Nie zmrużyłam oczu nawet na chwilę. Nie
potrafiłam zasnąć, za dużo myśli tłukło się w mojej głowie. Niemożliwe było,
żeby zasnąć z takim bałaganem w umyśle. Wstałam z łóżka i uderzyłam się o jakąś
szafkę tak mocno, że jakby mi nie zależało na tym, żeby nie obudzić całej
okolicy to wrzasnęłabym z bólu. A tak zostało mi tylko stłumione przekleństwo.
Wyszłam z pokoju i udałam się do kuchni po coś do picia. Tylko nie herbatę.
Jestem amerykanką, nie rozumiem idei picia herbaty. Dla mnie istnieje tylko
kawa, ewentualnie sok. A jako, że była 1
w nocy to to drugie będzie lepszą opcją. O ile jakiś znajdę. Zajrzałam do
lodówki i od razu moją uwagę przywiódł karton z sokiem pomarańczowym. Wygrałam
życie. Nalałam sobie pół szklanki i usiadłam na wysokim stołku jakie widuje się
w barach przy blacie. Upiłam łyk kiedy usłyszałam dziwny dźwięk. Odszukałam
wzrokiem jego źródło i zauważyłam telefon, który właśnie wibrował, a ekran
rozświetlił się pokazując nową wiadomość. Nie zwróciłbym na to uwagi i
odwróciła wzrok, gdyby nie jeden mały fakt. Imię, które zostało wyświetlone.
Liam.
Natychmiast wzięłam telefon patrząc na jego imię jak sparaliżowana. Dlaczego napisał do kogoś w tym domu? Czemu utrzymywał z kimś kontakt i… I nie byłam to ja? Odłożyłam telefon, czując złość i milion innych emocji, których nie potrafiłam do końca określić. Żal. Nadzieję. Ciekawość. Tęsknotę. Wszystko na raz i jeden wielki mętlik. Sięgnęłam ponownie po urządzenie. Przesunęłam palcem po ekranie. Cholera. Nie wybaczę sobie jeśli nie wykorzystam okazji. Muszę wiedzieć czyj to telefon i o czym ta osoba pisze z Liamem.
Od: Liam
Chyba nie będę w stanie dłużej się z tobą kontaktować. Jestem idiotą. Szkoda, że byłem takim głupkiem, ale dzięki, że byłeś dla mnie jak przyjaciel podczas ostatnich tygodni. Pieprze jakieś bzdury, więc nie zwracaj uwagi na moją wylewność. Nie mów nigdy Kate o tym, że ją kocham. Chce żeby żyła własnym życiem nie patrząc w przeszłość. Ja sobie jakoś poradzę. Mam nadzieje.
Jeszcze jedno Horan, jak na bandytę całkiem nienajgorszy z ciebie człowiek.
Siedziałam całkowicie nieruchomo, czytając raz za razem wiadomość od Liama. Niemożliwe. On mnie nie kocha. Nie kocha mnie. Zostawił mnie i czuł do mnie obrzydzenie. Nie zależy mu na mnie. Odsunął się od nas, bo nie chciał mieć ze mną do czynienia. A co jeśli tak naprawdę nie mógł być blisko mnie z innego powodu? Może żałuje? Może… Cholera! Ukryłam twarz w dłoniach. Miałam ochotę coś uderzyć. Jaka jest prawda? Czemu Liam nie przestał kontaktować się z Horanem? I dlaczego robi to teraz? Dlaczego nie chcę, żebym patrzyła w przeszłość? Bo jest jej częścią? Potrzebuje odpowiedzi! Mam tego dosyć! Ze złością podreptałam z powrotem do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Ukryłam twarz w poduszce i zaczęłam płakać. Miałam ochotę wrzeszczeć, krzyczeć, sprawić żeby to wszystko stało się łatwiejsze. Kocham go. Po prostu go kocham i chcę z nim być. Nie obchodzą mnie różnice jakie są między nami i nierozwiązane spory. Jak dla mnie moglibyśmy o tym po prostu zapomnieć. Poddałam się już i zaakceptowałam fakt, że Liam i ja to zamknięty rozdział, który nigdy nie został tak naprawdę rozwinięty. Ale teraz zmieniłam zdanie. Jeśli Liam jest zbyt tchórzliwy, żeby o mnie walczyć to trudno. W takim razie ja będę walczyć o niego.
Liam.
Natychmiast wzięłam telefon patrząc na jego imię jak sparaliżowana. Dlaczego napisał do kogoś w tym domu? Czemu utrzymywał z kimś kontakt i… I nie byłam to ja? Odłożyłam telefon, czując złość i milion innych emocji, których nie potrafiłam do końca określić. Żal. Nadzieję. Ciekawość. Tęsknotę. Wszystko na raz i jeden wielki mętlik. Sięgnęłam ponownie po urządzenie. Przesunęłam palcem po ekranie. Cholera. Nie wybaczę sobie jeśli nie wykorzystam okazji. Muszę wiedzieć czyj to telefon i o czym ta osoba pisze z Liamem.
Od: Liam
Chyba nie będę w stanie dłużej się z tobą kontaktować. Jestem idiotą. Szkoda, że byłem takim głupkiem, ale dzięki, że byłeś dla mnie jak przyjaciel podczas ostatnich tygodni. Pieprze jakieś bzdury, więc nie zwracaj uwagi na moją wylewność. Nie mów nigdy Kate o tym, że ją kocham. Chce żeby żyła własnym życiem nie patrząc w przeszłość. Ja sobie jakoś poradzę. Mam nadzieje.
Jeszcze jedno Horan, jak na bandytę całkiem nienajgorszy z ciebie człowiek.
Siedziałam całkowicie nieruchomo, czytając raz za razem wiadomość od Liama. Niemożliwe. On mnie nie kocha. Nie kocha mnie. Zostawił mnie i czuł do mnie obrzydzenie. Nie zależy mu na mnie. Odsunął się od nas, bo nie chciał mieć ze mną do czynienia. A co jeśli tak naprawdę nie mógł być blisko mnie z innego powodu? Może żałuje? Może… Cholera! Ukryłam twarz w dłoniach. Miałam ochotę coś uderzyć. Jaka jest prawda? Czemu Liam nie przestał kontaktować się z Horanem? I dlaczego robi to teraz? Dlaczego nie chcę, żebym patrzyła w przeszłość? Bo jest jej częścią? Potrzebuje odpowiedzi! Mam tego dosyć! Ze złością podreptałam z powrotem do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Ukryłam twarz w poduszce i zaczęłam płakać. Miałam ochotę wrzeszczeć, krzyczeć, sprawić żeby to wszystko stało się łatwiejsze. Kocham go. Po prostu go kocham i chcę z nim być. Nie obchodzą mnie różnice jakie są między nami i nierozwiązane spory. Jak dla mnie moglibyśmy o tym po prostu zapomnieć. Poddałam się już i zaakceptowałam fakt, że Liam i ja to zamknięty rozdział, który nigdy nie został tak naprawdę rozwinięty. Ale teraz zmieniłam zdanie. Jeśli Liam jest zbyt tchórzliwy, żeby o mnie walczyć to trudno. W takim razie ja będę walczyć o niego.
***
Pytałam każdego gdzie jest Noah, ale
nikt nie umiał mi odpowiedzieć. Przy okazji znowu zdążyłam się pokłócić z Bonesem
tylko dlatego, że podałam mu szklankę. Nie mogę się doczekać kiedy znów stanie
na własnych nogach. Jego upór doprowadza mnie do szału. I nieważne ile
poważnych rozmów na ten temat przeprowadzimy, za chwilę znowu jest to samo.
Bones był po prostu niereformowalny.
W końcu po tym jak udało mi się wyślizgnąć z wszędobylskich rąk Malika, wyszłam na zewnątrz, narzucając na siebie kurtkę jakiegoś chłopaka, bo była mi 3 razy za duża. Ale przynajmniej było mi w niej ciepło. W nocy spadł śnieg i wszystko było teraz pokryte białym puchem. A raczej fleją, bo samochody naniosły błota i tylko w niektórych miejscach śnieg miał odpowiedni kolor. Mój wzrok padł w miejsce gdzie po raz pierwszy zobaczyłam Noah i jego znajomych, siedzących na skrzynkach wśród tych wszystkich starych magazynów, które wydawały się być zamknięte od 20 lat. Siedział tam i tym razem. Był odwrócony do mnie tyłem, a wokół niego unosił się dym. Palił. Podeszłam bliżej kiedy wiatr przywiał do mnie smród papierosów. Zaczęłam kaszleć zdradzając swoją obecność. Noah odwrócił się i uśmiechnął krzywo na mój widok. Wskazał dłonią skrzynkę naprzeciwko niego. Była cała w śniegu i usiadłam na niej tylko dlatego, że kurtka sięgała mi prawie do kolan więc nie musiałam się martwić o to, że odmrożę sobie tyłek. Spojrzałam na niego unosząc jedną brew. Przewracając oczami zgasił papierosa, wiedząc doskonale, że właśnie o to mi chodziło.
- Wrażliwa się znalazła - prychnął.
- Pomogłam uratować chłopaka twojej siostry, trochę szacunku - mruknęłam zakładając nogę na nogę i krzyżując ręce na poziomie żeber.
- Który jest dupkiem nawiasem mówiąc - stwierdził wzruszając ramionami. - Ale to jej wybór. Nie jestem dużo lepszy od niego. Masz jakąś sprawę czy po prostu nie mogłaś znieść wesołej atmosfery w środku?
- Mam sprawę. A ty nie mogłeś znieść? - spytałam marszcząc brwi. Chłopak spojrzał w niebo jakby szukał w nim odpowiedzi.
- Powiedzmy że nie jestem do niej przyzwyczajony i nie czuje się swobodnie kiedy wszyscy są tak przecholernie szczęśliwi. Ja mam problem z odczuwaniem czegoś takiego jak beztroska i radość. Ale nieważne, o co chodzi? - zapytał wracając do mnie wzrokiem. Spuściłam wzrok na swoje dłonie. Trochę głupio było mi teraz pytać go o taką głupotę po takim wyznaniu. Nie byliśmy przecież blisko i czułam się z tym nieswojo. Ale najwyraźniej Noah uznał po prostu, że jestem częścią ich grupy czy jak to powinnam nazwać. Dlatego zachowuje się tak swobodnie przy mnie.
- Ja… Zastanawiałam się czy… Właściwie to chodzi o to, że…
- Wysłów się Kate. - Uśmiechnął się kręcąc głową w rozbawieniu. Wzięłam się w garść. Tylko się pogrążam.
- Czy byłbyś w stanie dowiedzieć się jakoś gdzie jest teraz Liam? - wydukałam w końcu.
- Ten zniewieściały dupek?
- Słucham?! - Spojrzałam na niego z szeroko otwartymi oczami.
- No co? Powtarzam tylko słowa Malika. - Uniósł ręce w geście poddania. Wzniosłam oczy do nieba. Sam jest niezłym dupkiem.
- Byłbyś? - Przygryzłam wargę, wracając do tego co najbardziej mnie interesuje.
- Zajęłoby mi to jakieś 10 minut. Chcesz tego? - Spojrzał na mnie uważnie. Wzięłam głęboki wdech, wiedząc że dramatyzuje. Wystarczyło słowo, nie musiałam przeżywać wewnętrznych rozterek. To jedno słowo, które wiąże się z jedną decyzją.
- Tak.
W końcu po tym jak udało mi się wyślizgnąć z wszędobylskich rąk Malika, wyszłam na zewnątrz, narzucając na siebie kurtkę jakiegoś chłopaka, bo była mi 3 razy za duża. Ale przynajmniej było mi w niej ciepło. W nocy spadł śnieg i wszystko było teraz pokryte białym puchem. A raczej fleją, bo samochody naniosły błota i tylko w niektórych miejscach śnieg miał odpowiedni kolor. Mój wzrok padł w miejsce gdzie po raz pierwszy zobaczyłam Noah i jego znajomych, siedzących na skrzynkach wśród tych wszystkich starych magazynów, które wydawały się być zamknięte od 20 lat. Siedział tam i tym razem. Był odwrócony do mnie tyłem, a wokół niego unosił się dym. Palił. Podeszłam bliżej kiedy wiatr przywiał do mnie smród papierosów. Zaczęłam kaszleć zdradzając swoją obecność. Noah odwrócił się i uśmiechnął krzywo na mój widok. Wskazał dłonią skrzynkę naprzeciwko niego. Była cała w śniegu i usiadłam na niej tylko dlatego, że kurtka sięgała mi prawie do kolan więc nie musiałam się martwić o to, że odmrożę sobie tyłek. Spojrzałam na niego unosząc jedną brew. Przewracając oczami zgasił papierosa, wiedząc doskonale, że właśnie o to mi chodziło.
- Wrażliwa się znalazła - prychnął.
- Pomogłam uratować chłopaka twojej siostry, trochę szacunku - mruknęłam zakładając nogę na nogę i krzyżując ręce na poziomie żeber.
- Który jest dupkiem nawiasem mówiąc - stwierdził wzruszając ramionami. - Ale to jej wybór. Nie jestem dużo lepszy od niego. Masz jakąś sprawę czy po prostu nie mogłaś znieść wesołej atmosfery w środku?
- Mam sprawę. A ty nie mogłeś znieść? - spytałam marszcząc brwi. Chłopak spojrzał w niebo jakby szukał w nim odpowiedzi.
- Powiedzmy że nie jestem do niej przyzwyczajony i nie czuje się swobodnie kiedy wszyscy są tak przecholernie szczęśliwi. Ja mam problem z odczuwaniem czegoś takiego jak beztroska i radość. Ale nieważne, o co chodzi? - zapytał wracając do mnie wzrokiem. Spuściłam wzrok na swoje dłonie. Trochę głupio było mi teraz pytać go o taką głupotę po takim wyznaniu. Nie byliśmy przecież blisko i czułam się z tym nieswojo. Ale najwyraźniej Noah uznał po prostu, że jestem częścią ich grupy czy jak to powinnam nazwać. Dlatego zachowuje się tak swobodnie przy mnie.
- Ja… Zastanawiałam się czy… Właściwie to chodzi o to, że…
- Wysłów się Kate. - Uśmiechnął się kręcąc głową w rozbawieniu. Wzięłam się w garść. Tylko się pogrążam.
- Czy byłbyś w stanie dowiedzieć się jakoś gdzie jest teraz Liam? - wydukałam w końcu.
- Ten zniewieściały dupek?
- Słucham?! - Spojrzałam na niego z szeroko otwartymi oczami.
- No co? Powtarzam tylko słowa Malika. - Uniósł ręce w geście poddania. Wzniosłam oczy do nieba. Sam jest niezłym dupkiem.
- Byłbyś? - Przygryzłam wargę, wracając do tego co najbardziej mnie interesuje.
- Zajęłoby mi to jakieś 10 minut. Chcesz tego? - Spojrzał na mnie uważnie. Wzięłam głęboki wdech, wiedząc że dramatyzuje. Wystarczyło słowo, nie musiałam przeżywać wewnętrznych rozterek. To jedno słowo, które wiąże się z jedną decyzją.
- Tak.
Jakimś cudem dzień później znalazłam się
w Wolverhampton, przed małym domkiem, który był całkowitym przeciwieństwem
wielkiej willi, w której byłam tylko raz kiedy Liam upił się tak bardzo, że nie
potrafił sam wrócić do swojego domu tego wieczoru kiedy się poznaliśmy. Nie
miałam ze sobą niczego poza dokumentami, portfelem i biletem powrotnym do
Glasgow. Ręce miałam całe spocone, a serce waliło mi jak szalone, ale nie
zamierzałam zmieniać decyzji. Nie kiedy byłam tutaj, tak blisko. Podeszłam do
drzwi na trzęsących się nogach i zdjęłam czapkę z głowy. Moja pięść wisiała
przez jakiś czas w powietrzu zanim odważyłam się zapukać. Słyszałam jak po
drugiej stronie ktoś się krząta i po chwili dźwięk otwieranego zamku sprawił,
że poczułam jakby serce podeszło mi do gardła. Drzwi otworzyły się z rozmachem,
a pode mną prawie ugięły się kolana.
Prawie się nie zmienił. Jego włosy zdążyły trochę odrosnąć, a na twarzy widoczny był lekki ślad zarostu jakby zapomniał się dziś rano ogolić. Jego oczy wpatrywały się we mnie jakbym była duchem. Z lekko rozchylonych ust nie wydobył się nawet dźwięk. Nie wiem ile tak staliśmy, szukając w sobie jakichkolwiek zmian i po prostu chłonąc swój widok. Dla mnie trwało to wieczność i nie miałam nic przeciwko. W końcu odchrząknęłam co we wszechobecnej ciszy, która nas otaczała zabrzmiało nieco dziwnie.
- Liam. - Nawet to jedno słowo z trudem wyszło z mojego ściśniętego gardła. Chłopak zamrugał jakby był zaskoczony tym, że coś powiedziałam. Miałam wrażenie, że nie wie co się dzieje. Szczerze? Ja też nie miałam pojęcia.
- Kate? - spytał słabym głosem. Och, nienawidzę tej sytuacji.
- Nie, święty Mikołaj - prychnęłam. Nie wierzę, że kocham tego tępego idiotę.
- Co ty tu robisz? - wydukał nie komentując mojego beznadziejnego żartu.
- Przyleciałam, żeby zadać ci pewne pytanie.
- Wejdziesz do środka? Na dworze jest z -20 stopni i…
- Kochasz mnie?
- Co? - Jego głos zabrzmiał jeszcze słabiej niż wcześniej, a on sam zdawał się przestać oddychać.
- Spytałam czy mnie kochasz - powtórzyłam spokojnie. Chłopak zamknął na chwilę oczy. Kiedy je otworzył, wydawał się cierpieć. Spojrzał na mnie z bólem jakbym zrobiła mu krzywdę tym pytaniem.
- Tak Kate. Kocham cię.
- Ty pierdolony idioto.
Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony. Chwilę później wspięłam się na palce i przywarłam do jego ust gorąco, pierwszy raz czując na jego miękkie wargi na swoich. Zarzuciłam mu ręce na ramiona, a on kiedy już doszedł do siebie przygarnął mnie do siebie mocno i chwycił tył mojej głowy, żeby przybliżyć mnie do siebie jeszcze bardziej. Czułam, że nogi mi słabną i ledwo powstrzymuję szeroki uśmiech, ale to nie miało znaczenia. Bo wiedziałam, że on mnie podtrzyma. Moja ostoja. Liam. Chłopak, któremu do ideału było daleko, ale ja nie różniłam się pod tym względem. Może dlatego idealnie do siebie pasowaliśmy. Bo razem tworzyliśmy całość.
Prawie się nie zmienił. Jego włosy zdążyły trochę odrosnąć, a na twarzy widoczny był lekki ślad zarostu jakby zapomniał się dziś rano ogolić. Jego oczy wpatrywały się we mnie jakbym była duchem. Z lekko rozchylonych ust nie wydobył się nawet dźwięk. Nie wiem ile tak staliśmy, szukając w sobie jakichkolwiek zmian i po prostu chłonąc swój widok. Dla mnie trwało to wieczność i nie miałam nic przeciwko. W końcu odchrząknęłam co we wszechobecnej ciszy, która nas otaczała zabrzmiało nieco dziwnie.
- Liam. - Nawet to jedno słowo z trudem wyszło z mojego ściśniętego gardła. Chłopak zamrugał jakby był zaskoczony tym, że coś powiedziałam. Miałam wrażenie, że nie wie co się dzieje. Szczerze? Ja też nie miałam pojęcia.
- Kate? - spytał słabym głosem. Och, nienawidzę tej sytuacji.
- Nie, święty Mikołaj - prychnęłam. Nie wierzę, że kocham tego tępego idiotę.
- Co ty tu robisz? - wydukał nie komentując mojego beznadziejnego żartu.
- Przyleciałam, żeby zadać ci pewne pytanie.
- Wejdziesz do środka? Na dworze jest z -20 stopni i…
- Kochasz mnie?
- Co? - Jego głos zabrzmiał jeszcze słabiej niż wcześniej, a on sam zdawał się przestać oddychać.
- Spytałam czy mnie kochasz - powtórzyłam spokojnie. Chłopak zamknął na chwilę oczy. Kiedy je otworzył, wydawał się cierpieć. Spojrzał na mnie z bólem jakbym zrobiła mu krzywdę tym pytaniem.
- Tak Kate. Kocham cię.
- Ty pierdolony idioto.
Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony. Chwilę później wspięłam się na palce i przywarłam do jego ust gorąco, pierwszy raz czując na jego miękkie wargi na swoich. Zarzuciłam mu ręce na ramiona, a on kiedy już doszedł do siebie przygarnął mnie do siebie mocno i chwycił tył mojej głowy, żeby przybliżyć mnie do siebie jeszcze bardziej. Czułam, że nogi mi słabną i ledwo powstrzymuję szeroki uśmiech, ale to nie miało znaczenia. Bo wiedziałam, że on mnie podtrzyma. Moja ostoja. Liam. Chłopak, któremu do ideału było daleko, ale ja nie różniłam się pod tym względem. Może dlatego idealnie do siebie pasowaliśmy. Bo razem tworzyliśmy całość.
__________________________________________________________________
Ostatni rozdział!! Łezka się kręci w oku, bo po ponad roku od dodania prologu, kończę to opowiadanie i jeeeju to wywołuje emocje... Mam nadzieję, ze nie jesteście zawiedzeni końcem i chociaż trochę Was to zakończyło, bo wiem, że mieliście nadzieję, że Kate i Liam będą razem, ale ja Wam nie dawałam za bardzo do zrozumienia, ze na końcu tak będzie ^^ A jednak! Cóż, ponieważ to ostatni rozdział i został nam tylko epilog (który może być dla Was niespodzianką) to proszę Was, aby pojawiło się przynajmniej 20 komentarzy, wierzę w Was kociaki!