William
- Malik! -
ryknąłem chodząc po mieszkaniu Noah i szukając tego przygłupa. Odpowiedziała mi
cisza. Znowu. - Malik!!!
Przysięgam, że jeśli jeszcze raz Noah każe mi współpracować z tym ćpunem to strzelę mu kulkę w głowę. Albo dwie. Tak dla pewności. Kopnąłem kolejne drzwi, które otworzyły się z hukiem i obiły o ścianę. Oops. Jak mi przykro...
- Malik! - warknąłem widząc go leżącego na łóżku z głową schowaną w poduszki i butelką whisky przy piersi. - Malik debilu! Lecimy do Belfast!
- Wypffierdalaj gnoju - mruknął nieprzytomnie.
Przewróciłem oczami i rozejrzałem się po pokoju za czymś co mogłoby go skutecznie wybudzić. Uśmiechnąłem się szeroko na widok wypełnionej do połowy szklanki. Jeśli to woda to Malik i tak ma szczęście. Nie przestając się uśmiechać, podszedłem do łóżka i wylałem ciecz na głowę i kark Malika. Ten zerwał się jakby coś się paliło (co było ironią zważywszy na to, że właśnie zapewniłem mu prysznic) i rozgorączkowany zaczął rozglądać się po pokoju. Zobaczył mnie za łóżkiem z drugiej strony i zmrużył oczy.
- Ty... ty... Jak Ci tam było, co ty do cholery odwalasz?! - krzyknął. Przekrzywiłem głowę na bok i poprawiłem torbę na swoim ramieniu.
- William. A my lecimy do Belfast. Zbieraj manatki. Masz 5 minut.
- Mogę wiedzieć dlaczego? - spytał przeczesując swoje mokre włosy.
- Bo. Tak.
Uśmiechnąłem się krzywo widząc jak go irytuję. To dopiero początek Malik. Skoro nie moge zemścić się na Noah, że kazał mi niańczyć jakiś kretynów bawiących się w super bohaterów, to przynajmniej jemu dowalę.
- Kurwa. Noah prawda? Co tym razem? - westchnął z irytacją. Zawsze zastanawiałem się jak to możliwe, że nasz przywódca posiada jednocześnie taki szacunek i opinię najbardziej wkurzającej osoby na świecie. Pokręcona logika.
- Mamy wesprzeć jakiś latających za zabójcą amatorów. A w gratisie mamy Bonesa - dodałem wzdrygając się na samą myśl o nim. Nie ma to jak pracować z upośledzonym Malikiem, znienawidzonym Bonesem i trójką idiotów, którzy sądzą, że sami dadzą radę komukolwiek kto należy do gangu.
- Bonesa? Jest! Jeden normalny. - Nagle coś jakby mu się przypomniało. - A czy w tej trójce idiotów nie ma przypadkiem takiej bardzo bardzo niskiej brunetki o imieniu Kate?
- A czy ja ci wyglądam na pieprzoną wszechwiedzącą wróżkę? - Malik zakaszlał co brzmiało podejrzanie podobnie do śmiechu. - Miejmy to już za sobą Malik. 4 minuty.
Wyszedłem z pokoju i poszedłem do piwnicy. Otworzyłem masywne, żelazne drzwi kodem, który znali tylko członkowie naszej grupy, w dodatku nie wszyscy. Wszedłem do magazynu broni i od razu udałem się do miejsca gdzie trzymane były noże. Wybrałem pare swoich ulubionych modeli i jeden, który zaciekawił mnie ze względu na swój zaokrąglony kształt. To się nazywa sprzęt. Standardowo schowałem też kilka sztuk broni palnej, nieważne jaką słabość miałem do wszystkiego co ostre, pistolet uratował mi tyłek więcej razy niż mógłbym zliczyć. Wziąłem też coś dla Malika, przypominając sobie o tym, że koleś miał słabość do ognia. Uśmiechnąłem się na widok małego miotacza ognia i pokręciłem głową rozbawiony. Innym razem. Wróciłem na górę i w kuchni spotkałem Malika przeszukującego szafki. Uniosłem brwi.
- Szukasz czegoś?
- Swoich fajek. Jestem pewien, że gdzieś tu je ostatnio zostawiłem... - odparł w zamyśleniu.
- Kupisz sobie po drodze nowe. Chodź, bo spóźnimy się na samolot i Noah osobiście skróci nas o głowę - mruknąłem.
Wyszliśmy z mieszkania i poszliśmy do magazynu, gdzie trzymaliśmy część pojazdów. Malikowi oczy się zaświeciły na widok nowej BMkI. Sięgnąłem ręką do czoła zahaczając przy okazji o jeden z kolczyków przy brwiach. Wzniosłem oczy do nieba. On naprawde był w moim wieku? Tak jak się spodziewałem już po chwili zmuszony byłem usiąść na miejscu pasażera obok Malika za kierownicą. Pierwszy raz w życiu uznałem zapięcie pasów za konieczne, gdy ten z piskiem opon wyjechał nim klapa zamykająca magazyn zdążyła się podnieść chociaż do połowy. Gdy Malik zaczął swój monolog, pożałowałem że nie zabrałem ze sobą zatyczek do uszu.
Przysięgam, że jeśli jeszcze raz Noah każe mi współpracować z tym ćpunem to strzelę mu kulkę w głowę. Albo dwie. Tak dla pewności. Kopnąłem kolejne drzwi, które otworzyły się z hukiem i obiły o ścianę. Oops. Jak mi przykro...
- Malik! - warknąłem widząc go leżącego na łóżku z głową schowaną w poduszki i butelką whisky przy piersi. - Malik debilu! Lecimy do Belfast!
- Wypffierdalaj gnoju - mruknął nieprzytomnie.
Przewróciłem oczami i rozejrzałem się po pokoju za czymś co mogłoby go skutecznie wybudzić. Uśmiechnąłem się szeroko na widok wypełnionej do połowy szklanki. Jeśli to woda to Malik i tak ma szczęście. Nie przestając się uśmiechać, podszedłem do łóżka i wylałem ciecz na głowę i kark Malika. Ten zerwał się jakby coś się paliło (co było ironią zważywszy na to, że właśnie zapewniłem mu prysznic) i rozgorączkowany zaczął rozglądać się po pokoju. Zobaczył mnie za łóżkiem z drugiej strony i zmrużył oczy.
- Ty... ty... Jak Ci tam było, co ty do cholery odwalasz?! - krzyknął. Przekrzywiłem głowę na bok i poprawiłem torbę na swoim ramieniu.
- William. A my lecimy do Belfast. Zbieraj manatki. Masz 5 minut.
- Mogę wiedzieć dlaczego? - spytał przeczesując swoje mokre włosy.
- Bo. Tak.
Uśmiechnąłem się krzywo widząc jak go irytuję. To dopiero początek Malik. Skoro nie moge zemścić się na Noah, że kazał mi niańczyć jakiś kretynów bawiących się w super bohaterów, to przynajmniej jemu dowalę.
- Kurwa. Noah prawda? Co tym razem? - westchnął z irytacją. Zawsze zastanawiałem się jak to możliwe, że nasz przywódca posiada jednocześnie taki szacunek i opinię najbardziej wkurzającej osoby na świecie. Pokręcona logika.
- Mamy wesprzeć jakiś latających za zabójcą amatorów. A w gratisie mamy Bonesa - dodałem wzdrygając się na samą myśl o nim. Nie ma to jak pracować z upośledzonym Malikiem, znienawidzonym Bonesem i trójką idiotów, którzy sądzą, że sami dadzą radę komukolwiek kto należy do gangu.
- Bonesa? Jest! Jeden normalny. - Nagle coś jakby mu się przypomniało. - A czy w tej trójce idiotów nie ma przypadkiem takiej bardzo bardzo niskiej brunetki o imieniu Kate?
- A czy ja ci wyglądam na pieprzoną wszechwiedzącą wróżkę? - Malik zakaszlał co brzmiało podejrzanie podobnie do śmiechu. - Miejmy to już za sobą Malik. 4 minuty.
Wyszedłem z pokoju i poszedłem do piwnicy. Otworzyłem masywne, żelazne drzwi kodem, który znali tylko członkowie naszej grupy, w dodatku nie wszyscy. Wszedłem do magazynu broni i od razu udałem się do miejsca gdzie trzymane były noże. Wybrałem pare swoich ulubionych modeli i jeden, który zaciekawił mnie ze względu na swój zaokrąglony kształt. To się nazywa sprzęt. Standardowo schowałem też kilka sztuk broni palnej, nieważne jaką słabość miałem do wszystkiego co ostre, pistolet uratował mi tyłek więcej razy niż mógłbym zliczyć. Wziąłem też coś dla Malika, przypominając sobie o tym, że koleś miał słabość do ognia. Uśmiechnąłem się na widok małego miotacza ognia i pokręciłem głową rozbawiony. Innym razem. Wróciłem na górę i w kuchni spotkałem Malika przeszukującego szafki. Uniosłem brwi.
- Szukasz czegoś?
- Swoich fajek. Jestem pewien, że gdzieś tu je ostatnio zostawiłem... - odparł w zamyśleniu.
- Kupisz sobie po drodze nowe. Chodź, bo spóźnimy się na samolot i Noah osobiście skróci nas o głowę - mruknąłem.
Wyszliśmy z mieszkania i poszliśmy do magazynu, gdzie trzymaliśmy część pojazdów. Malikowi oczy się zaświeciły na widok nowej BMkI. Sięgnąłem ręką do czoła zahaczając przy okazji o jeden z kolczyków przy brwiach. Wzniosłem oczy do nieba. On naprawde był w moim wieku? Tak jak się spodziewałem już po chwili zmuszony byłem usiąść na miejscu pasażera obok Malika za kierownicą. Pierwszy raz w życiu uznałem zapięcie pasów za konieczne, gdy ten z piskiem opon wyjechał nim klapa zamykająca magazyn zdążyła się podnieść chociaż do połowy. Gdy Malik zaczął swój monolog, pożałowałem że nie zabrałem ze sobą zatyczek do uszu.
***
Kate
- Zabawnie
wyglądasz wiesz? - stwierdził Bones przyglądając mi się z drugiej strony stołu.
Spojrzałam na niego znad swojej miski płatków.
- Niby dlaczego?
Bones uniósł brew, a jego wzrok powędrował znacząco do broni, którą przed chwilą dokładnie oglądałam, a która teraz leżała może 5 centymetrów od mojej ręki. Wzruszyłam ramionami.
- Gdybym została w Washingtonie nie wiedziałabym nawet jak to cholerstwo się odbezpiecza - mruknęłam myślami krążąc wokół spokojnej dzielnicy, w której żyłam. Dwa domy dalej mieszkała Veronica i jej pokręceni rodzice, którzy rozśmieszali mnie ilekroć do niej przychodziłam.
- Żałujesz prawda? - spytał sięgając po broń i wyjmując z kieszeni dżinsów naboje. A już myślałam, że jednak nie jest aż takim psycholem. Naładował magazynek i zabezpieczył pistolet. Zastanowiłam się chwile nad jego słowami.
- Nie do końca. Teraz przynajmniej robię coś ważnego - stwierdziłam nie do końca pewna doboru słów.
- Ważnego? - Uniósł brwi.
- No wiesz, jeśli uda nam się znaleźć Zacka żywego to świadomość, że w tym uczestniczyłam będzie niesamowita. Na razie musze się po prostu do tego wszystkiego przyzwyczaić.
- Nigdy nie pomyślałbym o tym w ten sposób - powiedział zamyślony. - Dla mnie to po prostu kolejny dzień...psychola.
Zakrztusiłam się płatkami, które miałam w ustach. Gdy w końcu się uspokoiłam i w spokoju je przełknęłam, spojrzałam na niego z przerażeniem. Bones tylko się zaśmiał.
- Głośno mówisz. Słyszałem jak gadałaś z Mirą - powiedział po czym oblizał wargi. Zrobiło mi się strasznie głupio. - Ciekawa teoria. Snake na pewno ją poprze - wyszczerzył się. Ugh, naprawde go nie rozumiem.
- Kiedy przyjedzie Malik i ten drugi? - spytałam, żeby jak najszybciej zmienić temat. Bones pochylił się i sprzątnął mi miskę sprzed nosa. - Hej!
- Podobno wieczorem, ale jak znam Malika to po drodze zatrzymają się jeszcze we wszystkich możliwych studiach tatuaży. Więc może nawet nad ranem. - Wzruszył ramionami.
- Oddaj mi moje płatki, bo...
- Bo? - zaśmiał się.
- Ygh, nienawidzę cie.
- Też cie kocham lilipucie. - Zrobił słodką minkę.
- Jesteś niemożliwy!
- A jeszcze nie widziałaś mnie w łóżku... - zawiesił głos i wepchał sobie do ust ogromną porcję płatków.
- Jak ktokolwiek może z tobą wytrzymywać? - powiedziałam wstając i patrząc na niego z konsternacją. Ten jak gdyby nigdy nic posłał mi szeroki uśmiech, któremu towarzyszyły dwa głębokie dołeczki w policzkach.
- Możemy to wypróbować...Kate. - Zniżył swój głos na moim imieniu.
Wzniosłam oczy do nieba i z na wpół rozbawioną, na wpół zirytowaną miną wyszłam z kuchni. Mogłam mu zabrać te pieprzone płatki. Spojrzałam na zegarek na nadgarstku. 17:57. Jeszcze tyle czasu zanim będę mogła pójść w spokoju spać... Z pokoju w którym mieszkała Snake wydobywała się głośna muzyka, za dużo wrzasków, za mało perkusji jak na mój gust.
Poszłam do pokoju Miry, która powitała mnie lekkim uśmiechem. Wskoczyłam jej na łóżko i spojrzałam na telewizor. Oglądała jakiś irlandzki program rozrywkowy. Oczywiście prawie nic nie rozumiałam ze względu na akcent. Podczas, gdy do brytyjskiego zaczęłam się powoli przyzwyczajać, irlandzki wciąż był dla mnie równie zrozumiały co chiński. Mira jakby czytając mi w myślach, chwyciła pilota i przełączyła na jakiś kanał muzyczny. W jednej sekundzie dostałyśmy głupawki i zaczęłyśmy skakać po łóżku i śpiewać na cały głos głupie popowe piosenki. Bones i tak wybierał zawsze miejsca, w których wiało pustkami i mogłyśmy się wygłupiać bez ryzyka, że ktoś nas usłyszy. Mira zaczęła robić śmieszne miny, przez co omal nie spadłam z łóżka. W końcu i tak wylądowałam na podłodze śmiejąc się jak głupia. Spojrzałyśmy na siebie z uśmiechem. Obie tego potrzebowałyśmy. Oderwać się od rzeczywistości i chociaż przez chwilę zachowywać się jak zwyczajne dziewczyny w naszym wieku. Nagle zaczęła lecieć piosenka jakiegoś słodkiego zespołu z lat 90 i zaczęłam naśladować główną wokalistkę. Mira schowała twarz w poduszki i trzymała się za brzuch, gdy to zobaczyła. Na koniec wskoczyłam na łóżko z takim zamachem, że Mira aż podskoczyła. Nie potrafiłyśmy się uspokoić i dopiero kiedy ktoś wszedł do pokoju przestałyśmy się histerycznie śmiać. Podniosłyśmy się lekko i spojrzałyśmy na stojącego w drzwiach Liama przyglądającego się nam z rozbawieniem. Coś w jego wyglądzie mi nie pasowało, ale nie zdążyłam się nad tym zastanowić, bo wtedy Mira rzuciła w niego poduszką. I tak zaczęła się wojna.
- Niby dlaczego?
Bones uniósł brew, a jego wzrok powędrował znacząco do broni, którą przed chwilą dokładnie oglądałam, a która teraz leżała może 5 centymetrów od mojej ręki. Wzruszyłam ramionami.
- Gdybym została w Washingtonie nie wiedziałabym nawet jak to cholerstwo się odbezpiecza - mruknęłam myślami krążąc wokół spokojnej dzielnicy, w której żyłam. Dwa domy dalej mieszkała Veronica i jej pokręceni rodzice, którzy rozśmieszali mnie ilekroć do niej przychodziłam.
- Żałujesz prawda? - spytał sięgając po broń i wyjmując z kieszeni dżinsów naboje. A już myślałam, że jednak nie jest aż takim psycholem. Naładował magazynek i zabezpieczył pistolet. Zastanowiłam się chwile nad jego słowami.
- Nie do końca. Teraz przynajmniej robię coś ważnego - stwierdziłam nie do końca pewna doboru słów.
- Ważnego? - Uniósł brwi.
- No wiesz, jeśli uda nam się znaleźć Zacka żywego to świadomość, że w tym uczestniczyłam będzie niesamowita. Na razie musze się po prostu do tego wszystkiego przyzwyczaić.
- Nigdy nie pomyślałbym o tym w ten sposób - powiedział zamyślony. - Dla mnie to po prostu kolejny dzień...psychola.
Zakrztusiłam się płatkami, które miałam w ustach. Gdy w końcu się uspokoiłam i w spokoju je przełknęłam, spojrzałam na niego z przerażeniem. Bones tylko się zaśmiał.
- Głośno mówisz. Słyszałem jak gadałaś z Mirą - powiedział po czym oblizał wargi. Zrobiło mi się strasznie głupio. - Ciekawa teoria. Snake na pewno ją poprze - wyszczerzył się. Ugh, naprawde go nie rozumiem.
- Kiedy przyjedzie Malik i ten drugi? - spytałam, żeby jak najszybciej zmienić temat. Bones pochylił się i sprzątnął mi miskę sprzed nosa. - Hej!
- Podobno wieczorem, ale jak znam Malika to po drodze zatrzymają się jeszcze we wszystkich możliwych studiach tatuaży. Więc może nawet nad ranem. - Wzruszył ramionami.
- Oddaj mi moje płatki, bo...
- Bo? - zaśmiał się.
- Ygh, nienawidzę cie.
- Też cie kocham lilipucie. - Zrobił słodką minkę.
- Jesteś niemożliwy!
- A jeszcze nie widziałaś mnie w łóżku... - zawiesił głos i wepchał sobie do ust ogromną porcję płatków.
- Jak ktokolwiek może z tobą wytrzymywać? - powiedziałam wstając i patrząc na niego z konsternacją. Ten jak gdyby nigdy nic posłał mi szeroki uśmiech, któremu towarzyszyły dwa głębokie dołeczki w policzkach.
- Możemy to wypróbować...Kate. - Zniżył swój głos na moim imieniu.
Wzniosłam oczy do nieba i z na wpół rozbawioną, na wpół zirytowaną miną wyszłam z kuchni. Mogłam mu zabrać te pieprzone płatki. Spojrzałam na zegarek na nadgarstku. 17:57. Jeszcze tyle czasu zanim będę mogła pójść w spokoju spać... Z pokoju w którym mieszkała Snake wydobywała się głośna muzyka, za dużo wrzasków, za mało perkusji jak na mój gust.
Poszłam do pokoju Miry, która powitała mnie lekkim uśmiechem. Wskoczyłam jej na łóżko i spojrzałam na telewizor. Oglądała jakiś irlandzki program rozrywkowy. Oczywiście prawie nic nie rozumiałam ze względu na akcent. Podczas, gdy do brytyjskiego zaczęłam się powoli przyzwyczajać, irlandzki wciąż był dla mnie równie zrozumiały co chiński. Mira jakby czytając mi w myślach, chwyciła pilota i przełączyła na jakiś kanał muzyczny. W jednej sekundzie dostałyśmy głupawki i zaczęłyśmy skakać po łóżku i śpiewać na cały głos głupie popowe piosenki. Bones i tak wybierał zawsze miejsca, w których wiało pustkami i mogłyśmy się wygłupiać bez ryzyka, że ktoś nas usłyszy. Mira zaczęła robić śmieszne miny, przez co omal nie spadłam z łóżka. W końcu i tak wylądowałam na podłodze śmiejąc się jak głupia. Spojrzałyśmy na siebie z uśmiechem. Obie tego potrzebowałyśmy. Oderwać się od rzeczywistości i chociaż przez chwilę zachowywać się jak zwyczajne dziewczyny w naszym wieku. Nagle zaczęła lecieć piosenka jakiegoś słodkiego zespołu z lat 90 i zaczęłam naśladować główną wokalistkę. Mira schowała twarz w poduszki i trzymała się za brzuch, gdy to zobaczyła. Na koniec wskoczyłam na łóżko z takim zamachem, że Mira aż podskoczyła. Nie potrafiłyśmy się uspokoić i dopiero kiedy ktoś wszedł do pokoju przestałyśmy się histerycznie śmiać. Podniosłyśmy się lekko i spojrzałyśmy na stojącego w drzwiach Liama przyglądającego się nam z rozbawieniem. Coś w jego wyglądzie mi nie pasowało, ale nie zdążyłam się nad tym zastanowić, bo wtedy Mira rzuciła w niego poduszką. I tak zaczęła się wojna.
***
Gdy tylko
otworzyłam oczy, uderzyło we mnie to jak jasno było w pokoju. Już rano?
Zmarszczyłam brwi. Spróbowałam się podnieść, ale coś mi to uniemożliwiło.
Spojrzałam na swój brzuch, a moje oczy rozszerzyły się do niemożliwych
rozmiarów, gdy zobaczyłam owiniętą wokół mojej talii męską ręke. Przetarłam
oczy i rozejrzałam się wokół siebie. Cholera. Nawet nie wiem kiedy nasza trójka
zasnęła. Ja i Liam leżeliśmy w miarę normalnie, ale Mira leżała skulona przy
krawędzi łóżka. Poruszyłam się lekko chcąc dać Liamowi do zrozumienia, żeby
mnie puścił. On jednak tylko mocniej mnie do siebie przytulił i wtulił twarz w
moje włosy. Zrobiłam się cała spięta, a moje serce wyczyniało jakieś
nienormalne tańce w piersi.
- Liam.
Nic. Zero reakcji. Nawet rytm jego oddechu się nie zmienił. Jezus... Czułam się naprawde niekomfortowo tak ściśle przylegając do przerośniętego chłopaka.
- Liam - powtórzyłam.
W końcu udało mi się uzyskać jakąś reakcję, bo chłopak wydał z siebie niskie, poranne mruknięcie.
- Daj mi spać Soph... - mruknął, a ja w jednej chwili się mu wyrwałam. To był odruch po tym jak nazwał mnie imieniem innej dziewczyny. - Co się... Kate?
Liam zamrugał pare razy powiekami i osłupiał na widok mnie w leżącej obok niego na jednym łóżku. Natłok emocji w jego brązowych tęczówkach nieco się uspokoił, gdy zobaczył, że Mira też tu jest. Przetarł dłońmi twarz i spojrzał na mnie nieprzytomnie.
- Która godzina? - spytał ochrypłym głosem.
- Nie wiem, ale już rano - powiedziałam wciąż czując coś dziwnego. Jakby...zazdrość. Nagle coś we mnie uderzyło. - Ściąłeś włosy?! - powiedziałam głośno wpatrując się w niego z osłupieniem. Już wczoraj coś nie pasowało mi w jego wyglądzie. Chłopak spojrzał na mnie unosząc brew.
- Coś nie tak?
- Nie tylko... - Kurwa. - Zastanawiam się dlaczego...
- Wchodziły mi już do oczu - stwierdził nonszalancko.
Wydałam z siebie dziwnie wysoki dźwięk. Tak Liam, dobij mnie. Cholera. Wyglądał dobrze. Jak za czasów kiedy zespół jeszcze istniał. Liam uśmiechnął się lekko i wtedy zauważyłam ślad zarostu na jego twarzy. Cofam to. Wyglądał nawet lepiej niż wtedy. W dodatku mogłam oglądać jego oczy w pełnej krasie.
- Liam?
- Tak? - spytał przeciągając się i ziewając w tym samym momencie.
- Kto to Soph? - Liam spojrzał na mnie zaskoczony.
- Skąd...
- Zaraz po obudzenie powiedziałeś do mnie 'Soph' - mruknęłam. Jego twarz pobladła.
- Naprawdę?
- Gdyby to nie była prawda to chyba bym się nie pytała nie? - odparłam zirytowana. Chciałabym wiedzieć kim była ta cała Soph.
- To moja była dziewczyna - mruknął.
- Och. - Spojrzałam na niego niepewnie. Chciałam już coś powiedzieć kiedy do pokoju weszła Snake cała w skowronkach.
- Ruszcie dupy! Willy zaraz tu będzie! - zawołała z entuzjazmem. Po chwili już jej nie było.
- Kurwa - burknęła Mira podnosząc się i rozmasowując sobie kark. - Czy tylko mnie ta laska tak strasznie irytuje?
- Uwierz mi, że nie... - westchnęłam.
Wstaliśmy z łóżka, a efekty spania w dziwnych pozycjach odezwały natychmiast. Wyszłam z pokoju Miry, a zaraz za mną wyszedł Liam. Czułam się dziwnie. Nie powinno mnie obchodzić z kim chodzi, chodził czy będzie chodzić Liam. Nie jesteśmy nawet do końca przyjaciółmi. Zmarszczyłam brwi. Więc dlaczego na samą myśl o tej całej Soph ogarnia mnie zawiść? Nagle obróciłam się w połowie kroku, a Liam wpadł na mnie zaskoczony. Złapał mnie za ramiona dla równowagi, żebyśmy nie polecieli oboje na ziemię. Spojrzałam do góry w jego oczy, teraz bez żadnych przeszkód i jak zwykle utonęłam. Nie potrafiłam inaczej. To działo się za każdym razem od momentu kiedy coś podobnego stało się w hotelu w Glasgow.
- Przepraszam ja... - Nie wiedziałam co mam powiedzieć. 'Przepraszam, ale chyba zaczynam mieć na Twoim punkcie obsesję'?
- Wszystko w porządku? - spytał z troską. Założył mi kosmyk włosów za ucho, a ja czułam jak moje tętno przyspiesza.
- Ja tylko...
- Hej Kate, z rana wyglądasz na jeszcze niższą. Ciekawe dlaczego - przerwał mi zaspany głos Bonesa. Spojrzałam na niego i niemal natychmiast odwróciłam wzrok.
- Czy ty naprawdę nie masz ani jednej koszulki?! - burknęłam z irytacją. Bones uszczypnął mnie w talię, a ja odruchowo odskoczyłam.
- Po co skoro i tak ją ktoś ze mnie zedrze? - Wzruszył ramionami. - Oczywiście ty masz pierwszeństwo przed wszystkimi kandydatkami. - Poruszył brwiami.
- Podobno jesteś abstynentem - prychnęłam.
- Chyba z tym skończę. Jestem na to zbyt seksowny! - zawołał jeszcze kierując się do kuchni. Liam burknął kilka obraźliwych słów pod nosem.
- Jak ty możesz z nim w ogóle rozmawiać? - warknął. Zmarszczyłam brwi.
- Zmień ton to może ci powiem.
Zamknęłam mu drzwi przed nosem zostawiając go przed swoim pokojem z oszołomioną miną. I dobrze mu tak. Dupek. Od razu poszłam do łazienki, którą dzieliłam z Mirą. Wzięłam szybki prysznic i doprowadziłam się do porządku. Wychodząc z pokoju wpadłam na Snake.
- Uważaj jak chodzisz - mruknęła zgryźliwie.
Zignorowałam ją kompletnie i poszłam do kuchni. W środku siedział Bones, dalej bez koszulki.
- Kiedy przyjedzie tych dwóch? - spytałam nalewając sobie trochę wody do szklanki. Wypiłam wszystko duszkiem i spojrzałam na niego z wyczekiwaniem. W tym momencie usłyszeliśmy pisk opon dobiegający zza otwartego okna.
- Zdaje się, że już są.
Wstał i kiwnął mi głową, żebym za nim poszła. Wyszliśmy z jednopiętrowego budynku na dwór. Rozejrzałam się dookoła. Było zaskakująco ciepło jak na tę porę roku. Wokół nas były same magazyny co przypominało mi miejsce gdzie pierwszy raz zobaczyłam ich wszystkich. Niedaleko nas zaparkował czerwony sportowy samochód. Ze środka wyszedł wysoki mulat o czarnych włosach i oczach jak z powieści oraz nieznany mi chłopak z masą bezsensownych moim zdaniem tatuaży i jasnymi włosami. Tego pierwszego poznałam natychmiast po tym jak uśmiechnął się na nasz widok. Ten drugi jednak był mi obcy. William. Po jego zawziętej minie stwierdziłam, że imię idealnie do niego pasuje.
- Czerwone? - zaśmiał się Bones. Malik wzruszył ramionami.
- Tylko to mieli w wypożyczalni!
Oboje niemal na siebie wskoczyli i ze śmiechem zaczęli udawać, że się biją. William stał obok z kamienną twarzą jak jakiś posąg. Albo kolejny psychol. Gdy w końcu ta dwójka się uspokoiła, Bones i William spojrzeli na siebie z powagą. Zanim któreś z nich zdążyło coś powiedzieć, Malik podszedł do mnie paczką papierosów w dłoni.
- Palisz? - spytał wsadzając sobie jedną fajkę pomiędzy wargi.
- Nie - mruknęłam.
- Tak myślałem. Zmalałaś czy mi się wydaje? - zaśmiał się podpalając koniec papierosa. Wzniosłam oczy do nieba.
- Nie wiem o co wam wszystkim chodzi. To wy jesteście przerośnięci - burknęłam.
- Jasne Kate. Chodźmy do środka zanim ktoś nas zauważy.
- Willy? - Odwróciłam się i zobaczyłam Snake stojącą kilka metrów od nas. Torba William spadła z hukiem na ziemię.
- Dlaczego nikt mi nie powiedział, że ona tu jest?!
- Liam.
Nic. Zero reakcji. Nawet rytm jego oddechu się nie zmienił. Jezus... Czułam się naprawde niekomfortowo tak ściśle przylegając do przerośniętego chłopaka.
- Liam - powtórzyłam.
W końcu udało mi się uzyskać jakąś reakcję, bo chłopak wydał z siebie niskie, poranne mruknięcie.
- Daj mi spać Soph... - mruknął, a ja w jednej chwili się mu wyrwałam. To był odruch po tym jak nazwał mnie imieniem innej dziewczyny. - Co się... Kate?
Liam zamrugał pare razy powiekami i osłupiał na widok mnie w leżącej obok niego na jednym łóżku. Natłok emocji w jego brązowych tęczówkach nieco się uspokoił, gdy zobaczył, że Mira też tu jest. Przetarł dłońmi twarz i spojrzał na mnie nieprzytomnie.
- Która godzina? - spytał ochrypłym głosem.
- Nie wiem, ale już rano - powiedziałam wciąż czując coś dziwnego. Jakby...zazdrość. Nagle coś we mnie uderzyło. - Ściąłeś włosy?! - powiedziałam głośno wpatrując się w niego z osłupieniem. Już wczoraj coś nie pasowało mi w jego wyglądzie. Chłopak spojrzał na mnie unosząc brew.
- Coś nie tak?
- Nie tylko... - Kurwa. - Zastanawiam się dlaczego...
- Wchodziły mi już do oczu - stwierdził nonszalancko.
Wydałam z siebie dziwnie wysoki dźwięk. Tak Liam, dobij mnie. Cholera. Wyglądał dobrze. Jak za czasów kiedy zespół jeszcze istniał. Liam uśmiechnął się lekko i wtedy zauważyłam ślad zarostu na jego twarzy. Cofam to. Wyglądał nawet lepiej niż wtedy. W dodatku mogłam oglądać jego oczy w pełnej krasie.
- Liam?
- Tak? - spytał przeciągając się i ziewając w tym samym momencie.
- Kto to Soph? - Liam spojrzał na mnie zaskoczony.
- Skąd...
- Zaraz po obudzenie powiedziałeś do mnie 'Soph' - mruknęłam. Jego twarz pobladła.
- Naprawdę?
- Gdyby to nie była prawda to chyba bym się nie pytała nie? - odparłam zirytowana. Chciałabym wiedzieć kim była ta cała Soph.
- To moja była dziewczyna - mruknął.
- Och. - Spojrzałam na niego niepewnie. Chciałam już coś powiedzieć kiedy do pokoju weszła Snake cała w skowronkach.
- Ruszcie dupy! Willy zaraz tu będzie! - zawołała z entuzjazmem. Po chwili już jej nie było.
- Kurwa - burknęła Mira podnosząc się i rozmasowując sobie kark. - Czy tylko mnie ta laska tak strasznie irytuje?
- Uwierz mi, że nie... - westchnęłam.
Wstaliśmy z łóżka, a efekty spania w dziwnych pozycjach odezwały natychmiast. Wyszłam z pokoju Miry, a zaraz za mną wyszedł Liam. Czułam się dziwnie. Nie powinno mnie obchodzić z kim chodzi, chodził czy będzie chodzić Liam. Nie jesteśmy nawet do końca przyjaciółmi. Zmarszczyłam brwi. Więc dlaczego na samą myśl o tej całej Soph ogarnia mnie zawiść? Nagle obróciłam się w połowie kroku, a Liam wpadł na mnie zaskoczony. Złapał mnie za ramiona dla równowagi, żebyśmy nie polecieli oboje na ziemię. Spojrzałam do góry w jego oczy, teraz bez żadnych przeszkód i jak zwykle utonęłam. Nie potrafiłam inaczej. To działo się za każdym razem od momentu kiedy coś podobnego stało się w hotelu w Glasgow.
- Przepraszam ja... - Nie wiedziałam co mam powiedzieć. 'Przepraszam, ale chyba zaczynam mieć na Twoim punkcie obsesję'?
- Wszystko w porządku? - spytał z troską. Założył mi kosmyk włosów za ucho, a ja czułam jak moje tętno przyspiesza.
- Ja tylko...
- Hej Kate, z rana wyglądasz na jeszcze niższą. Ciekawe dlaczego - przerwał mi zaspany głos Bonesa. Spojrzałam na niego i niemal natychmiast odwróciłam wzrok.
- Czy ty naprawdę nie masz ani jednej koszulki?! - burknęłam z irytacją. Bones uszczypnął mnie w talię, a ja odruchowo odskoczyłam.
- Po co skoro i tak ją ktoś ze mnie zedrze? - Wzruszył ramionami. - Oczywiście ty masz pierwszeństwo przed wszystkimi kandydatkami. - Poruszył brwiami.
- Podobno jesteś abstynentem - prychnęłam.
- Chyba z tym skończę. Jestem na to zbyt seksowny! - zawołał jeszcze kierując się do kuchni. Liam burknął kilka obraźliwych słów pod nosem.
- Jak ty możesz z nim w ogóle rozmawiać? - warknął. Zmarszczyłam brwi.
- Zmień ton to może ci powiem.
Zamknęłam mu drzwi przed nosem zostawiając go przed swoim pokojem z oszołomioną miną. I dobrze mu tak. Dupek. Od razu poszłam do łazienki, którą dzieliłam z Mirą. Wzięłam szybki prysznic i doprowadziłam się do porządku. Wychodząc z pokoju wpadłam na Snake.
- Uważaj jak chodzisz - mruknęła zgryźliwie.
Zignorowałam ją kompletnie i poszłam do kuchni. W środku siedział Bones, dalej bez koszulki.
- Kiedy przyjedzie tych dwóch? - spytałam nalewając sobie trochę wody do szklanki. Wypiłam wszystko duszkiem i spojrzałam na niego z wyczekiwaniem. W tym momencie usłyszeliśmy pisk opon dobiegający zza otwartego okna.
- Zdaje się, że już są.
Wstał i kiwnął mi głową, żebym za nim poszła. Wyszliśmy z jednopiętrowego budynku na dwór. Rozejrzałam się dookoła. Było zaskakująco ciepło jak na tę porę roku. Wokół nas były same magazyny co przypominało mi miejsce gdzie pierwszy raz zobaczyłam ich wszystkich. Niedaleko nas zaparkował czerwony sportowy samochód. Ze środka wyszedł wysoki mulat o czarnych włosach i oczach jak z powieści oraz nieznany mi chłopak z masą bezsensownych moim zdaniem tatuaży i jasnymi włosami. Tego pierwszego poznałam natychmiast po tym jak uśmiechnął się na nasz widok. Ten drugi jednak był mi obcy. William. Po jego zawziętej minie stwierdziłam, że imię idealnie do niego pasuje.
- Czerwone? - zaśmiał się Bones. Malik wzruszył ramionami.
- Tylko to mieli w wypożyczalni!
Oboje niemal na siebie wskoczyli i ze śmiechem zaczęli udawać, że się biją. William stał obok z kamienną twarzą jak jakiś posąg. Albo kolejny psychol. Gdy w końcu ta dwójka się uspokoiła, Bones i William spojrzeli na siebie z powagą. Zanim któreś z nich zdążyło coś powiedzieć, Malik podszedł do mnie paczką papierosów w dłoni.
- Palisz? - spytał wsadzając sobie jedną fajkę pomiędzy wargi.
- Nie - mruknęłam.
- Tak myślałem. Zmalałaś czy mi się wydaje? - zaśmiał się podpalając koniec papierosa. Wzniosłam oczy do nieba.
- Nie wiem o co wam wszystkim chodzi. To wy jesteście przerośnięci - burknęłam.
- Jasne Kate. Chodźmy do środka zanim ktoś nas zauważy.
- Willy? - Odwróciłam się i zobaczyłam Snake stojącą kilka metrów od nas. Torba William spadła z hukiem na ziemię.
- Dlaczego nikt mi nie powiedział, że ona tu jest?!
________________________________________________________________________
Na początek chcę Was bardzo przeprosić za to, że wczoraj nie było rozdziału. Wasza 12-stka (jeśli wierzyć wynikom ankiety) zapewne się wkurzyła, ale już śpieszę z wyjaśnieniami. Rozdział był gotowy w normalnym czasie, ale potem coś kliknęłam i...dup, pół rozdziału zniknęło. Musiałam go napisać dzisiaj jeszcze raz i przez to myślę, że wyszedł okropnie, ale opinię zostawię już Wam. Jeśli ktoś chcę o coś zapytać, pohejtować czy coś - zapraszam na mojego nowego aska.
Porzucenie chemii bylo warte tego rozdzialu! :D jest zajebisty! No i nie dosc ze pojawia nowy bohater to to jeszcze Lou! :D czekam na kolejny i przez tydzien dzieki Tb bd sie zastanawiala o co chodzi miedzi Williamem a Snake! Ale i tak Cie kocham ;*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!!!
OdpowiedzUsuńSpoko lepiej późno niż wcale :P
Wyczuwam że William i Snake to była para ^^
Kate spała z Liamkiem!!! :$
Oddanie czekam do następnego i zapraszam do wb ~.~
Ps.: to prawda że mieszkasz w Bytomiu?!
Bonesiku mój ja Zabrze!!!
UsuńJakbyś była kiedyś to zadzwoń a z chęcią oprowadzę
Zapraszam serdecznie :P
jak zwykle geNIALLny :D czekam na next :D
OdpowiedzUsuń~Patu ;*
Super!! Mam pytanie: co jest po miedzy Willem, a Snake?? Mam nadzieje, ze nie beda para, bo nie lubie jej, a samego Williama (Louisa) kocham xxx
OdpowiedzUsuńW cale nie jest do dupy! Jest świetny, zastanawia mnie jedno z kim Kate będzie (zapewne z Liamem) ale prawie wszyscy chłopacy w tym opowiadaniu do niej zarywają XD Nie mogę się doczekać następnego :>
OdpowiedzUsuńCo?Jaka ankieta ?Moze na tel. się nie wyświetla . Jestem tez ja !;DD Rozdzial swietny ;** A. ;*
OdpowiedzUsuńNo i znów do akcji wkracza Malik !! Yea <333
OdpowiedzUsuńprawie pęknełam ze śmiechu jak napisałaś, że William pomyślał, że jak z Mulatem jedzie to odwiedzi wszystkie studia z tatuażami to było świetne <33
ciekawe co łączy Willama i Snake ^^ przeczuwam, że ona się w nim kocha xD.
mam nadzieje że Kate będzie z Bonesem lub Malikiem ♥♥♥
P.S przepraszam, że tak późno komentuje ale czytałam dawno temu na tel a dopiero teraz zabrałam się za komentowanie xD :D Cała ja :D
- Podobno jesteś abstynentem
OdpowiedzUsuń-Chyba z tym skończę. Jestem na to zbyt seksowny!
#trolololoo
Nie no tym tekstem rozwaliłaś caluteńki system!
Haha nie mogę przestać się chichrać =}
Co Ty ze mną zrb?!
Czekam na kolejny! :-)
Zapraszam do sb
najlepszepolskieimaginyonedirection.blogspot.com