poniedziałek, 13 stycznia 2014

18. Alone

Kate

            Wczoraj Mira, Bones i Malik mieli dać nam znak czy wszystko w porządku. Nic takiego się jednak nie stało. Mimo to William zdecydował, że musimy działać. Powietrze było naelektryzowane moimi nerwami. Williama nic jak zwykle nie obchodziło oprócz jego osoby, za to Horan zdawał się trochę denerwować. Z tego co widziałam nie był zbyt blisko z Malikiem, ale Bones... Musieli się znać od bardzo dawna. Ja najbardziej bałam się o Mirę. Podczas tego wszystkiego stała się dla mnie prawdziwą przyjaciółką. Jej mogłam powiedzieć wszystko. Za to Veronicę i rodziców musiałam cały czas okłamywać. Dzwoniłam do nich z awaryjnego telefonu Liama. Nie było szans, żeby ktoś nas namierzył, więc wiedziałam, że to bezpieczne. Każdego dnia opowiadałam jak to cudownie żyje mi się w Londynie i jaką to świetną mam pracę. A tak naprawdę już dawno zostawiłam Londyn za sobą. W tym Chara. Wciąż gryzło mnie to co zrobił, a raczej moje rozważania czy miał udział w całej tej chorej sprawie z Zackiem. O ile życie byłoby łatwiejsze, gdybym nigdy nie opuściła Washingtonu...
            Nie tylko to zaprzątało moje myśli. Był także Liam. Z dala od Bonesa, który skutecznie rozpraszał moją uwagę (głównie tym, że prawie nigdy nie nosił koszulki), zaczęłam dostrzegać to jak reaguję na Payna. W towarzystwie Bonesa czułam się tak swobodnie jakbym znała go całe życie. Za to kiedy na horyzoncie pojawiał się Liam... Czułam w jego obecności jakieś napięcie. Samo jego spojrzenie sprawiało, że czułam się dziwnie. To było jak przyciąganie. W dodatku te oczy... Mogłabym patrzeć w nie godzinami, a i tak by mnie to nie znudziło.
            Jednak to nie był odpowiedni czas na rozmyślania o chłopakach i uczuciach. Miejsce także. Rozejrzałam się ze strachem po ciemnej uliczce, w której się znajdowaliśmy. Byłam ubrana w obcisłą czarną sukienkę, skórzaną kurtkę i kozaki na stabilnym obcasie. Obok mnie szedł Horan, William i Liam. Z zewnątrz wyglądaliśmy jak zwykła czwórka przyjaciół, która idzie na imprezę do klubu. Nikt nie widział ile broni skrywała kurtka Horana, ani gdzie poukrywał swoje noże William. Szczerze mówiąc jego upodobanie do ostrych narzędzi nieco mnie przerażało. Ja także byłam uzbrojona, Liam kazał mi wziąć tyle broni ile dam radę. Wyczułam w tym, że się o mnie boi. Próbował mnie przekonać, żebym została, ale nie dałam za wygraną. Czy tego chciałam czy nie, powoli zaczynałam się stawać częścią tego świata. Więc nie odpuszczę dopóki Zack się nie znajdzie.
            Klub do którego się wybieraliśmy ukrywał w podziemiach siedzibę Red Snow. Nie planowaliśmy żadnego ataku, mieliśmy tylko sprawdzić czy gdzieś tam nie ma Zacka. No i William wydawał się mieć jakiś dodatkowy cel. Cóż, o ile przez to nie zginiemy, niech robi co chce. Mnie osobiście bardziej martwił plan dostania się do podziemi. W sumie cały czas nie wiedziałam dlaczego Horan ciągle tak na to mówi. Trochę dziwne określenie na piwnicę w klubie. Wracając do planu... Miałam grać przynętę. Liam i ja mieliśmy odegrać pewną scenę kiedy Horan da nam znać, że ktoś z RS jest w pobliżu. Chłopak miał szczególną nadzieję, że będzie to niejaki Ben. Wzdrygnęłam się na wspomnienie jego słów. 'Jesteś dokładnie w jego typie Kate'. Nie chciałam być w typie któregokolwiek z tych potworów.

***

            Usiadłam z pewnością siebie przy barze. Byłam świadoma tego, że więcej niż kilku mężczyzn pożerało mnie wzrokiem. Głupia kiecka. Jakbym założyła dres to nawet by na mnie nie spojrzeli. Zwalczyłam odruch naciągnięcia czarnego materiału do kolan. Zamówiłam wodę wiedząc, że dla postronnego obserwatora będzie to wyglądało jakbym piła coś o wiele mocniejszego. W końcu kto zamówiłby mineralną w klubie? Na pewno nie ktoś ubrany jak ja. Dostrzegłam kątem oka jak Horan przeczesuje ręką włosy. To był sygnał. Wypiłam wodę duszkiem udając, że krzywie się jakby paliła mnie w gardło. Wtedy pojawił się Liam. Zataczał się jakby był pijany i błądził po mnie pożądliwym wzrokiem. Wiedziałam, że tylko gra, ale mimo to zrobiło mi się jakoś tak goręcej pod jego spojrzeniem. Liam podszedł zdecydowanie za blisko i zaczął mnie całować po szyi. Próbowałam go niby odepchnąć, udając że jestem zbyt słaba by to naprawdę zrobić. Wtedy zaczął błądzić dłońmi po moim ciele. Zaczęłam się wyrywać i płaczliwym głosem mówić mu, żeby przestał. Nagle ktoś szarpnął Liama i odrzucił go na tańczących obok ludzi. Pisnęłam zaskoczona, tym razem nawet nie musiałam grać. Zobaczyłam wysokiego chłopaka o imponującej muskulaturze. Na ramieniu miał wytatuowany kwiat róży, który na jego ramieniu wydawał się mały chociaż był większy niż moja dłoń. Obrócił się twarzą do mnie. Miał intrygujące rysy, był przystojny ale nie w typowy sposób. Uśmiechnął się do mnie lekko co nieco zbiło mnie z tropu. Spodziewałam się kogoś agresywnego i bezczelnego, a ten chłopak tutaj był prawie...słodki. Podszedł bliżej, ale wciąż zachowywał odległość świadczącą o tym, że nie chciał się narzucać.
            - W porządku? Nie chciałem się mieszać, ale nie mogłem zostawić cie na pastwę kogoś takiego - powiedział głośno chcąc przekrzyczeć muzykę. Zeszłam ze stołka barowego i spojrzałam do góry w jego oczy.
            - Dziękuje, że jednak się wmieszałeś. - Uśmiechnęłam się delikatnie. To absurdalne, ale w ogóle się go nie bałam. Zaczęłam się wręcz zastanawiać czy ten chłopak w ogóle należy do Red Snow. - Jestem Kate.
            - Ben - odparł unosząc kąciki ust ku górze. Czyli Horan miał jednak racje. - Może wyjdziemy się przewietrzyć?
            - Z chęcią - powiedziałam odruchowo zanim zorientowałam się, że przecież nie taki był plan. Cóż, teraz było już trochę za późno.
            Chłopak wziął mnie za rękę i zaczął się przeciskać przez tłum. Jego dłonie były ciepłe i przyjemnie szorstkie, jak na ironię skojarzyły mi się z bezpieczeństwem. Ludzie wpadali na nas, ale Ben starał się ich jak najskuteczniej omijać. Gdy w końcu udało nam się wyjść na zewnątrz odetchnęłam z ulgą. Bez zaśmiał się cicho i posłał mi rozbawiony uśmiech.
            - Przykro mi, że ten palant na ciebie naskoczył - powiedział poważniejąc.
            - To nic, ważne że tam byłeś. - Uniosłam kąciki ust ku górze. Jak miałam wprowadzić nas z powrotem do środka, żeby dostać się do siedziby? Nie taki był plan.
            - To mój klub, więc muszę dbać o jego klientów - odparł wkładając ręce do kieszeni czarnych dżinsów. Uniosłam brwi.
            - Naprawdę twój? Robi wrażenie. Znacznie różni się od klubów, w których zwykle bywam. Jest taki...przytulny.
            - W rzeczywistości nie jest taki mały, na dole znajduje się część dla vipów... - urwał. - Chciałabyś tam ze mną pójść?
            - Z przyjemnością - stwierdziłam szybko. Zatrzymałam się na słowach 'na dole'. Na dole znaczy w podziemiach.
            Ben wprowadził mnie z powrotem do środka. Od razu zauważyłam Horana, który wydawał się być zmartwiony dopóki mnie nie zobaczył. Kiwnęłam mu głową, żeby wiedział, że kieruje się do naszego celu. Dyskretnie poszedł za nami, zachowując odpowiedni dystans. Ben wyprowadził mnie do korytarza, gdzie znajdowały się jedynie 3 pomieszczenia, toalety i pokój 'tylko dla personelu'. Na męskiej toalecie zawieszona była karteczka 'toaleta nieczynna'. Bez wyjął klucz z kieszeni i otworzył zamek. Drzwi się otworzyły, ale zamiast kafelek i umywalek zobaczyłam schody. Spojrzałam na niego pytająco, ale o tylko się uśmiechnął. Niepewnie weszłam do środka nie czując się tam dobrze ze względu na to jak mało było tu światła. Ben wszedł za mną i zamknął drzwi. Dopiero po chwili dotarło co to dla mnie znaczy. Udało się. Zejdę do podziemi. Gorsze było to, że zejdę tam sama, bez Horana, William ani nawet Liama. Serce przyspieszyło mi ze strachu. Dopóki chłopaki nie znajdą pomysłu jak się tu dostać, będę musiała działaś sama. Sama w podziemiach z Red Snow.

8 komentarzy:

  1. B.O.S.K.I.E!! Kocham to <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Super!! Kochaam Cię!! Możesz dodawać szybciej rozdziały?? <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś dodawalam częściej i dalej chciałabym móc to robić, ale nie chce zaniedbać swojego drugiego bloga. Dziękuje Ci bardzo bardzo za mile słowa i przykro mi, że nie mogę spełnić Twojej prośby aniołku.
      Pozdrawiam i całuje ~ autorka

      Usuń
  3. Co to sie dzieje ?! Kocham to opowiadanie . :D A. ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Awrrr... Kate dasz sobie radę!!! Liam napewno cię uratuje!!! ;)
    Podział boski!
    Kocham cię z całego serca i zapraszam do sb:
    juliet-opentanapisarka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny .!! :D o jejku udało im sie !!
    Ale oby Kate sobie dala rade znalazla Zacka i bezpuecznie wróciła do domu !! Prosze. Prosze .! :D
    choc jak to sie by stalo nie man pojecia co bylo by dalej to sama zdecyduj :***

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo mi się podobało i zapraszam do mnie na rozdział 4
    i-need-friend.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. boskieee!!!! *-* mam nadzieje ze niczego jej nie zrobią..

    OdpowiedzUsuń

1 komentarz = 1 uśmiech :))