Spieprzyłem. I to po
całości.
Właściwie przyzwyczaiłem się, że od jakiegoś czasu wszystko w moim życiu jest jedną wielką porażką.
Wszystko oprócz niej.
Schowałem twarz w dłoniach i oparłem głowę o poduszkę. Sięgnąłem do butelki drogiego trunku i pociągnąłem spory łyk. W zasadzie czas kiedy alkohol mnie uspokajał dawno minął. Teraz robiłem to raczej z przyzwyczajenia. Kiedy po raz kolejny coś się wali, sięgam po alkohol. Nie zdziwie się jeśli to mnie w końcu zabije. Jest mi to obojętne. I tak nie mam w swoim życiu nic o co mógłbym chcieć walczyć. Jestem wrakiem. Zostałem uleczony tylko na krótką chwilę po to, żeby stoczyć się z jeszcze większej góry, w jeszcze większą dziurę. A w dodatku jestem cholernym dupkiem.
Minęło już trochę czasu od kiedy Kate poleciała do Ameryki z tym kretynem. Pewnie już wróciła. Na samą myśl o tym, że była tam z nim, mam ochotę coś rozwalić. Jego twarz na przykład. Ale to moja wina, więc nie mam prawa się mieszać ponownie w jej życie. To ja nie potrafię sobie poradzić ze świadomością, że kogoś zabiła. Jednocześnie wiem, że zachowuje się przez to jak sierota. Powinienem ją podziwiać, docenić fakt, że zachowała zimną krew w sytuacji jaka ją spotkała i ocaliła życie wszystkim dookoła łącznie ze swoim. I gdzieś w środku naprawdę ją podziwiam. Ale to jakim jestem człowiekiem każe mi jednocześnie odrzucić to wszystko, czuć odrazę. Walczę sam ze sobą nie wiadomo po co. Najważniejszą walkę i tak przegrałem. Straciłem Kate zanim właściwie coś więcej mogło się między nami wydarzyć. I jeszcze okazałem jej to, że jej czyn mnie odraża. Mówiłem, że jestem dupkiem.
Właściwie przyzwyczaiłem się, że od jakiegoś czasu wszystko w moim życiu jest jedną wielką porażką.
Wszystko oprócz niej.
Schowałem twarz w dłoniach i oparłem głowę o poduszkę. Sięgnąłem do butelki drogiego trunku i pociągnąłem spory łyk. W zasadzie czas kiedy alkohol mnie uspokajał dawno minął. Teraz robiłem to raczej z przyzwyczajenia. Kiedy po raz kolejny coś się wali, sięgam po alkohol. Nie zdziwie się jeśli to mnie w końcu zabije. Jest mi to obojętne. I tak nie mam w swoim życiu nic o co mógłbym chcieć walczyć. Jestem wrakiem. Zostałem uleczony tylko na krótką chwilę po to, żeby stoczyć się z jeszcze większej góry, w jeszcze większą dziurę. A w dodatku jestem cholernym dupkiem.
Minęło już trochę czasu od kiedy Kate poleciała do Ameryki z tym kretynem. Pewnie już wróciła. Na samą myśl o tym, że była tam z nim, mam ochotę coś rozwalić. Jego twarz na przykład. Ale to moja wina, więc nie mam prawa się mieszać ponownie w jej życie. To ja nie potrafię sobie poradzić ze świadomością, że kogoś zabiła. Jednocześnie wiem, że zachowuje się przez to jak sierota. Powinienem ją podziwiać, docenić fakt, że zachowała zimną krew w sytuacji jaka ją spotkała i ocaliła życie wszystkim dookoła łącznie ze swoim. I gdzieś w środku naprawdę ją podziwiam. Ale to jakim jestem człowiekiem każe mi jednocześnie odrzucić to wszystko, czuć odrazę. Walczę sam ze sobą nie wiadomo po co. Najważniejszą walkę i tak przegrałem. Straciłem Kate zanim właściwie coś więcej mogło się między nami wydarzyć. I jeszcze okazałem jej to, że jej czyn mnie odraża. Mówiłem, że jestem dupkiem.
***
Mój telefon zadzwonił tego
dnia pierwszy raz od bardzo dawna. Wzdrygnąłem się na ten dźwięk, tak właściwie
miałem kaca na okrągło i moja głowa zdawała się ważyć więcej od całego ciała.
Zamrugałem parę razy, żeby móc dostrzec kto dzwoni. Horan. Natychmiast podniosłem
się z trawy, bo wcześniej leżałem w ogrodzie obok basenu po tym jak się
przewaliłem.
- Halo? - Potarłem oczy ręką próbując chociaż troche się ożywić.
- Liam? Powiedz mi jak najszybciej czy miałeś ostatnio kontakt z Kate, widziałeś się z nią albo cokolwiek - powiedział chłopak głosem, który sprawił, że moje serce omal się nie zatrzymało. Kate.
- Nie miałem z nią kontaktu odkąd wyjechałem. - Po drugiej stronie zapadła grobowa wręcz cisza. Nagle Horan przeklął siarczyście.
- Przez cały czas odkąd wróciła do Londynu monitorujemy gdzie jest przez jej telefon. Godzinę temu urwał nam się sygnał w środku niczego tak naprawdę. Miałem nadzieje, że może ty coś wiesz - westchnął.
- Ale co mogło się jej stać? - spytałem próbując opanować drżenie głosu. A właściwie całego ciała.
- Cóż... Podejrzewamy, że O'Dokey ją dopadł.
Czułem jakby ktoś przygniótł mnie głazem. Wyobraziłem sobie wstrętne łapska mężczyzny, którego nigdy nie widziałem, ale to on był źródłem wszelkich kłopotów, na Kate; to jak bardzo będzie się chciał na niej zemścić i co jej może zrobić. Przeszedł mnie lodowaty dreszcz.
- Jesteś tam jeszcze?
- Czy to pewne? - spytałem słabo.
- Nie. Równe dobrze mogła po prostu upuścić telefon przez co się zepsuł, ale dlaczego w takim miejscu? Mamy od niedawna zainstalowane kamery przy wejściu do jej mieszkania, jeśli nie pojawi się tam w przeciągu 2 h, będziemy musieli się dowiedzieć gdzie jest.
- Zadzwoń do mnie jak będziesz coś wiedzieć okej?
- Jasne. Liam... Właściwie to jak się trzymasz? Wyjechałeś tak nagle bez słowa wyjaśnienia, a Kate nie chciała nawet słyszeć twojego imienia... - Ałć. Zabolało. Musiałem ją aż tak bardzo zranić, że wolała mnie wymazać ze swojego życia i udawać, że nie istnieje.
- Powiedzmy, że wszystko co tylko mogłem spieprzyłem. Musze kończyć. Daj mi znać jeśli będziesz coś wiedzieć. To dla mnie ważne.
- Kochasz ją prawda? - Westchnąłem.
- Do usłyszenia Horan.
Rozłączyłem się i pozwoliłem, żeby moje ciało opadło swobodnie z powrotem na trawę. Tak. Kocham ją.
- Halo? - Potarłem oczy ręką próbując chociaż troche się ożywić.
- Liam? Powiedz mi jak najszybciej czy miałeś ostatnio kontakt z Kate, widziałeś się z nią albo cokolwiek - powiedział chłopak głosem, który sprawił, że moje serce omal się nie zatrzymało. Kate.
- Nie miałem z nią kontaktu odkąd wyjechałem. - Po drugiej stronie zapadła grobowa wręcz cisza. Nagle Horan przeklął siarczyście.
- Przez cały czas odkąd wróciła do Londynu monitorujemy gdzie jest przez jej telefon. Godzinę temu urwał nam się sygnał w środku niczego tak naprawdę. Miałem nadzieje, że może ty coś wiesz - westchnął.
- Ale co mogło się jej stać? - spytałem próbując opanować drżenie głosu. A właściwie całego ciała.
- Cóż... Podejrzewamy, że O'Dokey ją dopadł.
Czułem jakby ktoś przygniótł mnie głazem. Wyobraziłem sobie wstrętne łapska mężczyzny, którego nigdy nie widziałem, ale to on był źródłem wszelkich kłopotów, na Kate; to jak bardzo będzie się chciał na niej zemścić i co jej może zrobić. Przeszedł mnie lodowaty dreszcz.
- Jesteś tam jeszcze?
- Czy to pewne? - spytałem słabo.
- Nie. Równe dobrze mogła po prostu upuścić telefon przez co się zepsuł, ale dlaczego w takim miejscu? Mamy od niedawna zainstalowane kamery przy wejściu do jej mieszkania, jeśli nie pojawi się tam w przeciągu 2 h, będziemy musieli się dowiedzieć gdzie jest.
- Zadzwoń do mnie jak będziesz coś wiedzieć okej?
- Jasne. Liam... Właściwie to jak się trzymasz? Wyjechałeś tak nagle bez słowa wyjaśnienia, a Kate nie chciała nawet słyszeć twojego imienia... - Ałć. Zabolało. Musiałem ją aż tak bardzo zranić, że wolała mnie wymazać ze swojego życia i udawać, że nie istnieje.
- Powiedzmy, że wszystko co tylko mogłem spieprzyłem. Musze kończyć. Daj mi znać jeśli będziesz coś wiedzieć. To dla mnie ważne.
- Kochasz ją prawda? - Westchnąłem.
- Do usłyszenia Horan.
Rozłączyłem się i pozwoliłem, żeby moje ciało opadło swobodnie z powrotem na trawę. Tak. Kocham ją.
***
Przeżyłem najgorsze godziny
swojego życia. Godziny niepewności i strachu podczas których rwałem sobie włosy
z głowy, czując jak przerażenie i adrenalina krążą po moim ciele, doprowadzając
mnie do szału. Porwali ją. To było już pewne. Czułem jak pęka mi serce i każda
jego część kawałeczek po kawałeczku spada w przepaść. Czułem łzy w oczach, bo
nie byłem w stanie nic zrobić. Byłem za daleko. Jeżeli oni ją chociaż tkną…
Zabije. Zabije ich wszystkich. Nikt nie ma prawa jej dotykać. Ona… Ona jest
moja.
I nagle wszystko zrozumiałem. Jestem idiotą. Prawdziwym, kompletnym idiotą. Odrzuciłem to co dla mnie najważniejsze, dziewczynę, która mnie uratowała, zobaczyła we mnie coś więcej niż tylko byłą gwiazdkę. I zrozumiałem, w końcu zrozumiałem jej czyn. Zabiła w obronie człowieka, na którym jej w pewnym sensie zależało. Kogoś kogo znała. A także w obronie własnej. A ja właśnie przyznałem, że gdybym był tam teraz przy niej, gdziekolwiek jest to byłbym w stanie zabić ich wszystkich, żeby tylko była bezpieczna. To było brutalne i niewłaściwe, ale tak bardzo prawdziwe! Uczucia robią z człowiekiem co chcą. Powinienem był ją jakoś wesprzeć! Ale straciłem wszystkie szanse. Nie mogę stracić jeszcze jej. Wyobraziłem sobie co mogliby jej zrobić w jakimś ciemnym, brudnym pomieszczeniu i poczułem gniew i bezsilność. Przypomniało mi się to uczucie z dzieciństwa kiedy ze złości i niemożności zrobienia czegoś, zaczynasz płakać. Teraz miałem to samo. Tylko że nieporównywalnie mocniej niż kiedykolwiek. Nie wiem czy moje ciało wytrzyma więcej bólu.
I nagle wszystko zrozumiałem. Jestem idiotą. Prawdziwym, kompletnym idiotą. Odrzuciłem to co dla mnie najważniejsze, dziewczynę, która mnie uratowała, zobaczyła we mnie coś więcej niż tylko byłą gwiazdkę. I zrozumiałem, w końcu zrozumiałem jej czyn. Zabiła w obronie człowieka, na którym jej w pewnym sensie zależało. Kogoś kogo znała. A także w obronie własnej. A ja właśnie przyznałem, że gdybym był tam teraz przy niej, gdziekolwiek jest to byłbym w stanie zabić ich wszystkich, żeby tylko była bezpieczna. To było brutalne i niewłaściwe, ale tak bardzo prawdziwe! Uczucia robią z człowiekiem co chcą. Powinienem był ją jakoś wesprzeć! Ale straciłem wszystkie szanse. Nie mogę stracić jeszcze jej. Wyobraziłem sobie co mogliby jej zrobić w jakimś ciemnym, brudnym pomieszczeniu i poczułem gniew i bezsilność. Przypomniało mi się to uczucie z dzieciństwa kiedy ze złości i niemożności zrobienia czegoś, zaczynasz płakać. Teraz miałem to samo. Tylko że nieporównywalnie mocniej niż kiedykolwiek. Nie wiem czy moje ciało wytrzyma więcej bólu.
***
Ulga spłynęła po mnie jak
woda, jak oczyszczenie, którego tak bardzo pragnąłem. Kate przeżyła. Uciekła, a
potem była świadkiem dwóch zabójstw. Powinienem teraz przy niej być. Powinienem
być tym, na którego ramieniu będzie się wypłakiwać i wspierać. Dlaczego nie
walczyłem o nią kiedy miałem okazje? Dlaczego musiałem być taki zaślepiony i
myśleć tylko o swoich uczuciach, zapominając, że ona również je posiada?
Uderzyłem pięścią o ścianę, czując a nawet słysząc jak kostki w moich palcach
protestują. Spojrzałem na obtartą dłoń i drobne ranki, które sobie
zafundowałem. Horan wspomniał coś o tym, że ma złamane żebra, jest cała
posiniaczona i poraniona. W dodatku dali jej jakiś narkotyk. Moja pięść
ponownie powędrowała w kierunku ściany, tym razem mocniej. Skrzywiłem się z
bólu. Dotknęli ją. Skrzywdzili. Zrobili krzywdę komuś kto powinien należeć do
mnie. To moja Kate. Moja. Ona się nigdy o tym nie dowie. Ale w mojej głowie
zawsze będzie moja. Będzie moim jedynym pragnieniem i promykiem słońca na tym
popieprzonym świecie.
***
Minęło już parę tygodni, a
ja cały czas byłem w stanie totalnej rozsypki. No może nie do końca.
Utrzymywałem kontakt z Horanem i to dawało mi jakieś złudzenie, że wciąż żyje i
mam kontakt ze światem zewnętrznym. I wiedziałem co dzieje się z Kate. Tak, to
było to co utrzymywało mnie przy życiu. Dzisiaj miała przylecieć samolotem z
Bonesem do Glasgow. Wszyscy znowu będą razem. Właściwie to nie tęsknie tylko za
Kate, to nieprawdopodobne, ale tęsknie też za tymi bandziorami. Brakuje mi tej
atmosfery przynależności do czegoś, do kogoś. Przez tyle lat żyłem z czwórką
chłopaków jakby byli moimi braćmi. Potem nasze drogi się rozeszły, każdy z nich
mieszka w innym miejscu na świecie i ma własne życie, wciąż w show biznesie lub
na uboczu jak ja. Może po prostu nie potrafię być sam. Patrząc na to gdzie skończyłem,
jest w tym sporo sensu.
Usłyszałem jak mój telefon dzwoni z kuchni gdzie go zostawiłem. Pobiegłem z salonu i jak najszybciej odebrałem. W końcu rzadko ktokolwiek do mnie dzwonił.
- Halo?
- Tu Horan… Prosiłeś mnie, żebym cię poinformował kiedy przyjadą. Już są. Kate wydaje się być…szczęśliwa. Radzisz sobie z tym jakoś? - W jego głosie było słychać zmartwienie. Jak mogłem uważać, że to bezduszne istoty, które myślą tylko o mordowaniu? Po prostu wylądowali w takim a nie innym miejscu w swoim życiu, z własnego wyboru czy też nie. Nie wszyscy byli tacy źli. Nie oni. Naprawdę zdążyłem zaprzyjaźnić się z Horanem podczas ostatnich tygodni.
- Wytrzymam. Najważniejsze jest jej szczęście. - Mówiłem prawdę chociaż z ciężkim sercem. Byłem samolubny i tak naprawdę chciałem mieć ją całą dla siebie niezależnie od tego czy będzie tego chciała czy nie. Ale nie mogłem nic zrobić. Musiałem pogodzić się z e stanem rzeczy. Takie jest życie.
- Powinieneś tu przyjechać i wyjaśnić to wszystko. Nic nie jest jeszcze przesądzone, powinieneś walczyć idioto – powiedział stanowczo.
- Ale… - Nagle usłyszałem gdzieś w tle śmiech Kate i czułem jakby moje serce spadło głęboko w otchłań bez dna. Musiałem podeprzeć się blatu, żeby nie upaść. Chwilę później usłyszałem jak jej śmiech łączy się z czyimś innym. Ten należał do Bonesa. Byłem tego pewien. Przełknąłem ślinę. - To nie ma sensu. Nie powinienem się mieszać w jej życie po tym ile przeszła. Jestem jej niepotrzebny. Bawcie się dobrze.
- Liam…
Rozłączyłem się. Nie dam rady. Było już lepiej. Do momentu kiedy pierwszy raz od tak dawna ją usłyszałem. Przecież ja bez niej nie przeżyje! Ale muszę. Sam się na to skazałem. Spojrzałem na telefon jeszcze raz. Muszę to skończyć. Myślałem, że kontakt z nimi mi pomoże. Ale to zaszło za daleko. Nic mi nie pomoże. Napisałem wiadomość do Horana, która definitywnie kończyła moją znajomość z nimi i resztą. Koniec. Tym razem to naprawdę koniec. Odetchnąłem.
Nie. Nie czuje ulgi.
Czuje ból.
Usłyszałem jak mój telefon dzwoni z kuchni gdzie go zostawiłem. Pobiegłem z salonu i jak najszybciej odebrałem. W końcu rzadko ktokolwiek do mnie dzwonił.
- Halo?
- Tu Horan… Prosiłeś mnie, żebym cię poinformował kiedy przyjadą. Już są. Kate wydaje się być…szczęśliwa. Radzisz sobie z tym jakoś? - W jego głosie było słychać zmartwienie. Jak mogłem uważać, że to bezduszne istoty, które myślą tylko o mordowaniu? Po prostu wylądowali w takim a nie innym miejscu w swoim życiu, z własnego wyboru czy też nie. Nie wszyscy byli tacy źli. Nie oni. Naprawdę zdążyłem zaprzyjaźnić się z Horanem podczas ostatnich tygodni.
- Wytrzymam. Najważniejsze jest jej szczęście. - Mówiłem prawdę chociaż z ciężkim sercem. Byłem samolubny i tak naprawdę chciałem mieć ją całą dla siebie niezależnie od tego czy będzie tego chciała czy nie. Ale nie mogłem nic zrobić. Musiałem pogodzić się z e stanem rzeczy. Takie jest życie.
- Powinieneś tu przyjechać i wyjaśnić to wszystko. Nic nie jest jeszcze przesądzone, powinieneś walczyć idioto – powiedział stanowczo.
- Ale… - Nagle usłyszałem gdzieś w tle śmiech Kate i czułem jakby moje serce spadło głęboko w otchłań bez dna. Musiałem podeprzeć się blatu, żeby nie upaść. Chwilę później usłyszałem jak jej śmiech łączy się z czyimś innym. Ten należał do Bonesa. Byłem tego pewien. Przełknąłem ślinę. - To nie ma sensu. Nie powinienem się mieszać w jej życie po tym ile przeszła. Jestem jej niepotrzebny. Bawcie się dobrze.
- Liam…
Rozłączyłem się. Nie dam rady. Było już lepiej. Do momentu kiedy pierwszy raz od tak dawna ją usłyszałem. Przecież ja bez niej nie przeżyje! Ale muszę. Sam się na to skazałem. Spojrzałem na telefon jeszcze raz. Muszę to skończyć. Myślałem, że kontakt z nimi mi pomoże. Ale to zaszło za daleko. Nic mi nie pomoże. Napisałem wiadomość do Horana, która definitywnie kończyła moją znajomość z nimi i resztą. Koniec. Tym razem to naprawdę koniec. Odetchnąłem.
Nie. Nie czuje ulgi.
Czuje ból.
__________________________________________________________________
Znowu długa przerwa i znowu przepraszam. Został nam jeden rozdział i epilog. Wow. Chętnie poczytam Wasze teorie na temat tego jak zakończy się opowiadanie, czy Kate będzie z Liamem czy może z kimś innym... Czy wszystko zostanie wyjaśnione i czy to na pewno będzie koniec... Czekam na Wasze komentarze i tweety pod hashtagiem #LostFF
PS. tweetować możecie też z prawej strony bloga w odpowiednim okienku ;)
Znowu długa przerwa i znowu przepraszam. Został nam jeden rozdział i epilog. Wow. Chętnie poczytam Wasze teorie na temat tego jak zakończy się opowiadanie, czy Kate będzie z Liamem czy może z kimś innym... Czy wszystko zostanie wyjaśnione i czy to na pewno będzie koniec... Czekam na Wasze komentarze i tweety pod hashtagiem #LostFF
PS. tweetować możecie też z prawej strony bloga w odpowiednim okienku ;)
Jak możesz?!
OdpowiedzUsuńBoże, ten rozdział tak cholernie boli, masakra.
Jest świetny, no bo jest, ale jest również niesamowicie bolesny.
@ilypena
No nie!! On nie moze sobie jej odpuścić! Niech walczy o Kate <3 To nie moze sie, tak skończyć :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Clauduśka Duśka xx.
No nie i przez cb włąśnie ryczę. Proszę niech Liam o nią walczy. Ja sama pisze blogi rozumiem te twoje przerwy ale proszę jakbyś mogła jak najszybciej dodać rodział i ten epilog była bym szczęsliwa a no i oczywiście Liam musi być z Kate. Takie zakończenie ma być ;)
OdpowiedzUsuńOMG! Prawie płacze xD Cudny! Czekam na next xo
OdpowiedzUsuńRozdzial jest swietny
OdpowiedzUsuńLIAM TY IDIOTO WALCZ O NIA!!!
Czekałam tak długo na ten rozdział i ja wiem że Kate i Liam będą razem...
OdpowiedzUsuńLIAM kochanie ty moje najdroższe WALCZ O NIĄ KRETYNIE!
LIAM WALCZ O KATE!! Omg ten rozdział>>>>>> cudowny piękny i nfnfjfccbcb ily
OdpowiedzUsuńMoje serduszko pękło na milion kawałeczków...
OdpowiedzUsuń"powinieneś walczyć idioto!" :D nie mam pojęcia jak to sie zakonczy ale licze na to że jednak Liam sie ogarnie i szczerze pogada z Kate ! ;D A. ;*
OdpowiedzUsuńChyba jednak chciałabym żeby Liam przeprosił Kate i byli razem .Jakoś nie potrafie sobie wyobrazić ze ona tak o nim zapomni.Szkoda ze koniec tak blisko ale jednocześnie nie mogę sie doczekac wyjaśnienia wszystkich spraw :)
OdpowiedzUsuńBCurly