wtorek, 20 maja 2014

32. What is wrong with me

                - Malik tylko proszę, zachowuj się normalnie i nie wspominaj nic o tym jak żyjemy i co się wydarzyło. Będziesz udawał mojego przyjaciela z pracy. Najlepiej geja to będziesz mógł spać u nas w pokoju gościnnym - dodałam, a Malik posłał mi spojrzenie mordercy. - No przestań, zgodziłeś się tu przyjechać to współpracuj chociaż!
                - W umowie nie było słowa o tym, że mam zmienić orientacje. Sory Kotku, lubie Cię, ale nie będę udawał homoseksualisty tylko po to, żebyś nie musiała mnie przedstawiać jako swojego chłopaka - stwierdził nonszalancko.
                - Słucham?!
                - Katy, przyznaj że najmniej podejrzeń wzbudzimy jeśli będziemy udawać parę. Jesteś już dorosła, rodzice na pewno to zaakceptują i zbyt się skupią na wypytywaniu Cię jak się poznaliśmy i tak dalej, żeby zauważyć subtelne zmiany w Tobie i to, że odzywałaś się do nich tak rzadko i to nie z własnego telefonu - odparł. Cholera. To brzmiało logicznie.
                - Zaraz, jakie zmiany masz na myśli? Wyglądam przecież tak samo. - Zmarszczyłam brwi. Malik przewrócił oczami i przyspieszył nieco na pustej drodze. Jechaliśmy wypożyczonym samochodem, który miał się nie rzucać w oczy. Dobra, samochód może nie, ale styl jazdy tego kretyna...
                - Nie chodziło mi o wygląd, chociaż muszę przyznać, że ostatnio zrobiłaś się bardzo seksowna... W każdym razie jesteś zupełnie inna osobą niż ta strachliwa Kate, którą poznałem. Zmiany widać w Twojej mowie ciała i tym jak się wypowiadasz, w dodatku masz mnóstwo blizn na rękach, a jakoś musisz odwrócić od nich uwagę. Jeśli będą zbyt zaaferowani Twoim związkiem to nawet ich nie zauważą, uwierz mi.
                - Ale...
                Spojrzałam na swoje dłonie, pełne zadrapań i zdałam sobie sprawę z tego, że na ramieniu wciąż mam gruby bandaż zasłaniający ranę, której źródło było dla mnie nieznane, bo w podziemiach i podczas krótkiej 'wyprawy' z O'Dokeyem, nabawiłam się więcej siniaków i urazów niż podczas ostatniego roku. Teoretycznie jedno czy dwa kłamstwa więcej nie robiły większej różnicy, ale jednak nie wiedziałam czy to mimo wszystko dobry pomysł. Z resztą trzeba by ustalić wiele rzeczy, żeby nas nie nakryli... I żeby mój braciszek się nie domyślił, a jakimś dziwnym sposobem on zawsze wiedział kiedy kłamię. - Dobra Malik. Chociaż uważam to za koszmarny pomysł i...
                - Nie zapominaj, że byłem tak miły, że zgodziłem się polecieć z Tobą na inny kontynent i nie ustaliłem żadnych warunków. Więc uznajmy to za warunek. - Uśmiechnął się pod nosem.
                - Dlaczego Ci tak bardzo na tym zależy? - burknęłam.
                - Wiesz, są różne korzyści... Na przykład będę mógł Cię pocałować. - Wzruszył ramionami. Spojrzałam na niego nie wiedząc w to, że można być aż tak cwanym i pewnym siebie.
                - Chyba zwariowałeś. Możesz liczyć co najwyżej na to, że potrzymasz mnie za rękę, Malik - prychnęłam. Chłopak zaśmiał się pod nosem.
                - Wymiękasz Katy? - zakpił. - Boisz się, że się we mnie zakochasz?
                - Narcyzm to u ciebie cecha nabyta czy wrodzona? - posłałam mu rozzłoszczone spojrzenie. - I nie nazywaj mnie Katy. Nikt tego nie robi. Mam na imię Kate.
                - Co do narcyzmu to wybacz, moim zdaniem odrobina świadomości własnej atrakcyjności nikomu nie zaszkodzi. A co do imienia to będę Cię nazywać jak zechce. A Twoi rodzice na pewno uznają to za urocze.
                - Ugh, zamknij się, bo będę do Ciebie mówić Maliczku. I tak nie będą wiedzieć o co chodzi, bo to zapewne tylko Twoje przezwisko jak Bonesa. Właściwie dlaczego wszyscy ludzie waszego pokroju mają jakieś pseudonimy?
                - Właściwie to Malik jest moim nazwiskiem. Nie używam imienia. U nas to normalne, prawie wszyscy mają jakieś przezwiska, niektórzy nawet oficjalnie zmieniają imiona. Bones i Snake mają podobno jakąś bardziej skomplikowaną historię związaną ze swoimi imionami. Właściwie z naszego otoczenia tylko bracia Lemon i Noah używają swoich prawdziwych imion - powiedział.
                - To jak masz naprawdę na imię? - spytałam. Serce zaczynało mi przyspieszać, bo byliśmy już bardzo niedaleko. Nie wiedziałam czy byłam na to wszystko gotowa. Takie wiele się zmieniło... W dodatku naprawdę nie lubiłam kłamać. A konkretnie nie lubiłam okłamywać swoich rodziców.
                - A po co Ci to wiedzieć? - spytał znudzonym głosem.
                - Bo mianowałeś się moim chłopakiem kretynie - prychnęłam. - Trochę głupio jakbym nie mogła Cię nawet porządnie przedstawić.
                - Dobrze już dobrze - westchnął i niechętnie powiedział jedno krótkie słowo. - Zayn.
                - Zayn... - powtórzyłam z zamyśleniem. - Ładnie - stwierdziłam po krótkiej chwili. Chłopak posłał mi spojrzenie każące mi się zamknąć.
                - Tylko nie mów tak do mnie przy chłopakach - powiedział z ostrzeżeniem w głosie.  Przewróciłam oczami. Miał naprawdę dziwne podejście do tak naturalnych rzeczy jak własne nazwisko. Nagle się zatrzymał, a ja poczułam jakbym wrosła w fotel. Zaczęłam mieć nawet nadzieje, że gdzieś pojechali. Tylko że szanse na to były praktycznie zerowe, bo oni zawsze byli w domu. - Jesteśmy na miejscu według nawigacji, a po Twojej minie widzę, że ten kawał złomu ma racje. Rozchmurz się, sama chciałaś tu przyjechać. Macie te swoje tam...więzi rodzinne i tak dalej - powiedział lekceważąco.
                Miałam na to gotową odpowiedź, bo doskonale wiedziałam, że tylko zgrywa kogoś komu pojęcie rodziny jest obce, ale nie potrafiłam wydobyć z siebie dźwięku. Dopiero kiedy Malik wyszedł z samochodu i otworzył drzwi, trochę mnie otrzeźwiło. Na dworze było nie więcej niż 5 stopni, późny listopad dawał się tu wyraźnie we znaki, podczas gdy na wyspach brytyjskich podobno w tym roku jesień była wyjątkowo łagodna i temperatury nie spadały poniżej 10 stopni. Od razu to odczułam, bo wiatr przeniknął przez mój płaszcz jakby to była cienka bawełna. Wysiadłam i rozejrzałam się dookoła. Wiedziałam, że zachowuje się głupio, ale nie potrafiłam się opanować. Miałam wrażenie, że przez to kim się stałam, zawiodłam rodziców. Malik zatrzasnął drzwi samochodu i złapał mnie za ręce. Spojrzałam do góry i spotkałam jego uspokajające spojrzenie.
                - Będzie dobrze, będą Cię kochać nieważne co. Dla nich mogłabyś przyjść nawet z wielkim tatuażem 'yolo' na czole, a i tak by Cię kochali - powiedział z delikatnym uśmiechem. Parsknęłam śmiechem wyobrażając to sobie.
                - Dzięki za pocieszenie - mruknęłam.
                - Dobra koniec mazgajenia się, idziemy.
                Pod przeszliśmy kilka metrów w kierunku furtki, która jak zawsze była zepsuta i wystarczyło tylko ją pchnąć i ustępowała. Przeszliśmy przez trawnik, a później weszliśmy po schodkach i stanęliśmy przed drzwiami. Chłopak spojrzał na moją pięść zawieszoną w powietrzu, przewrócił oczami i zapukał 3 razy. Po kilku sekundach drzwi się otworzyły, a w nich ukazała się moja mama. Kobieta złapała się za serce i wciągnęła ze światem powietrze do płuc. Natychmiast zamknęła mnie w ciepłym matczynym uścisku całkowicie nie zauważając Malika. Byłam nieco skołowana, a jednocześnie zalała mnie natychmiastowa ulga. Nie ma jak w domu.
***
                - Zayn, opowiedz nam proszę więcej o tym czym się zajmujesz - powiedział mój tata po tym jak na stole pojawiły się same przepyszne potrawy. Babcia postawiła całą kuchnie do góry nogami jak się dowiedziała, ze przyjechałam. Dawno nie widziałam tyle jedzenia. Mój brat kopnął mnie pod stołem i wskazał na swoje ulubione klopsy, które spoczywały w najlepszej misce mamy, oblane sosem grzybowym. Zachichotałam na widok jego uwielbienia w oczach i mrugnęłam do niego.
                - Cóż, póki jestem młody zamierzam korzystać z życia, ale oczywiście w granicach własnego rozsądku. Rodzina jest dla mnie bardzo ważna, dlatego robię co mogę, żeby przesyłać siostrom i rodzicom dodatkowe pieniądze, które zarobię. Na razie zajmuje się...pracą w terenie. Dosyć niebezpieczny zawód, ale jestem dobry w tym co robię - odpowiedział, a ja spojrzałam na niego z podziwem. Nie skłamał ani razu, powiedział prawdę, po prostu wybrał te części, które stawiały go w dobrym świetle. W dodatku to co powiedział o swojej rodzinie... Słyszałam o tym, że ma siostry w których jest szaleńczo zakochany, ale nie spodziewałam się, że rodzina jest dla niego aż tak ważna. Miałam wrażenie, że poznaje zupełnie innego Malika. Może teraz poznawałam nie Malika, a Zayna. Prawdziwą osobę.
                - Jesteś policjantem? - spytała moja mama z sympatią. Tylko ja zauważyłam błysk rozbawienia w oczach chłopaka. Kącik jego ust drgnął niemal niezauważalnie.
                - Coś w tym rodzaju - stwierdził kryjąc się z rozbawieniem tak dobrze, że mógłby zmylić nawet mnie. - Ale może teraz porozmawiamy o państwie, słyszałem ze zbliża się wasza 25 rocznica ślubu, to prawda? Planują coś państwo?
                I tym sposobem temat przez najbliższą godzinę kręcił się wokół opowieści rodziców i babci o ich ślubie, zaczynając od tego jakiego koloru był krawat taty, a kończąc na niejadalnym sosie do pieczeni podawanej na weselu. Nie mam pojęcia jak Malik to zrobił, ale oczarował ich kompletnie. Dosłownie jedli mu z ręki. Nikt nie poruszył tematu jego kolczyka we brwi i kilku tatuaży na rękach wystających zza rękawów, wydawali się to wszystko akceptować bez mrugnięcia okiem. I wiedziałam, że to wszystko jego zasługa, bo moja rodzina wcale nie należała do tak otwartej jeśli chodzi o piercing czy tatuaże, a chłopak tak ich sobie okręcił wokół palca, że zdawali się widzieć tylko jego osobowość. Ale taki Malik wydał mi się też niewyobrażalnie nudny. Zbyt idealny. Wolałam kiedy rzucał sprośne żarty i kłócił się ze mną o paczkę papierosów. Taki Malik wywoływał na moich ustach uśmiech.
Trudno było mi uwierzyć kiedy rodzice bez żadnego słowa dostawili składane łóżko z pokoju gościnnego do mojego pokoju, żeby Zayn mógł spać blisko mnie. Kim jesteście i co zrobiliście z moja rodziną?! Rzuciłam się na łóżko i schowałam głowę w poduszkach, wdychając zapach czystej, świeżej pościeli. Udało się. Byłam tak cholernie szczęśliwa, że będą żyli w nieświadomości w jakim towarzystwie obraca się ich córka. Nawet brata udało mi się oszukać chociaż było blisko.
                -  Ekhm, chyba zasłużyłem na całusa co? - Malik uśmiechnął się do mnie łobuzersko.  Przewróciłam oczami i wstałam z łóżka. Zarzuciłam mu ramiona na szyję i stanęłam na palcach, żeby dosięgnąć jego policzka. Chłopak w ostatniej chwili obrócił głowę, a wtedy nasze wargi się spotkały. Zaskoczona odskoczyłam od niego gapiąc się na jego usta.
                - Co? - spytał niewinnie.
                - Ja...eee... - Nie potrafiłam w żaden sposób sformułować swoich myśli. Nie byłam ani trochę przygotowana na to co zrobił. I nie do końca wiedziałam czy mi to przeszkadzało czy nie.
                - Wiesz, do niczego Cię nie zmuszam, ale buziak mi się jednak należy za trud włożony w Twój przyjazd tutaj - odparł z łagodnym uśmiechem. Nawet nie wiedziałam, że potrafi się tak uśmiechać. Bez cienia sarkazmu czy kpiny. Może dlatego coś mi odbiło i zrobiłam to co zrobiłam.
                - Może i Ci się należy...
                Tym razem nie stawałam na palcach tylko pociągnęłam go za koszulkę ku dołowi i złączyłam nasze usta bez chwili zastanowienia. Chłopak na początku był zbyt zaskoczony by coś zrobić, jednak już po chwili objął mnie jedną ręką w talii, a drugą zanurzył w moich rozpuszczonych włosach. Nie przypuszczałam, że jego wargi mogą być tak miękkie. Wydawał się być cały zrobiony z mięśni i dziwnie było poczuć tak wyraźnie jedwabiście miękką część tak blisko siebie. Byłam przygotowana na to, że będzie smakował papierosami, ale ku mojemu zdziwieniu smakował miętą, nie wyczuwałam nawet nutki tytoniu. Pogłębialiśmy pocałunek nieco pospiesznie, Malik zaczął iść do przodu przez co ja musiałam się cofać i wkrótce wylądowaliśmy na moim łóżku. Chłopak delikatnie głaskał moje ramię wywołując gęsią skórkę, a ja złapałam go za ciepły kark, żeby przyciągnąć go jeszcze bliżej. Pachniał niesamowicie, jak mieszanina mięty i mężczyzny. Ciepłego i szorstkiego mężczyzny. Zanurzyłam dłoń w jego miękkich, ciemnych włosach i nagle poczułam, że coś jest nie tak. Że owszem, Zayn całuje prawdopodobnie najlepiej na świecie i jest zdolny doprowadzić mnie do szału w bardzo krótkim czasie, ale... Coś mi nie pasowało. Albo może czegoś brakowało. Odsunęłam go od siebie delikatnie, a od nagłego braku kontaktu oboje zaczęliśmy łykać powietrze jak szaleni. Co było ze mna nie tak? Przystojny i niesamowity chłopak, którego lubię mnie całuje, a ja nie czuje przy tym nic poza doznaniami cielesnymi. Malik spojrzał mi prosto w oczy i chyba natychmiast wyczytał z nich coś co dla mnie wcale nie było takie oczywiste.
                - Jesteś zakochana w kimś innym Kate. Nie wiem czy to Liam czy Bones czy może jeszcze ktoś inny, ale wiem, że w takim stanie na pewno nie jesteś w stanie polubić mnie bardziej niż przyjaciela - powiedział wciąż mając twarz zaledwie kilka centymetrów od mojej.
                - Nie jestem w nikim zakochana - powiedziałam z uporem. Chłopak uśmiechnął się delikatnie.
                - Trudno Kate, poczekałbym na Ciebie, ale wiesz, taka sztuka jak ja długo nie będzie wolna - dodał ze swoim sarkastyczno-kpiącym uśmieszkiem, który mimo wszystko kochałam. Ale prawda była taka, że kochałam tylko ten uśmiech i Malika jako przyjaciela. Nie byłabym w stanie zmienić tego w coś głębszego.
                - Przepraszam - powiedziałam cicho. Chłopak położył się obok mnie i podłożył sobie ręce pod głowę. Spojrzał na mnie ciepło i z lekkim żalem, ale i zrozumieniem.
                - Nie masz za co kotuś, serce nie sługa. Wiesz, dzisiaj zrozumiałam dlaczego Bones tak bardzo Cię lubi, jesteś naprawdę wyjątkowa wiesz? - mruknął i przyciągnął mnie do siebie. Położyłam głowę ostrożnie na jego piersi i natychmiast usłyszałam i poczułam jak jego serce bije w równym rytmie. - Wydobywasz z odpowiednich ludzi to co najlepsze. Nawet ze mnie. Dawno nie zachowywałem się tak... Naturalnie. Nie myślałem o tym, że muszę zgrywać bad boya i zachowywać się jak cham. Tak naprawdę wcale nie jestem aż tak bezczelny i ostry. Dziękuje, że mi o tym przypomniałaś. Ciesze się, że spędzimy ten tydzień razem.
                - Ja tez. Zayn. - Uśmiechnęłam się po raz drugi używając jego imienia na głos. Dobrze było mieć świadomość, że nic się między nami nie zmieni przez moją impulsywność. Dobrze było mieć go przy sobie.

sobota, 17 maja 2014

Krótka informacja

Hej! Chciałam Was tylko poinformować, że od teraz rozdziały będą się pojawiać nieregularnie, bo wyznaczony termin jest dla mnie niewygodny i jak zauważyliście, często się nie wyrabiam :/ Mam nadzieję, że to nie będzie oznaczać, że rozdziały będą pojawiać się rzadziej. Mam już plan do końca tego opowiadania i zostało mi jeszcze 9 rozdziałów i epilog, więc na razie jeszcze z Wami zostaje <33 Rozważam napisanie drugiej części, ale na pewno wezmę sobie przerwę po skończeniu ' Lost'. Jeśli wykażecie duże zainteresowanie drugą częścią to jest większe prawdopodobieństwo, że ją napiszę :)) W związku z nieregularnością dodawania nowych rozdziałów zapraszam Was do zaobserwowania bloga lub dodania się do informowanych, wtedy będziecie mieć pewność, że nic nie przegapicie ;) I jeszcze jedno, 32 rozdział jest już w trakcie pisania, wydaje mi się, że będzie dosyć długi dlatego skończę go chyba dopiero jutro ;)

niedziela, 11 maja 2014

31. Come with me

Reszte dnia spędziłam na jednym łóżku z Mirą, próbując jakoś powrócić do normalnego życia. Wczorajsza noc z perspektywy czasu wydawała się być po prostu zbyt surrealistyczna. Mało ludzi może się pochwalić przeżyciem czegoś podobnego, tak sądzę. Miałam nadzieję, że Mira opowie mi coś więcej o swojej rodzinie. Na razie jej przeszłość była dla mnie jedną wielką zagadką, a ona omijała ten temat szerokim łukiem. Nawet o Noah wspominała rzadko. Jakby teraźniejszość była jej jedynym życiem, a wszystko co stało się wcześniej zostało zamknięte i dostępne tylko dla niej. Z jednej strony bylo mi troche smutno, że nie chciała się przede mną otworzyć, ale z drugiej starałam się być wyrozumiała. Nie wiedziałam co skrywała jej przeszłość, a Mira na pewno miala jakiś powod, żeby sie nią z nikim nie dzielić. Sama opowiedziałam jej o swoim raczej nudnym dzieciństwie w Washingtonie i przyjaźni z Veronicą. To wszystko wydawało się teraz takie odległe. Mały dom jednorodzinny na typowej amerykańskiej ulicy, rodzice, babcia i mój młodszy braciszek... Ludzie, których tak bardzo kocham, a o których juz prawie nie myślę. To trochę przerażające. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo za nimi tęsknię. Za zapachem ciasta pieczonego przez babcię, za hałasem robionym przez brata i za wiecznym roztargnieniem Veronici, która wiecznie układała w głowie teksty piosenek. Długo nie wiedziałam o tym, ze zawsze chciala pracować w wytwórni, tworzyć muzykę i tak dalej. Zupełnie nie wiem dlaczego się tak tego wstydziła. Może to przez jej rodziców, którzy należeli raczej do konserwatystów i każdy zawód, który nie mieścił się w zakresie lekarz/prawnik/przedsiębiorca był dla nich stratą czasu i niegodzien ich córki. Tak bardzo chciałabym móc ich teraz zobaczyć i chociaż na chwilę uciec z tego wariatkowa. Ale dzielił nas ocean, droga której nie dało sie pokonać od tak.
- O czym myślisz? - spytała Mira szkicując coś w notatniku. Przewróciłam się na plecy i podłożyłam ręce pod głowę.
- O tym, że chciałabym zobaczyć swoją rodzinę - westchnęłam. - Praktycznie z nimi nie rozmawiam, muszą być okropnie źli i zawiedzeni, że tak ich ignoruje. Zawsze byliśmy ze sobą bardzo zżyci, bo mieliśmy tylko siebie. Cała reszta rodziny mieszkała w innym stanie i rzadko się widywaliśmy.
- To czemu do nich nie pojedziesz? Tutaj nic Cię nie trzyma, na razie jesteśmy bezpieczni. Powinnaś odpocząć od tego świata. Jakbym miała taką możliwość to już by mnie tu nie było - powiedziała dziewczyna nie odrywając oczu od kartki papieru.
Zamilkłam na chwilę. Rzeczywiście. Znając ich mogliby załatwić wszystko za mnie, żeby nie było śladów, które mogłyby do mnie doprowadzić jak na przykład użycie karty. To wszystko naprawdę było na wyciągnięcie ręki. Mogłabym bez problemu wyjechać nawet na tydzień, a po wróceniu pojechać prosto do szpitala do Bonesa. Ale miałam wątpliwości. Nie mogłam przewidzieć tego co się stanie. O'Dokey już raz mnie zaskoczył. Wybieranie się tam w pojedynkę było prawdopodobnie głupie i bezmyślne jeśli lepiej się to przemyślało. Ale z kim miałabym tam pojechać? Normalnie poprosiłabym Liama, ale po tym wszystkim... Mira nie wchodziła w grę, bo dziewczyna nie ruszy sie stąd dopoki Zack tu jest. A jak na razie chłopak glównie spał i znosił wszystko co robiła mu Sarah, łącznie ze zszywaniem łuku brwiowego. Zostawał tylko Malik i Horan, a moi rodzice dostaliby zawału na ich widok. W szczególności Malika. Z resztą dlaczego mieliby się zgodzić? Horan praktycznie mnie nie znał, a Malik... Nie byliśmy na tyle blisko, żebym mogła go zabrać do rodziców bez obawy, że nie zrobi czegoś głupiego. Ale tak naprawdę był jedyna osoba, którą mogłam aktualnie o to poprosić. Albo to albo nie zobacze swoich rodziców jeszcze przez dłuższy czas. Za miesiąc były święta, do tego czasu może się wydarzyć naprawdę wiele i nie mam pewności, że uda mi się je spędzić z rodziną. Cholera. To oznacza, że muszę zaryzykować.
- Co sądzisz o Maliku? - spytałam Miry po dłuższej chwili. Dziewczyna spojrzała na mnie zaskoczona znad swojego notesu.
- Jest przystojny...na swój mroczny sposób - powiedziała niepewnie. Wybuchłam śmiechem i przewróciłam się na brzuch jednym ruchem.
- Chodziło mi o to co sądzisz o nim jako o osobie, wiem, że jest przystojny - dodałam rozbawiona. Czy ona naprawdę od razu założyła, ze chlopak mi sie podoba i dlatego ja o niego pytam? Boże, czuje się jakby flirtowanie z kilkoma chłopakami na raz było do mnie podobne przez to jej spojrzenie.
- Aaa... To sory. - Przygryzła wargę. Zamyśliła się na chwilę. - Cóż, na pewno jest troche...troche bardzo nieodpowiedzialny jeżeli chodzi o akcje i jest uzależniony od adrenaliny. Ale poza tym z tego co wiem, ma 3 młodsze siostry, w których jest absolutnie zakochany i trzyma je z dala od tego świata najbardziej jak się da. Jest najlepszym przyjacielem Bonesa i Noah i wiem, że za każdego z nich oddałby swoje życie. A poza tym jest pewnym siebie dupkiem, czyli nic co wyróżniałoby się wśród ludzi jego pokroju. - Wzruszyła ramionami. - A dlaczego pytasz?
- Zastanawiałam się czy zgodziłby się ze mną polecieć do rodziców... - Mira spojrzała na mnie szczerze zaskoczona.
- Więc jednak Ci się podoba? A myślałam, że prędzej coś jest między Tobą a Liamem...albo Bonesem - dodała po chwili. Spojrzałam na nią jak na przybysza z innej planety.
- Nie traktuje żadnego z nich w ten sposób. To znaczy Liam... Ale teraz to i tak nie ma żadnego znaczenia skoro nie potrafi się pogodzić z tym co zrobiłam. Bones byłby bardziej wyrozumiały, wiem, że nie oceniałby mnie tylko przytulił... Gdyby nie chodziło o jego siostrę. Ale tylko się przyjaźnimy. A Malik... Na początku wydawał się maksymalnie onieśmielający, ale po bliższym poznaniu okazuje się być jak taki...mały, puszysty szczeniaczek. - Mira wybuchła śmiechem, który wstrząsnął chyba całym domem. Cóż, porównanie mi sie średnio udało. Trudno porównywać mężczyznę pokrytego tatuażami na większej części ciała, z kolczykiem w brwi i zamiłowaniem do ognia, do słodkiego szczeniaczka, ale... Czasami właśnie tak się zachowywał.
- Wiesz, to Twoja decyzja. Ja osobiście do Malika mam ograniczone zaufanie, bo jest trochę nieprzewidywalny, ale będziesz tam bezpieczniejsza z nim niż sama. Rozumiem dlaczego nie chcesz poprosić Liama, w sumie i tak na niewiele by Ci sie zdał w sytuacji zagrożenia. Jeśli tylko się zgodzi, to nie widzę przeciwwskazań.
- To chyba zostało mi tylko poproszenie go o to. I oby się zgodził - mruknęłam zwlekając się z łóżka.
Mira życzyła mi powodzenia kiedy wychodziłam z pokoju. Posłałam jej nerwowy uśmiech i wyruszyłam na poszukiwanie Malika. Nie wiedziałam gdzie był jego pokój, z resztą ten dom był tak ogromny, że nie pamiętałam nawet drogi do pokoju Williama. Albo swojego. Wiedziałam tylko, że jeśli zejdę na dół, znajde się w salonie, a stamtąd było kilka kroków do kuchni. Postanowiłam zacząć właśnie na dole. Przez to, że sufity były tu sporo podwyższone, czułam się jak jeszcze większy krasnal niż zwykle. Nie było to wcale miłe uczucie. Wszyscy zawsze mówili mi, ze to takie słodkie i tak dalej, ale gdyby przeżyli to co ja w klubie w Londynie, kiedy dopiero tam przyjechałam zdecydowanie zmieniliby zdanie. Według prawa brytyjskiego byłam już pełnoletnia i mogłam już spożywać legalnie alkohol. Tylko problem tkwił w tym, że według barmana ledwo odrosłam od ziemi i wyglądałam na 14 lat. Więc tak, to mogło być nieco irytujące.
Salon był zupełnie pusty, a w kuchni znalazlam jedynie Horana, który próbował wskrzesić resztki wczorajszego obiadu Sarah, jak sądzę. Ale za to wytłumaczył mi w skrócie jak dojść do pokoju Malika. Gdyby dom Sarah nie był aż tak ogromny nie sprawiałoby mi to aż tak dużego kłopotu. A tak zabłądziłam przynajmniej 3 razy kierując się wskazówkami chłopaka. W końcu zaczęłam bezczelnie otwierać wszystkie drzwi, raz trafiając na Zacka pogrążonego w głębokim śnie. Spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem. Tak, uczucie, że przyczyniłam się do uratowania go było niesamowite. Czułam, że spłaciłam dług wdzięczności kiedy w pewien sposób uratował mnie tamtej feralnej nocy. Zamknęłam ostrożnie drzwi, żeby go nie obudzić. Odwróciłam się i pisnęłam zaskoczona widząc tuż przed sobą czyjąś męską klatkę piersiową. Podniosłam wzrok do góry i zobaczyłam brązowe oczy, w których kryło się rozbawienie.
- Malik przysięgam, że przestraszysz mnie tak jeszcze raz, a wpakuje Cię do trumny własnoręcznie - powiedziałam chwytając się za serce i próbując uspokoić swój oddech.
- Ałć, to bolało! Podobno mnie szukałaś to jestem - odparł wzruszając ramionami. W ręku trzymam paczkę papierosów i wyraźnie chciał jednego zapalić.
- Wiesz, że Sarah nie będzie raczej zachwycona jak zasmrodzisz jej korytarz? - Uniosłam brew, gdy mój oddech się już w miarę wyrównał. Chłopak spojrzał ze smutkiem na swoje fajki.
- Pewnie masz racje... Nie wiesz czy jest tu gdzieś jakiś balkon?  - spytał chowając paczkę do kieszeni dżinsów.
- Balkon? Człowieku ja nie wiem nawet gdzie jest mój pokój! - Malik wybuchnął śmiechem i objął mnie ramieniem.
- To chodź, zaprowadze Cię zanim się zgubisz w tym wielkim, złym domu - zachichotał. - To czemu mnie szukałaś? Stęskniłaś się za moimi muskułami?
- Wybacz, ale do najbardziej umięśnionych to Ty nie należysz. - Pokazałam mu język kiedy prowadził mnie w kierunku pokoju.
- Nie no teraz to mnie obrażasz, jestem bardzo umięśniony!
- Tak, tak, oszukuj się dalej - zakpiłam. Zayn zatrzymał się nagle w półkroku i spojrzał na mnie z niebezpiecznym błyskiem w oku.
- Cóż na pewno jestem wystarczająco silny, żeby zrobić to.
Bez ostrzeżenia wziął mnie na ręce zanim zdążyłam zareagować i wystawił za poręcz przez co zawisłam jakieś 3 metry nad salonem. Zaczęłam piszczeć i błagać chłopaka, żeby postawił mnie z powrotem na ziemi.
- Ale że niby tam? - Udał zaskoczonego spoglądając w dół.
- Nie!!! Obok Ciebie, błagam zrobie wszystko, cofam to co powiedziałam, jesteś bardzo bardzo umięśniony a teraz błagam!!! Boje się do cholery!!! - piszczałam przerażona tym, że pode mna była przepaść. Uwiesiłam się na szyi Malika i nie zamierzałam jej puszczać.
- Okej, okej, żartowałem tylko - mruknął bez problemu stawiając mnie na ziemi obok siebie. Jeszcze chwile trwałam tak uwieszona na jego szyi zbyt przestraszona by mówić.
- To nie było ani troche kurwa śmieszne! - wydarłam się na niego wciąż ściskając go mocno.
- Przepraszam... Wiesz, że bym Cię tam przecież nie puścił krasnalko - powiedział uspokajająco. - Co chciałaś? Dlaczego mnie szukałaś?
- Teraz to już nieważne. - Odsunęłam się od niego wciąż nieco roztrzęsiona.
- Ale ze mnie frajer, cholera, przepraszam, powiedz co chciałaś? - odparł ze skruchą. Malik żałujący czegoś? Cóż, to zdecydowanie był nowy Malik.
- Zapytać czy poleciałbyś ze mną do moich rodziców do Ameryki, ale teraz to już chyba nieaktualne - burknęłam. Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony.
- Dlaczego akurat ze mną? Przecież bujasz sue w tej sierocie Liamie...no i kręcisz z Bonesem, to mój przyjaciel, to byłoby nie fair w stosunku do niego. - Skrzywił się.
- Czemu wszyscy uważają, że z nim kręcę?! - Wzniosłam ręce do góry w geście bezsilności.
- Nie wiem... Po prostu wydaje się, że rozumiecie się bez słów i jesteście ze sobą blisko, no i Bones patrzy zawsze na Ciebie z taka opiekuńczością...
- Co? - Spojrzałam na niego zaskoczona. Nigdy nie zauwazylam, żeby Bones traktował mnie jakoś specjalnie. Wręcz przeciwnie, kiedy włamywaliśmy się do tamtej kamienicy traktował mnie bez żadnej ulgi, jak równą sobie, mimo że trzymałam wtedy w ręku broń pierwszy raz w życiu. - Z reszta nieważne. Aktualnie nie mam ochoty myśleć o amorach, marze o zobaczeniu rodziny po tym wszystkim, ale czułabym się bezpieczniej z kimś takim jak Ty... Pojedziesz ze mną?
- Przed chwilą mówiłaś, że się rozmyśliłaś. - Uniósł jeden kącik ust ku górze. Wzniosłaś oczy do nieba.
- Jestem zdesperowana i gotowa posunąć sie do ostateczności, jedziesz czy nie? - burknęłam czując się nieco upokorzona, że muszę go o to prosić.
- Jasne skrzatko, to będzie dla mnie czysta przyjemność. Masz może seksowną młodszą siostrę? - Poruszył brwiami. Dźgnęłam go w pierś.
- Brata pedofilu, i łapy z dala od niego - powiedziałam ostrzegawczo.
- Spokojnie. Bardziej interesują mnie nienaturalnie niskie brunetki. - Puścił mi oczko. Przewróciłam oczami.
- Weź mnie lepiej zaprowadź do mojego pokoju, bo coś za bardzo się ekscytujesz, Malik.
- A może do mojego?
- Już żałuję, że Cię poprosiłam o ten wyjazd...

sobota, 3 maja 2014

30. High way to hell


                - Liam ja... - wydukałam nie wiedząc jakie są zamiary chłopaka. Wyglądał jednocześnie na wściekłego i... Wolałam nie ubierać w słowa uczucia, które promieniowało od niego. Odchrząknęłam, bo czułam, że mój głos jest zbyt zachrypnięty, żeby móc normalnie mówić. - O czym chciałeś porozmawiać?
                - Chciałem skorzystać z okazji, że nie ma w pobliżu Bonesa ani Malika, więc nic nie będzie Cię rozpraszać - powiedział niskim głosem.
                - Co masz na myśli? - Przełknęłam ślinę i cofnęłam się jeszcze bardziej, usuwając pozostałą przestrzeń pomiędzy mną i ścianą.
                - To... Że nie jestem wytatuowanym do ostatniego skrawka skóry buntownikiem, tylko zwykłym chłopakiem, który ma swoje wady i nie zawsze myśli nad tym co robi. Wiem, że zapewne wolałabyś teraz przebywać w towarzystwie Malika, ale najpierw musisz mnie wysłuchać.
                - Liam...
                - Daj mi dokończyć. - Zacisnęłam zęby, ale nie odezwałam się już słowem. Dlaczego do niego nie dochodziło, że nie czułam nic ani do Bonesa ani Malika? Bones był piekielnie pociągający i zabawny, ale nie traktowałam go w ten sposób. Tak samo Malika. Moja więź z Bonesem była skomplikowana...ale chyba nie w ten sposób. Byłam pewna...prawie pewna, że on też nie myśli o mnie w ten sposób. - Chciałem...chciałem Cię przeprosić - westchnął i oparł swoje czoło o moje własne wysyłając tym samym prąd w dół mojego ciała. - Zachowałem się jak ostatni dupek odsuwając się od Ciebie i traktując Cię z rezerwą kiedy najbardziej mnie potrzebowałaś. Nie powinienem z góry Cię osądzać. To co zrobiłaś... - Wzdrygnął się.
                - To była moja decyzja i ponoszę za nią odpowiedzialność i konsekwencje. Nie musisz mnie na siłę przepraszać za to, że nie jestem dla Ciebie kimś kim myślałeś, że byłam.
                Mimowolnie pomyślałam o tym, że Bones nie oceniałby mnie tylko po prostu przytulił. Nie wiem skąd ta pewność zważywszy na to, że znałam go tylko kilka długich tygodni, ale po prostu to wiedziałam. On od razu by zrozumiał. Wiedziałby, że nie zrobiłabym tego, gdyby nie była to ostateczność. I czułby, że to czego potrzebuje to trochę zrozumienia i wsparcia, nie zdystansowane spojrzenie Liama.
                - Kate to nie tak...
                - A jak?! Tak, zabiłam kogoś! Ale zrobiłam to, żeby ocalić życie swoich przyjaciół i zemścić się za to, że jak myślałam wtedy, Snake postrzeliła śmiertelnie Williama. I wiesz co? Zrobiłabym to jeszcze raz jeśli bym musiała. Nie siedziałabym tam jak żywy cel czekając aż Snake pozbawi mnie życia i być może strzeli w Williama jeszcze raz, tym razem pozbawiając go życia. I nie wstydzę sie tego do cholery, więc jeśli Ty masz z tym jakiś problem, trudno! Moje złamane serce to w tej chwili mój najmniejszy problem! - To mówiąc odepchnęłam go od siebie i chciałam pobiec jak najdalej od niego, ale chłopak w porę złapał mnie za nadgarstek. - Puść mnie do cholery!
                - Nie odsuwaj się ode mnie, błagam! Wiem, że zachowałem się jak dupek i dalej nie potrafię przyjąć do wiadomości tego, że...że odebrałaś komuś życie. Ale nie chce, żeby tak między nami było, chce to jakoś naprawić. Poza tym mówiłaś coś o złamanym sercu, czy to znaczy, że... - urwał nieśmiało. Spojrzałam w bok, bo poczułam, że jestem bliska rozpłakania się.
                - Nawet jeśli coś do Ciebie czułam to już mi przeszło, dosyć jasno zrozumiałam, że dla Ciebie jestem zwykłą morderczynią - powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
                - Kate to nie tak! Posłuchaj mnie...
                - Zostaw mnie w spokoju! - Czy on naprawdę nie rozumiał, że to była ostatnia rzecz, o której chciałam rozmawiać czy nawet myśleć?
                - Kate...
                - Puść ją. - Usłyszałam za sobą stanowczy głos. Odwróciłam się i zobaczyłam za sobą Malika. Odetchnęłam z ulgą. - Kate chce żebyś ją zostawił - powiedział twardo. Liam ścisnął mój nadgarstek jeszcze mocniej, a jego wyraz twarzy jasno mówił jak bardzo jest wściekły.
                - Liam proszę...
                Chłopak puścił mnie gwałtownie i bez jednego spojrzenia w moim kierunku oddalił się zaciskając dłonie w pięści. Sięgnęłam ręką do swojego nadgarstka, który pulsował boleśnie i skrzywiłam się lekko.
                -  W porządku? - spytał cicho Malik kładąc mi rękę na ramieniu. Odwróciłam się i spojrzałam na niego czując jak broda zaczyna mi się trząść. - Katy... - mruknął smutno zdrabniając moje imię.
                Chłopak przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. Łkałam cicho w jego pachnącą dymem koszulkę nie potrafiąc się uspokoić. Nie potrafiłam dłużej udawać silnej kiedy wiedziałam, że Liam prawdopodobnie już zawsze będzie mnie tak traktować, z dystansem i tym niemym oskarżeniem w oczach. Jakby moje własne wyrzuty sumienia nie wystarczyły. Doskonale wiedziałam co zrobiłam. I mimo że nie żałowałam swojej decyzji to świadomość tego co zrobiłam była więcej niż bolesna. Nigdy nie wpasuje się do tego świata na tyle, żeby wyrzuty sumienia minęły. I w sumie dobrze, nie chciałam być taka jak Snake. Jeżeli to co zrobiłam mnie bolało, to znaczy że wciąż byłam sobą. Odmienioną, to prawda, ale sobą.
                - Chcesz się położyć? Dużo przeszłaś, nie powinnaś jeszcze wracać do normalnego życia  - szepnął z twarzą wtuloną w moje włosy.
                - Nazwałbyś to życie normalnym? - parsknęłam cicho. Pierś chłopaka zawibrowała lekko od jego śmiechu. Wtuliłam sie w niego mocniej pierwszy raz od dawna czując się naprawdę bezpiecznie.
                - To jedyne życie jakie mamy. Cholera Kate, ktoś taki jak Ty nigdy nie powinien znaleźć się wśród nas - westchnął.
                - Trochę za późno na takie przemyślenia - burknęłam. Malik bez ostrzeżenia przerzucił mnie sobie przez ramie. - Hej!
                - Zapomniałaś, że jestem nieprzewidywalnym...
                - Dupkiem? - zaśmiałaś się wycierając ostatnie łzy z twarzy.
                - Ranisz mnie Kate, mnie który tak wielkodusznie postanowił nie męczyć Twoich krótkich nóżek w drodze do pokoju! - powiedział sztucznie oburzonym tonem.
                - Nie mam krótkich nóżek! - zawołałam sięgając do tylnej kieszeni jego dżinsów i wyjmując stamtąd paczkę papierosów.
                - Cała jesteś krótka - zachichotał. - Czemu mnie macasz?
                - Ja...co? Ja tylko...
                - Nie wstydź się skarbie, wiem że nie mogłaś się powstrzymać, mój tyłek jest zbyt kuszący by w go tylko wrażeniom optycznym, nie krępuj się - zakpił schodząc ze schodów.
                - Chciałam tylko ochronić Twoje płuca, powinieneś rzucić to świństwo - mruknęłam wyginając rękę, żeby mógł zobaczyć co wyjęłam z jego kieszeni.
                - Wiem. Ale to silniejsze ode mnie. Poza tym przyznaj, że to seksowne. - Zaśmiałam się głośno nie potrafiąc dłużej wytrzymać. W Maliku było coś takiego, że w jego towarzystwie natychmiast stawałam się radosna. Był zabawny i wszystko traktował z pewnym luzem, człowiek zapominam przy nim o wszystkich swoich troskach. Takich ludzi potrzebowałam teraz w swoim życiu.
                - Jesteś niemożliwy - zaśmiałam się kolejny raz. Przechodząc przez salon pomachałam do Miry, która rozpogodziła się na mój widok.
                - Dobra, przestaje robić za taksówkę, nie jadłem nic od ostatniego posiłku! - zawołał stawiając mnie na ziemi i przytrzymując mnie przez chwile kiedy zobaczył, że zakręciło mi się w głowie. Potem uśmiechnął się do mnie wesoło i skierował się zapewne do kuchni. Kiedy zostałam sama z Mirą westchnęłam i przetarłam policzki, chcąc usunąć wszelkie ślady tego, że płakałam.
                - Wiesz, że przede mną nie ukryjesz tego jak się czujesz? - spytała cicho. Westchnęłam i usiadłam obok niej.
                - Wiem - powiedziałam bezgłośnie. Dziewczyna bez słowa mnie przytuliła. Wtedy przyszła mi do głowy okropna myśl; moja problemy były w większości błahe w porównaniu z tym, że przywódca Red Snow wciąż był na wolności. I na pewno jeszcze wróci.