O'Dokey nie patrzył na mnie. Jego oczy utkwione były
w martwym ciele jego brata. Moją klęczącą przy Charze sylwetkę ignorował jakby
mnie tam nie było. Nie widziałam zbyt wiele w tych ciemnościach, jedynym
źródłem światła było miasto majaczące w oddali i lampy na jego ulicach. Miałam
jednak wrażenie, że z jego twarzy odpadła w końcu maska, pokazując jego
prawdziwe emocje. Wzdrygnęłam się. Jego twarz wykrzywiona była w rozpaczy i
obrzydzeniu do samego siebie. Spojrzał na swoje dłonie i broń w prawej ręce. Nie
śmiałam wydać dźwięku i zdusiłam łkanie, które chciało wydostać się z mojej
piersi. Char nie żył. I to była moja wina. To mnie chciał uratować.
Byłam wykończona, obolała i całe moje ciało domagało się jedzenia lub innego rodzaju zastrzyku energii. Czułam się poddana. Wskrzesiłam w sobie resztki siły na ucieczkę. Teraz to nie miało już sensu. Moje nadzieje na wydostanie się z tego piekła żywą zostały właśnie zdeptane i pochowane3
metry pod ziemią. Widocznie tak miało być. Chwyciłam
ciepłą dłoń Chara i zacisnęłam mokre od łez powieki. I czekałam na strzał.
Kiedy go usłyszałam, spodziewałam się bólu. Ale ten nigdy nie nadszedł.
Otworzyłam gwałtownie oczy. A wtedy zobaczyłam upadającego O'Dokeya. Strzelił sobie w głowę a jego krew rozlała się dookoła. Poczułam jak wszystko co przeżyłam przeszywa mój żołądek. Do ust napłynął mi smak kwasu. Przeczołgałam się do trawy i zwymiotowałam. Kręciło mi się w głowie od drażniącego zapachu wymiocin, a brzuch cały się zaciskał, bo targały mną dreszcze, które zwiastowały powtórkę znienawidzonej czynności. Łzy spływały po mojej twarzy, docierając do wciąż świeżych ran i wywołując pieczenie. Nie chciałam wyobrażać sobie jak wyglądam. Brudna. Cała we własnej krwi. Bolesny grymas na twarzy. Nie czułam ulgi. Czułam się pusta i zagubiona. Nie byłam w stanie podczołgać się z powrotem do Chara. Czułam, ze kiedy tylko znalazłabym się obok niego, dostałabym histerii. Dlaczego wszyscy ludzi wokół mnie muszą umierać albo cierpieć?! Przeze mnie! Bones ma pokiereszowane nogi, Char nie żyje, Snake nie żyje, O'Dokey nie żyje, Malik został postrzelony w ramie, William otarł się o śmierć... Nie mówiąc już o ludziach Noanhela, którzy również odnieśli szkody kiedy weszli do podziemi. Ja wiem, że to moja wina. To wszystko jest zawsze moja wina.
To był koniec. Wszystko było skończone. Leżałam na ziemi z kolana podciągniętymi niemal pod biodra i płakałam. Byłam słaba. Nie byłam silna. Miałam już dosyć udawania. Nic nie ułożyło się tak jak planowałam, jak chciałam! Drżałam na całym ciele kiedy z daleka usłyszałam odgłosy syren. Nie chciałam teraz z nikim rozmawiać. A policja na pewno będzie chciała ze mnie wszystko wyciągnąć. Jednak nie miałam siły stąd uciec. Nie miałam siły na nic co wymagało ode mnie więcej energii niż oddychanie. Czułam się jak wrak. Byłam wrakiem.
Kolorowe światła wozów policyjnych i karetki rozświetliły ciemną ulicę. Mrużyłam oczy, bo oczy bolały mnie od tych wszystkich świateł. Ktoś podbiegł do mnie i zaczął zadawać mnóstwo pytań na raz jednak ja skuliłam się tylko jeszcze bardziej i łkałam cicho. Mężczyzna uznał mnie chyba za nienormalną, bo mruknął coś do swojego współpracownika. Lekarze zajęli się Charem i jego bratem. A raczej ich ciałami. Kiedy Chara umieścili w czarnym pokrowcu zaczęłam wrzeszczeć i czołgać się w jego kierunku. Żyłam tylko dzięki niemu! To przeze mnie jest teraz martwy! Nagle poczułam czyjeś ramiona, które podniosły mnie do góry i przygarnęły mnie do siebie tak mocno jakby ten ktoś bał się, że zaraz zniknę. Nie miałam siły protestować, mimo że nie wiedziałam kto przytula mnie do siebie z taką siłą. Wzięłam głęboki wdech i poczułam jak całe moje ciało sztywnieje. Nie. Niemożliwe. Skąd on miałby tutaj… Odsunęłam się lekko i spojrzałam prosto w ciemne oczy Zayna. Nie mogłam uwierzyć, że naprawdę tutaj jest. Ujęłam jego twarz w dłonie, musiałam poczuć, że jest prawdziwy.
- Zayn… - wydukałam łamiącym się głosem. Chłopak spojrzał z bólem na moją poobijaną, umazaną zaschniętą krwią buzię i w jego oczach mignął gniew zapewne na tego kto mi to zrobił. Czułam ulgę. Tak bardzo potrzebowałam poczuć, że jest ktoś kogo wciąż obchodzę, bo jeszcze moment i całkowicie zatraciłabym się w bezdennej rozpaczy, która wyciągała już po mnie swoje szpony. - Co ty tu robisz?
- Mieliśmy cię stamtąd wydostać kiedy tylko dowiedzieliśmy się w końcu gdzie cię trzymają… Przylecieliśmy tak szybko jak tylko się dało… Tak bardzo cię przepraszam, że się spóźniliśmy… To nie miało tak być… Nikt kto na to nie zasłużył nie miał umrzeć… W dodatku policja wtrąciła się do tego wszystkiego i będziesz musiała składać zeznania…
Oparł swoje czoło o moje jakby to była najnaturalniejsza rzecz na świecie. Wtuliłam się w niego pragnąc by oddał mi trochę swojego ciepła. Śnieg zdążył od wczoraj stopnieć jednak wciąż było bardzo zimno i dopiero teraz zauważyłam jak zimno mi jest. Wcześniej spychałam takie myśli w najodleglejsze zakątki swojego umysłu.
- Gdyby nie to, że O’Dokey nie żyje to sam bym go zabił za to co ci zrobił. Nie miał prawa cię tknąć - powiedział, a w jego głosie zabrzmiała chęć mordu.
Jak łatwo zapominałam, że otaczali mnie sami przestępcy i…mordercy. Malik nie był wyjątkiem. To okropne, że nie różnił się tak bardzo od O’Dokeya, chociaż on nie czerpałby przyjemności z torturowania kogokolwiek. To wiedziałam na pewno. Dziwne było po prostu to, że na jego rękach też nie raz na pewno była czyjaś krew, a mimo to ufałam mu ślepo i wierzyłam, że nigdy nie zrobi mi krzywdy. To było coś innego niż pomiędzy mną i Liamem. Przez chwilę zaczęłam się zastanawiać czy te dwie więzi nie mają jednak ze sobą czegoś wspólnego. I im więcej o tym myślałam, tym więcej znajdowałam podobieństw. Może jednak pomyliłam się kiedy stwierdziłam, że nigdy nie mogłabym poczuć czegoś do Malika. Może nawet to już się stało.
- Zabierz mnie do domu - szepnęłam. Chłopak pogłaskał mnie delikatnie po plecach, jakby bał się, że może zrobić mi krzywdę albo mnie przestraszyć. To prawda, byłam cała poobijana, ale zdążyłam się przyzwyczaić do bólu na tyle, że teraz był on już tylko cichym sykiem w moim umyśle, który nigdy nie przechodził, ale też nie przybierał na sile.
- Najpierw będziesz musiała iść na przesłuchanie - przypomniał mi. Prawie zapomniałam. Schowana w grubej bluzie Zayna miałam wrażenie, że odcięłam się od tego wszystkiego. - Poza tym obawiam się, że będzie niebezpiecznie jeśli zostaniesz w swoim mieszkaniu w Londynie, bo…
- Zayn. Mówiłam o prawdziwym domu. Dom jest tam gdzie wy jesteście. Gdzie jestem bezpieczna. - Usłyszałam jak chłopak bierze głęboki wdech i jeszcze ściślej mnie obejmuje.
- Nie zasłużyłaś sobie na takie życie Kate. Powinnaś żyć spokojnie z dala od tego bagna.
- Teraz już nie mam większego wyboru. Ale wiem, że nie chcę już być sama. Chcę być blisko Miry, Williama, Zacka, Noah, ciebie i reszty… Chcę, żeby Bones wyzdrowiał i wszystko było dobrze. Nie mogę znieść tego wszystkiego bez was. Skoro staje się częścią waszego świata i nie ma już odwrotu to chcę chociaż mieć was obok. Mimo że jesteście bandą idiotów, którzy są uzależnieni od niebezpieczeństwa - dodałam, a chłopak zaśmiał się cicho.
- Zawsze jesteś u nas mile widziana. Glasgow czeka na ciebie skrzacie.
Byłam wykończona, obolała i całe moje ciało domagało się jedzenia lub innego rodzaju zastrzyku energii. Czułam się poddana. Wskrzesiłam w sobie resztki siły na ucieczkę. Teraz to nie miało już sensu. Moje nadzieje na wydostanie się z tego piekła żywą zostały właśnie zdeptane i pochowane
Otworzyłam gwałtownie oczy. A wtedy zobaczyłam upadającego O'Dokeya. Strzelił sobie w głowę a jego krew rozlała się dookoła. Poczułam jak wszystko co przeżyłam przeszywa mój żołądek. Do ust napłynął mi smak kwasu. Przeczołgałam się do trawy i zwymiotowałam. Kręciło mi się w głowie od drażniącego zapachu wymiocin, a brzuch cały się zaciskał, bo targały mną dreszcze, które zwiastowały powtórkę znienawidzonej czynności. Łzy spływały po mojej twarzy, docierając do wciąż świeżych ran i wywołując pieczenie. Nie chciałam wyobrażać sobie jak wyglądam. Brudna. Cała we własnej krwi. Bolesny grymas na twarzy. Nie czułam ulgi. Czułam się pusta i zagubiona. Nie byłam w stanie podczołgać się z powrotem do Chara. Czułam, ze kiedy tylko znalazłabym się obok niego, dostałabym histerii. Dlaczego wszyscy ludzi wokół mnie muszą umierać albo cierpieć?! Przeze mnie! Bones ma pokiereszowane nogi, Char nie żyje, Snake nie żyje, O'Dokey nie żyje, Malik został postrzelony w ramie, William otarł się o śmierć... Nie mówiąc już o ludziach Noanhela, którzy również odnieśli szkody kiedy weszli do podziemi. Ja wiem, że to moja wina. To wszystko jest zawsze moja wina.
To był koniec. Wszystko było skończone. Leżałam na ziemi z kolana podciągniętymi niemal pod biodra i płakałam. Byłam słaba. Nie byłam silna. Miałam już dosyć udawania. Nic nie ułożyło się tak jak planowałam, jak chciałam! Drżałam na całym ciele kiedy z daleka usłyszałam odgłosy syren. Nie chciałam teraz z nikim rozmawiać. A policja na pewno będzie chciała ze mnie wszystko wyciągnąć. Jednak nie miałam siły stąd uciec. Nie miałam siły na nic co wymagało ode mnie więcej energii niż oddychanie. Czułam się jak wrak. Byłam wrakiem.
Kolorowe światła wozów policyjnych i karetki rozświetliły ciemną ulicę. Mrużyłam oczy, bo oczy bolały mnie od tych wszystkich świateł. Ktoś podbiegł do mnie i zaczął zadawać mnóstwo pytań na raz jednak ja skuliłam się tylko jeszcze bardziej i łkałam cicho. Mężczyzna uznał mnie chyba za nienormalną, bo mruknął coś do swojego współpracownika. Lekarze zajęli się Charem i jego bratem. A raczej ich ciałami. Kiedy Chara umieścili w czarnym pokrowcu zaczęłam wrzeszczeć i czołgać się w jego kierunku. Żyłam tylko dzięki niemu! To przeze mnie jest teraz martwy! Nagle poczułam czyjeś ramiona, które podniosły mnie do góry i przygarnęły mnie do siebie tak mocno jakby ten ktoś bał się, że zaraz zniknę. Nie miałam siły protestować, mimo że nie wiedziałam kto przytula mnie do siebie z taką siłą. Wzięłam głęboki wdech i poczułam jak całe moje ciało sztywnieje. Nie. Niemożliwe. Skąd on miałby tutaj… Odsunęłam się lekko i spojrzałam prosto w ciemne oczy Zayna. Nie mogłam uwierzyć, że naprawdę tutaj jest. Ujęłam jego twarz w dłonie, musiałam poczuć, że jest prawdziwy.
- Zayn… - wydukałam łamiącym się głosem. Chłopak spojrzał z bólem na moją poobijaną, umazaną zaschniętą krwią buzię i w jego oczach mignął gniew zapewne na tego kto mi to zrobił. Czułam ulgę. Tak bardzo potrzebowałam poczuć, że jest ktoś kogo wciąż obchodzę, bo jeszcze moment i całkowicie zatraciłabym się w bezdennej rozpaczy, która wyciągała już po mnie swoje szpony. - Co ty tu robisz?
- Mieliśmy cię stamtąd wydostać kiedy tylko dowiedzieliśmy się w końcu gdzie cię trzymają… Przylecieliśmy tak szybko jak tylko się dało… Tak bardzo cię przepraszam, że się spóźniliśmy… To nie miało tak być… Nikt kto na to nie zasłużył nie miał umrzeć… W dodatku policja wtrąciła się do tego wszystkiego i będziesz musiała składać zeznania…
Oparł swoje czoło o moje jakby to była najnaturalniejsza rzecz na świecie. Wtuliłam się w niego pragnąc by oddał mi trochę swojego ciepła. Śnieg zdążył od wczoraj stopnieć jednak wciąż było bardzo zimno i dopiero teraz zauważyłam jak zimno mi jest. Wcześniej spychałam takie myśli w najodleglejsze zakątki swojego umysłu.
- Gdyby nie to, że O’Dokey nie żyje to sam bym go zabił za to co ci zrobił. Nie miał prawa cię tknąć - powiedział, a w jego głosie zabrzmiała chęć mordu.
Jak łatwo zapominałam, że otaczali mnie sami przestępcy i…mordercy. Malik nie był wyjątkiem. To okropne, że nie różnił się tak bardzo od O’Dokeya, chociaż on nie czerpałby przyjemności z torturowania kogokolwiek. To wiedziałam na pewno. Dziwne było po prostu to, że na jego rękach też nie raz na pewno była czyjaś krew, a mimo to ufałam mu ślepo i wierzyłam, że nigdy nie zrobi mi krzywdy. To było coś innego niż pomiędzy mną i Liamem. Przez chwilę zaczęłam się zastanawiać czy te dwie więzi nie mają jednak ze sobą czegoś wspólnego. I im więcej o tym myślałam, tym więcej znajdowałam podobieństw. Może jednak pomyliłam się kiedy stwierdziłam, że nigdy nie mogłabym poczuć czegoś do Malika. Może nawet to już się stało.
- Zabierz mnie do domu - szepnęłam. Chłopak pogłaskał mnie delikatnie po plecach, jakby bał się, że może zrobić mi krzywdę albo mnie przestraszyć. To prawda, byłam cała poobijana, ale zdążyłam się przyzwyczaić do bólu na tyle, że teraz był on już tylko cichym sykiem w moim umyśle, który nigdy nie przechodził, ale też nie przybierał na sile.
- Najpierw będziesz musiała iść na przesłuchanie - przypomniał mi. Prawie zapomniałam. Schowana w grubej bluzie Zayna miałam wrażenie, że odcięłam się od tego wszystkiego. - Poza tym obawiam się, że będzie niebezpiecznie jeśli zostaniesz w swoim mieszkaniu w Londynie, bo…
- Zayn. Mówiłam o prawdziwym domu. Dom jest tam gdzie wy jesteście. Gdzie jestem bezpieczna. - Usłyszałam jak chłopak bierze głęboki wdech i jeszcze ściślej mnie obejmuje.
- Nie zasłużyłaś sobie na takie życie Kate. Powinnaś żyć spokojnie z dala od tego bagna.
- Teraz już nie mam większego wyboru. Ale wiem, że nie chcę już być sama. Chcę być blisko Miry, Williama, Zacka, Noah, ciebie i reszty… Chcę, żeby Bones wyzdrowiał i wszystko było dobrze. Nie mogę znieść tego wszystkiego bez was. Skoro staje się częścią waszego świata i nie ma już odwrotu to chcę chociaż mieć was obok. Mimo że jesteście bandą idiotów, którzy są uzależnieni od niebezpieczeństwa - dodałam, a chłopak zaśmiał się cicho.
- Zawsze jesteś u nas mile widziana. Glasgow czeka na ciebie skrzacie.
To
jak rozhisteryzowana byłam feralnego dnia kiedy to wszystko się wydarzyło,
uratowało nam wszystkim skórę. Przez to policjanci nie wymagali ode mnie zbyt
dokładnych wyznań i wystarczyło im stwierdzenie, że Char i ja byliśmy parą, a
O’Dokey miał problemy psychiczne po śmierci brata, dlatego ubzdurał sobie, że
to my go zabiliśmy i mnie pobił, a kiedy Char chciał mnie uratować, ten
zwariował i go zabił, a kiedy uzmysłowił sobie co zrobił, skończył ze sobą.
Kiedy przesłuchanie w końcu się skończyło, zabrali mnie do szpitala. Malik ledwo powstrzymał się od władowania komuś pięści w twarz kiedy dowiedział się, że detektywi uznali moje obrażenia za ‘nie na tyle poważne, żebym nie mogła mówić’ i kazali mi jechać z nimi natychmiast. Teraz leżałam na łóżku w klinice, w której był Bones, a moje ciało w większości było pokryte bandażami i dziwnymi maziami. To Malik uparł się na to, że muszę mieć godne warunki po tym co przeżyłam. No tak, złamane żebro, brzuch siny od uderzeń i mnóstwo rozcięć na twarzy nie było czymś co zdarzało mi się na co dzień. Byłam szczerze mówiąc zaskoczona kiedy po prześwietleniu okazało się, że moje żebro doznało takiego urazu. Co prawda wszystko mnie bolało, ale myślałam, że coś takiego byłoby bardziej bolesne. Wtedy jeden z lekarzy wytłumaczył mi, że w mojej krwi wykryto narkotyk, który osłabiał nieco moje nerwy przez co nie czułam aż tak bardzo bólu. Byłam wściekła za to co wstrzyknęli mi w momencie porwania. Było mi niedobrze na myśl o tym ile brudu krąży w mojej krwi. Zawsze brzydziłam się narkotyków i myśl, że taka substancja jest w moim organizmie, przyprawiała mnie o nieprzyjemne dreszcze.
Zayn siedział w dole mojego łóżka z zamyśloną miną. Zdjął ubranie wierzchnie i teraz był w samej czarnej koszulce, której rękawy podciągnął aż do łokcie, odsłaniając swoje tatuaże. Jego włosy były rozczochrane i chyba już trochę przydługie, ale wydawało się to mu nie przeszkadzać. Wyglądał teraz jak typowy niegrzeczny chłopiec i nietrudno było mi uwierzyć w tym momencie w jego słynną słabość do ognia. Jednak ja znałam go też z tej drugiej strony i wiedziałam, że to tylko pozory. Szczerze mówiąc byłam więcej niż ciekawa tych wszystkich historii, które kryły się za tymi ludźmi. Dlaczego wylądowali w takim miejscu? Czy od zawsze chcieli należeć do tego świata, urodzili się w nim czy może jakiś błąd sprowadził ich na tą drogę? Wątpiłam czy było możliwe zrozumienie tego co kierowało tymi ludźmi poza pojedynczymi przypadkami. To chyba poczucie władzy i adrenalina skusiła większość. Sama musiałam przyznać, że kiedy moje życie na kilka dni wróciło do normalności czułam się…dziwnie. Co najmniej dziwnie. Chociaż nie chciałam się do tego przyznawać to na dłuższą metę brakowałoby mi tego dreszczyku emocji. Jednak nie miałam na myśli tego, żeby ktoś mnie porywał i omal nie zabił. Wolałabym trzymać się mimo wszystko z dala od takich ‘atrakcji’.
- Zayn? - Chłopak drgnął kiedy zwróciłam się do niego jego prawdziwym imieniem. Wtedy chyba to przeoczył, ale teraz zobaczyłam jak nieswojo czuł się w sytuacji kiedy nie mówiono na niego po prostu Malik. Ale dla mnie to był Zayn. Malik myślałam o nim tylko z przyzwyczajenia.
- Tak Kate?
- Czy teraz to już naprawdę będzie koniec? - spytałam. Chłopak uśmiechnął się lekko po czym przybliżył się do mnie i chwycił za rękę.
- Jeśli przeniesiesz się do nas, to się nigdy nie skończy. Ale pod naszą ochroną nic ci się nie stanie. Sam tego dopilnuje. - Chłopak zachichotał nieoczekiwanie. - Wszyscy przez ciebie łagodniejemy krasnalu. Najpierw Bones, teraz ja… Życzę ci powodzenia z Williamem.
Nie mogłam się nie uśmiechnąć. Coś w tym było. Kiedy poznałam Malika to on całkowicie dominował. Teraz te stosunki się wyrównały. Podobnie z Bonesem. Na początku mnie nieco przerażał. Z biegiem czasu stał mi się bardziej bliski niż mogłabym kiedykolwiek to przewidzieć. Ale sama myśl, że William mógłby złagodnieć z tym jego charakterem, który kazał ludziom trzymać się od niego z daleka była śmieszna. On się chyba nigdy nie zmieni.
- Jesteś tego pewna? Chcesz ponownie porzucić normalne życie i dołączyć do nas? Nie jestem twoim ojcem, więc nie będę robił ci wykładów, bo jesteś dorosła i tylko do ciebie należy decyzja. Więc Kate, czy jesteś pewna, że chcesz wrócić ze mną do Glasgow?
- Dawno nie byłam czegoś tak bardzo pewna.
Kiedy przesłuchanie w końcu się skończyło, zabrali mnie do szpitala. Malik ledwo powstrzymał się od władowania komuś pięści w twarz kiedy dowiedział się, że detektywi uznali moje obrażenia za ‘nie na tyle poważne, żebym nie mogła mówić’ i kazali mi jechać z nimi natychmiast. Teraz leżałam na łóżku w klinice, w której był Bones, a moje ciało w większości było pokryte bandażami i dziwnymi maziami. To Malik uparł się na to, że muszę mieć godne warunki po tym co przeżyłam. No tak, złamane żebro, brzuch siny od uderzeń i mnóstwo rozcięć na twarzy nie było czymś co zdarzało mi się na co dzień. Byłam szczerze mówiąc zaskoczona kiedy po prześwietleniu okazało się, że moje żebro doznało takiego urazu. Co prawda wszystko mnie bolało, ale myślałam, że coś takiego byłoby bardziej bolesne. Wtedy jeden z lekarzy wytłumaczył mi, że w mojej krwi wykryto narkotyk, który osłabiał nieco moje nerwy przez co nie czułam aż tak bardzo bólu. Byłam wściekła za to co wstrzyknęli mi w momencie porwania. Było mi niedobrze na myśl o tym ile brudu krąży w mojej krwi. Zawsze brzydziłam się narkotyków i myśl, że taka substancja jest w moim organizmie, przyprawiała mnie o nieprzyjemne dreszcze.
Zayn siedział w dole mojego łóżka z zamyśloną miną. Zdjął ubranie wierzchnie i teraz był w samej czarnej koszulce, której rękawy podciągnął aż do łokcie, odsłaniając swoje tatuaże. Jego włosy były rozczochrane i chyba już trochę przydługie, ale wydawało się to mu nie przeszkadzać. Wyglądał teraz jak typowy niegrzeczny chłopiec i nietrudno było mi uwierzyć w tym momencie w jego słynną słabość do ognia. Jednak ja znałam go też z tej drugiej strony i wiedziałam, że to tylko pozory. Szczerze mówiąc byłam więcej niż ciekawa tych wszystkich historii, które kryły się za tymi ludźmi. Dlaczego wylądowali w takim miejscu? Czy od zawsze chcieli należeć do tego świata, urodzili się w nim czy może jakiś błąd sprowadził ich na tą drogę? Wątpiłam czy było możliwe zrozumienie tego co kierowało tymi ludźmi poza pojedynczymi przypadkami. To chyba poczucie władzy i adrenalina skusiła większość. Sama musiałam przyznać, że kiedy moje życie na kilka dni wróciło do normalności czułam się…dziwnie. Co najmniej dziwnie. Chociaż nie chciałam się do tego przyznawać to na dłuższą metę brakowałoby mi tego dreszczyku emocji. Jednak nie miałam na myśli tego, żeby ktoś mnie porywał i omal nie zabił. Wolałabym trzymać się mimo wszystko z dala od takich ‘atrakcji’.
- Zayn? - Chłopak drgnął kiedy zwróciłam się do niego jego prawdziwym imieniem. Wtedy chyba to przeoczył, ale teraz zobaczyłam jak nieswojo czuł się w sytuacji kiedy nie mówiono na niego po prostu Malik. Ale dla mnie to był Zayn. Malik myślałam o nim tylko z przyzwyczajenia.
- Tak Kate?
- Czy teraz to już naprawdę będzie koniec? - spytałam. Chłopak uśmiechnął się lekko po czym przybliżył się do mnie i chwycił za rękę.
- Jeśli przeniesiesz się do nas, to się nigdy nie skończy. Ale pod naszą ochroną nic ci się nie stanie. Sam tego dopilnuje. - Chłopak zachichotał nieoczekiwanie. - Wszyscy przez ciebie łagodniejemy krasnalu. Najpierw Bones, teraz ja… Życzę ci powodzenia z Williamem.
Nie mogłam się nie uśmiechnąć. Coś w tym było. Kiedy poznałam Malika to on całkowicie dominował. Teraz te stosunki się wyrównały. Podobnie z Bonesem. Na początku mnie nieco przerażał. Z biegiem czasu stał mi się bardziej bliski niż mogłabym kiedykolwiek to przewidzieć. Ale sama myśl, że William mógłby złagodnieć z tym jego charakterem, który kazał ludziom trzymać się od niego z daleka była śmieszna. On się chyba nigdy nie zmieni.
- Jesteś tego pewna? Chcesz ponownie porzucić normalne życie i dołączyć do nas? Nie jestem twoim ojcem, więc nie będę robił ci wykładów, bo jesteś dorosła i tylko do ciebie należy decyzja. Więc Kate, czy jesteś pewna, że chcesz wrócić ze mną do Glasgow?
- Dawno nie byłam czegoś tak bardzo pewna.
________________________________________________________________
Przepraszam, że przerwa pomiędzy rozdziałami była tak długa, ale wyjazdy i inne blogi pochłonęły mnie całkowicie. Zbliżamy się do końca opowiadania i dziwnie się z tym czuje ech... Jeszcze nie postanowiłam czy druga część rzeczywiście będzie miała miejsce, ale z drugie strony zdaje sobie sprawę z tego ile spraw jeszcze zostało niewyjaśnionych, więc druga część była by tu bardzo przydatna... Przed nami jeszcze 3 rozdziały i epilog miśki... Ale ja już Wam dziękuje za całe wsparcie, które od Was dostałam, prawie 50 tysięcy wyświetleń to coś co wydawało mi się nieosiągalne jak zakładałam tego bloga, a teraz jest coraz bardziej możliwe... Nie-sa-mo-wi-te <333
o tak! W końcu ją uratowali, cały czas dręczy mnie pytanie, gdzie jest Liam, no ale tego chyba jeszcze sie dowiemy, rozdział mi się bardzo podobał i czekam na kolejny. Tęskniłam za tobą. xx
OdpowiedzUsuńA gdzie do cholery Liam??! '
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :)
@ilypena
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńGdzie Liam? Mam nadzieje, że to sie wyjaśni :) szczerze mówiąc wole jego i Kate, ale to twoja decyzja. Czekam niecierpliwie na nn <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Clauduska Duśka xx.
;`c Dlaczego?! CHAR!!!!!
OdpowiedzUsuńAle tak serio to rozdział świetny
~ Anoma Noma♡♥♡♥♡
A ja bym chciała żeby ona była Z Bonsem -,- szkoda że jestem sama :I Ale rozdział jest zajebisty:D cieszę sie że w końcu się coś pojawiło :D :*
OdpowiedzUsuńGdzie Liam ? :'( chyba się nie doczekam żeby między nimi znowu coś było ;//
OdpowiedzUsuńNie bede sie rozpisywala bo rozdzial jest naprawde swietny :D ale placze bo dawno nie bylo Liama :(
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :*
Kochana, jak nie pojawi się 2 część, to umrę, obiecuję Ci to.
OdpowiedzUsuńProszę cię bardzo o 2 część. Ale zeby w tym byl jakis romans. Masz naprawde talent. To własnie dzięki tb zaczełam pisać mojego bloga i już mam ponad 70.000 wyświetleń. Czekam z niecierpliwoscią na nexta.
OdpowiedzUsuńDirectioner 4ever
Gdzie jest Liam? Już dawno go nie było.
OdpowiedzUsuńBłagam żeby Kate była z Liamem
Czekam na kolejny rozdział :)
Życzę weny
Jejku już tak blisko końca ?? ŚWIETNY rozdział .Chyba jak wszyscy zastanawiam się co z Liamem .Mam do Cb mala prośbę proszę nie rób z Kate idiotki która kocha dwóch gości i nie może się pomiędzy nimi zdecydowac tak jak większość bohaterek książek dla młodzieży .Nie znoszę tego .
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwoscia na nastepny rozdział chociaż jeszcze bardziej zbliży on nas do końca .Życzę weny :**
BCurly
Gdzie do kurwy nedzy jest Liam?!?!?!
OdpowiedzUsuńMasz zajebisty talent do pisania :*
Jak to niedlugo koniec? :(
Prosze Cie bardzo zrob 2 czesc!!!
I tak jak w komentarzu wyzej, prosze nie rob by Kate sie zakochiwala w 2 na raz bo to juz robi sie troszeczke oklepane :/
A tak.w ogole to tesknilam za Toba<3
Prosze dodaj jak najszybciec next'a *-*
Julia :) x
Aaaaaa i zapomnialam dodac:
UsuńCO??????!?!?
Dlaczego.Char nie zyje????? :(
Lubilam.go....
Julia :) x
Świetny rozdział jak zawsze
OdpowiedzUsuńAle gdzie jest Liam
Tutaj zaraz koniec a jego nie ma
Kate ma być z Liamem
BŁAGAM
Już niedługo koniec ?! NIe ma takiej opcji ! 2 część koniecznie , za bardzo mnie to wciąga haha ! Uwielbiam twoj talent pisarski ! A. ;*;*
OdpowiedzUsuńHahahaahha każdy komentarz zawiera w sobie zdanie "Gdzie jest Liam?" Hahaahahahahaha
OdpowiedzUsuńKocham twoje opowiadanie <333 jest cudowne! Koniecznie musisz napisać drugą część ^^ Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział <3
Wow normalnie po plakalam sie. Nie moge doczekac sie kolejnego rozdzialu. No i oczywiscie drugiej czesci ;)
OdpowiedzUsuńHi I'm a new reader. I actually don't understand anything but i´ll try. I speak Spanish and I thing your blog is awesome
OdpowiedzUsuńKiedy nowy? :*
OdpowiedzUsuńEj kiedy next??
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny? <3
OdpowiedzUsuńKied next?
OdpowiedzUsuńxoxo