poniedziałek, 11 listopada 2013

10. Bones


            Dlaczego to zawsze ja musze się zgubić? Trzeba mieć naprawdę talent, żeby iść tuż przy kimś, a sekundę później nie mieć pojęcia gdzie się jest i gdzie się podziały jedyne znane osoby w tym tłumie turystów, biznesmenów i innych ludzi, których przyczyna obecności na lotnisku była mi nieznana. Jakiś wysoki mężczyzna wrąbał we mnie ramieniem aż się zachwiałam. Gdyby nie jakaś biedna kobieta za mną, poleciałabym do tyłu, a tak tylko omal jej nie zabiłam. Cóż, nigdy nie mówiłam, że z moją koordynacją jest w 100 % okej... Coraz bardziej nerwowa zaczęłam kierować się do wyjścia licząc na to, że prędzej czy później Liam i Mira się tam pojawią. Wspięłam się na wysoki murek przed olbrzymim budynkiem lotniska w Belfast. Usiadłam na nim i machając nogami w powietrzu wypatrywałam swoich... Przyjaciół? Czy mogłabym ich już tak nazwać? Co do Miry byłam skłonna, ale Liam... Wciąż nie byłam przyzwyczajona do przebywania w jego towarzystwie. Co prawda nasza znajomość od wczoraj szła w zdecydowanie dobrym kierunku, bo przestałam rzucać mu mało przyjazne spojrzenia i traktowaliśmy się normalnie, ale... Odkąd wczoraj pierwszy raz spojrzałam bez żadnych przeszkód w jego oczy miałam przy nim mętlik w głowie. Jeszcze niedawno to oczy Chara przyprawiały mnie o takie uczucia. Chociaż musiałam przyznać, że gdyby tu teraz był pewnie dalej tak by na mnie działał.
             - Kate! Tutaj jesteś! - usłyszałam głos Miry.
            Spojrzałam w kierunku, z którego pochodził i zobaczyłam dziewczynę i Liama biegnących w moim kierunku. Chciałam zeskoczyć z murku, ale nagle ziemia wydała mi się strasznie daleko od moich stóp... Zagadką będzie dla mnie jak ja tu w ogóle weszłam.
            - Jak Ty tu weszłaś? - spytał Liam patrząc lekko do góry. Siedząc na tym cholernym murku byłam zaledwie odrobinę od niego wyższa. Niedługo naprawdę zacznę mieć kompleksy z powodu swojego wzrostu.
            - Nie mam pieprzonego pojęcia - burknęłam. - Pomożecie?
            Liam sięgnął rękami do mojej talii i uniósł mnie nad ziemię jakbym nic nie ważyła. Chwilę tak trzymał mnie na poziomie swojej twarzy, ale zaczęłam histerycznie wymachiwać nogami, więc opuścił mnie na ziemię z niemałym trudem powstrzymując się od śmiechu. Próbowałam zachować resztki godności, ale wtedy Mira wybuchła śmiechem niszcząc wszelkie nadzieje na spokój.
            - O Boże, żebyś widziała swoją minę! - zaśmiała się dziewczyna. Liam nie wytrzymał i dołączył do niej po sekundzie.
            - Jasne śmiejcie się ze mnie - prychnęłam.
            - Nie obrażaj się karzełku - poprosił słodko Liam. Szturchnęłam go w klatkę piersiową, ale ten nawet nie drgnął.
            - Kretyni.
            Zostawiłam ich tam zwijających się ze śmiechu i poszłam na postój taksówek kiedy tuż przy mnie zahamował czarny samochód o bardzo niskim podwoziu. Kierowca uchylił okno, więc odruchowo spojrzałam do wnętrza samochodu. W środku siedział młody chłopak z burzą loków, którego skądś kojarzyłam. No jasne. To ten debil, który wył, gdy byliśmy u Noanhela. Jak to możliwe, że znalazł się tu przed nami?
            - Wsiadaj mała - powiedział niskim, ochrypłym głosem. Ten głos podziałał na mnie bardziej niż byłam w stanie przyznać.
            - Nie. I nie jestem mała! - wydarłam się nie.
            Kompletnie nie obchodziło mnie to czy zrobię scenę. Obróciłam się i zobaczyłam jak w moją stronę idzie mocno zaniepokojony Liam, a za nim próbująca nadążyć za jego szybkim krokiem Mira.
            - Jak tam chcesz. Noah wysłał mnie tu wcześniej, żeby wam służyć za szofera. Doceńcie to - odparł nonszalancko.
            - Odwal się od niej! - warknął Liam.
            - Słuchaj rycerzu, albo ze mną jedziecie albo tłuczcie się taksówkami. Mi to wisi - stwierdził wzruszając ramionami. - Hej Mirabelka.
            - Tylko nie Mirabelka Bones - prychnęła Mira i zaskakując naszą dwójkę wsiadła do samochodu.
            - Kości? Serio? - prychnęłam i wsiadłam do tyłu. Liam z miną męczennika dołączył do mnie i zamknął z trzaskiem tylne drzwi.
            Bones wskazał na swoje ramię, na którym widniał tatuaż czaszka, o raczej mało sympatycznym wyglądzie. Pierdolony psychol. Zapięłam pasy w samą porę, bo w tym samym momencie chłopak wyjechał spod lotniska z piskiem opon. Spojrzałam na Liama, który miał mocno wkurzoną minę. Nie tylko mnie cały ten Bones działał na nerwy. Szkoda, że Noah nie wysłał po nas Malika. On wydawał mi się mniej...chory psychicznie.
***

            - Jaki jest...plan? - spytała Mira nie bardzo wiedząc jak ubrać w słowa to o czym cała nasza trójka myślała.
            - Noah namierzył telefon Zacka na obrzeżach miasta, ale niestety nie działa to dokładnie do metra, więc będziemy musieli się trochę rozejrzeć. Kilku naszych zajęło się już częścią wschodnią. My bierzemy zachód. Ale nie martwcie się, nie jest to zbyt duży obszar, jedna ulica i kilka bocznych - powiedział Bones.
            - Czyli idziesz z nami? - zapytałam nie wiedząc czy się ciesze z jego wsparcia czy raczej przeraża mnie perspektywa włóczenia się po tak zwanej 'ciemnej stronie miasta' z kimś kogo przeszłość może być jeszcze gorsza niż niektórych ludzi tam mieszkających.
            - Oczywiście, że idę. W razie jakiejś akcji Ci co porwali Zacka poradziliby sobie z wami w kilka sekund - zaśmiał się nisko.
            Zniżyłam się lekko w fotelu. Świetnie. W całym tym ambarasie nie wpadłam na to, że nawet jeśli znajdziemy Zacka to nie będzie on sam. To co robiliśmy było cholernie niebezpieczne. Jak zwykle w takiej chwili poczułam chęć zakopania się głęboko w swojej pościeli i zostaniu tam dopóki wszystko nie będzie dobrze. Tylko, że to przestało działać w tej samej chwili, w której przestałam być dzieckiem.
            Gdy zatrzymaliśmy się w końcu pod jakąś kamienicą było niemal całkowicie ciemno. Przez obecną porę roku wieczór przychodził znacznie szybciej niż zwykle. Wysiedliśmy z samochodu i rozejrzeliśmy się dookoła. W pobliżu działała tylko jedna latarnia a otoczenie było tak ponure, że przeszedł mnie dreszcz. Dobra, musiałam wziąć się w garść. Dla Miry. Dla Zacka. Szliśmy w ciszy za Bonesem co jakiś czas wzdrygając się, gdy w oddali rozbrzmiał jakiś niepokojący dźwięk. Czyli praktycznie cały czas. Bones trzymał w dłoni torbę, której zawartość cholernie mnie niepokoiła i rozmawiał z kimś cicho przez telefon, ale udało mi się wyłapać kilka ważnych informacji. Po pierwsze telefon był w naszej, zachodniej części. Po drugie prawdopodobnie w budynku przed nami. Serce zaczęło bić mi w przyspieszonym tempie. Była to kilkupiętrowa kamienica, wyglądająca na jeszcze bardziej zaniedbaną niż reszta. Nie miała szyb, tylko rozwinięte w odpowiednich miejscach płachty jakiegoś tworzywa albo materiału, przy tak słabej widoczności trudno było to dokładnie określić. W niektórych miejscach brakowało cegieł, a w jeszcze innych roślinność całkowicie zdominowała niegdyś piękny budynek. Nad wejściem znajdowała się płaskorzeźba anioła z odłamaną połową twarzy. Przełknęłam ślinę. To wszystko było cholernie przerażające.
            - Chyba powinniście tu zostać - szepnął Liam. Spojrzałam na niego morderczym wzrokiem.
            - Idziemy i koniec - stwierdziłam stanowczo.
            - Dokładnie. To nie Twój chłopak może się tam teraz wykrwawiać na śmierć - prychnęła Mira. - Idziemy wszyscy.
            - To skoro mamy już to ustalone to może zechcecie łaskawie mnie wysłuchać? - wtrącił się Bones zirytowanym głosem. Umilkliśmy i spojrzeliśmy na niego wyczekująco. Chłopak zaczął wyciągać z tajemniczej torby...broń. Poczułam, że moje gardło robi się całkowicie suche. Co ja tu robię? - To dla Miry, to dla Liama, a to dla skrzata.
            Rzuciłam mu wrogie spojrzenie za to jak mnie nazwał, ale nie chciałam się kłócić. Nie teraz. Robiłam wszystko, żeby nie myśleć o pistolecie ciążącym mi w dłoni. Maszyna do zabijania. Widziałam na własne oczy co taka broń może uczynić. Położyłam rękę na brzuchu na wspomnienie krwi Zacka rozlewającej się poniżej moich żeber. Zamknęłam oczy, żeby się uspokoić. Gdy je otworzyłam byłam gotowa. A przynajmniej to próbowałam sobie wmówić. Poszliśmy na tyły budynku. U dołu znajdowała się dziura, która kiedyś była oknem z piwnicy. Teraz była naszymi drzwiami. Bones skoczył jako pierwszy. Potem Mira. Wiedziałam, że Liam zrobi to statni nie chcąc bym została chociaż na sekundę sama. Widziałam to w jego postawie. Wsunęłam nogi do środka starannie omijając szkło wciąż trzymające się framugi tego co kiedyś było oknem. Zeskoczył ostrożnie wpadając prosto w czyjeś ramiona.
            - Spokojnie, to tylko ja. Albo aż ja. Zależy jak na to patrzeć - szepnął Bones zanim zdążyłam wydrzeć się na cały głos ze strachu. Chłopak postawił mnie na ziemi i odsunął dając Liamowi miejsce do zeskoczenia.
            - Było tu aż tak wysoko, że musiałeś mi pomóc? - spytałam cicho.
            - Nie. Po prostu chciałem Cie dotknąć - odparł ochryple. Odsunęłam się od niego gwałtownie.
            - Dupek.
            - Mów dalej. Mnie to nie krępuje - zaśmiał się niemal niesłyszalnie. W tym samym momencie dołączył do nas Liam. Przy jego wzroście zejście tutaj było banalnie proste.
            - Idziemy?
            Bones wyciągnął z torby latarkę i wyrzucił ją na zewnątrz, sądząc po tym, że nie zrobiła hałasu tylko miękko wpadła w trawę była pusta. Ledwo powstrzymałam krzyk, gdy chłopak oświetlił otoczenie. Wszędzie było mnóstwo szczurów i pajęczyn. Było tu mnóstwo dziwnych, porozrzucanych dookoła przedmiotów i rzeczy. I szkło. Mnóstwo szkła. Przeszliśmy ostrożnie w kierunku schodów, które prowadziły na górę.
            - Często to robisz? - spytałam Bonesa.
            - Co robię?
            - To - odpowiedziałam znaczącym tonem. Wydawało mi się, że wzruszył ramionami. 
- To moje życie.
            To głupie, ale ta informacja nieco mnie uspokoiła. Przynajmniej jeden z nas wiedział co robić. Poczułam się odrobinę pewniej dopóty, dopóki nie stanęliśmy na szczycie schodów tuż przy drzwiach do środka. Zamarliśmy, gdy usłyszeliśmy stłumione głosy.
            - ...kretynie! Jeżeli Leto się dowie, że spieprzyłeś sprawę to nas zabiję! - krzyknął jakiś mężczyzna.
            - O to chodzi, żeby się nie dowiedział. Nic nie poradzę na to co się stało. Miałem go już na celowniku kiedy ta dziwka przybiegła! - warknął inny.
            Poczułam, że moje dłonie zaczynają drżeć. Byłam niemal pewna, że mówili o mnie. Ktoś położył dłoń na moim ramieniu wyczuwając co się ze mną teraz dzieje.
            - Myślisz, że zgłosiła to na policję?
            - Usunęliśmy wszelkie ślady i dowody. Nawet jeśli to zgłosiła, marne szanse, że ktoś dowie się, że to my. Ale na wszelki wypadek lepiej jeśli ją zabijemy.
            Zakryłam rękę usta, żeby nie krzyknąć. Nie nie nie! To niemożliwe! Nie mogą mnie zabić! Mój oddech niezdrowo przyspieszył. Jakby tego było mało Bones delikatnie uchylił drzwi. Wyjrzał zza nich upewniając się, że nie ma nikogo w pobliżu i wszedł do środka. Poczułam się jeszcze gorzej niż kiedy byliśmy w piwnicy, gdy znaleźliśmy się na klatce schodowej. Drzwi jednego z mieszkań na pierwszym piętrze były uchylone i wydobywało się z nich intensywne światło. Ścisnęłam mocniej broń spoczywającą w mojej dłoni. Błagałam w duchu, żeby nie musiała jej użyć. Bones kazał nam zostać na dole, a sam wszedł do góry. Potem wszystko działo się jak w przyspieszonym tempie. Umięśniony mężczyzna wyszedł z sąsiedniego mieszkania i na nasz widok wyciągnął pistolet i zaczął do nas mierzyć.
            - Intruzi! - wrzasnął.
            Strzelił w naszym kierunku. W ostatniej chwili zdążyłam popchnąć Mirę, która była pierwszym celem. Bones strzelił do tamtego w głowę powodując najprawdopodobniej jego natychmiastową śmierć. Nie zdążyłam nawet pomyśleć o tym, że on właśnie kogoś zabił, bo w tym samym momencie z mieszkania, z którego wydobywało się światło wyszło dwóch zaalarmowanych hałasem facetów. Bones wbiegł do góry po schodach nim Ci zdążyli zorientować się w sytuacji. Tamci nie mieli broni, więc na widok naszej trójki celującej do nich, ich miny trochę zrzędły.
            - Kim jesteście?! - zapytał poważnie jeden z nich. Miał długie, czarne włosy związane w kucyk na karku i wydane kości policzkowe. Był ubrany na czarno i przeszywał nas spojrzeniem jasnobłękitnych oczu.
            - To my zadajemy pytania - powiedział Liam pewnym siebie głosem kompletnie zaskakując mnie i Mirę. Włożyłą wszystkie swoje siły w to by na niego nie spojrzeć w tym momencie. Musiałam jednak zachować powagę i uawać twardą. - Kim wy jesteście?
            - Chyba Cie pojebało jeśli sądzisz, że Ci powiemy - prychnął drugi z nich, wysoki na prawie dwa metry z bladą karnacją i jasnymi włosami ściętymi bardzo krótko. Liam strzelił w sufit nad ich głowami. Posypał się na nich tynk i przerażeni odruchowo zbiegli do połowy schodów. Teraz dzieliła nas znacznie mniejsza odległość z czego wcale nie byłam zadowolona.
            - To może inaczej, gdzie jest Zack? - odezwała się Mira starając się mówić równie pewnym głosem co Liam. Na ich twarzach pojawił się niepokój. Brunet przyglądał mi się podejrzliwie. Jakby wiedział kim jestem. Jakby widział mnie już wcześniej. O Boże. A jeśli...
            - My się chyba znamy... Prawda Kate?

bones (ang.) - kości
_______________________________________________________________________

I jak Wam się podoba nowy rozdział?:) Starałam się, żeby było w nim trochę prawdziwej akcji, bo ostatni był spokojny, więc musiałam dodać trochę emocji xD Dla tych którzy jeszcze nie widzieli zwiastunu zamieszczam tutaj link:
Zaszło kilka zmian w bohaterach, które wyjaśnią Wam parę kwestii ;) Do następnego poniedziałku miśki <3

3 komentarze:

  1. Ev! No ja cię kiedyś zabiję! Kończyć w takim momencie?! I ja się pytam kiedy coś zacznie się dziać pomiędzy Kate i Liamem? A tak poza tym to rozdział genialny ;D
    ~Patu <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak mogłaś mi skończyć w takim momencie?! Nie rozumiem dlaczego pod moim blogiem piszesz, że opowiadanie mi wychodzi, skoro twoje jest o niebo lepsze. Jestem po prostu zachwycona twoim talentem i tym, jak go wykorzystujesz. Oby tak dalej. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG genialny !
    Uwielbiam sposób w jaki piszesz, czekam na kolejny <3

    http://lili-buntowniczka-1d-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

1 komentarz = 1 uśmiech :))