środa, 5 listopada 2014

Epilog

Chyba nie tylko mnie przytłaczało to, że byliśmy tu wszyscy razem. Nikogo nie brakowało, bo wszyscy przeżyliśmy. Każdy z nas był w lepszym czy gorszym stanie, jeden z nas siedział na wózku a więcej niż 3 osoby zyskały blizny po ranach postrzałowych, nie mówiąc już o wszystkich połamanych kościach i siniakach, które wciąż się leczyły. Byliśmy w rozsypce, ale jednocześnie wszystko było idealne i ból żeber od czasu do czasu naprawdę mi nie przeszkadzał.
Wtuliłam się mocniej w swój mały 'azyl’, czyli miejsce pomiędzy piersią a ramieniem Liama. Tak. W tym momencie ból zdecydowanie mi nie przeszkadzał.
- Jesteś szczęśliwa? - spytał mnie cicho chłopak tak, żebym tylko ja mogła go usłyszeć. Nie musiałam się zastanawiać.
- Nie jest perfekcyjnie. Ale jestem przeszczęśliwa. Przede wszystkim dlatego, że w końcu moge cię nazwać swoim chłopakiem. - Spojrzałam do góry w jego brązowe oczy i uśmiechnęłam się z uczuciem.
- Kto powiedział, że jestem twoim chłopakiem?
- Dupek - prychnęłam dźgając go łokciem w żebra. Syknął i w zamian przyciągnął mnie do siebie tak mocno, że prawie się dusiłam. - Podwójny dupek - dodałam.
Chłopak zaśmiał się lekko, a ja znowu poczułam to momentalne odurzenie, jakby ktoś wlał we mnie hektolitry alkoholu. Ale ja nie musiałam się upijać. Wystarczył mi widok mojego chłopaka uśmiechającego się do mnie z błyskiem w swoich ciepłych oczach. Pomyśleć, że jakbym nie cierpiała na bezsenność i nie odczytała sms'a od Liama do Horana to teraz nie było by go tutaj przy mnie. Poczułam nieprzyjemny ucisk w piersi na samą myśl o tym. Wszystko ułożyło się idealnie. Błędy zostały wybaczone i teraz mogło być już tylko lepiej. Nie mogłam wymarzyć sobie lepszego końca. Mogłam teraz mówić w kółko w swoich myślach 'mój chłopak' w odniesieniu do Liama i już to samo napełniało mnie niesamowitą energią.
Moje spojrzenie natrafiło na Malika, który akurat patrzył na mnie intensywnie. Uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił mój gest z lekkim opóźnieniem. Miałam wrażenie, że nasze stosunki się nieco pogorszyły odkąd wróciłam z Liamem i wprawiało mnie to w nieco zły humor. Polubiłam go, naprawdę. Podczas tygodnia spędzonego w Ameryce udało mi się go poznać i przywiązałam się do niego. To prawda, że starałam się widzieć tylko jego zalety, a on nie był wcale takim aniołkiem, ale to jakoś do mnie nie dochodziło. Wydawał się być taki dobry pod tą swoją niebezpieczną powłoczką. Oni wszyscy byli w środku zupełnie innymi ludźmi, ale zakładali zupełnie niepotrzebnie maski. Chociaż może, gdy żyje się w taki sposób przez kilka lat to taka maska przyrasta do skóry i nie da się już jej zdjąć. Podejrzewałam, że tak jest z Williamem. Cóż, ale w pewnym sensie pogodził się z Bonesem, więc nie jest aż tak źle z nim. Co prawda później znowu się pokłócili, ale ten drugi przyznał się mi potem, że to było nawet dobre. Oczyszczające wręcz, bo dowiedział się podczas tych kłótni kilku istotnych rzeczy i prawie zdołał się przekonać do Willa. Prawie.
Wyplątałam się z ramion Liama i poszłam do kuchni gdzie spotkałam Noah i Sarah, którzy rozmawiali o czymś z ożywieniem. Dałam im znać, że tu jestem, bo nie chciałam im przeszkadzać.
- Wezmę tylko sok i już mnie nie ma. - Uśmiechnęłam się. Oboje spojrzeli na mnie zaskoczeni.
- Przestań, nie musisz się krępować przy nas - powiedziała szybko Sarah. Poklepała mnie po plecach. Jej zielone oczy były niesamowite kiedy się uśmiechała.
- Dokładnie - dodał Noah. - Mogłabyś przynieść mi mój laptop z pokoju z monitoringiem? - Wskazał ręką na jakieś duże urządzenie, które było rozłożone na części pierwsze i dopiero teraz zauważyłam, że coś naprawiał i miał ręce całe w smarze. - Musze poszukać czegoś na Internecie, bo za cholerę nie wiem co w tym ustrojstwu nie działa. - Skrzywił się.
- Och, ja mogę to przecież zrobić Anhel - odezwała się Sarah. Pierwszy raz usłyszałam, żeby ktoś się tak do niego zwracał i domyśliłam się, że to dlatego, q tylko Sarah tak na niego mówi .
- Ależ nie ma problemu, zaraz wracam.
Wyszłam z kuchni i znalazłam się w pokoju, który przyprawiał mnie o dreszcze zaraz po tym jak wstukałam specjalny kod do drzwi. Noah ostatnio wzmocnił zabezpieczenia co upewniło mnie w przekonaniu, że nawet to miejsce nie może być do końca bezpieczne dla takich ludzi jak oni. My właściwie. To brzmiało dziwnie, ale przecież byłam jedną z nich. Teraz już tak i nie wstydziłam się tego odkąd Liam to zaakceptował.
Rozejrzałam się po całym ustrojstwu jakie się tu znajdowało. Nie miałam szczerze mówiąc pojęcia do czego służy 99% całego cholerstwa, które tu było. Sprawdziłam biurko nad którym na ścianie zawieszony był wielki ekran, który po uruchomieniu pokazywał te wszystkie dziwne rzeczy związane z namierzaniem. Kilka mniejszych ekranów wyświetlało aktualnie widok z kamer rozstawionych dookoła naszego lokum, zarówno w środku jak i na zewnątrz. Inne dziwne urządzenia leżały luzem w lekkim bałaganie. Przez przypadek strąciłam coś pod biurko i schyliłam się, żeby to podnieść. Oczywiście podczas wstawania musiałam walnąć z całej siły głową w blat aż zobaczyłam gwiazdy przed oczami, a dodatkowo wydawało mi się jakbym cos...nacisnęła od spodu co nie miało najmniejszego sensu. Zmarszczyłam brwi, a chwile później usłyszałam dziwny dźwięk. Odwróciłam sieni zobaczyłam jak na moich oczach jedna ze ścian po prostu zaczyna się przesuwać. Moje oczy musiały osiągnąć rozmiary monet albo jeszcze gorzej. Stałam trwając w bezruchu obserwując jak ściana odsłania drugi pokój, ukryty do rej pory dla moich oczu. Podeszłam niepewnie oglądając się zza siebie czy nikt przypadkiem mnę nie przyłapał. To był przypadek nie zrobiłam przecież tego specjalnie. I chyba każdy człowiek zachowałby się na moim miejscu tak samo. Wszedłby do środka.
Zakryłam usta dłonią. Całe ściany pełne były zdjęć jakiegoś mężczyzny pokreślone czerwonymi liniami od których prowadziły długie linie do innych zdjęć, notatek czy też wycinków z gazet albo kawałków map. Podeszłam bliżej i zaczęłam się przyglądać temu wszystkiemu. To było nieco psychiczne miejsce i domyśliłam się, że niw było przeznaczone dla moich oczu. Przełknęłam ślinę i poczułam jak lodowaty dreszcz przechodzi przez całe moje ciało. To były poszlaki. Ale kogo szukał Noah? Nie miałam pojęcia. Przecież sprawa O'Dokeyów była już zakończona. Może ktoś uciekł i teraz Noah go ścigał? Chociaż to nie miało sensu. Niektóre z tych rzeczy czy też zdjęć wyglądały na paroletnie. To oznacza, że brat Miry zajmuje się tym od dłuższego czasu. Mam na myśli naprawdę poważnie spory okres czasu. Spojrzałam na jedyna ścianę, której jeszcze dokładnie nie obejrzałam. Było tam coś w rodzaju interaktywnej mapy całego świata, która przypominała mi trochę system do namierzania w sąsiednim pokoju tylko, że to wyglądało na coś o wiele bardziej rozbudowanego i skomplikowanego. Stałam tam przez dłuższą chwile czując się jak intruz. W końcu nie wytrzymałam i chciałam stamtąd wyjść. Weszłam pod biurko, aby znaleźć ten nieszczęsny guzik i zamknąć ten pokój kiedy cos zaczęło wydawać dziwny dźwięk. Co więcej pochodziło właśnie stamtąd. Szybko znalazłam się tam z powrotem i moim oczom ukazał się dziwny obraz. Na wybrzeżu Australii migał czerwony punkt od którego odchodziło mnóstwo strzałek i jakiś dziwnych napisów, co więcej to coś nie przestawało pikać i rozświetlać wszystkiego wokoło na okropny krwistoczerwony kolor. Na ekranie zaczęły pojawiać się współrzędne, a ja wciąż nie miałam za cholerę pojęcia co się tu dzieje!
Nagle do pokoju wparował Noah i zaczął jak w amoku klikać różne dziwne rzeczy na klawiaturze nie zwracając na mnie kompletnie uwagi. Pikanie wciąż przerywało ciszę swoim irytujący brzmieniem, a ja wlepiłam swoje oczy w Noah, któremu aktualnie drżały ręce, a jego twarz była pełna skupienia.
- Noah co się dzieje?
Zero odpowiedzi.
- Noah?
Cisza.
- Kurwa Noah powiedz mi co się do cholery dzieje!
- System namierzył jednego ze wspólników zabójcy moich rodziców - powiedział grobowym tonem.
Wtedy to do mnie doszło. Ten świat zapewnił mi jedno. Pewność, że to wszystko co przeżyłam do tej pory to nie był koniec. To był dopiero początek.

_________________________________________________________

Tam dam dam, a więc czy domyślacie się co oznacza ten epilog? BĘDZIE DRUGA CZĘŚĆ! Długo myślałam nad tym czy kontynuować to opowiadanie i stwierdziłam, że jednak za duży jest w nim potencjał, żeby je teraz zostawiać, dlatego też będziecie mieli przyjemność czytać drugą część :D Jak na razie musze się z Wami pożegnać, Lost został oficjalnie zakończony i nie pojawi się tu już ani jeden rozdział więcej, amen. Druga część nazywać się będzie 'Found' i premierę, co zapewne będzie dla Was nieco mniej miłą wiadomością, zapowiadam na początek przyszłego roku, pewnie 1 styczeń czy coś.Tak wiem, że to spory okres czasu, ale muszę najpierw zarysować całą fabułę, a nie mam jej jeszcze nawet w głowie, chcę żeby druga część była lepsza od pierwszej dlatego będzie musiała być dopracowana w 100%. A poza tym dzięki temu kilka pierwszych rozdziałów będzie gotowych i będą się pojawiać szybciej na początku, być może będą też dłuższe i mam nadzieję, że ciekawsze :) Jeśli macie do mnie jakieś pytania odnośnie tego opowiadania, coś co Was dręczy, bo nie zostało wyjaśnione albo rozwinięte to proszę pytajcie tutaj, będę wiedzieć co muszę wyjaśnić w drugiej części :) No i na sam koniec byłoby miło jakbyśmy pobili ilość komentarzy, to by był naprawdę dobry koniec <3