poniedziałek, 30 grudnia 2013

16. Secret


Mira
            Niedługo zwariuję od tych podróży. Londyn, Glasgow, Belfast, Londyn. Co następne? Miałam nadzieję, że Horan się nie mylił i tu skończy się ten koszmar. Chciałam w końcu zobaczyć Zacka. Nawet przez sekundę nie wierzyłam, że mógłby być martwy. On był silny, zbyt silny by dać się zabić. Może go przetrzymują, torturują i głodzą, ale on to wszystko wytrzyma. Wiem to. Bones i Malik rozglądali się po ulicy, którą szliśmy. To, że żaden z nich nigdy nie był w Londynie trochę utrudniało sprawę. Musiałam służyć jako przewodnik, a przecież sama nie znam aż tak dobrze tego miasta. Mieszkam tu dopiero od 8 lat. Byłam dwunastoletnią dziewczynką, gdy moja ciotka wzięła mnie do siebie. Moje myśli powędrowały do najgorszego okresu w moim życiu sprzed mojego przyjazdu tutaj.

Irlandia, 8 lat wcześniej
            - Noah! Noah gdzie jesteś? - wołała mała dziewczynka. Jej rude włosy były upięte w dwa kucyki zabawnie sterczące po obu bokach jej głowy. - Noanhel!
            - Tutaj Mirabelle! - zawołał młody chłopak wychodząc z kuchni w domu państwa Gregory. Dziewczynka wleciała w ramiona starszego brata, a ten uniósł ją wysoko jakby ważyła tyle co piórko. - Co się stało?
            - Mówiłam, żebyś mówił do mnie Mira - powiedziała. Chłopak przewrócił oczami z uśmiechem.
            - Dobrze Mira. A więc co się stało?
            - Chodź zobaczyć jak ładnie ubrałam moją lalkę w...
            W domu rozbrzmiał huk wystrzału. W płucach dziewczynki zebrał się krzyk. Noah zakrył jej ust dłonią i mocno do siebie przytulił. Miał szeroko otwarte oczy i przerażony wyraz twarzy. Wypuścił dziewczynkę z objęć w tym samym momencie, w którym rozbrzmiał kolejny strzał. Dziewczynka zaczęła płakać. Chłopak kazał jej wejść do kuchni i zamknął ją w środku każąc być cicho. Cicho stąpał po drewnianej podłodze z uwagą nasłuchując niepokojących dźwięków. Z mocno bijącym sercem uchylił drzwi do gabinetu swojego ojca. Rozpacz i szok wykrzywiły jego twarz na widok dwóch martwych ciał na ziemi obryzganych własną krwią. Jego rodziców. W tym samym czasie dziewczynka w kuchni wspięła się na blat i zza firanek spojrzała przez okno. Mężczyzna w czarnym eleganckim garniturze opuszczał jej rodzinny dom. Wchodząc do samochodu obejrzał się jeszcze raz za sobą. Dziewczynka miała wrażenie, że człowiek patrzy jej prosto w oczy, a w jego tęczówkach kryje się niema groźba. Dopóki nie zobaczyła swoich rodziców martwych, nie wiedziała o co chodziło mężczyźnie. To była obietnica. Obietnica tego co stanie się kiedyś również z nią.


            Otrząsnęłam się ze wspomnień i schowałam dłonie do kieszeni płaszcza. Kiedyś w życiu nie pomyślałabym, że poczucie bezpieczeństwa będzie mi dawał jednie dotyk broni. Tak wiele się zmieniło od czasu kiedy byłam dzieckiem. Musiałam dorosnąć o wiele szybciej niż moi rówieśnicy, wręcz brutalnie szybciej. W wieku 14-stu lat potrafiłam już kogoś zabić. Oczywiście tylko w teorii. Nie wiem jak bym przeżyła okres po śmierci moich rodziców, gdyby nie Noah i moja ciotka. Bez nich rozsypałabym się chyba na drobne kawałeczki. To oni utrzymywali mnie przy życiu do czasu kiedy nie dojrzałam na tyle by nie myśleć już o tym...by dołączyć do rodziców. Ale to nie znaczy, że potem byłam bez wsparcia. Bo pojawił się Zack. Ktoś kogo pokochałam na przekór wszystkiemu. Nie zważałam na jego przeszłość ani na to kim był. Liczyło się tylko to jaki był, kiedy byliśmy sami. Z zewnątrz wyglądaliśmy nawet nie do końca jak para. Po prostu jak dwójka ludzi, która się ze sobą 'spotyka'. Nikt nie zdawał sobie sprawy z tego jak głębokie było moje uczucie do Zacka. Nigdy tak naprawdę nie byłam sama w swoim życiu po śmierci rodziców. Najpierw mój brat się mną opiekował, a potem Zack. A teraz jeden z nich był daleko, a drugi potrzebował mojej pomocy. Czułam jak wszystko do mnie wraca. Potrzebowałam na tym świecie czegoś, kotwicy która trzymałaby mnie tutaj. Zack był tą kotwicą. I nie mogłam go stracić. Byłam samolubna, ale taka była prawda. Potrzebowałam go do życia. On był moim życiem.
            Skręciłam w dobrze znaną sobie uliczkę. To tutaj poznałam Zacka. Wracałam z imprezy, pijana. Na początku strasznie się go bałam. Wokół było całkowicie ciemno, a on wydawał się być jeszcze mroczniejszy niż był w rzeczywistości. Nasz związek od początku był skomplikowany. A jednak byłam tu teraz znowu, chcąc go uratować. Musiałam go uratować. Spojrzałam jeszcze raz na adres zapisany leniwym pismem Horana na pogiętej karteczce.
            - To już niedaleko - poinformowałam.
            - To dobrze. Mam ochotę coś rozwalić - mruknął Malik wypuszczając z ust dym. Odkąd tylko wysiedliśmy z samolotu, wypalił chyba pół paczki papierosów.
            - Atakujemy z zaskoczenia czy... - spytał Bones na zmianę blokując i odblokowując swój pistolet. Właściwie to miałam wątpliwości czy taki sprzęt można jeszcze nazwać pistoletem. To coś było długości mojej ręki i średnicy znacznie przekraczającej obwód mojego ramienia. Nawet nie chciałam wiedzieć jakie szkody może wyrządzić coś takiego.
            - Ja proponuję wielkie wejście, jak Bruce Lee. - Spojrzałam pytająco na Malika. - No wiesz, wejście smoka! Nie? Dziewczyny... - mruknął pod nosem.
            Zignorowałam go i dokładnie przeanalizowałam miejsce, w którym się znajdowaliśmy. Byliśmy naprawdę blisko. Jeśli Horan miał rację to Zack mógł znajdować się kilka budynków od nas. Adrenalina w moim ciele natychmiast podskoczyła. Zacisnęłam dłonie w pięści, bo nagle w moim ciele zebrała się nieopisana wściekłość. Tu już nie chodziło tylko o uratowanie Zacka. Chodziło też o zemstę.
            - Chyba mam plan - powiedział Bones. Spojrzałam na niego zaalarmowana podekscytowaniem w jego głosie. Na jego twarzy pojawił się niebezpieczny uśmieszek. W tym momencie przypominał mi Zacka.

***

            Mam nadzieję, że Bones wie co robi. Jeśli to nie wypali to może nie być wesoło. Nawet nie wiedziałam, że wziął coś takiego ze sobą... Ale musiałam przyznać, że to mogło się udać. Gorzej, że to ja miałam zająć się tą gorszą częścią. Bones twierdzi, że nie dałabym rady w starciu wręcz z ludźmi z jakiegokolwiek gangu. Miałam ochotę się z nim kłócić, ale to byłaby tylko strata czasu. Gdy ma się takiego brata jak Noah... Nauczył mnie więcej niż tych dwoje tu podejrzewa. I od zawsze wiedziałam dlaczego to robił. Żebym była w stanie się obronić kiedy jego obok nie będzie. Szkoda tylko, że nigdy nie miałam okazji sprawdzić w praktyce tych umiejętności... Wzięłam głęboki wdech i rozbroiłam granat. Wyrzuciłam go jak najdalej od siebie w kierunku przednich drzwi budynku i natychmiast skryłam się za ścianą drugiego budynku. Huk wybuchu był o wiele większy niż się spodziewałam. Odważyłam się spojrzeć zza ściany i otworzyłam szeroko oczy na widok języków ognia wystrzeliwujących wiele metrów w górę. Ściana była stała się nagle kupą gruzu, a pożar rozprzestrzeniał się powoli wewnątrz budynku. O Boże. Przyłożyłam dłoń do ust. Ja to zrobiłam?! Ogarnęło mnie przerażenie. A jeśli ktoś był na tyle blisko bym mogła go zabić? Jeśli... Jeśli Zack tam był?! Zaczęłam biec chcąc się dostać do budynku od drugiej strony jak Bones i Malik. Od tyłu wszystko wyglądało spokojnie, nic nie zdradzało chaosu jaki panował z drugiej strony. Drzwi były uchylone, domyśliłam się że zostawili je otwarte, żeby w razie czego móc szybko uciec. Ostrożnie weszłam do środka. To było dziwne, bo wewnątrz panowały jeszcze większe ciemności niż na dworze. Znalazłam się w długim korytarzu. Z każdej strony było mnóstwo drzwi, ale jedne z nich przykuły moją uwagę. Nie znam się na takich rzeczach, ale wiem, że z drewna na pewno nie były. U góry miały małe okienko z grubymi kratami. Stanęłam na palcach, żeby zajrzeć do środka. Jedynym źródłem oświetlenia była migająca żarówka swobodnie zwieszona z sufitu. W środku były dwa stare materace okryte szmatami, które nijak się miały do prawdziwej pościeli. Nagle coś przykuło moją uwagę jeden z materacy wydawał się poruszać, a wręcz...oddychać. Ledwo powstrzymałam krzyk, to nie były materace przykryte szmatami, to byli ludzie! Myślałam, że nogi odmówią mi posłuszeństwa.
            - Zack? - szepnęłam. Nic się nie stało. - Zack?!
            Jeden z więźniów się obudził. Obrócił się w moją stronę i... To nie był Zack. Mężczyzna podniósł się i podszedł do okienka. Mój oddech przyspieszył ze strachu na widok zarośniętego mężczyzny, który wyglądał jakby mógł zabić kogoś gołymi rękami.
            - Czego tu szukasz panienko? - spytał chrapliwym głosem. Odsunęłam się nieznacznie, gdy do moich nozdrzy dotarł jego zapach.
            - Czy... Znasz Zacka? Wiesz czy tu był? - Mój głos drżał.
            - Był tu przez kilka dni póki tamci go nie zabrali. Radzę Ci uciekać stąd dziewczynko... Nie chcesz dzielić ze mną tej celi - powiedział znacząco. Wiedziałam, że wciąż żyje.
            - Powiedz mi coś więcej! - błagałam. Spojrzał na mnie niemal czarnymi oczami.
            - Na Twoim miejscu nie liczyłbym nawet na odnalezienie szczątków Fergusona.
            - Kim jest Ferguson? - spytałam głośno.
            - Nie wiesz jak mówili o nim zanim tu trafił? Ferguson. Kiedyś był najgorszym koszmarem nas wszystkich - zaśmiał się złowieszczo. - Red Snow wiedzieli co robili...


_________________________________________________________________________________________

Dziękuje Wam bardzo za 4 tys. wyświetleń, jesteście kochani <3 Jak Wam się podoba rozdział? Spodziewa liście się takiego obrotu spraw? Przy okazji życzę Wam udanego sylwestra, tylko nie wypicie za dużo!! xD

_


10 komentarzy:

  1. Zapowiada się coraz ciekawiej ^^ Oczekuję szybkiego nexta i zapraszam do siebie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział i czekam na więcej

    OdpowiedzUsuń
  3. O jejku dzieje się *.* !! A ta historia o Miry rodzicach .. ;C masakra :C współczuje jej całym sercem ;(
    Mam nadzieję że skoro tu go nie ma to będzie tam gdzie jest Horan z ekipą :D
    Pisz następny bo już mnie ciekawość zżera co tam ten jej powie !~!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wybacz, że komentarz dopiero teraz, ale miałam bardzo mało czasu. W każdym razie, przechodząc do rzeczy - ja już naprawdę nie wiem co Ci pisać. Każdy rozdział jest coraz lepszy i widać po technice pisania, jak zmienia się od pierwszego rozdziału, do tego tutaj. Świetnie opisałaś historię rodziców tej dziewczyny, Miry, o ile dobrze pamiętam. Aż mi się jakoś smutno zrobiło na jej miejscu. To cudowne. Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. <3

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG!! Nie wiem co powiedzec (a raczej napisac). B.O.S.K.I.E

    OdpowiedzUsuń
  6. Popieram wszystkich wyżej!Jest coraz lepiej ;* A.

    OdpowiedzUsuń
  7. zgadzam sie z resztą.. CUDO!!!!! *-*

    OdpowiedzUsuń
  8. Nic dodać, nic ująć. CUDO!! Ja chcę już następny *-*

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapraszam do mnie na 1 rozdział
    i-need-friend.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Sory za spam:
    Zapraszam na 2 rozdział na blogu i-need-friend. blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

1 komentarz = 1 uśmiech :))