. Ale ja też w tym teraz siedzę. Może jeszcze bardziej niż wy... - urwałam. - Musimy się zbierać. Bardzo możliwe, że teraz po nas jadą.
            - Dlaczego? - Liam zmarszczył brwi.
            - Nie pomyślałam o tym, że namierzanie kogoś działa w obie strony i nas też mogą namierzyć. Rozmawiałam z mamą, a Bones twierdzi, że skoro oni wiedzą kim jestem to na pewno mnie teraz obserwują. - Ostatnie słowa wypowiedziałam z zaciśniętym głosem. Liam otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć. - Przepraszam, przyciągam kłopoty jak pieprzony magnes.
            - To nie Twoja wina. Bones mógłby nas o tym poinformować - stwierdził Liam. Jego głos jak zawsze nabrał pewnej szorstkości przy jego imieniu.
            - Tak czy siak musimy się stąd wynosić - odparłam z krótką przerwą na ziewnięcie.
            Byłam naprawdę zmęczona. Dopiero co przylecieliśmy do Irlandii, włamaliśmy się do kamienicy, ja zemdlałam jak ostatnia sierota i już musimy wyjeżdżać. Ciekawa byłam gdzie tym razem. Jak na razie zaliczyliśmy Londyn, Glasgow i Belfast. Coś czułam, że nasz następny cel również będzie stolicą.

***

            Spakowaliśmy już wszystko do samochodu Bonesa, tym razem było to kompletnie niewyróżniające się z tłumu granatowe auto. Gdy go o to zapytałam powiedział, że trudniej kogoś znaleźć, gdy wygląda się jak zwykli śmiertelnicy. Czyżbyśmy awansowali na niezwykłych? Bo co? Bo jesteśmy popaprani i szukamy kogoś kto może być martwy zostawiając po sobie trupy? Cholera. To nie zabrzmiało dobrze. Ponury śmiech wyrwał się z mojej piersi. Co z tego skoro to była prawda? Wsiedliśmy do środka i odjechaliśmy. Nie potrafiłam zmrużyć oka mimo tego, że moje zmęczenie osiągało już poziom kiedy nie miałam siły poprawić pasu, który odpiął się, zapewne dlatego że źle go zapięłam. Liam siedzący ze mną z tyłu zrobił to za mnie pochylając się nade mną. Był tak blisko, że jego zapach całkowicie mnie otoczył. Nie widziałam jego twarzy do czasu, kiedy księżyc wyłonił się zza chmur i oświetlił jego przystojne rysy. Nawet teraz był przystojny. Nasze spojrzenia spotkały się na krótką chwilę. Nagle w środku rozbrzmiał telefon Bonesa. Chłopak odebrał nie odwracając wzroku od drogi.
            - Bones - powiedział z irytacją.
            - Hipokryta - mruknęłam pod nosem. Ten rzucił mi rozbawione spojrzenie w lusterku. Po chwili na jego twarzy wymalował się strach i panika.
            - Co?! Uciekaj stamtąd! Jak to nie możesz?! Już jadę! Boże wytrzymaj do tego czasu błagam... - urwał kiedy wszyscy usłyszeliśmy dźwięk informujący o tym, że rozmówca zakończył połączenie. - Kurwa!
            Bones zawrócił gwałtownie na środku drogi wywołując ogólną panikę wśród nas. Opony samochodu zaprotestowały głośnym piskiem przy tym manewrze, a nas wcisnęło w siedzenia, gdy prędkość samochodu zwiększała się gwałtownie. Cóż, może i z zewnątrz ten samochód wyglądał zwyczajnie, ale ktoś na pewno grzebał w jego środku.
            - Bones co się dzieję?! - krzyknął Liam.
            - Wracamy - warknął przyspieszając jeszcze bardziej.
            - Dlaczego?! - spytała przestraszona Mira.
            - Nie zadawajcie mi teraz głupich pytań! - ryknął, a w aucie momentalnie zapanowała cisza.
            Dojechaliśmy na miejsce w ciągu 10 minut. Podniosłam się gwałtownie, gdy zobaczyłam jak z okien mieszkania Bonesa wydobywa się dym. Nikt nie wezwał straży, bo okolica była równie opuszczona jak ta, w której byliśmy zaledwie kilka godzin wcześniej. Bones zatrzymał się i wybiegł z samochodu tak szybko, że żadne z nas nie zdążyło zorientować się co się dzieje. Chłopak wbiegł do środka kamienicy.
            - O Boże... - wyrwało mi się.
            - Myślicie, że ktoś tam jest? Ktoś...ważny dla niego? - spytała Mira słabym głosem.
            Nagle dotarło do mnie, że Liam też wysiada z samochodu. Chwyciłam go za rękę chcąc go powstrzymać.
            - Liam!
            - Idę tam! Nie obchodzi mnie kto tam jest, ważne że może stracić życie! - krzyknął i wyrwał mi się. Wysiadłam razem z nim i pobiegłam chcąc go dogonić.
            - O nie, Ty zostajesz! - Złapał mnie za nadgarstki ze stanowczym wyrazem twarzy.
            - Nie! Idę z Tobą!
            - Nie ma mowy! Nie pozwalam Ci! - krzyknął ściskając mocniej moje nadgarstki.
            Cichy jęk wydobył się z moich ust przez ból, który mi sprawił. Chłopak spojrzał zszokowany na swoje ręce i puścił mnie gwałtownie. Korzystając z okazji wyminęłam go i wbiegłam do budynku. W środku było mnóstwo dymu, który wydobywał się zza otwartych drzwi do mieszkania Bonesa. Gdy przekroczyłam prób poczułam przerażenie widząc jak wszystko płonie. W pierwszym odruchu chciałam się wycofać, ale paniczny krzyk Bonesa mnie powstrzymał. Wrzeszczał tak bardzo zrozpaczonym głosem, że w jednej chwili podjęłam decyzję, żeby wejść do środka. Omijałam płonące meble i dusiłam się szarą, duszącą mgłą. W końcu go zobaczyłam wyważającego jakieś drzwi.
            - Bones!
            Spojrzał na mnie zaskoczony. Podbiegłam do niego kaszląc okropnie, ale nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby się teraz wycofać.
            - Pomóż mi ją znaleźć - krzyknął spanikowany.
            - Kogo?!
            Nie odpowiedział jednak, bo w tym momencie usłyszeliśmy czyjś płacz i krzyki. Pobiegłam w ich kierunku zanim Bones zareagował. Chwyciłam klamkę i krzyknęłam z bólu. Była okropnie gorąca i poparzyła moją prawą dłoń. Odskoczyłam, gdy chłopak sprawnym ruchem naparł barkiem na drzwi. Naszym oczom ukazała się płonąca sypialnia. Bones od razu pobiegł do wysokiej szafy, której ogień nie zdążył jeszcze zająć i otworzył ją z trzaskiem. W środku siedziała skulona dziewczyna. Chłopak wziął ją na ręcę i gdy obrócił się do mnie, na jego twarzy zobaczyłam taką troskę, że przez chwilę nie mogłam uwierzyć, że to ta sama osoba. Szybko otrzeźwiałam i odsunęłam się, żeby mógł przejść. W ostatniej chwili pociągnęłam go, gdy zamachnął się wychodząc tak bardzo, że dziewczyna w jego ramionach uderzyłaby głową w ścianę. Kaszląc przeszliśmy do wyjścia. Do środka wchodził właśnie Liam, który odetchnął z ulgą na nasz widok. Podbiegł do mnie ignorując całkowicie to, że wokół było mnóstwo palących się rzeczy. Pojawił się przy mnie w momencie kiedy poczułam słabość w nogach. Podtrzymał mnie szybko i z jego pomocą wyszliśmy z mieszkania. Na schodach wziął mnie na ręce, a ja wtuliłam twarz w jego koszulkę kaszląc od dymu, który zdążył wtargnąć w moje płuca. To uczucie było tak okropne, że nie potrafiłabym go porównać do żadnego innego. Gdy znaleźliśmy się w końcu na zewnątrz spróbowałam odetchnąć, ale sprawiało mi to okropny ból. Czułam, że odpływam drugi raz tej nocy. Do moich uszu dotarł fragment rozmowy zanim całkowicie straciłam kontakt ze światem zewnętrznym.
            - Przepraszam - załkał ktoś.
            - To ja przepraszam...

_________________________________________________________________

Na początek...hiufygirgryhdigtdyiyr dziękuje za komentarze pod ostatnim rozdziałem! Nie spodziewałam się takiej reakcji z Waszej strony! Dajecie mi prawdziwą motywację! Tym razem udało mi się trochę bardziej rozpisać, więc mam nadzieję, że docenicie moje wysiłki ;) Jeśli ktoś z Was chce być informowany na tt o nowych rozdziałach, piszcie w komentarzach ;)

poniedziałek, 18 listopada 2013

11. Through The Dark

                To co czułam najprościej można by określić jako panikę. Kolana mi drżały, a dłoń trzymająca broń zrobiła się wilgotna. Przełknęłam ślinę. Do mojego mózgu nie dochodziły takie informacje jak to, że mamy przewagę. Było nas trzech z bronią + Bones na górze przeciwko dwóm nieuzbrojonym typom. Teoretycznie nie powinnam się tak zachowywać. A jednak. Co sprawiło, że moje ciało powoli przestawało odpowiadać na sygnały wysyłane przez mózg? Proste. Patrzyłam w oczy mordercy. To on postrzelił Zacka. A liczba ofiar ciągnąca się za nim mogła być znacznie dłuższa. I pewnie była. 
            - Chyba nie dziwi cie fakt, że z łatwością dowiedzieliśmy się kim jesteś - zaśmiał się nieprzyjaźnie, a na moim karku pojawiła się gęsia skórka. - Dla takich jak my to pestka skarbie. 
            Rzucił mi wyzywające spojrzenie. Zacisnęłam zęby i przelałam w swoje oczy całą złość, strach i zagubienie, które czułam. Otoczenie było przesiąknięte napięciem, a w powietrzu unosił się odór alkoholu i papierosów. Czas się zatrzymał, a jedyne na czym potrafiłam się skupić to zimne błękitne tęczówki, tak jasne, że wydawały się być ze szkła.
          - Gdybyś się nie wtrącała byłabyś teraz w swoim domu i oglądała jakiś głupi program w telewizji. - Uśmiechnął się krzywo na myśl. - A tak? Popatrz co zrobiłaś ze swoim życiem biegnąc za swoim chłopakiem! 
            Zaśmiał się gardłowo, a ja otworzyłam szerzej oczy. Chłopakiem? Myślał, że byłam dziewczyną Zacka? Niespodziewanie z mojej piersi wydobył się ponury śmiech, który wprawił mężczyzn w osłupienie. Kątem oka widziałam, że po czole Liama spływa kropla potu, a Mira patrzy na mnie nerwowo. 
           - Jesteście chyba trochę niedoinformowani - prychnęłam. 
            - Za to o Twoim małym słodkim braciszku wiemy doskonale. Ciekawe co było, gdyby tak sobie...zniknął - powiedział niebieskooki. 
            Zamarłam. Bezmyślnie strzeliłam w kierunku ich stóp chcąc ich nastraszyć. Stopień pod nim rozpadł się na kawałki, a towarzyszący temu dźwięk sprawił, że się wzdrygnęłam. Byłam wściekła. Gniew rozlał się po moim ciele jak trucizna tylko, że zamiast mnie osłabiając dodał mi siły i odwagi. I złości. Nikt nie będzie groził mojej rodzinie. 
            - Spróbujcie go chociaż tknąć - warknęłam przez zaciśnięte zęby. 
W tym samym momencie zobaczyłam Bonesa schodzącego po schodach z plecakiem, którego byłam pewna, że wcześniej nie miał. Zszedł bezgłośnie i ruszył do otwartego mieszkania. Tuż przed wejściem spojrzał zdziwiony, że to właśnie ja stoję najpewniej mierząc bez emocji we wrogów. Uniósł brew i powiedział bezgłośnie 'graj na czas'. Da się zrobić .
- Myślisz, że jesteście pare kroków przed nami co? Nawet nie wiecie jak bardzo się mylicie - skłamałam gładko. - Wasze informacje są nic nie warte jak widzicie. Za to nasze są znacznie ciekawsze. 
- Co wiecie? - zapytał ten drugi. Chciało mi się śmiać na widok niemal pół metra wyższego ode mnie blondyna, który jawnie okazywał to, że się mnie bał.
         - Co Ty kurwa robisz Kate - szepnął Liam.
         - Zaufaj mi - odpowiedziałam podobnie cicho.
         - Więcej niż sądzicie - włączyła się Mira. Miałam ochotę odetchnąć z ulgą. Nie byłam w tym sama. Moje opanowanie było wywołane adrenaliną, a ta nie była wiarygodnym sojusznikiem.
           - Konkrety - warknął niebieskooki.
          - Wiemy co robicie - odparł Liam. - I wiemy kto jest waszym przywódcą.
          - Skąd wiecie o Harrisonie?! - spytał zaalarmowany blondyn.
         - Idioto! Właśnie sam im zdradziłeś kto nim jest!
        - A skoro już to wiemy... - rozbrzmiał za nimi głos Bonesa.
        Wyszedł z mieszkania z bronią, przy której nasze pistolety wyglądały wręcz śmiesznie. Zaschło mi w ustach na ten widok. Chłopak kiwnął głową, żebyśmy wrócili do piwnicy, a potem spojrzał z krzywym uśmieszkiem na dwóch mężczyzn na sypiących się schodach. Wycofaliśmy się ostrożnie z powrotem do piwnicy. Mira i Liam zbiegli od razu po schodach na dół i podbiegli do okna, ale ja zostałam przy zamkniętych drzwiach i nasłuchiwałam.
       - Nie będziecie dłużej potrzebni - powiedział chłopak głębokim, niskim głosem. - A teraz danie główne. Faszerowane ołowiem skurwiele. - Rozbrzmiało kilka strzałów, które wstrząsnęły otoczeniem, a huk sprawił, że przyłożyłam dłonie do uszu. - To za grożenie Kate.
       Bones otworzył drzwi i uniósł brew na mój widok. Mój wzrok powędrował za niego gdzie na posadzce leżały dwa bezwładne ciała obryzgane własną krwią. Poczułam mdłości. Mój wzrok błądził po ich martwych sylwetkach. Poczułam w ustach smak kwasu. Wszystko zaczęło robić się zamglone i kręcić się wokół mnie. Zaczęłam się wycofywać. Było mi słabo i czułam, że ciało zaraz odmówi mi posłuszeństwa. Odpływałam.
      - Kate? Wszystko w porządku? - spytał Bones przyglądając mi się badawczo. Cofnęłam się jeszcze kawałek do momentu kiedy moje stopy straciły punkt podparcia. Poleciałam do tyłu. - Kate!!!

***

            Czułam jakby każda, nawet najmniejsza kość w moim ciele była złamana. Otaczała mnie ciemność, a wszystko wokół zdawało się napierać na mnie. Mrok zaczął mnie przytłaczać i popychać ku powierzchni. Nie pozwalał mi zostać. Kazał się obudzić nie słuchając moich próśb o jeszcze chwilę w jego szorstkich ramionach. Otworzyłam powieki krzywiąc się, gdy do moich oczu doszła drażniąco duża ilość światła. Próbowałam się podnieść, ale czyjaś dłoń na moim ramieniu mi to uniemożliwiła. Spojrzałam nieprzytomnie w bok i spotkałam brązowe tęczówki Liama.
            - Ostrożnie Kate. Jak się czujesz? - spytał ze szczerą troską w głosie. Zmarszczyłam czoło nieprzyzwyczajona do takich uczuć z jego strony.
            - Jakby ktoś po mnie przejechał ciężarówką i zrobił to jeszcze raz na wstecznym. Dziękuję - mruknęłam sięgając dłońmi do swojej twarzy i odgarniając włosy z czoła. Liam uśmiechnął się smutno.
            - Byłaś bardzo odważna.
            - Do momentu kiedy grzmotnęłam na tyłek - prychnęłam.
            Spróbowałam się jeszcze raz podnieść, tym razem chłopak mnie nie powstrzymał. Zorientowałam się, że leżę w czyimś łóżku przykryta kołdrą w czarnej jak smoła pościeli. Rozejrzałam się dookoła. Ściany były z gołej cegły, a samo pomieszczenie zagracone piętrzącymi się do góry płytami i leżącymi dosłownie wszędzie ubraniami.
            - Gdzie jesteśmy?
            - W jednym z mieszkań Bonesa - powiedział krzywiąc się przy jego imieniu. Zauważyłam, że Liam tak naprawdę mało kogo lubił. Oprócz butelki piwa, którą darzył wyjątkową miłością. Ugh, muszę przystopować z sarkazmem.
            - Czyli, że to jego łóżko tak? Ble. Nawet nie chcę wiedzieć ile panienek tu przyprowadził.
            Z obrzydzeniem spojrzałam na pościel, którą byłam owinięta. Do pokoju wszedł Bones...w samym ręczniku. Odwróciłam wzrok. Zdążyłam jednak zobaczyć kropelki wody spływające po jego umięśnionej i wytatuowanej klatce piersiowej. Zarumieniłam się mimowolnie.
            - Nie martw się piękna, jestem abstynentem. Jesteś pierwszą dziewczyną w tym akurat łóżku -  stwierdził podchodząc do niskiej szafki z ciemnego drewna. Uniosłam brew. Jakoś nie bardzo chciało mi się w to wierzyć. Liam patrzył na niego z podobnym niedowierzaniem. Bones jakby wyczuł, że się na niego gapimy. - Co?
            - Jakoś trudno mi w to uwierzyć - mruknął Liam. Pokiwałam głową zgadzając się z chłopakiem. Bones uśmiechnął się krzywo powodując, że w jego policzku pojawił się dołeczek, który dziwnie do niego pasował.
            - Wiesz Kate, jak chcesz to możesz być pierwsza. - Poruszył brwiami. Przewróciłam oczami i rzuciłam w niego poduszką, którą bez problemu złapał w locie. Posłał mi swój firmowy uśmieszek i wrócił do grzebania w szufladach.
            Liam podał mi kubek jeszcze ciepłej herbaty, którą z wdzięcznością od niego wzięłam. Upiłam łyk i skupiłam się na gorzkim smaku celowo unikając myślenia o tym co sprawiło, że zemdlałam wtedy w piwnicy. Zacisnęłam oczy koncentrując się na napoju odganiając obrazy krwi ze swojej głowy. Czy podziałało? Sądząc po tym, że zrobił mi się niedobrze, zdecydowanie nie. Odłożyłam kubek na ziemię i wysunęłam się z pościeli. O niczym innym nie marzyłam tak bardzo jak o gorącym prysznicu, który zmyłby to wszystko ze mnie. Czułam się brudna. Tak jakby strzał, który oddałam ciążył mi na sumieniu mimo, że nikogo nim nie skrzywdziłam. Wystarczył sam fakt, że użyłam tej broni i gdyby... Prawdopodobnie, gdyby Ci dwaj mężczyźni mi zagrozili to strzeliłabym do nich. Martwi mężczyźni. To słowo zdawało się boleśnie kłuć moją głowę, nie dając o sobie zapomnieć.
            - Gdzie łazienka? Potrzebują prysznica.
            - Ostatnie drzwi na lewo. Szkoda, że sam z tym nie poczekałem. Przyłączyłbym się. - Bones błysnął zębami, a ja wzniosłam oczy do nieba. Jasne. Abstynent. Ciche prychnięcie wydobyło się z mich ust.
            - A... Bones? Co było w tym plecaku, który zabrałeś? - zapytał uważnie mu się przypatrując. Wzruszył ramionami.
            - Zabawki.
             - Co? - Zmarszczyłam brwi.
            - No wiesz. Bum.
            Zaśmiał się jakby powiedział coś zabawnego. Kurwa. Czy on miał na myśli jakieś bomby? Wyszłam z pokoju jakby gonił mnie sam diabeł. Załamię się psychicznie jak przeżyję jeszcze jeden taki dzień pełen stresu, niebezpieczeństwa i śmierci. Przeszłam cały korytarz mijając pięcioro drzwi. Czułam, że któreś z nich kryją coś czego nie chciałabym zobaczyć. Nacisnęłam na klamkę ostatnich drzwi po lewej jak pokierował mnie Bones kiedy poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Pisnęłam i odwróciłam się gwałtownie. Złapałam się za serce i spojrzałam do góry na wysokiego chłopaka o pięknych oczach ukrytych za gęstymi włosami.
            - Chcesz, żebym dostała zawału?! - warknęłam wkurzona. Naprawdę myślałam, że to ktoś obcy.
            - Przepraszam. Po prostu... Nie musisz udawać Kate, że to wszystko Cie nie rusza. A przynajmniej nie przy mnie i Mirze. Przejdziemy przez ten mrok razem - powiedział cicho. W moich oczach zebrały się łzy.
            - Nie dam rady... - wydukałam.
            Chłopak przyciągnął mnie do siebie i otoczył swoimi szerokim ramionami. Z wdzięcznością wtuliłam się w jego ciepłe, pachnące wodą kolońską ciało. Schowałam twarz w jego czarnej koszulce ściśle przylegającej do jego ciała jak druga skóra. Nawet nie próbowałam powstrzymać łez. Liam  pocałował mnie w czubek głowy i wtulił twarz w moje włosy. Westchnęłam urzeczona tymi czułymi gestami pomagającymi mi uwierzyć, że wszystko będzie dobrze. Jednak łzy płynęły dalej. Czułam jakby cząstka mnie umarła. Ta niewinna i naiwna cząstka starej Kate, która beztrosko i śmiało patrzyła światu w oczy oczekując, że ono zawsze postąpi wobec niej uczciwie. Jak głupia byłam.

_______________________________________________________________

Jak Wam się podoba 11 rozdział? Przyznam, że napisałam go bardzo szybko i jestem nawet zadowolona z efektów, więc mam nadzieję, że się Wam spodoba ;) Na pewno zwróciłyście uwagę na tytuł rozdziału, nie mogłam się powstrzymać ;D Kocham MM! Osobiście chyba najbardziej przypadły mi do gustu 'Alive' i 'You and I', a Wam? Tak wgl to dziękuję za nowych obserwatorów, bardzo mnie cieszycie swoją obecnością. Pa miśki, do następnego :**

poniedziałek, 11 listopada 2013

10. Bones


            Dlaczego to zawsze ja musze się zgubić? Trzeba mieć naprawdę talent, żeby iść tuż przy kimś, a sekundę później nie mieć pojęcia gdzie się jest i gdzie się podziały jedyne znane osoby w tym tłumie turystów, biznesmenów i innych ludzi, których przyczyna obecności na lotnisku była mi nieznana. Jakiś wysoki mężczyzna wrąbał we mnie ramieniem aż się zachwiałam. Gdyby nie jakaś biedna kobieta za mną, poleciałabym do tyłu, a tak tylko omal jej nie zabiłam. Cóż, nigdy nie mówiłam, że z moją koordynacją jest w 100 % okej... Coraz bardziej nerwowa zaczęłam kierować się do wyjścia licząc na to, że prędzej czy później Liam i Mira się tam pojawią. Wspięłam się na wysoki murek przed olbrzymim budynkiem lotniska w Belfast. Usiadłam na nim i machając nogami w powietrzu wypatrywałam swoich... Przyjaciół? Czy mogłabym ich już tak nazwać? Co do Miry byłam skłonna, ale Liam... Wciąż nie byłam przyzwyczajona do przebywania w jego towarzystwie. Co prawda nasza znajomość od wczoraj szła w zdecydowanie dobrym kierunku, bo przestałam rzucać mu mało przyjazne spojrzenia i traktowaliśmy się normalnie, ale... Odkąd wczoraj pierwszy raz spojrzałam bez żadnych przeszkód w jego oczy miałam przy nim mętlik w głowie. Jeszcze niedawno to oczy Chara przyprawiały mnie o takie uczucia. Chociaż musiałam przyznać, że gdyby tu teraz był pewnie dalej tak by na mnie działał.
             - Kate! Tutaj jesteś! - usłyszałam głos Miry.
            Spojrzałam w kierunku, z którego pochodził i zobaczyłam dziewczynę i Liama biegnących w moim kierunku. Chciałam zeskoczyć z murku, ale nagle ziemia wydała mi się strasznie daleko od moich stóp... Zagadką będzie dla mnie jak ja tu w ogóle weszłam.
            - Jak Ty tu weszłaś? - spytał Liam patrząc lekko do góry. Siedząc na tym cholernym murku byłam zaledwie odrobinę od niego wyższa. Niedługo naprawdę zacznę mieć kompleksy z powodu swojego wzrostu.
            - Nie mam pieprzonego pojęcia - burknęłam. - Pomożecie?
            Liam sięgnął rękami do mojej talii i uniósł mnie nad ziemię jakbym nic nie ważyła. Chwilę tak trzymał mnie na poziomie swojej twarzy, ale zaczęłam histerycznie wymachiwać nogami, więc opuścił mnie na ziemię z niemałym trudem powstrzymując się od śmiechu. Próbowałam zachować resztki godności, ale wtedy Mira wybuchła śmiechem niszcząc wszelkie nadzieje na spokój.
            - O Boże, żebyś widziała swoją minę! - zaśmiała się dziewczyna. Liam nie wytrzymał i dołączył do niej po sekundzie.
            - Jasne śmiejcie się ze mnie - prychnęłam.
            - Nie obrażaj się karzełku - poprosił słodko Liam. Szturchnęłam go w klatkę piersiową, ale ten nawet nie drgnął.
            - Kretyni.
            Zostawiłam ich tam zwijających się ze śmiechu i poszłam na postój taksówek kiedy tuż przy mnie zahamował czarny samochód o bardzo niskim podwoziu. Kierowca uchylił okno, więc odruchowo spojrzałam do wnętrza samochodu. W środku siedział młody chłopak z burzą loków, którego skądś kojarzyłam. No jasne. To ten debil, który wył, gdy byliśmy u Noanhela. Jak to możliwe, że znalazł się tu przed nami?
            - Wsiadaj mała - powiedział niskim, ochrypłym głosem. Ten głos podziałał na mnie bardziej niż byłam w stanie przyznać.
            - Nie. I nie jestem mała! - wydarłam się nie.
            Kompletnie nie obchodziło mnie to czy zrobię scenę. Obróciłam się i zobaczyłam jak w moją stronę idzie mocno zaniepokojony Liam, a za nim próbująca nadążyć za jego szybkim krokiem Mira.
            - Jak tam chcesz. Noah wysłał mnie tu wcześniej, żeby wam służyć za szofera. Doceńcie to - odparł nonszalancko.
            - Odwal się od niej! - warknął Liam.
            - Słuchaj rycerzu, albo ze mną jedziecie albo tłuczcie się taksówkami. Mi to wisi - stwierdził wzruszając ramionami. - Hej Mirabelka.
            - Tylko nie Mirabelka Bones - prychnęła Mira i zaskakując naszą dwójkę wsiadła do samochodu.
            - Kości? Serio? - prychnęłam i wsiadłam do tyłu. Liam z miną męczennika dołączył do mnie i zamknął z trzaskiem tylne drzwi.
            Bones wskazał na swoje ramię, na którym widniał tatuaż czaszka, o raczej mało sympatycznym wyglądzie. Pierdolony psychol. Zapięłam pasy w samą porę, bo w tym samym momencie chłopak wyjechał spod lotniska z piskiem opon. Spojrzałam na Liama, który miał mocno wkurzoną minę. Nie tylko mnie cały ten Bones działał na nerwy. Szkoda, że Noah nie wysłał po nas Malika. On wydawał mi się mniej...chory psychicznie.
***

            - Jaki jest...plan? - spytała Mira nie bardzo wiedząc jak ubrać w słowa to o czym cała nasza trójka myślała.
            - Noah namierzył telefon Zacka na obrzeżach miasta, ale niestety nie działa to dokładnie do metra, więc będziemy musieli się trochę rozejrzeć. Kilku naszych zajęło się już częścią wschodnią. My bierzemy zachód. Ale nie martwcie się, nie jest to zbyt duży obszar, jedna ulica i kilka bocznych - powiedział Bones.
            - Czyli idziesz z nami? - zapytałam nie wiedząc czy się ciesze z jego wsparcia czy raczej przeraża mnie perspektywa włóczenia się po tak zwanej 'ciemnej stronie miasta' z kimś kogo przeszłość może być jeszcze gorsza niż niektórych ludzi tam mieszkających.
            - Oczywiście, że idę. W razie jakiejś akcji Ci co porwali Zacka poradziliby sobie z wami w kilka sekund - zaśmiał się nisko.
            Zniżyłam się lekko w fotelu. Świetnie. W całym tym ambarasie nie wpadłam na to, że nawet jeśli znajdziemy Zacka to nie będzie on sam. To co robiliśmy było cholernie niebezpieczne. Jak zwykle w takiej chwili poczułam chęć zakopania się głęboko w swojej pościeli i zostaniu tam dopóki wszystko nie będzie dobrze. Tylko, że to przestało działać w tej samej chwili, w której przestałam być dzieckiem.
            Gdy zatrzymaliśmy się w końcu pod jakąś kamienicą było niemal całkowicie ciemno. Przez obecną porę roku wieczór przychodził znacznie szybciej niż zwykle. Wysiedliśmy z samochodu i rozejrzeliśmy się dookoła. W pobliżu działała tylko jedna latarnia a otoczenie było tak ponure, że przeszedł mnie dreszcz. Dobra, musiałam wziąć się w garść. Dla Miry. Dla Zacka. Szliśmy w ciszy za Bonesem co jakiś czas wzdrygając się, gdy w oddali rozbrzmiał jakiś niepokojący dźwięk. Czyli praktycznie cały czas. Bones trzymał w dłoni torbę, której zawartość cholernie mnie niepokoiła i rozmawiał z kimś cicho przez telefon, ale udało mi się wyłapać kilka ważnych informacji. Po pierwsze telefon był w naszej, zachodniej części. Po drugie prawdopodobnie w budynku przed nami. Serce zaczęło bić mi w przyspieszonym tempie. Była to kilkupiętrowa kamienica, wyglądająca na jeszcze bardziej zaniedbaną niż reszta. Nie miała szyb, tylko rozwinięte w odpowiednich miejscach płachty jakiegoś tworzywa albo materiału, przy tak słabej widoczności trudno było to dokładnie określić. W niektórych miejscach brakowało cegieł, a w jeszcze innych roślinność całkowicie zdominowała niegdyś piękny budynek. Nad wejściem znajdowała się płaskorzeźba anioła z odłamaną połową twarzy. Przełknęłam ślinę. To wszystko było cholernie przerażające.
            - Chyba powinniście tu zostać - szepnął Liam. Spojrzałam na niego morderczym wzrokiem.
            - Idziemy i koniec - stwierdziłam stanowczo.
            - Dokładnie. To nie Twój chłopak może się tam teraz wykrwawiać na śmierć - prychnęła Mira. - Idziemy wszyscy.
            - To skoro mamy już to ustalone to może zechcecie łaskawie mnie wysłuchać? - wtrącił się Bones zirytowanym głosem. Umilkliśmy i spojrzeliśmy na niego wyczekująco. Chłopak zaczął wyciągać z tajemniczej torby...broń. Poczułam, że moje gardło robi się całkowicie suche. Co ja tu robię? - To dla Miry, to dla Liama, a to dla skrzata.
            Rzuciłam mu wrogie spojrzenie za to jak mnie nazwał, ale nie chciałam się kłócić. Nie teraz. Robiłam wszystko, żeby nie myśleć o pistolecie ciążącym mi w dłoni. Maszyna do zabijania. Widziałam na własne oczy co taka broń może uczynić. Położyłam rękę na brzuchu na wspomnienie krwi Zacka rozlewającej się poniżej moich żeber. Zamknęłam oczy, żeby się uspokoić. Gdy je otworzyłam byłam gotowa. A przynajmniej to próbowałam sobie wmówić. Poszliśmy na tyły budynku. U dołu znajdowała się dziura, która kiedyś była oknem z piwnicy. Teraz była naszymi drzwiami. Bones skoczył jako pierwszy. Potem Mira. Wiedziałam, że Liam zrobi to statni nie chcąc bym została chociaż na sekundę sama. Widziałam to w jego postawie. Wsunęłam nogi do środka starannie omijając szkło wciąż trzymające się framugi tego co kiedyś było oknem. Zeskoczył ostrożnie wpadając prosto w czyjeś ramiona.
            - Spokojnie, to tylko ja. Albo aż ja. Zależy jak na to patrzeć - szepnął Bones zanim zdążyłam wydrzeć się na cały głos ze strachu. Chłopak postawił mnie na ziemi i odsunął dając Liamowi miejsce do zeskoczenia.
            - Było tu aż tak wysoko, że musiałeś mi pomóc? - spytałam cicho.
            - Nie. Po prostu chciałem Cie dotknąć - odparł ochryple. Odsunęłam się od niego gwałtownie.
            - Dupek.
            - Mów dalej. Mnie to nie krępuje - zaśmiał się niemal niesłyszalnie. W tym samym momencie dołączył do nas Liam. Przy jego wzroście zejście tutaj było banalnie proste.
            - Idziemy?
            Bones wyciągnął z torby latarkę i wyrzucił ją na zewnątrz, sądząc po tym, że nie zrobiła hałasu tylko miękko wpadła w trawę była pusta. Ledwo powstrzymałam krzyk, gdy chłopak oświetlił otoczenie. Wszędzie było mnóstwo szczurów i pajęczyn. Było tu mnóstwo dziwnych, porozrzucanych dookoła przedmiotów i rzeczy. I szkło. Mnóstwo szkła. Przeszliśmy ostrożnie w kierunku schodów, które prowadziły na górę.
            - Często to robisz? - spytałam Bonesa.
            - Co robię?
            - To - odpowiedziałam znaczącym tonem. Wydawało mi się, że wzruszył ramionami. 
- To moje życie.
            To głupie, ale ta informacja nieco mnie uspokoiła. Przynajmniej jeden z nas wiedział co robić. Poczułam się odrobinę pewniej dopóty, dopóki nie stanęliśmy na szczycie schodów tuż przy drzwiach do środka. Zamarliśmy, gdy usłyszeliśmy stłumione głosy.
            - ...kretynie! Jeżeli Leto się dowie, że spieprzyłeś sprawę to nas zabiję! - krzyknął jakiś mężczyzna.
            - O to chodzi, żeby się nie dowiedział. Nic nie poradzę na to co się stało. Miałem go już na celowniku kiedy ta dziwka przybiegła! - warknął inny.
            Poczułam, że moje dłonie zaczynają drżeć. Byłam niemal pewna, że mówili o mnie. Ktoś położył dłoń na moim ramieniu wyczuwając co się ze mną teraz dzieje.
            - Myślisz, że zgłosiła to na policję?
            - Usunęliśmy wszelkie ślady i dowody. Nawet jeśli to zgłosiła, marne szanse, że ktoś dowie się, że to my. Ale na wszelki wypadek lepiej jeśli ją zabijemy.
            Zakryłam rękę usta, żeby nie krzyknąć. Nie nie nie! To niemożliwe! Nie mogą mnie zabić! Mój oddech niezdrowo przyspieszył. Jakby tego było mało Bones delikatnie uchylił drzwi. Wyjrzał zza nich upewniając się, że nie ma nikogo w pobliżu i wszedł do środka. Poczułam się jeszcze gorzej niż kiedy byliśmy w piwnicy, gdy znaleźliśmy się na klatce schodowej. Drzwi jednego z mieszkań na pierwszym piętrze były uchylone i wydobywało się z nich intensywne światło. Ścisnęłam mocniej broń spoczywającą w mojej dłoni. Błagałam w duchu, żeby nie musiała jej użyć. Bones kazał nam zostać na dole, a sam wszedł do góry. Potem wszystko działo się jak w przyspieszonym tempie. Umięśniony mężczyzna wyszedł z sąsiedniego mieszkania i na nasz widok wyciągnął pistolet i zaczął do nas mierzyć.
            - Intruzi! - wrzasnął.
            Strzelił w naszym kierunku. W ostatniej chwili zdążyłam popchnąć Mirę, która była pierwszym celem. Bones strzelił do tamtego w głowę powodując najprawdopodobniej jego natychmiastową śmierć. Nie zdążyłam nawet pomyśleć o tym, że on właśnie kogoś zabił, bo w tym samym momencie z mieszkania, z którego wydobywało się światło wyszło dwóch zaalarmowanych hałasem facetów. Bones wbiegł do góry po schodach nim Ci zdążyli zorientować się w sytuacji. Tamci nie mieli broni, więc na widok naszej trójki celującej do nich, ich miny trochę zrzędły.
            - Kim jesteście?! - zapytał poważnie jeden z nich. Miał długie, czarne włosy związane w kucyk na karku i wydane kości policzkowe. Był ubrany na czarno i przeszywał nas spojrzeniem jasnobłękitnych oczu.
            - To my zadajemy pytania - powiedział Liam pewnym siebie głosem kompletnie zaskakując mnie i Mirę. Włożyłą wszystkie swoje siły w to by na niego nie spojrzeć w tym momencie. Musiałam jednak zachować powagę i uawać twardą. - Kim wy jesteście?
            - Chyba Cie pojebało jeśli sądzisz, że Ci powiemy - prychnął drugi z nich, wysoki na prawie dwa metry z bladą karnacją i jasnymi włosami ściętymi bardzo krótko. Liam strzelił w sufit nad ich głowami. Posypał się na nich tynk i przerażeni odruchowo zbiegli do połowy schodów. Teraz dzieliła nas znacznie mniejsza odległość z czego wcale nie byłam zadowolona.
            - To może inaczej, gdzie jest Zack? - odezwała się Mira starając się mówić równie pewnym głosem co Liam. Na ich twarzach pojawił się niepokój. Brunet przyglądał mi się podejrzliwie. Jakby wiedział kim jestem. Jakby widział mnie już wcześniej. O Boże. A jeśli...
            - My się chyba znamy... Prawda Kate?

bones (ang.) - kości
_______________________________________________________________________

I jak Wam się podoba nowy rozdział?:) Starałam się, żeby było w nim trochę prawdziwej akcji, bo ostatni był spokojny, więc musiałam dodać trochę emocji xD Dla tych którzy jeszcze nie widzieli zwiastunu zamieszczam tutaj link:
Zaszło kilka zmian w bohaterach, które wyjaśnią Wam parę kwestii ;) Do następnego poniedziałku miśki <3

poniedziałek, 4 listopada 2013

9. I change my mind



            Otworzyłam zaspane oczy i walczyłam z chęcią ponownego pójścia spać. Ale co by to dało? Nawet w snach nie potrafiłam uciec od tego wszystkiego. Śniły mi się oczy Chara. Jego ręce były umazane krwią. Mimo, że nic by na to nie wskazywało, byłam w tym śnie pewna, że krew należy do Zacka. Kiedy moje życie zrobiło się takie skomplikowane? Ukryłam twarz w poduszce i wrzasnęłam. Dźwięk został stłumiony, ale nie wyciszony dlatego po chwili usłyszałam jak drzwi do sypialni się otwierają.
            - W porządku? - zapytał Liam patrząc na mnie niepewnie. W ręku trzymał kubek czegoś gorącego sądząc po parze wydobywającej się z jego wnętrza. Odgarnęłam włosy z twarzy i zmarszczyłam czoło.
            - Jasne. Wszystko jest po prostu świetnie - prychnęłam.
            Wstałam z łóżka i przeszłam obok niego kierując się do kuchni. W tym hotelu było dosłownie wszystko. Mnie by wystarczył pokój i toaleta na korytarzu, bo bywałam już w gorszych warunkach, ale nie będę narzekać. Może byłam samolubna, ale cieszyłam się, że Liam tu jest. A konkretnie jego portfel. Boże, jestem okropna. Wypiłam duszkiem szklankę wody i usiadłam na krześle opierając łokcie o stół. Liam dołączył do mnie i usiadł na blacie. Gdybym to ja była na jego miejscu, moje nogi i ziemię dzieliłaby niemal przepaść. W jego przypadku było to zaledwie kilkanaście centymetrów. Wciąż nie rozgryzłam czy to on jest taki wielki czy to ja taka niska. I jak ja go wtedy zaniosłam do domu? Pokręciłam głową i westchnęłam. To wszystko było niezdrowo popieprzone. Tamta noc miała być początkiem mojego cudownego życia w Londynie. A nie początkiem koszmaru, w którym sama grałam główną rolę. Chociaż, gdy pomyśle, że mogło mnie tam wtedy nie być, kiedy postrzelono Zacka... Nikt nie wiedziałby co się z nim stało, nikt nie próbowałby go znaleźć. Musiałam wziąć się w garść i przestać być tak cholernie samolubna. Zawsze mogłam być na miejscu Miry i nie wiedzieć czy mój ukochany w ogóle jeszcze żyje. Z dwojga złego wolałam swoją gównianą rolę w tym wszystkim.
            - Na pewno w porządku? - powtórzył Liam popijając gorącą ciecz.
            - Nie bardzo - burknęłam. Ugh. Przez to wszystko robie się strasznie zrzędliwa. -  Kiedy lecimy do Irlandii?
            - Jutro rano mamy samolot - powiedział. - Mira jest u Noah i próbuje się jeszcze czegoś dowiedzieć. Ten koleś ma kontakty dosłownie wszędzie. Jego znajomi z Irlandii już jadą do miasta gdzie namierzono telefon Zacka.
            - To po co my tam jedziemy? - Zmarszczyłam brwi. Marzyłam o tym by schować się pod kołdrą, a moje problemy w magiczny sposób zniknęły. Marzenie ściętej głowy.
            - Wolisz tu siedzieć czy coś zrobić?
            - Też racja - westchnęłam. Mimo całego tego gadania... Chciałam móc coś zrobić. Czułam, że musiałam po prostu odwdzięczyć się Zackowi za to, że w gruncie rzeczy uratował mi życie.
            - Przypomniałem sobie - powiedział nagle chłopak. Spojrzałam na niego skonsternowana.
            - Co sobie przypomniałeś?
            - Naszą rozmowę. Zapytałem dlaczego mnie nie lubisz. - Przełknęłam nerwowo ślinę.  - Ty zapytałaś dlaczego tak myślę.
             - A Ty odpowiedziałeś, że to dlatego, bo patrzę na Ciebie z obrzydzeniem. Wiem. Możemy do tego nie wracać? Było już między nami ostatnio okej, nie chcę się znowu kłócić - mruknęłam.
            - Niech będzie. Po prostu nie sądze by coś się w tej kwestii zmieniło.
            - Możesz jaśniej?
            - Dalej tak na mnie patrzysz.
            Między nami zapanowała cisza. Otworzyłam usta, żeby zaprzeczyć, ale prawda była taka, że nie wiedziałam co takiego mogłabym powiedzieć, żeby mi uwierzył. Bo czego bym nie powiedziała byłoby w tym trochę kłamstwa. W swojej głowie wciąż miałam po prostu wizję idealnego Liama Payne'a, który zawsze wydawał mi się...no nie wiem, jakby wzorem do naśladowania. A teraz był alkoholikiem i strasznie mnie wkurzał. Sama nie rozumiałam siebie więc co dopiero on. 'James'. Nawet w myślach przesycałam to imię sarkazmem.
            - Mogę Cie o coś spytać?
            - Właśnie to zrobiłaś - mruknął z cieniem uśmiechu na ustach. Przewróciłam oczami.
            - Uznam to za odpowiedź twierdzącą. Dlaczego udajesz kogoś kim nie jesteś?
            - Czyli? - Zmarszczył brwi.
            - No wiesz, 'James' i tak dalej. Wprowadzasz ludzi w błąd, żeby nie domyślili się kim jesteś.
            - A o to Ci chodzi... - burknął wpatrzony w swoje trzymające kubek dłonie.
            - Tak o to. - Wzniosłam oczy do nieba. Naprawdę był taki niekumaty czy tylko udawał?
            - Nie wiem. Po prostu chcę...uciec. Uciec od tego co było i nie ryzykować, że ktoś mnie rozpozna. Na ogół ludzie orientują się bardzo późno, a niektórzy wcale. Ty jako jedyna rozpoznałaś mnie od razu.
            - Tatuaż - mruknęłam kiwając głową na jego rękę. Uśmiechnęłam się krzywo. - Fanki wiedzą takie rzeczy.
            - Nawet te byłe?
            - Kto powiedział, że do nich należę? Dalej lubię muzykę, którą tworzyliście. Po prostu nie podchodzę do tego już tak...psychicznie jaki kiedyś - zaśmiałam się. O dziwo Liam mi zawtórował.
            - Taaak. Niektóre fanki były naprawdę niezwykłe.
            Jego uśmiech szybko zgasł. Chłopak odgarnął z czoła włosy odsłaniając przy okazji oczy. Przysięgam, że odkąd go poznałam nie widziałam jego oczu w całości ani razu. Głupie włosy.
            - A który z nas najbardziej Ci się podobał?? - zapytał z zawadiackim uśmieszkiem.
            - Ooo nie, na to na pewno nie odpowiem! - Walczyłam z rumieńcem.
            - Jest jakiś konkretny powód? Czekaj... Czy to byłem może ja? - spytał mrugając niewinnie.
            Rzuciłam w niego pierwszą lepszą rzeczą leżącą w moim zasięgu. Jak się okazało była to mokra ścierka, która trafiła go prosto w twarz. Zakryłam usta dłonią powstrzymując bardzo nieatrakcyjny atak histerycznego śmiechu. Materiał opadł na podłogę odsłaniając wkurzoną twarz Liama.
            - Masz trzy sekundy zanim zacznę Cie gonić - odparł rozbawionym, ale odrobinę groźnym tonem.
            - Co?
            - Trzy...
            - Liam!
            - Dwa...
            Zerwałam się z krzesła i wybiegłam z kuchni. Usłyszałam jak Liam krzyczy 'jeden!!!' i jego głośne kroki chwilę potem. Wybiegłam z apartamentu na korytarz i obracałam się co chwilę. Za każdym razem widziałam Liama goniącego mnie z tą nieszczęsną ścierką. Ludzie dziwnie na mnie patrzyli. No nie wiem, może dlatego, że byłam w piżamie i gonił mnie wymachujący mokrą szmatą świr? Coś w ten deseń. Skręciłam w prawo licząc na to, że go zgubię, ale skończyło się tak, że złapał mnie od tyłu i podniósł do góry. Machałam nogami w powietrzu piszcząc jak kretynka. Chłopak puścił mnie po chwili na ziemię i zagrodził mi drogę więżąc mnie pomiędzy ścianą a sobą. Był wyraźnie rozbawiony całą tą sytuacją. Spojrzałam do góry w jego oczy, odkryte przez włosy, które same ułożyły mu się do tyłu podczas biegu. I wpadłam. Zapomniałam o wszystkim, gdy te dwie brązowe głębiny otoczyły mnie siłą swojego spojrzenia. Nieważne było dla mnie to, że go nie lubię i mam w sobie coś jakby urazę, przez to co się z nim stało. Jedyne co widziałam to jego oczy. Tylko one pozostały takie same. Gwiazdor zniknął, ale on pozostał taki sam. Tylko z zewnątrz się zmienił. A ja byłam głupia, że tego nie zauważyłam. Wszystko co robił było wołaniem o pomoc. Potrzebował kogoś kto wyciągnie go z dziury, w którą sam wykopał.
            - Zmieniłam zdanie - powiedziałam cicho nie odrywając oczy od jego brązowych tęczówek.
            - Co masz na myśli? - zapytał. Mogłam niemal zobaczyć jak w jego oczach mieszając się niepewność i ciekawość.
            - Chyba jednak mogłabym Ci polubić. O ile nie zmusisz mnie nigdy więcej do paradowania w różowej piżamie po hotelu - zaśmiałam się.
            Liam spuścił wzrok w dół i zmierzył mnie spojrzeniem od góry do dołu i z powrotem. Robił to cholernie wolno sprawiając, że moje serce przyspieszyło. Na koniec na jego ustach pojawił się znaczący uśmieszek.
            - Ja tam nie mam nic przeciwko.

 _________________________________________________________________

Ciesze się, że mam nowych czytelników, nawet kilku to dla mnie coś <3 Jak Wam się podoba? W następnym rozdziale będzie prawdziwa akcja, ale nie będę Wam zdradzać szczegółów ;P Powiem tylko, że będzie się działo ;D Do następnego poniedziałku <3