- Dziękuje - powiedziałam chyba po raz setny tego dnia. Malik, chociaż ostatnio prawie przestałam go tak nazywać, przerzucając się na Zayn, uśmiechnął się do mnie tym swoim leniwym uśmieszkiem i przytulił mocno.
- Nie ma za co maleńka, udawanie Twojego chłopaka było dla mnie czystą przyjemnością - zaśmiał się wesoło. Mrugnął do mnie i cmoknął w czoło.
Dla ludzi musiało to wyglądać bardzo dziwnie. Jakby nie było Zayn miał masę tatuaży, kolczyków, ciemną karnację i był ubrany cały na czarno, takie osoby na ogół nie zachowują się tak...słodko i spontanicznie. A zważywszy na to, że ja miałam na sobie zwiewną, żółtą sukienkę i płaskie sandały, musiało to wyglądać jakby Zayn chciał mnie porwać/zabić/wywieźć za granice i sprzedać moje ciało (niepotrzebne skreślić). Nie mogliśmy się bardziej od siebie różnic, a jakimś dziwnym sposobem mimo wszystko mnie pasował jego uparty i niebezpieczny charakter, a jemu moja przesadna ekscytacja wszystkim i pozostałości nieśmiałości. Co prawda były to juz śladowe ilości, ale jednak zdarzały się sytuacje, w których ta cecha dawała o sobie znać. Mimo że tak bardzo się zmieniłam i dojrzałam w ciągu ostatnich tygodni.
- Odwiedzaj nas kiedyś w Szkocji, będę tęsknić. To znaczy my będziemy, ja, Mira i tak dalej... Założe się, że nawet William za Tobą zatęskni. - Wyszczerzył się, a ja przewróciłam oczami.
- W to akurat wątpię. Ale możecie mi zrobić przysługę i przypominać mu parę razy dziennie, że to JA uratowałam mu ten gruby tyłek. - Uśmiechnęłam się krzywo. Zayn odwzajemnił uśmiech najwidoczniej na samą myśl o tym, że będzie miał czym go wkurzać.
- Załatwione. Pora się rozdzielić, bo przez Ciebie spóźnie się na samolot. - Pokręcił głową z dezaprobatą. Przewróciłam oczami i położyłam dłonie na jego piersi, żeby go odepchnąć.
- Też Cię kocham Malik - prychnęłam sarkastycznie. - Nie pal jak mnie nie będzie w pobliżu, żeby Ci strzelić w twarz! - zawołałam cofając się i ciągnąc ze sobą swoją walizkę. Zayn posłał mi całusa i niewinny uśmieszek, na który tylko uniosłam brew.
- Ja? Ja rzuciłem palenie już dawno! - powiedział robiąc mądrą minę. - Leć bezpiecznie Katie!
- Nie zabij się po drodze!
Ze śmiechem odwróciłam się i poszłam w kierunku odwrotnym niż chłopak. Ten tydzień będę wspominać bardzo dobrze. Potrzebowałam uwolnić się na chwilę od tego świata, pełnego krwi i przemocy. To była miła odmiana. Zobaczyć rodziców, babcie i brata, a także Veronicę. Nie mogła uwierzyć w to, że tak bardzo się zmieniłam. I że udało mi się wyrwać chłopaka, który tak bardzo odbiegał od mojego gustu. Odpowiedziałam jej wtedy, że Londyn zmienił nieco mój gust i wcale wtedy nie kłamałam. Nie chodziło koniecznie o Zayna, raczej o całokształt. Mój gust zmienił się w większości dziedzin, nie ograniczając się do chłopaków. Nie tęskniłam za Londynem. Tam spędziłam najmniej czasu. W ciągu ostatnich tygodni wiecznie się przemieszczaliśmy i najłatwiej byłoby powiedzieć, że najwięcej czasu spędziłam w mieszkaniach Bonesa. Serce zabiło mi szybciej na samą myśl o nim. Już jutro go zobaczę. I będę musiała mu o wszystkim powiedzieć. Mira sądziła, że to głupie z mojej strony, że zamierzam to zrobić sama, że w ten sposób cała wina spadnie na mnie i w dodatku nie wiadomo jak zagreguje Bones kiedy się dowie. W jej spojrzeniu widziałam o co jej chodzi. Myślała, że pod wpływem emocji Bones może mnie skrzywdzić. Ale po pierwsze nie wiadomo nawet w jakim był stanie, a po drugie wiedziałam, że chłopak raczej mnie nie skrzywdzi. A nawet jeśli to trudno, zasłużyłam sobie. Za coś takiego się płaci. Westchnęłam i podałam swój bilet i dokumenty stewardesie ubranej od stop do głów na niebiesko. Już po chwili mogłam przejść przez krótki korytarzyk i nim zdążyłabym się zawahać, druga stewardessa wskazała mi moje siedzenie. Wyjęłam z torebki książkę i modląc się o to, żeby przeżyć i żeby mój bagaż nie zaginął albo poleciał do Zjednoczonych Emiratów Arabskich, czekałam na start. Zamknęłam oczy nawet nie otwierając książki i po raz pierwszy zastanowiłam się nad tym jak przekaże Bonesowi, że jego siostra została zabita. I to nie przez byle kogo tylko właśnie przeze mnie. W sumie rozbicie się nad Atlantykiem wydawało się w tym momencie lepszą opcją.
***
Ręce
całe mi się trzęsły kiedy wchodziłam do szpitala. Zastanawiające było to, że
nie była to byle jaka klinika, za leczenie tutaj musiało płacić się krocie. Nic
dziwnego, że w moim płaszczyku z sieciówki czułam się tu jak intruz. Podeszłam
do recepcji prostując się nieco, bo recepcjonistka wyglądała jak cholerna
modelka i siedząc była niewiele niższa ode mnie. Nie, wcale nie mam kompleksów.
A to wcale nie był sarkazm.
- Przepraszam, mogłaby mi pani powiedzieć, w której sali jest...eee Bones? - wydukałam. Kuźwa mać. Jak Bones się naprawde nazywa?! Blondynka o cerze i rysach tak idealnych, że najbardziej pewną swojej urody kobietę ogarnęłaby zawiść, uniosła jedną idealnie wymodelowaną brew i zmierzyła mnie oceniającym spojrzeniem.
- Nie mamy pacjenta o takim nazwisku - powiedziała denerwującym, nosowym głosem. Co ja teraz zrobię?
- Jest wysoki, opalony, ma ciemne loki, tatuaże i jest tu od ponad tygodnia, jestem jego koleżanką, jestem pewna, że właśnie tutaj leży. - Spojrzałam na nią błagająco. Jestem pewna, że Mira dała mi dobry adres, wszystko zależało od tej nadętej recepcjonistki. Jakby samo przyjście tutaj było dla mnie za małym stresem
- Bones... - powtórzyła z namysłem marszcząc lekko czoło. Ha, będziesz miała zmarszczki! Boże jestem wredna. Dziewczyna nieoczekiwanie zarumieniła się lekko - Jest taki jeden chłopak, który wiecznie warczy na lekarzy jak zwracają się do niego po imieniu i każe się nazywać inaczej... Nie jestem pewna czy Bones, ale jeśli tak i rzeczywiście jesteś jego koleżanka to powinien Cię rozpoznać. Hannah! Zaprowadź tą dziewczynę do sali 116, twierdzi, że Styles to jej znajomy, możesz to sprawdzić?
Kolejna blondynka, ale tym razem wyraźnie farbowana, wyszła z pokoju, do którego prowadziły otwarte drzwi i spojrzała na mnie z nieco większą sympatią w oczach. Chyba, że była po prostu dobrą aktorką. W tym ekskluzywnym wariatkowie wszystko było możliwe.
Podreptałam za nią niepewnie, rozglądając się po wszystkim. Było tu sterylnie czysto i idealnie cicho. Jednocześnie chciałam pobiec, żeby zobaczyć Bonesa, sprawdzić czy wszystko z nim w porządku, a z drugiej strony chciałam stąd uciec jak najszybciej, żeby nie musieć powiedzieć mu prawdy. Wiedziałam, że to będzie dla niego straszny cios. Wobec nikogo nie zachowywał się tak opiekuńczo jak wobec Snake. Zdusiłam wyrzuty sumienia w zarodku zanim mogłyby mną całkowicie zawładnąć. To nie jest tak, że odbierasz komuś życie w czyjejś obronie, zdając sobie sprawę z tego, że jest zły i nic po tym nie czujesz. Nieważne. Zawsze byli ludzie, którym zależało na tej osobie, którzy mieli z nią wspomnienia, którzy być może dopiero spotkaliby ta osobę i być może się w niej zakochali. Świadomość, że zakończyło się czyjeś życie była chyba gorsza niż sama śmierć.
- To tutaj, sala 116, czy może mi pani podać swoje nazwisko? - powiedziała otwierając jednocześnie drzwi.
Moim oczom ukazał się przestronny pokój, urządzony ze stylem i utrzymany w kolorze beżowym i niebieskim. A na miękko wyglądającym łóżku leżał Bones i robił coś na laptopie. Włosy miał odgarnięte do góry opaską, a biała koszulka kontrastowała z jego opalona skórą. Był tak samo przystojny jak zawsze. Jego wyjątkowa uroda była mieszanka sprzeczności, takie połączenia nie powinny dawać tak piorunującego efektu. Z jednej strony duże, malinowe usta i niewinne dołeczki w policzkach, z drugiej mocno zarysowana szczeka i głębokie spojrzenie zielonych oczu podkreślonych przez grube ciemne brwi. Był mężczyzną i chłopcem w jednym. Tym bardziej bolało mnie to co zaraz miałam mu powiedzieć. Chłopak podniósł wzrok znad ekranu i spojrzał w naszym kierunku. Na mój widok jego oczy rozszerzyły się, a na ustach pojawił się zaskoczony i nieco niedowierzający uśmieszek.
- Kate? Co Ty tu robisz? - spytał odkładając laptop nie poświęcając mu nawet chwili uwagi przy stawianiu go na szafkę.
- Znasz tą dziewczynę? - spytała Hannah dla pewności.
- Tak, tak, wpuść ją proszę. I zostaw nas samych Hannah - odparł zniżając głos przy jej imieniu. Rumieńce przewidywalnie pojawiły się na jej policzkach i po chwili zostaliśmy sami. Bones patrzył na mnie jakbym była co najmniej statuą wolności, która wyrosła z podłogi. Czy coś w tym stylu. W tym monecie nie byłam w stanie wymyślić zbyt głębokich porównań. - Co Ty tu robisz? Nie jesteś z resztą w Glasgow? Słyszałem, że uciekłaś temu frajerowi O'Dokeyowi, jestem z Ciebie dumny karzełku - odparł i uśmiechnął się, ujawniając głębokie dołeczki w policzkach. Oczy Cię zapiekły. Był taki szczęśliwy na Twój widok. Musiał od dłuższego czasu przebywać tu sam, bez nikogo znajomego. Tylko kiedy on mówił do Ciebie w ten zdrobniały sposób nie denerwowało Cię to w żaden sposób. Tylko grałaś przed nim, że Cię to irytuje. Teraz stwierdziłaś. Ze tęskniłaś za tym, za Bonesem, prawdziwym i żywym mówiącym do Ciebie jakbyś była pięciolatką.
- Chciałam Cię zobaczyć i porozmawiać o paru sprawach - wymamrotałam w końcu. Bones ściągnął nieco brwi, ale uśmiech nie zniknął z jego idealnie wykrojonych ust. Gestem reki zaprosił mnie, żebym usiadła na łóżku bardzo blisko niego. Posłałam mu krzywy uśmieszek i usiadłam jednak nieco dalej niż tego oczekiwał. To tylko wywołało w nim rozbawienie.
- O co chodzi?
- Może zacznijmy od Ciebie, jak diagnoza? Co Ci się dokładnie stało? Mira mówiła, że Twoje nogi... - urwałam na widok jego zgaszonej miny.
Chłopak odchrząknął i jednym ruchem odsłonił kołdrę. Spojrzałam w dół i zobaczyłam jego nogi, lewa była całkowicie w gipsie, a prawa cała w bandażach i na oko przynajmniej połowę za duża. Musiała mu bardzo spuchnąć. Nawet nie chciałam wiedzieć jaki ból musiał temu towarzyszyć. Z opowiadań Miry wynikało, że gruz przygniótł jego nogi i na początku były jak dwa bezużyteczne badyle, a dojście do domu Zacka było dla niego prawdziwym piekłem. Łzy zebrały się w moich oczach. Nie mogłam znieść myśli, że po tym wszystkim przychodzę do niego z tak złymi wiadomościami. Nie zasługiwał na to. Kto jak kto, ale na pewno nie on. On był inny. Nie jak William. Albo nawet Malik. Było w nim coś takiego co kazało mi myśleć, że gdyby nie życie on byłby kimś zupełnie innym. Kimś wielkim kogo ludzie by podziwiali. Ale życie uniemożliwiło mu to. Że gdyby miał wybór nie sięgnąłby po broń. Po prostu nie był takim człowiekiem po kim spodziewałbyś się takiego trybu życia. Bones zauważył, że jestem bliska płaczu i natychmiast mnie do siebie przyciągnął.
- Heeej, spokojnie, to mój problem. Nie musisz się martwić. Ja sobie nie poradze? Proszę Cię, to tylko zmiażdżenie kości - dodał z ironią. Na to wstrząsnął mną szloch, a chłopak chyba zdał sobie sprawę z tego, że to co powiedział mi nie pomogło, bo zaczął szeptać uspokajające słówka do mojego ucha. - Przepraszam, wszystko będzie dobrze, przejdę ta nieszczęsną rehabilitacje i będę wielkim złym chłopcem o kulach z pistoletem w zębach. - Krótki śmiech wyrwał się z mojej piersi, a chłopak odsunął się ode mnie nieco i uśmiechnął się do mnie uspokajająco. - Poradzę sobie Kate, nie martw się tak bardzo o mnie.
- Musze Ci coś powiedzieć Bones... - wydukałam. Musiałam to z siebie wyrzucić. Zanim ten chłopak uzna mnie za biednego aniołka, którym przecież nie jestem. Częściej skłaniam się do wersji Liama. Jestem wstrętną samolubną istotą. - Wtedy w podziemiach... Byłam tam z Williamem trafiliśmy do pomieszczenia gdzie reszta naszych zgromadziła wszystkich pozostałych członków Red Snow. I wtedy pojawiła się Snake... Ona... Ona współpracowała z nimi wszystkimi. Stała razem z O'Dokeyem za porwaniem i wcześniej uwięziła jego, Williama i mnie w celu i próbowała nas zabić... Kiedy staliśmy w tym pokoju postrzeliła Williama. W pierś. A przynajmniej tak mi się w pierwszej chwili wydawało, bo plama krwi rozlała się po jego klatce piersiowej. To była Snake. Chciała się za coś zemścić, nie wiem o co jej chodziło, bo to sprawa pomiędzy nią i Williamem. Ale ja... Byłam tak przerażona, że go zabila. Że zaraz zrobi to z resztą, z Horanem i tymi wszystkimi ludźmi, którzy przyjechali tam by nam pomoc. I ja... Podniosłam broń i... I strzeliłam. Boże Bones tak bardzo Cię przepraszam. - Wybuchłam płaczem i próbowałam się od niego odsunąć, ale chłopak mnie przytrzymał. Spojrzałam na niego i zobaczyłam, że jest zszokowany, a z jego oczu płyną łzy. Miał w oczach tyle bólu, że to było dla mnie wręcz nie do zniesienia i musiałam zamknąć powieki.
- Wiedziałem, że coś się z nią dzieje - powiedział drżącym głosem. - Od dawna nie zachowywała się tak jak kiedyś. Miala sekrety. Nie mówiła mi wszystkiego tak jak kiedyś. Zawsze trzymała się z dala od tego świata. Była przez niego ukształtowana, ale nie zniżała się do jego poziomu. Gdybym tylko coś zauważył... Gdybym nie był zbyt zainteresowany sobą, żeby zauważyć co dzieje się z moją własną siostrą - urwał i wziął głęboki wdech próbując ze wszystkich sił powstrzymać łzy. Mimo wszystko jakimś cudem cały czas trzymał mnie w swoich ramionach. - Gdybym tylko poświęcał jej więcej uwagi...
- Przepraszam, tak bardzo przepraszam... - łkałam.
- Ćśś... Kate, to naprawdę bez różnicy kto to zrobił. Liczy się to, że nie powstrzymałem jej od zmian, które były złe. A Red Snow zdecydowanie byli źli. To najgorsze szuje w całej Irlandii. Jest mi tylko przykro, że to właśnie moja siostra zmusiła Cię do zrobienia czegoś co nie leży w Twojej naturze. Jesteś na to zbyt dobra. - Pogłaskał mnie po policzku. Oboje płakaliśmy i nawet się z tym nie kryliśmy. Wiedziałam, że Bones jest inny. Odsłonił się przede mną i nie krył swoich uczuć. Był wspaniały. Powinien wyrzucić mnie ze swojego życia. Zemścić się zrobić coś co zadałoby mi tyle bólu ile ja zadałam jemu. Ale on był ponad to, gdy chodziło o mnie. To niemożliwe, że był w stanie mi to wybaczyć.
- Powinieneś mnie nienawidzić! To co zrobiłam jest okropne.... To Twoja siostra Bones - wyjąkałam.
- Jestem przyzwyczajony do tego, że ludzi odchodzą z mojego życia. Ja i Snake wychowaliśmy się na ulicy. Nasi rodzice umarli i pozostawili po sobie długi, które zrujnowały naszą rodzinę. Nie pozostało nam nic. Mój brat Marcel umarł podczas jednej z cięższych zim. Życie nie jest łaskawe dla takich ludzi jak ja. To że teraz mam przyjaciół i jakiś cel w życiu jest dla mnie błogosławieństwem, na które nie zasługuje. To nie tak, ze mnie to nie boli. Całe życie chroniłem ją przed wszystkim co złe... Ale najwyraźniej niewystarczająco dobrze. Więc to nie Twoja wina tylko moja. Bo ja mogłem to wszystko powstrzymać.
- Bones...
- Właśnie, kiedyś pytałaś o nasze imiona. To przydomki z ulicy. Przyzwyczailiśmy się do nich i nigdy nie przestaliśmy używać. Poza tym, który szanujący się bad boy ma na imię Harry? - Uśmiechnął się słabo. Łzy przestały spływać po jego policzkach.
- Masz na imię Harry? Ładnie. Dziwne, ale pasuje Ci. Bones jest troszkę przerażające - powiedziałam słabym głosem. - Podoba mi się.
- Przepraszam, pan Styles za chwile ma zabieg. - Hannah uśmiechnęła się przepraszająco. Zaskoczenie pojawiło się na jej twarzy kiedy zauważyła nasze zaczerwienione od łez twarze.
- Oczywiście, już wychodzę. - Hannah wyszła i zostawiła nas samych jeszcze na chwilę. Wstałam i chwyciłam Bonesa za rękę. Dotknęłam wargami jego czoła i złożyłam na nim delikatny pocałunek.
- Jest mi przykro, że to Gemma do Ciebie celowała i musiałaś zrobić, ale jestem z Ciebie dumny, że byłaś na tyle silna, żeby bronić swoich przyjaciół.
- To nie jest siła - mruknęłam
- Łamanie własnych zasad i postępowanie wbrew sobie, żeby ochronić ludzi na których Ci zależy jest obroną i rzeczą właściwą. Nie mam prawa mieć Ci tego za złe. Wciąż jestes sobą. To nic nie zmieniło Kate. Wciąż jesteś dla mnie ważna.
- Przepraszam, mogłaby mi pani powiedzieć, w której sali jest...eee Bones? - wydukałam. Kuźwa mać. Jak Bones się naprawde nazywa?! Blondynka o cerze i rysach tak idealnych, że najbardziej pewną swojej urody kobietę ogarnęłaby zawiść, uniosła jedną idealnie wymodelowaną brew i zmierzyła mnie oceniającym spojrzeniem.
- Nie mamy pacjenta o takim nazwisku - powiedziała denerwującym, nosowym głosem. Co ja teraz zrobię?
- Jest wysoki, opalony, ma ciemne loki, tatuaże i jest tu od ponad tygodnia, jestem jego koleżanką, jestem pewna, że właśnie tutaj leży. - Spojrzałam na nią błagająco. Jestem pewna, że Mira dała mi dobry adres, wszystko zależało od tej nadętej recepcjonistki. Jakby samo przyjście tutaj było dla mnie za małym stresem
- Bones... - powtórzyła z namysłem marszcząc lekko czoło. Ha, będziesz miała zmarszczki! Boże jestem wredna. Dziewczyna nieoczekiwanie zarumieniła się lekko - Jest taki jeden chłopak, który wiecznie warczy na lekarzy jak zwracają się do niego po imieniu i każe się nazywać inaczej... Nie jestem pewna czy Bones, ale jeśli tak i rzeczywiście jesteś jego koleżanka to powinien Cię rozpoznać. Hannah! Zaprowadź tą dziewczynę do sali 116, twierdzi, że Styles to jej znajomy, możesz to sprawdzić?
Kolejna blondynka, ale tym razem wyraźnie farbowana, wyszła z pokoju, do którego prowadziły otwarte drzwi i spojrzała na mnie z nieco większą sympatią w oczach. Chyba, że była po prostu dobrą aktorką. W tym ekskluzywnym wariatkowie wszystko było możliwe.
Podreptałam za nią niepewnie, rozglądając się po wszystkim. Było tu sterylnie czysto i idealnie cicho. Jednocześnie chciałam pobiec, żeby zobaczyć Bonesa, sprawdzić czy wszystko z nim w porządku, a z drugiej strony chciałam stąd uciec jak najszybciej, żeby nie musieć powiedzieć mu prawdy. Wiedziałam, że to będzie dla niego straszny cios. Wobec nikogo nie zachowywał się tak opiekuńczo jak wobec Snake. Zdusiłam wyrzuty sumienia w zarodku zanim mogłyby mną całkowicie zawładnąć. To nie jest tak, że odbierasz komuś życie w czyjejś obronie, zdając sobie sprawę z tego, że jest zły i nic po tym nie czujesz. Nieważne. Zawsze byli ludzie, którym zależało na tej osobie, którzy mieli z nią wspomnienia, którzy być może dopiero spotkaliby ta osobę i być może się w niej zakochali. Świadomość, że zakończyło się czyjeś życie była chyba gorsza niż sama śmierć.
- To tutaj, sala 116, czy może mi pani podać swoje nazwisko? - powiedziała otwierając jednocześnie drzwi.
Moim oczom ukazał się przestronny pokój, urządzony ze stylem i utrzymany w kolorze beżowym i niebieskim. A na miękko wyglądającym łóżku leżał Bones i robił coś na laptopie. Włosy miał odgarnięte do góry opaską, a biała koszulka kontrastowała z jego opalona skórą. Był tak samo przystojny jak zawsze. Jego wyjątkowa uroda była mieszanka sprzeczności, takie połączenia nie powinny dawać tak piorunującego efektu. Z jednej strony duże, malinowe usta i niewinne dołeczki w policzkach, z drugiej mocno zarysowana szczeka i głębokie spojrzenie zielonych oczu podkreślonych przez grube ciemne brwi. Był mężczyzną i chłopcem w jednym. Tym bardziej bolało mnie to co zaraz miałam mu powiedzieć. Chłopak podniósł wzrok znad ekranu i spojrzał w naszym kierunku. Na mój widok jego oczy rozszerzyły się, a na ustach pojawił się zaskoczony i nieco niedowierzający uśmieszek.
- Kate? Co Ty tu robisz? - spytał odkładając laptop nie poświęcając mu nawet chwili uwagi przy stawianiu go na szafkę.
- Znasz tą dziewczynę? - spytała Hannah dla pewności.
- Tak, tak, wpuść ją proszę. I zostaw nas samych Hannah - odparł zniżając głos przy jej imieniu. Rumieńce przewidywalnie pojawiły się na jej policzkach i po chwili zostaliśmy sami. Bones patrzył na mnie jakbym była co najmniej statuą wolności, która wyrosła z podłogi. Czy coś w tym stylu. W tym monecie nie byłam w stanie wymyślić zbyt głębokich porównań. - Co Ty tu robisz? Nie jesteś z resztą w Glasgow? Słyszałem, że uciekłaś temu frajerowi O'Dokeyowi, jestem z Ciebie dumny karzełku - odparł i uśmiechnął się, ujawniając głębokie dołeczki w policzkach. Oczy Cię zapiekły. Był taki szczęśliwy na Twój widok. Musiał od dłuższego czasu przebywać tu sam, bez nikogo znajomego. Tylko kiedy on mówił do Ciebie w ten zdrobniały sposób nie denerwowało Cię to w żaden sposób. Tylko grałaś przed nim, że Cię to irytuje. Teraz stwierdziłaś. Ze tęskniłaś za tym, za Bonesem, prawdziwym i żywym mówiącym do Ciebie jakbyś była pięciolatką.
- Chciałam Cię zobaczyć i porozmawiać o paru sprawach - wymamrotałam w końcu. Bones ściągnął nieco brwi, ale uśmiech nie zniknął z jego idealnie wykrojonych ust. Gestem reki zaprosił mnie, żebym usiadła na łóżku bardzo blisko niego. Posłałam mu krzywy uśmieszek i usiadłam jednak nieco dalej niż tego oczekiwał. To tylko wywołało w nim rozbawienie.
- O co chodzi?
- Może zacznijmy od Ciebie, jak diagnoza? Co Ci się dokładnie stało? Mira mówiła, że Twoje nogi... - urwałam na widok jego zgaszonej miny.
Chłopak odchrząknął i jednym ruchem odsłonił kołdrę. Spojrzałam w dół i zobaczyłam jego nogi, lewa była całkowicie w gipsie, a prawa cała w bandażach i na oko przynajmniej połowę za duża. Musiała mu bardzo spuchnąć. Nawet nie chciałam wiedzieć jaki ból musiał temu towarzyszyć. Z opowiadań Miry wynikało, że gruz przygniótł jego nogi i na początku były jak dwa bezużyteczne badyle, a dojście do domu Zacka było dla niego prawdziwym piekłem. Łzy zebrały się w moich oczach. Nie mogłam znieść myśli, że po tym wszystkim przychodzę do niego z tak złymi wiadomościami. Nie zasługiwał na to. Kto jak kto, ale na pewno nie on. On był inny. Nie jak William. Albo nawet Malik. Było w nim coś takiego co kazało mi myśleć, że gdyby nie życie on byłby kimś zupełnie innym. Kimś wielkim kogo ludzie by podziwiali. Ale życie uniemożliwiło mu to. Że gdyby miał wybór nie sięgnąłby po broń. Po prostu nie był takim człowiekiem po kim spodziewałbyś się takiego trybu życia. Bones zauważył, że jestem bliska płaczu i natychmiast mnie do siebie przyciągnął.
- Heeej, spokojnie, to mój problem. Nie musisz się martwić. Ja sobie nie poradze? Proszę Cię, to tylko zmiażdżenie kości - dodał z ironią. Na to wstrząsnął mną szloch, a chłopak chyba zdał sobie sprawę z tego, że to co powiedział mi nie pomogło, bo zaczął szeptać uspokajające słówka do mojego ucha. - Przepraszam, wszystko będzie dobrze, przejdę ta nieszczęsną rehabilitacje i będę wielkim złym chłopcem o kulach z pistoletem w zębach. - Krótki śmiech wyrwał się z mojej piersi, a chłopak odsunął się ode mnie nieco i uśmiechnął się do mnie uspokajająco. - Poradzę sobie Kate, nie martw się tak bardzo o mnie.
- Musze Ci coś powiedzieć Bones... - wydukałam. Musiałam to z siebie wyrzucić. Zanim ten chłopak uzna mnie za biednego aniołka, którym przecież nie jestem. Częściej skłaniam się do wersji Liama. Jestem wstrętną samolubną istotą. - Wtedy w podziemiach... Byłam tam z Williamem trafiliśmy do pomieszczenia gdzie reszta naszych zgromadziła wszystkich pozostałych członków Red Snow. I wtedy pojawiła się Snake... Ona... Ona współpracowała z nimi wszystkimi. Stała razem z O'Dokeyem za porwaniem i wcześniej uwięziła jego, Williama i mnie w celu i próbowała nas zabić... Kiedy staliśmy w tym pokoju postrzeliła Williama. W pierś. A przynajmniej tak mi się w pierwszej chwili wydawało, bo plama krwi rozlała się po jego klatce piersiowej. To była Snake. Chciała się za coś zemścić, nie wiem o co jej chodziło, bo to sprawa pomiędzy nią i Williamem. Ale ja... Byłam tak przerażona, że go zabila. Że zaraz zrobi to z resztą, z Horanem i tymi wszystkimi ludźmi, którzy przyjechali tam by nam pomoc. I ja... Podniosłam broń i... I strzeliłam. Boże Bones tak bardzo Cię przepraszam. - Wybuchłam płaczem i próbowałam się od niego odsunąć, ale chłopak mnie przytrzymał. Spojrzałam na niego i zobaczyłam, że jest zszokowany, a z jego oczu płyną łzy. Miał w oczach tyle bólu, że to było dla mnie wręcz nie do zniesienia i musiałam zamknąć powieki.
- Wiedziałem, że coś się z nią dzieje - powiedział drżącym głosem. - Od dawna nie zachowywała się tak jak kiedyś. Miala sekrety. Nie mówiła mi wszystkiego tak jak kiedyś. Zawsze trzymała się z dala od tego świata. Była przez niego ukształtowana, ale nie zniżała się do jego poziomu. Gdybym tylko coś zauważył... Gdybym nie był zbyt zainteresowany sobą, żeby zauważyć co dzieje się z moją własną siostrą - urwał i wziął głęboki wdech próbując ze wszystkich sił powstrzymać łzy. Mimo wszystko jakimś cudem cały czas trzymał mnie w swoich ramionach. - Gdybym tylko poświęcał jej więcej uwagi...
- Przepraszam, tak bardzo przepraszam... - łkałam.
- Ćśś... Kate, to naprawdę bez różnicy kto to zrobił. Liczy się to, że nie powstrzymałem jej od zmian, które były złe. A Red Snow zdecydowanie byli źli. To najgorsze szuje w całej Irlandii. Jest mi tylko przykro, że to właśnie moja siostra zmusiła Cię do zrobienia czegoś co nie leży w Twojej naturze. Jesteś na to zbyt dobra. - Pogłaskał mnie po policzku. Oboje płakaliśmy i nawet się z tym nie kryliśmy. Wiedziałam, że Bones jest inny. Odsłonił się przede mną i nie krył swoich uczuć. Był wspaniały. Powinien wyrzucić mnie ze swojego życia. Zemścić się zrobić coś co zadałoby mi tyle bólu ile ja zadałam jemu. Ale on był ponad to, gdy chodziło o mnie. To niemożliwe, że był w stanie mi to wybaczyć.
- Powinieneś mnie nienawidzić! To co zrobiłam jest okropne.... To Twoja siostra Bones - wyjąkałam.
- Jestem przyzwyczajony do tego, że ludzi odchodzą z mojego życia. Ja i Snake wychowaliśmy się na ulicy. Nasi rodzice umarli i pozostawili po sobie długi, które zrujnowały naszą rodzinę. Nie pozostało nam nic. Mój brat Marcel umarł podczas jednej z cięższych zim. Życie nie jest łaskawe dla takich ludzi jak ja. To że teraz mam przyjaciół i jakiś cel w życiu jest dla mnie błogosławieństwem, na które nie zasługuje. To nie tak, ze mnie to nie boli. Całe życie chroniłem ją przed wszystkim co złe... Ale najwyraźniej niewystarczająco dobrze. Więc to nie Twoja wina tylko moja. Bo ja mogłem to wszystko powstrzymać.
- Bones...
- Właśnie, kiedyś pytałaś o nasze imiona. To przydomki z ulicy. Przyzwyczailiśmy się do nich i nigdy nie przestaliśmy używać. Poza tym, który szanujący się bad boy ma na imię Harry? - Uśmiechnął się słabo. Łzy przestały spływać po jego policzkach.
- Masz na imię Harry? Ładnie. Dziwne, ale pasuje Ci. Bones jest troszkę przerażające - powiedziałam słabym głosem. - Podoba mi się.
- Przepraszam, pan Styles za chwile ma zabieg. - Hannah uśmiechnęła się przepraszająco. Zaskoczenie pojawiło się na jej twarzy kiedy zauważyła nasze zaczerwienione od łez twarze.
- Oczywiście, już wychodzę. - Hannah wyszła i zostawiła nas samych jeszcze na chwilę. Wstałam i chwyciłam Bonesa za rękę. Dotknęłam wargami jego czoła i złożyłam na nim delikatny pocałunek.
- Jest mi przykro, że to Gemma do Ciebie celowała i musiałaś zrobić, ale jestem z Ciebie dumny, że byłaś na tyle silna, żeby bronić swoich przyjaciół.
- To nie jest siła - mruknęłam
- Łamanie własnych zasad i postępowanie wbrew sobie, żeby ochronić ludzi na których Ci zależy jest obroną i rzeczą właściwą. Nie mam prawa mieć Ci tego za złe. Wciąż jestes sobą. To nic nie zmieniło Kate. Wciąż jesteś dla mnie ważna.
_______________________________________________________
Od teraz jeśli ktoś jest zainteresowany swoją opinię o rozdziale/opowiadaniu możecie wyrazić na twitterze pod hashtagiem #LostFF :) Będzie mi bardzo miło jeśli to zrobicie i mam nadzieje, że podobał się Wam ten rozdział <3
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCudowny, jezu dziewczynooo, z takim talentem sie urodzić trzeba:( <3
OdpowiedzUsuńSzanujący się bad boy Harry, aww!
OdpowiedzUsuńCzyżby Bones i Hannah coś do siebie ten? Hihi :D
Czekam na następny rozdział.
Pozdrawiam,
@ilypena
Boskie naprawde suppperrrr :D
OdpowiedzUsuńBones... aż mi się płakać zachciało ;) Boże drogi to było NIESAMOWITE!! Ta czułość w tym rozdziale taka jest że aż rzygam tenczom xD najlepszy rozdział chyba jaki czytałam ♥
OdpowiedzUsuń@RudaaSan
CUDOWNY ROZDZIAŁ *_* W NASTĘPNYM POPROSZĘ WIĘCEJ LIAMA X
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział .Na końcu prawie płakałam .Bones jest taki kochany.Czasem myślę ze lepiej by Kate było z nim niż z Liamem.Czekam na nn :**
OdpowiedzUsuńPS Kocham to jak przedstawilas postacie w tym ff .Zaloze się ze gdyby chlopaki naprawdę należeli do gangu zachowywaliby się właśnie tak jaj to opisalas :D
O Boże, płakałam czytając, rozdział genialny,słodki, chcę takich więcej!
OdpowiedzUsuńDo next'a
~@KicjaVenus
Piekny rozdzial!!!
OdpowiedzUsuńJedno słowo:
OdpowiedzUsuńIdealnie.
b.fajny ;)
OdpowiedzUsuńNo to jest kurde genialne ;D nadrobilam wszystko i czekam na next ;) ~Husky
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle genialny! Obrażam się, nie poinformowałaś mnie na tt :<... Czekam z niecierpliwością na kolejny! :) / Tyska1993
OdpowiedzUsuńCudowny!!!!!
OdpowiedzUsuńSvhfbdjsjsidh
Jezu piękne dfnkddjvsrjjddcf *_*
OdpowiedzUsuńBrak Słów !!!Świetny!!!!!!!!A. ;*
OdpowiedzUsuńSuper!!!
OdpowiedzUsuńKoChAm
OdpowiedzUsuńkOcHaM
KochaM
kocham
:-)
OdpowiedzUsuń:-(
;-)
:-P
=-O
:-*
:O
B-)
:-$
:-!
:-[
O:-)
:-\
:'(
:-X
:-D
o_O
:-/
:-/:-|
<3
:-V
XD
:-Q
:-@
:-C