Uwolnienie
Zacka zajęło nam dłuższą chwilę ze względu na otaczające nas ciemności i brak
jakiegokolwiek źródła światła. William długo marudził, ale w końcu owinął sobie
ramie Zacka wokół pleców i ostrożnie wyszedł za mną z pomieszczenia.
Prowadziłam ja, bo zabroniłam Willowi iść z przodu z rannym chłopakiem,
poszliby wtedy na pierwszy ogień, a nie po to była cała ta misja ratunkowa,
żeby zginął jako pierwszy. Więc zignorowałam swoje szalejące w piersi serce i
powoli kroczyłam do przodu. Nie widziałam kompletnie nic, poruszałam się po
omacku dotykając ściany dłonią. Co jakiś czas szeptałam do Williama czy cały
czas jest za mną. Bałam się odezwać głośniej, żeby nie zdradzić innym naszej
obecności. W pewnym momencie zamiast na zimną ścianę, moje palce natrafiły na
coś ciepłego, okrytego miękkim materiałem. Powstrzymałam się od krzyku i
bezmyślnie zaczęłam okładać tego kogoś pięściami. Ten ktoś złapał moje
nadgarstki w silnym uścisku, który sprawił, że z moich dłoni wyrwał się pisk.
- Kate?! - warknął William zaalarmowany tym dźwiękiem. Uścisk nieznajomego natychmiast zelżał i stał się niemal delikatny.
- Kate? - wydukał ktoś doskonale znanym mi głosem. Mój oddech przyspieszył.
- Liam?? - Rzuciłam się w ramiona chłopaka czując tak niewyobrażalną ulgę, że gdyby Liam nie przytulił mnie mocno do swojego ciała to nogi chyba odmówiłyby mi posłuszeństwa.
- Boże bałem się, że Cie nie znajde - wyszeptał w moje włosy. Wtuliłam twarz w zagłębienie między jego szyją a barkiem i nawet nie zauważyłam, że moje stopy dawno oderwały się od ziemi.
- Gdzie reszta? - spytał William takim głosem jakby było mu niedobrze. Z resztą sądząc po nim, tak właśnie było.
- Noah podesłał nam siedmiu ludzi, jeden z nich wyłączył całe zasilanie, mamy ich zgromadzić w jednym pomieszczeniu, a potem...
- A potem się ich pozbyć tak? - spytał bez emocji. Przeszedł mnie dreszcz. Wciąż nie byłam przyzwyczajona do tego jak funkcjonował ten świat mimo, że czułam się już jego częścią. - Założe się, że był to pomysł Deana, tylko on mógł wpaść na coś takiego - mruknął.
- Z chęcią skopałbym im tyłki, ale wolałbym wyjść żywo z tego miejsca - westchnął Zack. Nie musiałam go widzieć, żeby wiedzieć, że krzywił się z bólu przy każdym słowie.
- A to kto? - spytał Liam zaalarmowany obcym głosem.
- To Zack - powiedziałam.
- Znaleźliście go?
- Mam pomysł, Ty i Kate weźcie Zacka i się stąd wynoście. Ja zamierzam skopać tyłki Red Snow. Z resztą wy nie mielibyście z nimi szans - stwierdził William.
- Okej - odparł Liam. Wyrwałam się z jego uścisku i moje stopy ponownie dotknęły podłoża. - Jak to 'okej'? Ja ide z Williamem, Ty możesz wyciągnąć stąd Zacka. Ja chce wiedzieć kto za tym stoi - warknęłam. W myślach dodałam 'I czy to Char'. Wydawało mi się to absurdalne, ale... Char nienawidził Zacka. Musiał mieć jakiś powód. Może ta cała jego niewinność i nieśmiałość była tylko przykrywką?
- Nie ma mowy. Nigdzie nie idziesz! - powiedział twardo Liam.
- Nie jesteś moim ojcem! Pójde tam gdzie chce, przeżyje i powiem wszystko Mirze. Trochę wiary w moje możliwości.
Nagle we wszystkich korytarzach zamrugało światło. Zgasło na moment, żeby po chwili zabłysnąć całą swoją intensywnością. Zadziałałam błyskawicznie; wyrwałam Liamowi broń wsadzoną za pasek jego spodni i wycelowałam w jego pierś. Chłopak podniósł ręce do góry i spojrzał na mnie oszołomiony. Chciałam patrzeć na niego twardo, ale nie potrafiłam tego zrobić, bo sam jego widok wywoływał we mnie ciepłe uczucia. Ale nie mogłam się złamać.
- Bierz Zacka - warknęłam.
- Kate co Ty...
- Powiedziałam, żebyś go wziął! - Chłopak przełknął ślinę i wyprostował się nieco jakby chciał zaznaczyć, że mimo wszystko góruje nade mną przynajmniej 30-stoma centrymetrami wzrostu.
- Wiem, że nie strzelisz - powiedział. Otworzyłam usta, żeby zaprotestować. Wtedy poczułam, że William wyrywa mi broń z ręki i celuje do Liama.
- Ona może nie, ale ja tak - stwierdził. - Więc rób to co Ci ta mała despotka każe. - Mimo wszystko uchwyciłam w jego głosie ton rozbawienia. Podziękowałam mu spojrzeniem. Nie sądziłam, że kiedyś uciesze się tak bardzo, że ktoś celuje do chłopaka, którego ko...na którym mi zależy.
- Liam, weź Zacka i pomóż mu wydostać się na zewnątrz. Wiem, że jesteś wściekły, ale to moja decyzja - odparłam.
- Będziesz tego żałować - powiedział błagalnym głosem.
- Możliwe. Ale chce znać prawde. Ktoś kogo znam może za tym stać. I nie zniosę myśli, że jeśli to on, to nie dowiem się wszystkiego.
Wszyscy spojrzeli na mnie zaskoczeni. Nawet Zack. Widocznie on też nie wiedział kto za tym stoi. Pewnie tylko Snake z nim rozmawiała. Jadowita żmija, skrzywiłam się na samą myśl o niej. Snake mówiła, że ten kogo zabił Zack to brat O'Dokeya. Dwóch mężczyzn, których zabił Bones w kamienicy, kiedy to pierwszy raz w życiu trzymałam w dłoni pistolet, mówiło coś o Harrisonie. Miałam mętlik w głowie. Nazwisko O'Dokey coś mi mówiło, tylko nie wiedziałam co. Teraz miałam się wszystkiego dowiedzieć. Liam ze skrzywioną miną wziął od Williama Zacka i ruszył wgłąb korytarza, posyłając mi wcześniej dziwnie szkliste spojrzenie. Sama zamrugałam parę razy, gdy zdałam sobie sprawę z tego, że mam łzy w oczach. Przecież go jeszcze zobaczę. A przynajmniej to usilnie próbowałam sobie wmówić. Gdy chłopak zniknął za rogiem spojrzałam z napięciem na Williama.
- Bez broni na nic się nie zdamy - powiedziałam.
Chłopak podał mi pistolet, a sam z uśmiechem podciągnął nogawkę i wyciągnął zza skarpetki odpowiednio zabezpieczone noże. Przewróciłam oczami. Nawet po dokładnym przeszukaniu ten wariat zdołał ukryć gdzieś broń.
- Idziemy - postanowił.
Szliśmy ramie w ramie nasłuchując podejrzanych dźwięków. Gdy po zaledwie kilku minutach zobaczyliśmy wywarzone drzwi i obsypujący się tynk w miejscu gdzie kiedyś była równa framugi drzwi, wiedzieliśmy, że znaleźliśmy się we właściwym miejscu. William wszedł jako pierwszy do środka. Gdy usłyszałam jego śmiech odważyłam się spojrzeć do środka. Kilku mężczyzn, jednego z nich skojarzyłam z pierwszego spotkania z Noah po ciemnej karnacji, stało z głupimi uśmieszkami i przerośniętą jak dla mnie bronią w rękach, a w rogu stało kilka wytatuowanych mężczyzn i jedna kobieta, niektórzy z nich krwawili, ale wszyscy mieli wściekłe miny. Łatwo domyśliłam się kto należy do Red Snow, a kto jest nasz. Wypatrywałam Chara, ale żaden z nich nie był chociaż do niego podobny. Jednak nie poczułam ulgi. Miałam przeczucie, które sprawdziło się już po chwili.
- Niestety żaden z uroczych tu ludzi nie chce nam powiedzieć gdzie jest ich przywódca - powiedział jeden o typowo irlandzkiej urodzie. Jedyne co go różniło to rozcięty na pół język, które wywołał w moim brzuchu dziwny ucisk. Słyszałam o czymś takim, ale w życiu nie widziałam na żywo 'jaszczurzego języka'. I musze przyznać, że w cholerę mnie to przerażało.
- Hej Kate - powiedział Horan machając do mnie z uśmiechem. Był chyba jedyną osobą na świecie, która z pistoletem w dłoni wciąż wyglądał niewinnie.
- Heeej - mruknęłam. Na widok Horana znowu zaczęłam myśleć o Bonesie, Maliku i Mirze. Tak cholernie się o nich bałam i ta nieświadomość mnie dobijała. - Macie jakieś informacje od reszty? - spytałam powstrzymując się od nerwowego obgryzania paznokci. Chłopak spojrzał na mnie ze zrozumieniem.
- Bones żyje. Reszta też - powiedział dziwnie ciepłym tonem.
Zmarszczyłam brwi. Ulgę szybko wyparła podejrzliwość. Dlaczego zaczął od Bonesa? Czy myślał, że mnie i jego coś... Przecież Bones był dla mnie jak starszy, uciążliwy brat. Przyznaje, że dobrze zbudowany, ale nie myślałam o nim w ten sposób.
- Ja...
- Nigdy nie byłeś wart mojej miłości! - krzyknął nagle ktoś za nami. - Nie zasługujesz by żyć Ty nędzny biedaku!! Nienawidze Cie!
Rozległ się huk wystrzału i po piersi Williama zaczęła rozlewać się czerwona plama powiększająca się w zastraszającym tempie. Chłopak opadł na ziemie z szeroko otwartymi oczami. Miał uchylone usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Opadłam na kolana z łzami w oczach chwytając chłopaka za drżącą ręke. Spojrzałam w bok i zobaczyłam dziewczynę z ogromną raną na brzuchu, która ledwo trzymała się na nogach. A jednak. Udało jej się zemścić. Zemścić za nieodwzajemnioną miłość. Spojrzałam na nią przez łzy i wycelowałam prosto w serce. To była przysługa dla Williama. I coś co zmieniło mnie na zawsze. Broń wystrzeliła powalając dziewczynę na ziemię. Tym razem uciszając Snake raz na zawsze.
- Kate?! - warknął William zaalarmowany tym dźwiękiem. Uścisk nieznajomego natychmiast zelżał i stał się niemal delikatny.
- Kate? - wydukał ktoś doskonale znanym mi głosem. Mój oddech przyspieszył.
- Liam?? - Rzuciłam się w ramiona chłopaka czując tak niewyobrażalną ulgę, że gdyby Liam nie przytulił mnie mocno do swojego ciała to nogi chyba odmówiłyby mi posłuszeństwa.
- Boże bałem się, że Cie nie znajde - wyszeptał w moje włosy. Wtuliłam twarz w zagłębienie między jego szyją a barkiem i nawet nie zauważyłam, że moje stopy dawno oderwały się od ziemi.
- Gdzie reszta? - spytał William takim głosem jakby było mu niedobrze. Z resztą sądząc po nim, tak właśnie było.
- Noah podesłał nam siedmiu ludzi, jeden z nich wyłączył całe zasilanie, mamy ich zgromadzić w jednym pomieszczeniu, a potem...
- A potem się ich pozbyć tak? - spytał bez emocji. Przeszedł mnie dreszcz. Wciąż nie byłam przyzwyczajona do tego jak funkcjonował ten świat mimo, że czułam się już jego częścią. - Założe się, że był to pomysł Deana, tylko on mógł wpaść na coś takiego - mruknął.
- Z chęcią skopałbym im tyłki, ale wolałbym wyjść żywo z tego miejsca - westchnął Zack. Nie musiałam go widzieć, żeby wiedzieć, że krzywił się z bólu przy każdym słowie.
- A to kto? - spytał Liam zaalarmowany obcym głosem.
- To Zack - powiedziałam.
- Znaleźliście go?
- Mam pomysł, Ty i Kate weźcie Zacka i się stąd wynoście. Ja zamierzam skopać tyłki Red Snow. Z resztą wy nie mielibyście z nimi szans - stwierdził William.
- Okej - odparł Liam. Wyrwałam się z jego uścisku i moje stopy ponownie dotknęły podłoża. - Jak to 'okej'? Ja ide z Williamem, Ty możesz wyciągnąć stąd Zacka. Ja chce wiedzieć kto za tym stoi - warknęłam. W myślach dodałam 'I czy to Char'. Wydawało mi się to absurdalne, ale... Char nienawidził Zacka. Musiał mieć jakiś powód. Może ta cała jego niewinność i nieśmiałość była tylko przykrywką?
- Nie ma mowy. Nigdzie nie idziesz! - powiedział twardo Liam.
- Nie jesteś moim ojcem! Pójde tam gdzie chce, przeżyje i powiem wszystko Mirze. Trochę wiary w moje możliwości.
Nagle we wszystkich korytarzach zamrugało światło. Zgasło na moment, żeby po chwili zabłysnąć całą swoją intensywnością. Zadziałałam błyskawicznie; wyrwałam Liamowi broń wsadzoną za pasek jego spodni i wycelowałam w jego pierś. Chłopak podniósł ręce do góry i spojrzał na mnie oszołomiony. Chciałam patrzeć na niego twardo, ale nie potrafiłam tego zrobić, bo sam jego widok wywoływał we mnie ciepłe uczucia. Ale nie mogłam się złamać.
- Bierz Zacka - warknęłam.
- Kate co Ty...
- Powiedziałam, żebyś go wziął! - Chłopak przełknął ślinę i wyprostował się nieco jakby chciał zaznaczyć, że mimo wszystko góruje nade mną przynajmniej 30-stoma centrymetrami wzrostu.
- Wiem, że nie strzelisz - powiedział. Otworzyłam usta, żeby zaprotestować. Wtedy poczułam, że William wyrywa mi broń z ręki i celuje do Liama.
- Ona może nie, ale ja tak - stwierdził. - Więc rób to co Ci ta mała despotka każe. - Mimo wszystko uchwyciłam w jego głosie ton rozbawienia. Podziękowałam mu spojrzeniem. Nie sądziłam, że kiedyś uciesze się tak bardzo, że ktoś celuje do chłopaka, którego ko...na którym mi zależy.
- Liam, weź Zacka i pomóż mu wydostać się na zewnątrz. Wiem, że jesteś wściekły, ale to moja decyzja - odparłam.
- Będziesz tego żałować - powiedział błagalnym głosem.
- Możliwe. Ale chce znać prawde. Ktoś kogo znam może za tym stać. I nie zniosę myśli, że jeśli to on, to nie dowiem się wszystkiego.
Wszyscy spojrzeli na mnie zaskoczeni. Nawet Zack. Widocznie on też nie wiedział kto za tym stoi. Pewnie tylko Snake z nim rozmawiała. Jadowita żmija, skrzywiłam się na samą myśl o niej. Snake mówiła, że ten kogo zabił Zack to brat O'Dokeya. Dwóch mężczyzn, których zabił Bones w kamienicy, kiedy to pierwszy raz w życiu trzymałam w dłoni pistolet, mówiło coś o Harrisonie. Miałam mętlik w głowie. Nazwisko O'Dokey coś mi mówiło, tylko nie wiedziałam co. Teraz miałam się wszystkiego dowiedzieć. Liam ze skrzywioną miną wziął od Williama Zacka i ruszył wgłąb korytarza, posyłając mi wcześniej dziwnie szkliste spojrzenie. Sama zamrugałam parę razy, gdy zdałam sobie sprawę z tego, że mam łzy w oczach. Przecież go jeszcze zobaczę. A przynajmniej to usilnie próbowałam sobie wmówić. Gdy chłopak zniknął za rogiem spojrzałam z napięciem na Williama.
- Bez broni na nic się nie zdamy - powiedziałam.
Chłopak podał mi pistolet, a sam z uśmiechem podciągnął nogawkę i wyciągnął zza skarpetki odpowiednio zabezpieczone noże. Przewróciłam oczami. Nawet po dokładnym przeszukaniu ten wariat zdołał ukryć gdzieś broń.
- Idziemy - postanowił.
Szliśmy ramie w ramie nasłuchując podejrzanych dźwięków. Gdy po zaledwie kilku minutach zobaczyliśmy wywarzone drzwi i obsypujący się tynk w miejscu gdzie kiedyś była równa framugi drzwi, wiedzieliśmy, że znaleźliśmy się we właściwym miejscu. William wszedł jako pierwszy do środka. Gdy usłyszałam jego śmiech odważyłam się spojrzeć do środka. Kilku mężczyzn, jednego z nich skojarzyłam z pierwszego spotkania z Noah po ciemnej karnacji, stało z głupimi uśmieszkami i przerośniętą jak dla mnie bronią w rękach, a w rogu stało kilka wytatuowanych mężczyzn i jedna kobieta, niektórzy z nich krwawili, ale wszyscy mieli wściekłe miny. Łatwo domyśliłam się kto należy do Red Snow, a kto jest nasz. Wypatrywałam Chara, ale żaden z nich nie był chociaż do niego podobny. Jednak nie poczułam ulgi. Miałam przeczucie, które sprawdziło się już po chwili.
- Niestety żaden z uroczych tu ludzi nie chce nam powiedzieć gdzie jest ich przywódca - powiedział jeden o typowo irlandzkiej urodzie. Jedyne co go różniło to rozcięty na pół język, które wywołał w moim brzuchu dziwny ucisk. Słyszałam o czymś takim, ale w życiu nie widziałam na żywo 'jaszczurzego języka'. I musze przyznać, że w cholerę mnie to przerażało.
- Hej Kate - powiedział Horan machając do mnie z uśmiechem. Był chyba jedyną osobą na świecie, która z pistoletem w dłoni wciąż wyglądał niewinnie.
- Heeej - mruknęłam. Na widok Horana znowu zaczęłam myśleć o Bonesie, Maliku i Mirze. Tak cholernie się o nich bałam i ta nieświadomość mnie dobijała. - Macie jakieś informacje od reszty? - spytałam powstrzymując się od nerwowego obgryzania paznokci. Chłopak spojrzał na mnie ze zrozumieniem.
- Bones żyje. Reszta też - powiedział dziwnie ciepłym tonem.
Zmarszczyłam brwi. Ulgę szybko wyparła podejrzliwość. Dlaczego zaczął od Bonesa? Czy myślał, że mnie i jego coś... Przecież Bones był dla mnie jak starszy, uciążliwy brat. Przyznaje, że dobrze zbudowany, ale nie myślałam o nim w ten sposób.
- Ja...
- Nigdy nie byłeś wart mojej miłości! - krzyknął nagle ktoś za nami. - Nie zasługujesz by żyć Ty nędzny biedaku!! Nienawidze Cie!
Rozległ się huk wystrzału i po piersi Williama zaczęła rozlewać się czerwona plama powiększająca się w zastraszającym tempie. Chłopak opadł na ziemie z szeroko otwartymi oczami. Miał uchylone usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Opadłam na kolana z łzami w oczach chwytając chłopaka za drżącą ręke. Spojrzałam w bok i zobaczyłam dziewczynę z ogromną raną na brzuchu, która ledwo trzymała się na nogach. A jednak. Udało jej się zemścić. Zemścić za nieodwzajemnioną miłość. Spojrzałam na nią przez łzy i wycelowałam prosto w serce. To była przysługa dla Williama. I coś co zmieniło mnie na zawsze. Broń wystrzeliła powalając dziewczynę na ziemię. Tym razem uciszając Snake raz na zawsze.
cooo?!!
OdpowiedzUsuńWiliam NIE MOŻE umrzeć, nie rób mi tego :< błagam, niech ktośgo uratuje, no
Ogółem rozdział świetny, ale ten Will.. nie, to nie prawda, to żart :(
z niecierpliwością czekam na nowy rozdział, w którym (mam nadzieję) uratują Williama!
życzę weny,
~@ilypena
nie!!! WILLIAM NIE UMIERAJ! plosie nie uśmiercaj go! PLOSIE! :(
OdpowiedzUsuńProsze,powiedz,że William nie umrze,prosze...
OdpowiedzUsuńTylko nie Will, błagam... :''''''''(
OdpowiedzUsuń~Anoma Noma
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie. NIE. NIE TY NIE ZABILAS WILLIAMA TY WREDNA MALA JEDZO!! Niech on zmartwychwstanie albo ta plama okaze sie keczupem! Wredna kuzwa Snake. Bardzo dobrze ze ja Kate zabila! Chociaz nie spodziewalam sie ze akurat ona to zrobi i sie odwazy w ogole zabic kogokolwiek...
OdpowiedzUsuńWILLIAAAAM! Nie ja nie chce żeby on umierał ,żeby ktokolwiek umierał .(no chyba że ci źli ) Kate zabiła Snake , ale to dobrze należało się suce :) Teraz jeszcze bardziej chce wiedzieć co będzie dalej ;) Czekam na nexta :**
OdpowiedzUsuńNIE!!! Nie, nie, nie, nie, nie! William musi żyć! Zrób coś, żeby przeżył! Czekam na next :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie:
onedirection1d-pain-and-payne.blogspot.com
Nieeee!! Nie, tylko nie William! On musi przeżyć!! Błagam!!!
OdpowiedzUsuńJa dopiero teraz to przeczytałam ;O?!?! On przeżyje ?! Chciałabym ale od takiego strzału wątpię że żyje ;<<<< prosze o kolejną część!!!!!!!!!!!!!!!!!!!A. ;*
OdpowiedzUsuńWILLIAM MA ŻYĆ, ROZUMIESZ???? Nie przeżyje jak on umrze :((((
OdpowiedzUsuńKate i Liam <3
OdpowiedzUsuńA ta suka jeszcze żyła?! Dobrze że Kate się z nią rozprawiała! :3
Jestem ciekawa jak Bones zareaguje ba wiadomość o śmierci Snake... :c
Kocham i całuje, Ola :$