- Malik
tylko proszę, zachowuj się normalnie i nie wspominaj nic o tym jak żyjemy i co
się wydarzyło. Będziesz udawał mojego przyjaciela z pracy. Najlepiej geja to
będziesz mógł spać u nas w pokoju gościnnym - dodałam, a Malik posłał mi
spojrzenie mordercy. - No przestań, zgodziłeś się tu przyjechać to współpracuj
chociaż!
- W umowie nie było słowa o tym, że mam zmienić orientacje. Sory Kotku, lubie Cię, ale nie będę udawał homoseksualisty tylko po to, żebyś nie musiała mnie przedstawiać jako swojego chłopaka - stwierdził nonszalancko.
- Słucham?!
- Katy, przyznaj że najmniej podejrzeń wzbudzimy jeśli będziemy udawać parę. Jesteś już dorosła, rodzice na pewno to zaakceptują i zbyt się skupią na wypytywaniu Cię jak się poznaliśmy i tak dalej, żeby zauważyć subtelne zmiany w Tobie i to, że odzywałaś się do nich tak rzadko i to nie z własnego telefonu - odparł. Cholera. To brzmiało logicznie.
- Zaraz, jakie zmiany masz na myśli? Wyglądam przecież tak samo. - Zmarszczyłam brwi. Malik przewrócił oczami i przyspieszył nieco na pustej drodze. Jechaliśmy wypożyczonym samochodem, który miał się nie rzucać w oczy. Dobra, samochód może nie, ale styl jazdy tego kretyna...
- Nie chodziło mi o wygląd, chociaż muszę przyznać, że ostatnio zrobiłaś się bardzo seksowna... W każdym razie jesteś zupełnie inna osobą niż ta strachliwa Kate, którą poznałem. Zmiany widać w Twojej mowie ciała i tym jak się wypowiadasz, w dodatku masz mnóstwo blizn na rękach, a jakoś musisz odwrócić od nich uwagę. Jeśli będą zbyt zaaferowani Twoim związkiem to nawet ich nie zauważą, uwierz mi.
- Ale...
Spojrzałam na swoje dłonie, pełne zadrapań i zdałam sobie sprawę z tego, że na ramieniu wciąż mam gruby bandaż zasłaniający ranę, której źródło było dla mnie nieznane, bo w podziemiach i podczas krótkiej 'wyprawy' z O'Dokeyem, nabawiłam się więcej siniaków i urazów niż podczas ostatniego roku. Teoretycznie jedno czy dwa kłamstwa więcej nie robiły większej różnicy, ale jednak nie wiedziałam czy to mimo wszystko dobry pomysł. Z resztą trzeba by ustalić wiele rzeczy, żeby nas nie nakryli... I żeby mój braciszek się nie domyślił, a jakimś dziwnym sposobem on zawsze wiedział kiedy kłamię. - Dobra Malik. Chociaż uważam to za koszmarny pomysł i...
- Nie zapominaj, że byłem tak miły, że zgodziłem się polecieć z Tobą na inny kontynent i nie ustaliłem żadnych warunków. Więc uznajmy to za warunek. - Uśmiechnął się pod nosem.
- Dlaczego Ci tak bardzo na tym zależy? - burknęłam.
- Wiesz, są różne korzyści... Na przykład będę mógł Cię pocałować. - Wzruszył ramionami. Spojrzałam na niego nie wiedząc w to, że można być aż tak cwanym i pewnym siebie.
- Chyba zwariowałeś. Możesz liczyć co najwyżej na to, że potrzymasz mnie za rękę, Malik - prychnęłam. Chłopak zaśmiał się pod nosem.
- Wymiękasz Katy? - zakpił. - Boisz się, że się we mnie zakochasz?
- Narcyzm to u ciebie cecha nabyta czy wrodzona? - posłałam mu rozzłoszczone spojrzenie. - I nie nazywaj mnie Katy. Nikt tego nie robi. Mam na imię Kate.
- Co do narcyzmu to wybacz, moim zdaniem odrobina świadomości własnej atrakcyjności nikomu nie zaszkodzi. A co do imienia to będę Cię nazywać jak zechce. A Twoi rodzice na pewno uznają to za urocze.
- Ugh, zamknij się, bo będę do Ciebie mówić Maliczku. I tak nie będą wiedzieć o co chodzi, bo to zapewne tylko Twoje przezwisko jak Bonesa. Właściwie dlaczego wszyscy ludzie waszego pokroju mają jakieś pseudonimy?
- Właściwie to Malik jest moim nazwiskiem. Nie używam imienia. U nas to normalne, prawie wszyscy mają jakieś przezwiska, niektórzy nawet oficjalnie zmieniają imiona. Bones i Snake mają podobno jakąś bardziej skomplikowaną historię związaną ze swoimi imionami. Właściwie z naszego otoczenia tylko bracia Lemon i Noah używają swoich prawdziwych imion - powiedział.
- To jak masz naprawdę na imię? - spytałam. Serce zaczynało mi przyspieszać, bo byliśmy już bardzo niedaleko. Nie wiedziałam czy byłam na to wszystko gotowa. Takie wiele się zmieniło... W dodatku naprawdę nie lubiłam kłamać. A konkretnie nie lubiłam okłamywać swoich rodziców.
- A po co Ci to wiedzieć? - spytał znudzonym głosem.
- Bo mianowałeś się moim chłopakiem kretynie - prychnęłam. - Trochę głupio jakbym nie mogła Cię nawet porządnie przedstawić.
- Dobrze już dobrze - westchnął i niechętnie powiedział jedno krótkie słowo. - Zayn.
- Zayn... - powtórzyłam z zamyśleniem. - Ładnie - stwierdziłam po krótkiej chwili. Chłopak posłał mi spojrzenie każące mi się zamknąć.
- Tylko nie mów tak do mnie przy chłopakach - powiedział z ostrzeżeniem w głosie. Przewróciłam oczami. Miał naprawdę dziwne podejście do tak naturalnych rzeczy jak własne nazwisko. Nagle się zatrzymał, a ja poczułam jakbym wrosła w fotel. Zaczęłam mieć nawet nadzieje, że gdzieś pojechali. Tylko że szanse na to były praktycznie zerowe, bo oni zawsze byli w domu. - Jesteśmy na miejscu według nawigacji, a po Twojej minie widzę, że ten kawał złomu ma racje. Rozchmurz się, sama chciałaś tu przyjechać. Macie te swoje tam...więzi rodzinne i tak dalej - powiedział lekceważąco.
Miałam na to gotową odpowiedź, bo doskonale wiedziałam, że tylko zgrywa kogoś komu pojęcie rodziny jest obce, ale nie potrafiłam wydobyć z siebie dźwięku. Dopiero kiedy Malik wyszedł z samochodu i otworzył drzwi, trochę mnie otrzeźwiło. Na dworze było nie więcej niż 5 stopni, późny listopad dawał się tu wyraźnie we znaki, podczas gdy na wyspach brytyjskich podobno w tym roku jesień była wyjątkowo łagodna i temperatury nie spadały poniżej 10 stopni. Od razu to odczułam, bo wiatr przeniknął przez mój płaszcz jakby to była cienka bawełna. Wysiadłam i rozejrzałam się dookoła. Wiedziałam, że zachowuje się głupio, ale nie potrafiłam się opanować. Miałam wrażenie, że przez to kim się stałam, zawiodłam rodziców. Malik zatrzasnął drzwi samochodu i złapał mnie za ręce. Spojrzałam do góry i spotkałam jego uspokajające spojrzenie.
- Będzie dobrze, będą Cię kochać nieważne co. Dla nich mogłabyś przyjść nawet z wielkim tatuażem 'yolo' na czole, a i tak by Cię kochali - powiedział z delikatnym uśmiechem. Parsknęłam śmiechem wyobrażając to sobie.
- Dzięki za pocieszenie - mruknęłam.
- Dobra koniec mazgajenia się, idziemy.
Pod przeszliśmy kilka metrów w kierunku furtki, która jak zawsze była zepsuta i wystarczyło tylko ją pchnąć i ustępowała. Przeszliśmy przez trawnik, a później weszliśmy po schodkach i stanęliśmy przed drzwiami. Chłopak spojrzał na moją pięść zawieszoną w powietrzu, przewrócił oczami i zapukał 3 razy. Po kilku sekundach drzwi się otworzyły, a w nich ukazała się moja mama. Kobieta złapała się za serce i wciągnęła ze światem powietrze do płuc. Natychmiast zamknęła mnie w ciepłym matczynym uścisku całkowicie nie zauważając Malika. Byłam nieco skołowana, a jednocześnie zalała mnie natychmiastowa ulga. Nie ma jak w domu.
- W umowie nie było słowa o tym, że mam zmienić orientacje. Sory Kotku, lubie Cię, ale nie będę udawał homoseksualisty tylko po to, żebyś nie musiała mnie przedstawiać jako swojego chłopaka - stwierdził nonszalancko.
- Słucham?!
- Katy, przyznaj że najmniej podejrzeń wzbudzimy jeśli będziemy udawać parę. Jesteś już dorosła, rodzice na pewno to zaakceptują i zbyt się skupią na wypytywaniu Cię jak się poznaliśmy i tak dalej, żeby zauważyć subtelne zmiany w Tobie i to, że odzywałaś się do nich tak rzadko i to nie z własnego telefonu - odparł. Cholera. To brzmiało logicznie.
- Zaraz, jakie zmiany masz na myśli? Wyglądam przecież tak samo. - Zmarszczyłam brwi. Malik przewrócił oczami i przyspieszył nieco na pustej drodze. Jechaliśmy wypożyczonym samochodem, który miał się nie rzucać w oczy. Dobra, samochód może nie, ale styl jazdy tego kretyna...
- Nie chodziło mi o wygląd, chociaż muszę przyznać, że ostatnio zrobiłaś się bardzo seksowna... W każdym razie jesteś zupełnie inna osobą niż ta strachliwa Kate, którą poznałem. Zmiany widać w Twojej mowie ciała i tym jak się wypowiadasz, w dodatku masz mnóstwo blizn na rękach, a jakoś musisz odwrócić od nich uwagę. Jeśli będą zbyt zaaferowani Twoim związkiem to nawet ich nie zauważą, uwierz mi.
- Ale...
Spojrzałam na swoje dłonie, pełne zadrapań i zdałam sobie sprawę z tego, że na ramieniu wciąż mam gruby bandaż zasłaniający ranę, której źródło było dla mnie nieznane, bo w podziemiach i podczas krótkiej 'wyprawy' z O'Dokeyem, nabawiłam się więcej siniaków i urazów niż podczas ostatniego roku. Teoretycznie jedno czy dwa kłamstwa więcej nie robiły większej różnicy, ale jednak nie wiedziałam czy to mimo wszystko dobry pomysł. Z resztą trzeba by ustalić wiele rzeczy, żeby nas nie nakryli... I żeby mój braciszek się nie domyślił, a jakimś dziwnym sposobem on zawsze wiedział kiedy kłamię. - Dobra Malik. Chociaż uważam to za koszmarny pomysł i...
- Nie zapominaj, że byłem tak miły, że zgodziłem się polecieć z Tobą na inny kontynent i nie ustaliłem żadnych warunków. Więc uznajmy to za warunek. - Uśmiechnął się pod nosem.
- Dlaczego Ci tak bardzo na tym zależy? - burknęłam.
- Wiesz, są różne korzyści... Na przykład będę mógł Cię pocałować. - Wzruszył ramionami. Spojrzałam na niego nie wiedząc w to, że można być aż tak cwanym i pewnym siebie.
- Chyba zwariowałeś. Możesz liczyć co najwyżej na to, że potrzymasz mnie za rękę, Malik - prychnęłam. Chłopak zaśmiał się pod nosem.
- Wymiękasz Katy? - zakpił. - Boisz się, że się we mnie zakochasz?
- Narcyzm to u ciebie cecha nabyta czy wrodzona? - posłałam mu rozzłoszczone spojrzenie. - I nie nazywaj mnie Katy. Nikt tego nie robi. Mam na imię Kate.
- Co do narcyzmu to wybacz, moim zdaniem odrobina świadomości własnej atrakcyjności nikomu nie zaszkodzi. A co do imienia to będę Cię nazywać jak zechce. A Twoi rodzice na pewno uznają to za urocze.
- Ugh, zamknij się, bo będę do Ciebie mówić Maliczku. I tak nie będą wiedzieć o co chodzi, bo to zapewne tylko Twoje przezwisko jak Bonesa. Właściwie dlaczego wszyscy ludzie waszego pokroju mają jakieś pseudonimy?
- Właściwie to Malik jest moim nazwiskiem. Nie używam imienia. U nas to normalne, prawie wszyscy mają jakieś przezwiska, niektórzy nawet oficjalnie zmieniają imiona. Bones i Snake mają podobno jakąś bardziej skomplikowaną historię związaną ze swoimi imionami. Właściwie z naszego otoczenia tylko bracia Lemon i Noah używają swoich prawdziwych imion - powiedział.
- To jak masz naprawdę na imię? - spytałam. Serce zaczynało mi przyspieszać, bo byliśmy już bardzo niedaleko. Nie wiedziałam czy byłam na to wszystko gotowa. Takie wiele się zmieniło... W dodatku naprawdę nie lubiłam kłamać. A konkretnie nie lubiłam okłamywać swoich rodziców.
- A po co Ci to wiedzieć? - spytał znudzonym głosem.
- Bo mianowałeś się moim chłopakiem kretynie - prychnęłam. - Trochę głupio jakbym nie mogła Cię nawet porządnie przedstawić.
- Dobrze już dobrze - westchnął i niechętnie powiedział jedno krótkie słowo. - Zayn.
- Zayn... - powtórzyłam z zamyśleniem. - Ładnie - stwierdziłam po krótkiej chwili. Chłopak posłał mi spojrzenie każące mi się zamknąć.
- Tylko nie mów tak do mnie przy chłopakach - powiedział z ostrzeżeniem w głosie. Przewróciłam oczami. Miał naprawdę dziwne podejście do tak naturalnych rzeczy jak własne nazwisko. Nagle się zatrzymał, a ja poczułam jakbym wrosła w fotel. Zaczęłam mieć nawet nadzieje, że gdzieś pojechali. Tylko że szanse na to były praktycznie zerowe, bo oni zawsze byli w domu. - Jesteśmy na miejscu według nawigacji, a po Twojej minie widzę, że ten kawał złomu ma racje. Rozchmurz się, sama chciałaś tu przyjechać. Macie te swoje tam...więzi rodzinne i tak dalej - powiedział lekceważąco.
Miałam na to gotową odpowiedź, bo doskonale wiedziałam, że tylko zgrywa kogoś komu pojęcie rodziny jest obce, ale nie potrafiłam wydobyć z siebie dźwięku. Dopiero kiedy Malik wyszedł z samochodu i otworzył drzwi, trochę mnie otrzeźwiło. Na dworze było nie więcej niż 5 stopni, późny listopad dawał się tu wyraźnie we znaki, podczas gdy na wyspach brytyjskich podobno w tym roku jesień była wyjątkowo łagodna i temperatury nie spadały poniżej 10 stopni. Od razu to odczułam, bo wiatr przeniknął przez mój płaszcz jakby to była cienka bawełna. Wysiadłam i rozejrzałam się dookoła. Wiedziałam, że zachowuje się głupio, ale nie potrafiłam się opanować. Miałam wrażenie, że przez to kim się stałam, zawiodłam rodziców. Malik zatrzasnął drzwi samochodu i złapał mnie za ręce. Spojrzałam do góry i spotkałam jego uspokajające spojrzenie.
- Będzie dobrze, będą Cię kochać nieważne co. Dla nich mogłabyś przyjść nawet z wielkim tatuażem 'yolo' na czole, a i tak by Cię kochali - powiedział z delikatnym uśmiechem. Parsknęłam śmiechem wyobrażając to sobie.
- Dzięki za pocieszenie - mruknęłam.
- Dobra koniec mazgajenia się, idziemy.
Pod przeszliśmy kilka metrów w kierunku furtki, która jak zawsze była zepsuta i wystarczyło tylko ją pchnąć i ustępowała. Przeszliśmy przez trawnik, a później weszliśmy po schodkach i stanęliśmy przed drzwiami. Chłopak spojrzał na moją pięść zawieszoną w powietrzu, przewrócił oczami i zapukał 3 razy. Po kilku sekundach drzwi się otworzyły, a w nich ukazała się moja mama. Kobieta złapała się za serce i wciągnęła ze światem powietrze do płuc. Natychmiast zamknęła mnie w ciepłym matczynym uścisku całkowicie nie zauważając Malika. Byłam nieco skołowana, a jednocześnie zalała mnie natychmiastowa ulga. Nie ma jak w domu.
***
- Zayn,
opowiedz nam proszę więcej o tym czym się zajmujesz - powiedział mój tata po
tym jak na stole pojawiły się same przepyszne potrawy. Babcia postawiła całą
kuchnie do góry nogami jak się dowiedziała, ze przyjechałam. Dawno nie widziałam
tyle jedzenia. Mój brat kopnął mnie pod stołem i wskazał na swoje ulubione
klopsy, które spoczywały w najlepszej misce mamy, oblane sosem grzybowym.
Zachichotałam na widok jego uwielbienia w oczach i mrugnęłam do niego.
- Cóż, póki jestem młody zamierzam korzystać z życia, ale oczywiście w granicach własnego rozsądku. Rodzina jest dla mnie bardzo ważna, dlatego robię co mogę, żeby przesyłać siostrom i rodzicom dodatkowe pieniądze, które zarobię. Na razie zajmuje się...pracą w terenie. Dosyć niebezpieczny zawód, ale jestem dobry w tym co robię - odpowiedział, a ja spojrzałam na niego z podziwem. Nie skłamał ani razu, powiedział prawdę, po prostu wybrał te części, które stawiały go w dobrym świetle. W dodatku to co powiedział o swojej rodzinie... Słyszałam o tym, że ma siostry w których jest szaleńczo zakochany, ale nie spodziewałam się, że rodzina jest dla niego aż tak ważna. Miałam wrażenie, że poznaje zupełnie innego Malika. Może teraz poznawałam nie Malika, a Zayna. Prawdziwą osobę.
- Jesteś policjantem? - spytała moja mama z sympatią. Tylko ja zauważyłam błysk rozbawienia w oczach chłopaka. Kącik jego ust drgnął niemal niezauważalnie.
- Coś w tym rodzaju - stwierdził kryjąc się z rozbawieniem tak dobrze, że mógłby zmylić nawet mnie. - Ale może teraz porozmawiamy o państwie, słyszałem ze zbliża się wasza 25 rocznica ślubu, to prawda? Planują coś państwo?
I tym sposobem temat przez najbliższą godzinę kręcił się wokół opowieści rodziców i babci o ich ślubie, zaczynając od tego jakiego koloru był krawat taty, a kończąc na niejadalnym sosie do pieczeni podawanej na weselu. Nie mam pojęcia jak Malik to zrobił, ale oczarował ich kompletnie. Dosłownie jedli mu z ręki. Nikt nie poruszył tematu jego kolczyka we brwi i kilku tatuaży na rękach wystających zza rękawów, wydawali się to wszystko akceptować bez mrugnięcia okiem. I wiedziałam, że to wszystko jego zasługa, bo moja rodzina wcale nie należała do tak otwartej jeśli chodzi o piercing czy tatuaże, a chłopak tak ich sobie okręcił wokół palca, że zdawali się widzieć tylko jego osobowość. Ale taki Malik wydał mi się też niewyobrażalnie nudny. Zbyt idealny. Wolałam kiedy rzucał sprośne żarty i kłócił się ze mną o paczkę papierosów. Taki Malik wywoływał na moich ustach uśmiech.
Trudno było mi uwierzyć kiedy rodzice bez żadnego słowa dostawili składane łóżko z pokoju gościnnego do mojego pokoju, żeby Zayn mógł spać blisko mnie. Kim jesteście i co zrobiliście z moja rodziną?! Rzuciłam się na łóżko i schowałam głowę w poduszkach, wdychając zapach czystej, świeżej pościeli. Udało się. Byłam tak cholernie szczęśliwa, że będą żyli w nieświadomości w jakim towarzystwie obraca się ich córka. Nawet brata udało mi się oszukać chociaż było blisko.
- Ekhm, chyba zasłużyłem na całusa co? - Malik uśmiechnął się do mnie łobuzersko. Przewróciłam oczami i wstałam z łóżka. Zarzuciłam mu ramiona na szyję i stanęłam na palcach, żeby dosięgnąć jego policzka. Chłopak w ostatniej chwili obrócił głowę, a wtedy nasze wargi się spotkały. Zaskoczona odskoczyłam od niego gapiąc się na jego usta.
- Co? - spytał niewinnie.
- Ja...eee... - Nie potrafiłam w żaden sposób sformułować swoich myśli. Nie byłam ani trochę przygotowana na to co zrobił. I nie do końca wiedziałam czy mi to przeszkadzało czy nie.
- Wiesz, do niczego Cię nie zmuszam, ale buziak mi się jednak należy za trud włożony w Twój przyjazd tutaj - odparł z łagodnym uśmiechem. Nawet nie wiedziałam, że potrafi się tak uśmiechać. Bez cienia sarkazmu czy kpiny. Może dlatego coś mi odbiło i zrobiłam to co zrobiłam.
- Może i Ci się należy...
Tym razem nie stawałam na palcach tylko pociągnęłam go za koszulkę ku dołowi i złączyłam nasze usta bez chwili zastanowienia. Chłopak na początku był zbyt zaskoczony by coś zrobić, jednak już po chwili objął mnie jedną ręką w talii, a drugą zanurzył w moich rozpuszczonych włosach. Nie przypuszczałam, że jego wargi mogą być tak miękkie. Wydawał się być cały zrobiony z mięśni i dziwnie było poczuć tak wyraźnie jedwabiście miękką część tak blisko siebie. Byłam przygotowana na to, że będzie smakował papierosami, ale ku mojemu zdziwieniu smakował miętą, nie wyczuwałam nawet nutki tytoniu. Pogłębialiśmy pocałunek nieco pospiesznie, Malik zaczął iść do przodu przez co ja musiałam się cofać i wkrótce wylądowaliśmy na moim łóżku. Chłopak delikatnie głaskał moje ramię wywołując gęsią skórkę, a ja złapałam go za ciepły kark, żeby przyciągnąć go jeszcze bliżej. Pachniał niesamowicie, jak mieszanina mięty i mężczyzny. Ciepłego i szorstkiego mężczyzny. Zanurzyłam dłoń w jego miękkich, ciemnych włosach i nagle poczułam, że coś jest nie tak. Że owszem, Zayn całuje prawdopodobnie najlepiej na świecie i jest zdolny doprowadzić mnie do szału w bardzo krótkim czasie, ale... Coś mi nie pasowało. Albo może czegoś brakowało. Odsunęłam go od siebie delikatnie, a od nagłego braku kontaktu oboje zaczęliśmy łykać powietrze jak szaleni. Co było ze mna nie tak? Przystojny i niesamowity chłopak, którego lubię mnie całuje, a ja nie czuje przy tym nic poza doznaniami cielesnymi. Malik spojrzał mi prosto w oczy i chyba natychmiast wyczytał z nich coś co dla mnie wcale nie było takie oczywiste.
- Jesteś zakochana w kimś innym Kate. Nie wiem czy to Liam czy Bones czy może jeszcze ktoś inny, ale wiem, że w takim stanie na pewno nie jesteś w stanie polubić mnie bardziej niż przyjaciela - powiedział wciąż mając twarz zaledwie kilka centymetrów od mojej.
- Nie jestem w nikim zakochana - powiedziałam z uporem. Chłopak uśmiechnął się delikatnie.
- Trudno Kate, poczekałbym na Ciebie, ale wiesz, taka sztuka jak ja długo nie będzie wolna - dodał ze swoim sarkastyczno-kpiącym uśmieszkiem, który mimo wszystko kochałam. Ale prawda była taka, że kochałam tylko ten uśmiech i Malika jako przyjaciela. Nie byłabym w stanie zmienić tego w coś głębszego.
- Przepraszam - powiedziałam cicho. Chłopak położył się obok mnie i podłożył sobie ręce pod głowę. Spojrzał na mnie ciepło i z lekkim żalem, ale i zrozumieniem.
- Nie masz za co kotuś, serce nie sługa. Wiesz, dzisiaj zrozumiałam dlaczego Bones tak bardzo Cię lubi, jesteś naprawdę wyjątkowa wiesz? - mruknął i przyciągnął mnie do siebie. Położyłam głowę ostrożnie na jego piersi i natychmiast usłyszałam i poczułam jak jego serce bije w równym rytmie. - Wydobywasz z odpowiednich ludzi to co najlepsze. Nawet ze mnie. Dawno nie zachowywałem się tak... Naturalnie. Nie myślałem o tym, że muszę zgrywać bad boya i zachowywać się jak cham. Tak naprawdę wcale nie jestem aż tak bezczelny i ostry. Dziękuje, że mi o tym przypomniałaś. Ciesze się, że spędzimy ten tydzień razem.
- Ja tez. Zayn. - Uśmiechnęłam się po raz drugi używając jego imienia na głos. Dobrze było mieć świadomość, że nic się między nami nie zmieni przez moją impulsywność. Dobrze było mieć go przy sobie.
- Cóż, póki jestem młody zamierzam korzystać z życia, ale oczywiście w granicach własnego rozsądku. Rodzina jest dla mnie bardzo ważna, dlatego robię co mogę, żeby przesyłać siostrom i rodzicom dodatkowe pieniądze, które zarobię. Na razie zajmuje się...pracą w terenie. Dosyć niebezpieczny zawód, ale jestem dobry w tym co robię - odpowiedział, a ja spojrzałam na niego z podziwem. Nie skłamał ani razu, powiedział prawdę, po prostu wybrał te części, które stawiały go w dobrym świetle. W dodatku to co powiedział o swojej rodzinie... Słyszałam o tym, że ma siostry w których jest szaleńczo zakochany, ale nie spodziewałam się, że rodzina jest dla niego aż tak ważna. Miałam wrażenie, że poznaje zupełnie innego Malika. Może teraz poznawałam nie Malika, a Zayna. Prawdziwą osobę.
- Jesteś policjantem? - spytała moja mama z sympatią. Tylko ja zauważyłam błysk rozbawienia w oczach chłopaka. Kącik jego ust drgnął niemal niezauważalnie.
- Coś w tym rodzaju - stwierdził kryjąc się z rozbawieniem tak dobrze, że mógłby zmylić nawet mnie. - Ale może teraz porozmawiamy o państwie, słyszałem ze zbliża się wasza 25 rocznica ślubu, to prawda? Planują coś państwo?
I tym sposobem temat przez najbliższą godzinę kręcił się wokół opowieści rodziców i babci o ich ślubie, zaczynając od tego jakiego koloru był krawat taty, a kończąc na niejadalnym sosie do pieczeni podawanej na weselu. Nie mam pojęcia jak Malik to zrobił, ale oczarował ich kompletnie. Dosłownie jedli mu z ręki. Nikt nie poruszył tematu jego kolczyka we brwi i kilku tatuaży na rękach wystających zza rękawów, wydawali się to wszystko akceptować bez mrugnięcia okiem. I wiedziałam, że to wszystko jego zasługa, bo moja rodzina wcale nie należała do tak otwartej jeśli chodzi o piercing czy tatuaże, a chłopak tak ich sobie okręcił wokół palca, że zdawali się widzieć tylko jego osobowość. Ale taki Malik wydał mi się też niewyobrażalnie nudny. Zbyt idealny. Wolałam kiedy rzucał sprośne żarty i kłócił się ze mną o paczkę papierosów. Taki Malik wywoływał na moich ustach uśmiech.
Trudno było mi uwierzyć kiedy rodzice bez żadnego słowa dostawili składane łóżko z pokoju gościnnego do mojego pokoju, żeby Zayn mógł spać blisko mnie. Kim jesteście i co zrobiliście z moja rodziną?! Rzuciłam się na łóżko i schowałam głowę w poduszkach, wdychając zapach czystej, świeżej pościeli. Udało się. Byłam tak cholernie szczęśliwa, że będą żyli w nieświadomości w jakim towarzystwie obraca się ich córka. Nawet brata udało mi się oszukać chociaż było blisko.
- Ekhm, chyba zasłużyłem na całusa co? - Malik uśmiechnął się do mnie łobuzersko. Przewróciłam oczami i wstałam z łóżka. Zarzuciłam mu ramiona na szyję i stanęłam na palcach, żeby dosięgnąć jego policzka. Chłopak w ostatniej chwili obrócił głowę, a wtedy nasze wargi się spotkały. Zaskoczona odskoczyłam od niego gapiąc się na jego usta.
- Co? - spytał niewinnie.
- Ja...eee... - Nie potrafiłam w żaden sposób sformułować swoich myśli. Nie byłam ani trochę przygotowana na to co zrobił. I nie do końca wiedziałam czy mi to przeszkadzało czy nie.
- Wiesz, do niczego Cię nie zmuszam, ale buziak mi się jednak należy za trud włożony w Twój przyjazd tutaj - odparł z łagodnym uśmiechem. Nawet nie wiedziałam, że potrafi się tak uśmiechać. Bez cienia sarkazmu czy kpiny. Może dlatego coś mi odbiło i zrobiłam to co zrobiłam.
- Może i Ci się należy...
Tym razem nie stawałam na palcach tylko pociągnęłam go za koszulkę ku dołowi i złączyłam nasze usta bez chwili zastanowienia. Chłopak na początku był zbyt zaskoczony by coś zrobić, jednak już po chwili objął mnie jedną ręką w talii, a drugą zanurzył w moich rozpuszczonych włosach. Nie przypuszczałam, że jego wargi mogą być tak miękkie. Wydawał się być cały zrobiony z mięśni i dziwnie było poczuć tak wyraźnie jedwabiście miękką część tak blisko siebie. Byłam przygotowana na to, że będzie smakował papierosami, ale ku mojemu zdziwieniu smakował miętą, nie wyczuwałam nawet nutki tytoniu. Pogłębialiśmy pocałunek nieco pospiesznie, Malik zaczął iść do przodu przez co ja musiałam się cofać i wkrótce wylądowaliśmy na moim łóżku. Chłopak delikatnie głaskał moje ramię wywołując gęsią skórkę, a ja złapałam go za ciepły kark, żeby przyciągnąć go jeszcze bliżej. Pachniał niesamowicie, jak mieszanina mięty i mężczyzny. Ciepłego i szorstkiego mężczyzny. Zanurzyłam dłoń w jego miękkich, ciemnych włosach i nagle poczułam, że coś jest nie tak. Że owszem, Zayn całuje prawdopodobnie najlepiej na świecie i jest zdolny doprowadzić mnie do szału w bardzo krótkim czasie, ale... Coś mi nie pasowało. Albo może czegoś brakowało. Odsunęłam go od siebie delikatnie, a od nagłego braku kontaktu oboje zaczęliśmy łykać powietrze jak szaleni. Co było ze mna nie tak? Przystojny i niesamowity chłopak, którego lubię mnie całuje, a ja nie czuje przy tym nic poza doznaniami cielesnymi. Malik spojrzał mi prosto w oczy i chyba natychmiast wyczytał z nich coś co dla mnie wcale nie było takie oczywiste.
- Jesteś zakochana w kimś innym Kate. Nie wiem czy to Liam czy Bones czy może jeszcze ktoś inny, ale wiem, że w takim stanie na pewno nie jesteś w stanie polubić mnie bardziej niż przyjaciela - powiedział wciąż mając twarz zaledwie kilka centymetrów od mojej.
- Nie jestem w nikim zakochana - powiedziałam z uporem. Chłopak uśmiechnął się delikatnie.
- Trudno Kate, poczekałbym na Ciebie, ale wiesz, taka sztuka jak ja długo nie będzie wolna - dodał ze swoim sarkastyczno-kpiącym uśmieszkiem, który mimo wszystko kochałam. Ale prawda była taka, że kochałam tylko ten uśmiech i Malika jako przyjaciela. Nie byłabym w stanie zmienić tego w coś głębszego.
- Przepraszam - powiedziałam cicho. Chłopak położył się obok mnie i podłożył sobie ręce pod głowę. Spojrzał na mnie ciepło i z lekkim żalem, ale i zrozumieniem.
- Nie masz za co kotuś, serce nie sługa. Wiesz, dzisiaj zrozumiałam dlaczego Bones tak bardzo Cię lubi, jesteś naprawdę wyjątkowa wiesz? - mruknął i przyciągnął mnie do siebie. Położyłam głowę ostrożnie na jego piersi i natychmiast usłyszałam i poczułam jak jego serce bije w równym rytmie. - Wydobywasz z odpowiednich ludzi to co najlepsze. Nawet ze mnie. Dawno nie zachowywałem się tak... Naturalnie. Nie myślałem o tym, że muszę zgrywać bad boya i zachowywać się jak cham. Tak naprawdę wcale nie jestem aż tak bezczelny i ostry. Dziękuje, że mi o tym przypomniałaś. Ciesze się, że spędzimy ten tydzień razem.
- Ja tez. Zayn. - Uśmiechnęłam się po raz drugi używając jego imienia na głos. Dobrze było mieć świadomość, że nic się między nami nie zmieni przez moją impulsywność. Dobrze było mieć go przy sobie.