Nie wszyscy, których znalazłam w salonie byli mi znajomi. Poza Liamem, Mirą, Malikiem i Horanem, znajdowała się tu również kobieta wyglądająca na jakieś 30 lat, o długich do łokci rudych włosach i intensywnie zielonych oczach, zapewne to była Sarah, o której Liam coś wczoraj wspominał, Dean, o ile dobrze pamiętałam, który był odpowiedzialny za wyłączenie zasilania w podziemiach i dwóch chłopaków o identycznym kolorze oczu, po czym poznałam, że są spokrewnieni. Tych dwóch widziałam ostatni raz kiedy postrzelono Williama. Właśnie. Nie było Williama.
Wszystkie oczy były skupione na mnie. Nie bardzo rozumiałam powódu ich zainteresowania. Usiadłam obok Miry wdzięczna, że dziewczyna natychmiast mie objęła. Od razu poczułam się lepiej. Podniosłam wzrok i spojrzałam pytająco na wszystkich.
- Kate, Sean ma do Ciebie parę pytań, za godzine on i jego bracia wracają do Glasgow, żeby przekazać Noah wszystko co wiedzą, jednak najpierw musisz tą wiedzę uzupełnić - powiedział Horan. Dopiero teraz zauważyłam, że nabawił się sporego rozcięcia nad łukiem brwiowym, które wyraźnie ktoś oczyścił, jednak z jakiegoś powodu chłopak musiał odmówić opatrzenia.
Nie chciałam wracać myślami do tego co się wczoraj stało. Była to ostatnia rzecz na jaką miałabym teraz ochotę. Gdyby nie to jak bardzo zmęczona byłam, dzisiejsza noc obfita byłaby zapewne w koszmary. Ale wiedziałam, że to mój obowiązek, O'Dokey wciąż był na wolności.
- Co chcecie wiedzieć? - spytałam splatając palce i biorąc głęboki wdech. Przystojny chłopak, którego twarz pokrywały liczne blizny, nieco zakryte przez lekki zarost, zwrócił się do mnie ze skupieniem na twarzy.
- Opowiedz nam wszystko co stało się po tym jak nas zostawiłaś - odparł głosem z typowo angielskim akcentem, po czym poznałam, że to właśnie stamtąd pochodzi, a nie ze Szkocji lub Irlandii, gdzie właśnie się znajdowaliśmy. Powoli zaczynałam odróżniać już poszczególne akcenty.
- Ja i.. Nie pamiętam jak ten chłopak miał na imię, rozdzieliliśmy się. Po jakimś czasie ktoś przycisnął mnie do ściany i zatkał mi usta. Uderzył mnie w głowę przez co na krótką chwilę straciłam przytomność. Ocknęłam się kiedy wynosił mnie na zewnątrz, założył mi worek na głowę dlatego nie widziałam jak się stamtąd wydostaliśmy. Na dworze uderzyłam go w krocze, wtedy mnie puścił i spadłam na ziemię, uderzyłam go obcasami w brzuch i ściągnęłam worek z twarzy. Uderzył głową o krawężnik i miał krew na włosach, ale nie wiem czy to było coś poważnego. Potem uciekłam, ale wiem, że mnie gonił. Znalazłam Liama i wtedy schowaliśmy się w klubie. Koniec historii. Nazywa się Harrison O'Dokey, ma szare oczy, brązowe włosy, dosyć twarde rysy, jest wysoki i cholernie silny, ale łatwo go zmylić. Ma... - Chciałam powiedzieć, że ma brata Charlsona, ale jakoś nie potrafiłam mieszać w to Chara. I tak zapewne w jakiś sposób do niego dotrą, ale nie chciałam być temu winna. Sean uniósł brew w oczekiwaniu. - ...angielski akcent mimo irlandzko brzmiącego nazwiska. Resztę zapewne powie Wam Zack.
- Jesteś pewna, że to wszystko? Coś powiedział? - spytał Dean.
- Tylko raz, żebym była cicho. - Wzruszyłam ramionami. Naprawde chciałam zapomnieć o ostatniej nocy i tym, że O'Dokey wciąż jest na wolności.- Okej, dzięki za pomoc.
Chłopak wstał i uśmiechnął się do mnie. On i jego prawdopodobnie bracia wydawali się nie pasować do tego otoczenia. Tak, mieli tatuaże, skórzane kurtki i inne cechy, które sprawiały, że chłopak wyglądał niebezpiecznie, ale coś w ich oczach było tak ciepłego, że nie mogłam oprzeć się myśli, że nie skrzywdziliby muchy. Wiedziałam, że pozory mylą, tylko nie potrafiłam się zorientować co jest iluzją, a co prawdą. Wyszli chwilę później zostawiając mie w gronie osób, które znałam. Jedyną obcą mi osobą była Sarah, więc moje oczy automatycznie zwróciły się w jej kierunku. Kobieta miała bardzo pogodne oczy i wydawała się być zbyt czysta dla tego świata. Zastanawiałam się skąd znała Noah.
- Co się stało z resztą Red Snow? - spytałam, żeby przerwać ciszę. Chwilę później pożałowałam swoich snów, w obawie jak brutalnie mogła brzmieć odpowiedź. Dlatego nic dziwnego, że odetchnęłam z ulgą kiedy Malik odpowiedział.
- Zostawili ich policji, co prawda najpierw musieli przejechać spory kawałek do komisariatu gdzie pracuje znajomy Kierana, który nie zadawał zbędnych pytań tylko umieścił ich w areszcie kiedy wprowadził ich dane do systemu, żeby sprawdzić jakie przestępstwa mają na swoim koncie. Większość była poszukiwana od co najmniej paru miesięcy, więc nie wyjdą z kicia wcześniej niż za dekadę. Możesz spać spokojnie. - Uśmiechnął się słodko. Słabo odwzajemniłam ten gest. Nie wiem czy potafiłam spać spokojnie po tym wszystkim zwłaszcza, że brat Chara wciąż był na wolności.
- Przepraszam, że się wtące, ale muszę iść do Williama zmienić mu opatrunek i podać leki - powiedziała nagle Sarah. - Kate, czy możesz pójść ze mną?
Spojrzałam na nią nieco zaskoczona, ale posłusznie wstałam i podreptałam za nią, krzywiąc się kiedy poczułam, że jakaś droba rana na ramieniu przez przypadek musiała się otworzyć i całe ramię zaczęło mnie piec. Zacisnęłam zęby, starając się nie okazywać żadnych emocji. Większość z nas miała sto razy gorzej. W porównaniu z ich obrażeniami moje siniaki i zadrapania były wręcz śmieszne. Kiedy znalazłyśmy się już daleko od salonu Sarah zwolniła i spojrzała na mnie niemal matczynym wzrokiem.
- Jak wplątałaś się w to bagno? - spytała ze współczuciem. Przygryzłam wargę. Jak opowiedzieć coś takiego w skrócie?
- Eee... Zrobiłam to dla przyjaciółki. Chyba nie do końca wiedziałam w co się pakuje. - Wzruszyłam ramionami. - Ale nie żałuje. Przyczyniłam się do uratowania Zacka, to od początku był mój cel.
- Jesteś bardzo dojrzała jak na swój wiek i pochodzenie. I odważna. Większość zwiałaby po pięciu minutach. - Uśmiechnęła się.
- Dziękuje. Nawet nie wiedziałam, że potrafie taka być. Kiedyś byłam raczej zwykłą, niewyróżniającą się z tłumu osobą. Wzrost i te sprawy - dodałam sarkastycznie. - A Ty...?
- Och, ja mam normalne życie. Jestem lekarką mieszkającą z kotem, którego wiecznie nie mogę znaleźć, bo ten dom jest za duży - zachichotała. - Moje życie jest nudne i raczej mało interesujące. Jedyny wybryk, na który kiedykolwiek sobie pozwoliłam to krótki romans z Noah. Ale nie mów tego Mirze, ona zna inną wersję - dodała teatralnym szeptem. Uniosłam kącik ust ku górze. - Teraz jesteśmy przyjaciółmi, a przyjaciele Noah to moi przyjaciele, dlatego mu pomagam. A teraz cichutko, nie wiem czy William przypadkiem nie śpi.
Otworzyła drzwi i weszłyśmy do przestronnego pokoju o błękitnych ścianach. Na łóżku leżał William, cały w bandażach i kabelkach podłączonych do jego ciała, łączących go z kilkoma maszynami. Miał otwarte oczy i zirytowaną minę. Na mój widok jego mina zrobiła się jeszcze smętniejsza.
- Masz pojęcie ile wykładów Liama wysłuchałem przez Ciebie?! Ten niedoszły Justin jakiśtam oskarża mnie o wszystko co zdarzyło się w podziemiach i że to niby przeze mnie skórciłaś dobrodusznie męki Gemmy - powiedział. Zmarszczyłam brwi.
- Kto to Gemma?
- Snake. To oczywiste, że wężowata miała jakieś imię nie? Ja tam uważam, że dobrze się stało, że wpakowałaś jej kulkę. Liam to ciota - mruknął. Wow, chyba w życiu nie słyszałam, żeby powiedział tyle na raz do mnie. Na ogół raczej się nie odzywał lub tylko bąkał coś pod nosem.
- Pozwól, że Kate sama to oceni - odezwał się nagle znany mi głos za plecami. Drgnęłam i wciągnęłam powietrze do płuc z głuchym świstem. Odwróciłam się i spojrzałam na niego niepewnie. - Możemy porozmawiać?
Spojrzałam pytająco na Sarah i Williama, kobieta pokiwała głową, a Will wzniósł oczy do nieba.
- Jasne - wydukałam jakby nie swoim głosem. Wiedziałam, że w końcu będziemy musieli przeprowadzić tą rozmowę. Po prostu wolałabym mieć jeszcze trochę czasu. Chociaż trudno przygotować się na kogoś na kim Ci zależy mówiącego, że jesteś morderczynią. Zacisnęłam dłonie w pięści i wyszłam za Liamem z pokoju. Chłopak zatrzymał się za rogiem i praktycznie przycisnął mnie do ściany, opierając ręce po obu stronach mojej głowy na ścianie i patrząc mi w oczy wzrokiem, którego się nie spodziewał. Jego oczy w tym momencie na pewno nie były pełne obrzydzenia jak myślałam na początku. To było zupełnie inne uczucie, które sprawiło, że moje serce całkowicie zwariowało. A płuca zapomniały o swojej pracy. A ja zapomniałam o wszystkim.