Pukanie, przepraszam, walenie do drzwi gwałtownie wyrwało mnie ze snu. Otworzyłam powieki, które sprawiały wrażenie jakby były z ołowiu. Spojrzałam niechętnie na godzinę na telefonie. 19:45?! To mi się zasnęło... Wyłączyłam muzykę i wstałam z łóżka. Za drzwiami stała Mira i wparzyła do mojego mieszkania dysząc jak po maratonie.
- Zamknij drzwi!!! - sapnęła.
Spełniłam jej polecenie na co wyraźnie się rozluźniła. - Matko...
- Co się stało? - zapytałam próbując dyskretnie doprowadzić swoje włosy do porządku.
- Uciekłam swojemu chłopakowi, który tak w zasadzie nie jest moim chłopakiem - powiedziała szybko i nieskładnie.
- Eee...aha? - odparłam kierując się do salonu. Mira podążyła za mną rozglądając się po drodze.
- Ładnie u Ciebie pachnie. Jabłkiem czy coś. Zmiana planów tak w ogóle - powiedziała. Rozwaliła się swobodnie na mojej kanapie. Usiadłam obok niej z trochę skołowaną miną. - Zamiast imprezy u mnie idziemy do klubu. To co, wchodzisz w to?
- Eee... A kto będzie? - zapytałam podkulając nogi.
- Ja, mój niechłopak Zack, jego przyjaciel James, i kilka moich przyjaciółek - powiedziała z podekscytowanym uśmiechem. Westchnęłam.
- Dobra. Mam tylko nadzieję, że tego nie pożałuję - mruknęłam. - Gdzie ten klub?
- W nowej części Londynu, mówię Ci będzie świetnie! U Ciebie na pewno nie było takich imprez jak tutaj. Już się nie mogę doczekać!
- W domu nie byłam typem imprezowiczki - mruknęłam.
- Och, zobaczysz, że Ci się spodoba. Poza tym Jenna i Patricia na pewno Cie polubią. - Uśmiechnęła się wesoło. Jej telefon zaczął wibrować. Wyjęła go z kieszeni marszcząc brwi. - O matko, ten kretyn dzwoni. Zwijam się. Papa!
I sekundę później już jej nie było. Boże ile ta dziewczyna ma energii! To przerażające. Zaburczało mi w brzuchu. Cholera. Dlaczego zawsze zapominam o rzeczach tak prozaicznych jak zakupy?
- Co się stało? - zapytałam próbując dyskretnie doprowadzić swoje włosy do porządku.
- Uciekłam swojemu chłopakowi, który tak w zasadzie nie jest moim chłopakiem - powiedziała szybko i nieskładnie.
- Eee...aha? - odparłam kierując się do salonu. Mira podążyła za mną rozglądając się po drodze.
- Ładnie u Ciebie pachnie. Jabłkiem czy coś. Zmiana planów tak w ogóle - powiedziała. Rozwaliła się swobodnie na mojej kanapie. Usiadłam obok niej z trochę skołowaną miną. - Zamiast imprezy u mnie idziemy do klubu. To co, wchodzisz w to?
- Eee... A kto będzie? - zapytałam podkulając nogi.
- Ja, mój niechłopak Zack, jego przyjaciel James, i kilka moich przyjaciółek - powiedziała z podekscytowanym uśmiechem. Westchnęłam.
- Dobra. Mam tylko nadzieję, że tego nie pożałuję - mruknęłam. - Gdzie ten klub?
- W nowej części Londynu, mówię Ci będzie świetnie! U Ciebie na pewno nie było takich imprez jak tutaj. Już się nie mogę doczekać!
- W domu nie byłam typem imprezowiczki - mruknęłam.
- Och, zobaczysz, że Ci się spodoba. Poza tym Jenna i Patricia na pewno Cie polubią. - Uśmiechnęła się wesoło. Jej telefon zaczął wibrować. Wyjęła go z kieszeni marszcząc brwi. - O matko, ten kretyn dzwoni. Zwijam się. Papa!
I sekundę później już jej nie było. Boże ile ta dziewczyna ma energii! To przerażające. Zaburczało mi w brzuchu. Cholera. Dlaczego zawsze zapominam o rzeczach tak prozaicznych jak zakupy?
***
Ciekawe jak
ja się zabiorę z tymi wszystkimi zakupami. Zaś będę musiała wzywać taksówkę. Co
z tego, że mam supermarket 15 minut drogi od domu skoro i tak nie dojdę z
powrotem do mieszkania z 5 wielkimi siatami z jedzeniem? Co za porażka. Już
miałam wybrać numer taxi kiedy nieoczekiwanie zauważyłam chłopaka z kawiarni
idącego właśnie z parkingu. Uśmiechnęłam się lekko i pomachałam mu z telefonem
w dłoni. Zauważył mnie i potknął się omal nie padając jak długi na drodze.
Uratował się jednak jakoś i posłał mi zawstydzony uśmiech. Podszedł do mnie
przeczesując potargane włosy dłonią.
- Hej - powiedziałam ukrywając rozbawienie.
- Cześć. Czekasz na kogoś? - zapytał rozglądając się na boki. Pokręciłam przecząco głową.
- Nie, właśnie miałam dzwonić po taksówkę, bo nie dojdę do domu z tymi wszystkimi siatkami. - Wskazałam na zakupy lezące wokół moich stóp.
- Mogę Cie podwieźć jeśli chcesz - zaproponował.
- Byłoby miło. Jestem Kate. - Podałam mu dłoń.
- Charlson.
- Myślałam, że to Twoje nazwisko - powiedziałam podnosząc kilka siatek. Chłopak szybko mi pomógł.
- Niestety nie... - westchnął i wzniósł oczy do nieba. Zachichotałam. - Charlson Ferdinand O'Dokey.
- Eee...
- Nie musisz nic mówić. Mój ojciec jest Irlandczykiem i chciał chyba naznaczyć mnie na całe życie najgorszym imieniem na świecie - odparł zrezygnowany prowadząc mnie przez parking. Uśmiechnęłam się krzywo.
- Będę do Ciebie mówić Char jeśli przez to poczujesz się lepiej.
Odwrócił głowę w moją stronę i posłał mi szeroki uśmiech. Odwróciłam głowę i pozwoliłam włosom zakryć moją twarz, żeby nie widział moich rumieńców. To niedorzeczne jak przystojny był gdy się uśmiechał.
- Wszystko w porządku? - usłyszałam jak pyta. Wydałam jakiś nieartykułowany dźwięk, który miał być potwierdzeniem. - Już jesteśmy.
Spojrzałam w górę i zobaczyłam małą, czerwoną ciężarówkę. Char otworzył bagażnik i włożył tam trzymane przez siebie reklamówki do środka. Chwilę później odebrał ode mnie moje zakupy muskając przy okazji moje dłonie. Przeszedł mnie przyjemny prąd, a Char nerwowo odchrząknął. Moment później jechaliśmy już w stronę mojej kamienicy. W środku panowała elektryzująca cisza, jak ta przed burzą. Chłopakowi wystarczyło podać tylko adres, bo na szczęście doskonale wiedział gdzie to jest. Zatrzymaliśmy się pod budynkiem. Odpięłam pasy i odwróciłam się, żeby mu podziękować. Zaskoczyła mnie nieco jego wkurzona mina.
- Co...
- Zack - powiedział przez zaciśnięte zęby.
Spojrzałam w tym samym kierunku co on. Pod budynkiem rzeczywiście stał jakiś mężczyzna. W tych ciemnościach nie widziałam zbyt wiele poza tym, że był wysoki, ubrany na czarno i miał ręce skrzyżowane na klatce piersiowej.
- Nie puszczę Cie do domu skoro on tam jest - odparł odpalając silnik. Spojrzałam na niego oszołomiona.
- Co Ty robisz?! Znasz go? Char! - Położyłam dłoń na jego dłoni, żeby zwrócić jego uwagę. Spojrzał na mnie gwałtownie. Na jego młodej twarzy malował się ogromny gniew. Odruchowo odsunęłam się od niego przestraszona. Wyraz jego twarzy złagodniał.
- Robię to dla Twojego bezpieczeństwa - powiedział tylko i odjechał spod budynku zostawiając Zacka i mój dom za sobą.
- Hej - powiedziałam ukrywając rozbawienie.
- Cześć. Czekasz na kogoś? - zapytał rozglądając się na boki. Pokręciłam przecząco głową.
- Nie, właśnie miałam dzwonić po taksówkę, bo nie dojdę do domu z tymi wszystkimi siatkami. - Wskazałam na zakupy lezące wokół moich stóp.
- Mogę Cie podwieźć jeśli chcesz - zaproponował.
- Byłoby miło. Jestem Kate. - Podałam mu dłoń.
- Charlson.
- Myślałam, że to Twoje nazwisko - powiedziałam podnosząc kilka siatek. Chłopak szybko mi pomógł.
- Niestety nie... - westchnął i wzniósł oczy do nieba. Zachichotałam. - Charlson Ferdinand O'Dokey.
- Eee...
- Nie musisz nic mówić. Mój ojciec jest Irlandczykiem i chciał chyba naznaczyć mnie na całe życie najgorszym imieniem na świecie - odparł zrezygnowany prowadząc mnie przez parking. Uśmiechnęłam się krzywo.
- Będę do Ciebie mówić Char jeśli przez to poczujesz się lepiej.
Odwrócił głowę w moją stronę i posłał mi szeroki uśmiech. Odwróciłam głowę i pozwoliłam włosom zakryć moją twarz, żeby nie widział moich rumieńców. To niedorzeczne jak przystojny był gdy się uśmiechał.
- Wszystko w porządku? - usłyszałam jak pyta. Wydałam jakiś nieartykułowany dźwięk, który miał być potwierdzeniem. - Już jesteśmy.
Spojrzałam w górę i zobaczyłam małą, czerwoną ciężarówkę. Char otworzył bagażnik i włożył tam trzymane przez siebie reklamówki do środka. Chwilę później odebrał ode mnie moje zakupy muskając przy okazji moje dłonie. Przeszedł mnie przyjemny prąd, a Char nerwowo odchrząknął. Moment później jechaliśmy już w stronę mojej kamienicy. W środku panowała elektryzująca cisza, jak ta przed burzą. Chłopakowi wystarczyło podać tylko adres, bo na szczęście doskonale wiedział gdzie to jest. Zatrzymaliśmy się pod budynkiem. Odpięłam pasy i odwróciłam się, żeby mu podziękować. Zaskoczyła mnie nieco jego wkurzona mina.
- Co...
- Zack - powiedział przez zaciśnięte zęby.
Spojrzałam w tym samym kierunku co on. Pod budynkiem rzeczywiście stał jakiś mężczyzna. W tych ciemnościach nie widziałam zbyt wiele poza tym, że był wysoki, ubrany na czarno i miał ręce skrzyżowane na klatce piersiowej.
- Nie puszczę Cie do domu skoro on tam jest - odparł odpalając silnik. Spojrzałam na niego oszołomiona.
- Co Ty robisz?! Znasz go? Char! - Położyłam dłoń na jego dłoni, żeby zwrócić jego uwagę. Spojrzał na mnie gwałtownie. Na jego młodej twarzy malował się ogromny gniew. Odruchowo odsunęłam się od niego przestraszona. Wyraz jego twarzy złagodniał.
- Robię to dla Twojego bezpieczeństwa - powiedział tylko i odjechał spod budynku zostawiając Zacka i mój dom za sobą.
***
- Char,
dlaczego nie chcesz mi nic powiedzieć! - krzyknęłam stojąc na środku salonu w
jego mieszkaniu. Chłopak westchnął.
- Kate, przepraszam, ale po prostu nie mogę Ci powiedzieć - powiedział zmęczonym głosem.
- Chcę do domu - powiedziałam czując jak łzy zbierają mi się w oczach. Nic nie rozumiałam i byłam sama w domu chłopaka, którego ledwo znam. Char potarł czoło.
- Na końcu korytarza jest sypialnia. Rozgość się tam - powiedział zdejmując koszulkę. Nerwowo odwróciłam wzrok.
- Chyba nie sądzisz, że...
- Nie martw się, przysięgam, że nic Ci nie zrobię. Będę spał na kanapie, a Ty w mojej sypialni tylko... Błagam nie wychodź z domu. Nie jestem pewien czy to bezpieczne skoro Zack nas widział.
Z szeroko otwartymi oczami i szybko bijącym sercem wycofałam się z salonu i poszłam we wskazanym kierunku. Weszłam do jego sypialni nieco przytłoczona widokiem dużego łóżka. Myśl, że na ogół Char w nim śpi nie pomagała mi się uspokoić. Położyłam się na nim niepewnie. Zdjęłam dżinsy i rzuciłam je na podłogę. Przykryłam się kołdrą i wtuliłam twarz w poduszkę. Z każdej strony atakował mnie jego zapach. Ciągle myślałam o tym kim jest Zack. I kim tak naprawdę jest Char.
- Kate, przepraszam, ale po prostu nie mogę Ci powiedzieć - powiedział zmęczonym głosem.
- Chcę do domu - powiedziałam czując jak łzy zbierają mi się w oczach. Nic nie rozumiałam i byłam sama w domu chłopaka, którego ledwo znam. Char potarł czoło.
- Na końcu korytarza jest sypialnia. Rozgość się tam - powiedział zdejmując koszulkę. Nerwowo odwróciłam wzrok.
- Chyba nie sądzisz, że...
- Nie martw się, przysięgam, że nic Ci nie zrobię. Będę spał na kanapie, a Ty w mojej sypialni tylko... Błagam nie wychodź z domu. Nie jestem pewien czy to bezpieczne skoro Zack nas widział.
Z szeroko otwartymi oczami i szybko bijącym sercem wycofałam się z salonu i poszłam we wskazanym kierunku. Weszłam do jego sypialni nieco przytłoczona widokiem dużego łóżka. Myśl, że na ogół Char w nim śpi nie pomagała mi się uspokoić. Położyłam się na nim niepewnie. Zdjęłam dżinsy i rzuciłam je na podłogę. Przykryłam się kołdrą i wtuliłam twarz w poduszkę. Z każdej strony atakował mnie jego zapach. Ciągle myślałam o tym kim jest Zack. I kim tak naprawdę jest Char.
***
Nie wierzę,
że to naprawde się stało. Spędziłam noc z obcym chłopakiem. Niedosłownie, ale
jednak. Leżałam sama w niedużym łóżku w sypialni Chara. Próbowałam sobie
poukładać to wszystko w głowie. Przetrzymywał mnie w swoim mieszkaniu wbrew
mojej woli. Cholera. Zwlokłam się z łóżka i założyłam dżinsy, które wygniecione
leżały na podłodze. Wyjrzałam przez okno. Świetnie zbiera się na deszcz, a ja
mam tylko cieniutki sweterek. Po krótkim namyśle założyłam pierwszą lepszą
bluzę z szafy chłopaka. Próbowałam nie myśleć o tym jak cudowny zapach
wydzielała. Na palcach wyszłam z pokoju i zobaczyłam jak Char śpi w
nienaturalnej pozycji na kanapie. Wyglądał zbyt niewinnie. O całej tej głupiej sytuacji
sprzed mojego domu wiedziałam tyle co wczoraj, czyli nic. Uważając, żeby go nie
budzić ubrałam buty i wyszłam z mieszkania nie zostawiając mu żadnej kartki.
Zbiegłam po schodach i wyszłam na dwór. Wiatr rozwiał moje włosy i sprawił, że
moje oczy zrobiły się suche, więc zaczęłam je mrużyć. No świetnie. Nie mam
pojęcia gdzie jestem, wyglądam jak jedno wielkie nieumyte nieszczęście, marzę o
toalecie, a w dodatku moje zakupy zostały w tej cholernej kawalerce! Mam
nadzieję, że udławi się tymi cheeriosami. Nagle zadzwonił mój telefon. Nie
znałam numeru, który się wyświetlił, ale i tak odebrałam.
- Halo?
- Kate? Tutaj Mira. Nie pytaj skąd mam Twój numer. Nie ma Cie w domu, a chciałam omówić kwestię naszych strojów, żebyśmy przypadkiem nie założyły czegoś podobnego - usłyszałam głos mojej sąsiadki. Westchnęłam z ulgi.
- Matko Mira ratuj! Masz auto? Jestem na jakimś dziwnym osiedlu, a nie mogę wezwać taksówki, bo raczej 1 funt mi nie starczy - powiedziałam zdenerwowana.
- Ale co się stało? Wszystko w porządku?
- Nie do końca.
- Dobra, podaj mi adres to zaraz tam będę.
Podałam jej szybko adres ulicy wypisany na budynku i rozłączyłam się. Bałam się, że Char się obudzi i zauważy, że mnie nie ma. Już wystarczy, że wie gdzie mieszkam!
5 minut później pod budynek podjechał czarny mercedes, a w środku...Mira. Uchyliła okno.
- Wsiadaj!
Spełniłam jej życzenie z nieco oszołomioną miną. Zapięłam pasy i chwilę później pędziłyśmy ulicą. Nie. W ogóle nie zżera mnie ciekawość skąd ma takie auto. Normalka.
- Co się stało? Czemu nie wróciłaś na noc do domu? I nie obraź się, ale wyglądasz jak gówno - zapytała nie odwracając wzroku od drogi. Odchyliłam głowę do tyłu i przymknęłam powieki.
- Wolałabym o tym nie opowiadać - westchnęłam zrezygnowana czując, że łzy zbierają mi się w oczach.
- Domyślam się, ale i tak chcę wiedzieć - powiedziała stanowczo. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Przypominasz mi moją przyjaciółkę - mruknęłam.
- Czemu?
- Bo jesteś prawie tak bardzo porąbana jak ona.
- Uznam to za komplement - odparła przyspieszając. - A teraz gadaj.
- Wracałam z marketu i chłopak, którego poznałam w kawiarni zaproponował mi podwózkę. Gdy byliśmy już pod domem nagle zrobił się jakiś dziwny, bo zobaczył pod kamienicą kogoś o imieniu Zack i...
- Zack? Mój Zack? - spytała zdziwiona. Klepnęłam się w czoło.
- Właśnie! Wiedziałam, że to imię jest jakieś znajome. Bardzo możliwe, że to był ten sam Zack. W każdym razie Char zaczął świrować i zawiózł mnie do siebie - dokończyłam.
- Ale nic Ci nie zrobił? - zapytała zmartwiona.
- Nie... Spał na kanapie, a ja w jego łóżku. Nie chciał mi nic powiedzieć i zabronił wychodzić z domu.
- Czemu nie uciekłaś?
- Szczerze? Czułam się bezpieczniej u niego niż, gdybym miała się błąkać w samotności po ulicach Londynu - stwierdziłam.
- Coś w tym jest.
- A Zack... Czy coś jest z nim nie tak? - zapytałam trochę zawstydzona.
- Nie znam go tak naprawdę zbyt dobrze. Ale jeśli chodzi o to czy Zack jest niebezpieczny... No to raczej nie ucieszy Cie moja odpowiedź.
- Raczej nie - potwierdziłam biorąc głębszy wdech.
- Czyli, że nie idziesz na imprezę?
- Pójdę, pójdę. Potrzebuje się rozluźnić po tym wszystkim. Siedzenie w domu i świrowanie raczej mi nie pomoże - westchnęłam.
- To świetnie - uśmiechnęła się.
Miałam tylko nadzieję, że nie pożałuję tej decyzji.
- Halo?
- Kate? Tutaj Mira. Nie pytaj skąd mam Twój numer. Nie ma Cie w domu, a chciałam omówić kwestię naszych strojów, żebyśmy przypadkiem nie założyły czegoś podobnego - usłyszałam głos mojej sąsiadki. Westchnęłam z ulgi.
- Matko Mira ratuj! Masz auto? Jestem na jakimś dziwnym osiedlu, a nie mogę wezwać taksówki, bo raczej 1 funt mi nie starczy - powiedziałam zdenerwowana.
- Ale co się stało? Wszystko w porządku?
- Nie do końca.
- Dobra, podaj mi adres to zaraz tam będę.
Podałam jej szybko adres ulicy wypisany na budynku i rozłączyłam się. Bałam się, że Char się obudzi i zauważy, że mnie nie ma. Już wystarczy, że wie gdzie mieszkam!
5 minut później pod budynek podjechał czarny mercedes, a w środku...Mira. Uchyliła okno.
- Wsiadaj!
Spełniłam jej życzenie z nieco oszołomioną miną. Zapięłam pasy i chwilę później pędziłyśmy ulicą. Nie. W ogóle nie zżera mnie ciekawość skąd ma takie auto. Normalka.
- Co się stało? Czemu nie wróciłaś na noc do domu? I nie obraź się, ale wyglądasz jak gówno - zapytała nie odwracając wzroku od drogi. Odchyliłam głowę do tyłu i przymknęłam powieki.
- Wolałabym o tym nie opowiadać - westchnęłam zrezygnowana czując, że łzy zbierają mi się w oczach.
- Domyślam się, ale i tak chcę wiedzieć - powiedziała stanowczo. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Przypominasz mi moją przyjaciółkę - mruknęłam.
- Czemu?
- Bo jesteś prawie tak bardzo porąbana jak ona.
- Uznam to za komplement - odparła przyspieszając. - A teraz gadaj.
- Wracałam z marketu i chłopak, którego poznałam w kawiarni zaproponował mi podwózkę. Gdy byliśmy już pod domem nagle zrobił się jakiś dziwny, bo zobaczył pod kamienicą kogoś o imieniu Zack i...
- Zack? Mój Zack? - spytała zdziwiona. Klepnęłam się w czoło.
- Właśnie! Wiedziałam, że to imię jest jakieś znajome. Bardzo możliwe, że to był ten sam Zack. W każdym razie Char zaczął świrować i zawiózł mnie do siebie - dokończyłam.
- Ale nic Ci nie zrobił? - zapytała zmartwiona.
- Nie... Spał na kanapie, a ja w jego łóżku. Nie chciał mi nic powiedzieć i zabronił wychodzić z domu.
- Czemu nie uciekłaś?
- Szczerze? Czułam się bezpieczniej u niego niż, gdybym miała się błąkać w samotności po ulicach Londynu - stwierdziłam.
- Coś w tym jest.
- A Zack... Czy coś jest z nim nie tak? - zapytałam trochę zawstydzona.
- Nie znam go tak naprawdę zbyt dobrze. Ale jeśli chodzi o to czy Zack jest niebezpieczny... No to raczej nie ucieszy Cie moja odpowiedź.
- Raczej nie - potwierdziłam biorąc głębszy wdech.
- Czyli, że nie idziesz na imprezę?
- Pójdę, pójdę. Potrzebuje się rozluźnić po tym wszystkim. Siedzenie w domu i świrowanie raczej mi nie pomoże - westchnęłam.
- To świetnie - uśmiechnęła się.
Miałam tylko nadzieję, że nie pożałuję tej decyzji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
1 komentarz = 1 uśmiech :))